Choćby nie posłuchali

Garść uwag do czytań na XIV niedzielę zwykłą roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.

Faktycznie, chlubienie się swoimi słabościami wygląda w pierwszym momencie na szaleństwo. Ale gdy się zastanowić, to jest to przecież jasne wskazanie, że w tym wszystkim nie człowiek, prorok czy apostoł się liczy, ale Bóg, który przez proroka czy apostoła działa. A że Bóg wybiera mało godne narzędzia to tylko powód do tym gorętszego wielbienia Go.

Dla Pawła zaś fakt, że Bóg wybrał właśnie jego, słabego człowieka jest dodatkowym umocnieniem. Dlaczego? Widząc swoje słabości widzi też, że sam z siebie nie dałby rady. Jeśli mimo tych słabości udaje mu się tyle osiągnąć, to tylko dlatego, że jest z nim Bóg. Paradoksalnie więc świadomość własnych słabości jest dla niego dowodem na to, że nie działa sam z siebie, ale że wypełnia zadanie zlecone mu przez Boga. Faktycznie, rozumowanie stawiające do góry nogami „normalny” tok myślenia.

Pewnie niejednego zastanawia o czym myślał Paweł pisząc, że dany mu został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby go policzkował. Niestety, tego nie wiemy, a wszystkie próby odpowiedzi na to pytanie to zwykłe zgadywanie. Wydaje się jednak że warto w tym miejscu zwrócić uwagę jak Paweł traktuje tę swoją nieznana nam słabość: jako upokorzenie mające mu pomóc nie unosić się pychą. Upomnienie dla tych, którzy nie mają świadomości, że bywają słabi: grozi wam pycha.  I przede wszystkim nadzieja dla tych, którzy tę świadomość mają: moc w słabości się doskonali. A nawet jeśli nie staniesz się mocny, to  przynajmniej zmniejszysz prawdopodobieństwo, że popadniesz w pychę.

Postawa Pawła to chyba ważne wskazanie dla wszystkich proroków i apostołów dzisiejszych czasów. Im więcej doznajesz trudności, także tych spowodowanych kłopotami z samym sobą, tym wyraźniej pokazuje się w twoim działaniu Bóg. A  przecież w sprawie głoszenia Ewangelii nie chodzi o to, by zostać celebrytą, ale by na pierwszym planie ciągle stał sam Chrystus. Ciesz się z tego, że przez ciebie ludzie do Niego się zbliżają i usuń się w cień.

3. Kontekst Ewangelii Mk 6, 1-6

Kim jest Jezus? Czym jego królestwo. To podstawowe pytania tej części dzieła Marka, z której została wzięta Ewangelia tej niedzieli. Przez parę ostatnich niedziel po kolei poznawaliśmy cząstki odpowiedzi na to pytanie. Jezus to Bóg, który chce dać człowiekowi zbawienie; odwrócić te wszystkie nieszczęścia które spadały na człowieka z grzechem pierwszych rodziców w Edenie.  W czytanym tej niedzieli fragmencie nie znajdziemy jednak dalszej części tej odpowiedzi. To raczej...  Ale oddajmy głos świętemu Markowi.

Jezus przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. Gdy nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze. A wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: „Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce. Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?” I powątpiewali o Nim.

A Jezus mówił im: „Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony”. I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg