Za Jezusem Jego drogą

Garść uwag do czytań na XXIV niedzielę zwykłą roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.

4. Warte zauważenia

Kim jest Jezus? Piotr wyznaje, że Mesjaszem. Jezus w sumie nie potwierdza, ale też nie oponuje. I zabrania o tym rozpowiadać. Dlaczego? Bo Jezus był Mesjaszem zupełnie innym, niż ten, którego oczekiwali Żydzi. Był kimś nieporównanie większym niż człowiek, był (jest) Bogiem. A jednocześnie wcale nie zamierzał zorganizować jakiegoś zwycięskiego powstania przeciwko Rzymowi i zaprowadzić nowe, szczęśliwe porządki. Przeciwnie, miał przegrać, miał zostać odrzucony, zabity, a dopiero potem zmartwychwstać. I otwarcie mówi o tym swoim uczniom.

Czytelnik Ewangelii w tym miejscu dochodzi do paradoksu. Tego samego,  który musiał zadziwić Piotra i pozostałych uczniów Jezusa. Widzi wielkość i potęgę Jezusa. Nie sposób nie dostrzec w Jezusie kogoś nadzwyczajnego, choć wprost takie stwierdzenie nie pada może nawet i Boga w ludzkiej postaci. Te wszystkie egzorcyzmy, uzdrowienia, rozmnażanie chleba i chodzenie po wodzie. A przede wszystkim to wskrzeszenie... Nie, nie mógł tego zrobić ktoś, za kim nie stałaby moc samego Boga. Ale jeśli aż tyle może działać, tak autorytatywnie wypowiadać się w kwestii mojżeszowego prawa, to przypuszczenie, że Jezus jest Bogiem wcale nie jest absurdalne. A tu co? Ten Mocarz ma tak przegrać? Ma być odrzucony? Zabity? Jakiś absurd!

Reakcja Jezusa na postępek Piotra, który zdaje się chciał Jezusa pocieszyć, wydaje się stanowczo przesadzona. Na słowa pociechy „zejdź mi z oczu szatanie”?  Strasznie mocne słowa. Ale proszę zwrócić uwagę, że droga, o której mówi Jezusowi Piotr zdaje się faktycznie pokrywać z wizją szatana. Tego w Ewangelii Marka nie ma, ale jest u Mateusza i Łukasza: w scenie kuszenia Jezusa na pustyni owe trzy pokusy, którymi diabeł mami Syna Bożego: powiedz kamieniowi, żeby stał się chlebem, skocz z narożnika świątyni, oddaj mi pokłon. Piotr też myśli, że Jezus wszystkich nakarmi. Wszak dwa razy już nakarmił paroma chlebami wielkie rzesze. Też myśli, że Jezus może zrobić jakieś widowisko – wszak widział Go chodzącego po jeziorze. Tylko że zbudowanie na ziemi takiego królestwa niechybnie wiązałoby się ze zbrodniami i krzywdami – czyli oddawaniem pokłonu diabłu. Chyba właśnie dlatego Jezus na słowa Piotra reaguje tak ostro. Piotr po prostu rozsnuwa przed Jezusem wizję, jaką już wcześniej przedstawiał Mu diabeł.

W tym miejscu nie sposób nie zatrzymać się i nie napisać wyraźnie: wizja zwycięskiego królestwa, przez które na ziemi miałyby zapanować nowe, lepsze porządki, to wizja diabelska! Straszne prawda? Przecież nam też tak często się wydaje! Że uda nam się zewangelizować cały świat i zaprowadzić na nim nowe, lepsze porządki! Ba, obrażamy się, kiedy na świecie pojawia się coś, co nam w realizacji takiej wizji przeszkadza! Jakieś nowe mody, nowe prądy, sekularyzacja, konsumpcjonizm itd .itp. Tymczasem okazuje się, że wizja, którą mamy, wizja świata jako miejsca realizowania się Bożego Królestwa jest fałszywa, wręcz diabelska!

A jaka wizja jest prawdziwa?  Jaką drogą ma iść uczeń Chrystusa? Ano Jezus mówi: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, ten je zachowa”.

  • Zaprzeć się samego siebie.... Pewnie można na temat rozumienia tego pojęcia napisać całe elaboraty. W skrócie: myślę, że nie musi oznaczać to ciągłe robienie sobie samemu na złość. Chcę tego, to zrobię na odwrót, bo tego chce Bóg. Otóż nie. Chodzi najpewniej o uzgadnianie swojej woli, swojego myślenia, z wolą i myśleniem Boga. W sumie to Jezus moment wcześniej tak to właśnie ujął zarzucając Piotrowi, że nie myśli o tym co Boże, ale on tym co ludzkie....
     
  • Wziąć krzyż... Jezus chyba nie bardzo mógł właśnie tak to ująć. Jego uczniowie wtedy jeszcze nie rozumieli sensu krzyża. Ale najpewniej tak potem w skrócie Jego myśl ujmowali.... Krzyż czyli co? Cierpienia? Niekoniecznie. Krzyż to synonim posłuszeństwa Ojcu. Jezus przyjął  krzyż, bo nie mógł inaczej, jeśli chciał być do końca wierny Ojcu. Owszem, wcześniej uciekał przed chcącymi Go zabić. Ale w tej chwili musiał już zostać. Musiał przyjąć, to, co mu zgotowali ludzie. I nie zaprzeć się ani kim jest ani po co przyszedł nawet wtedy, gdy przed sądem będzie mógł uratować skórę  stosując jakiś wykręt. Nie, Jezus przyjął to, co niósł Mu los, bo bez zaparcia się Ojca, prawdy o zleconej Mu misji. W tym momencie nie mógł już inaczej.  I chrześcijanin musi podobnie: przyjmować to, co niesie los, a czego, bez zaparcia się Ojca nie da się już uniknąć. Zwracam uwagę: bez zaparcia się Ojca nie da się uniknąć. Trywialnej choroby da się uniknąć idąc do lekarza i nie ma w tym zaparcia się Ojca. Ale już kiedy uchodźcy pukają do drzwi (albo w nie kopią) chowanie głowy w piasek i apelowanie, by ich nie przyjmować, to jednak zdrada zasad wyznaczonych przez Boga....
     
  • Niech mnie naśladuje...  Na ten temat można i napisano całe księgi, ale niech mi wolno będzie zwrócić uwagę na jeden, chyba istotny szczegół. Chodzi oczywiście o naśladowanie Jezusa w posłuszeństwie Ojcu, w gotowości do wzięcia na siebie  z tego powodu nawet krzyża. Chodzi – jak to pisałem wcześniej – o to ciągłe uzgadnianie swoich wizji i ocen z wizjami i ocenami  Ojca.

To oznacza brak stabilizacji? Wszystko przez to stracimy? Będzie nam na tej ziemi ciągle niewygodnie? Sługa Boga – jak to zapowiadał Izajasza – zawsze ma pod górkę. „Kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, ten je zachowa”.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Ostatnio najczęściej czytane