Biblia?

Jest księgą paradoksów, a nie traktatem filozoficznym.

Ale jednak jest. Poza tym tylko Ewangelia Jana zachowuje taką kolejność. U Mateusza i Łukasza na pierwszym miejscu jest związywanie.

To, że w Ewangelii Jana kolejność jest inna niż u pozostałych ewangelistów, nie jest bez znaczenia. Tylko u Jana bowiem dar rozwiązywania i związywania, który może być przecież rozumiany szeroko, przybiera konkretny kształt odpuszczania i zatrzymywania grzechów. Poza tym, niezależnie już od kolejności, trzeba mieć na uwadze sposób wypowiedzi i jej siłę illokucyjną, a więc jej intencję, cel. Słowa Jezusa nawiązują do praktyki rabinicznej. To właśnie rabini decydowali o tym, jak interpretować Prawo (Torę). To oni rozstrzygali o tym, czego się trzymać i co jest wiążące, a od czego można być uwolnionym. Na swój boski sposób Bóg respektuje ludzkie decyzje dotyczące tego, co zatrzymać, a co rozwiązać. Polecenie Nauczyciela z Nazaretu każe Piotrowi i innym uczniom patrzeć na ludzkie sprawy niejako oczyma miłosiernego Boga, który każdemu człowiekowi otwiera możliwość rozpoczynania na nowo. Priorytet przynależy do przebaczenia. Jezus mówi w Ewangeliach na sposób paradoksalny, często zestawiając ze sobą przeciwieństwa, zderzając je, a niekiedy też specjalnie je wyolbrzymiając – tak jak wtedy gdy mówił o uchu igielnym, przez które łatwiej przecisnąć się wielbłądowi, niż bogaczowi wejść do Królestwa Niebieskiego, lub o drzazdze i belce w oku. To są przecież bulwersujące porównania! I jest w tym wiele z żydowskiej mądrości językowej. Czemu to wszystko służy? Chodzi o to, by dotrzeć do słuchacza, poruszyć go, a także by poprzez paralelne zestawienia lub ostre skontrastowanie pewnych kwestii łatwiej zapadły one w pamięć. Nie inaczej jest i w tym przypadku. Biblia jest księgą paradoksów, a nie traktatem filozoficznym. Proszę zobaczyć, że akapit dalej po tym jak pada bardzo kategoryczne zdanie: „A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech będzie dla ciebie jak poganin i celnik”, na pytanie Piotra: „Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat zawini wobec mnie? Czy aż siedem razy?”, Jezus odpowiada równie kategorycznie: „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt razy siedem [hebdomēkontákis heptà]” (Mt 18, 21–22), błędnie przekładane jako siedemdziesiąt siedem – a więc nieskończenie wiele razy. Taka jest właśnie logika Biblii. Do jej słów trzeba podchodzić z wielką intuicją i mądrością serca. Myślę, że nie brakuje jej papieżowi Franciszkowi. W jego wypowiedziach, w sposobie mówienia znać ducha Ewangelii. Na przykład w powtarzanym przez niego zdaniu: „Bóg nie męczy się przebaczaniem”. To nie jest język chłodny, cyzelowany, ale gorący, obrazowy, trafiający do serca człowieka. Przyznał on zresztą kiedyś, że nie miał odwagi odmawiać odpuszczenia grzechów komuś, kto żyje w sytuacji, którą na ogół ludzie potępiają. Ewangelia stale otwiera nową przyszłość przed każdym człowiekiem.

Mówi Ksiądz o gorącym, obrazowym języku, ale Kościół jednoznacznie zinterpretował fragmenty, o których rozmawiamy, i nadał im bardzo oficjalną wymowę. Słowa skierowane do Piotra to – jak możemy przeczytać choćby w przypisach pomieszczonych w Biblii Tysiąclecia – „obietnica ustanowienia prymatu”, te same słowa wypowiedziane do uczniów to „rozszerzenie na starszych Kościoła tych uprawnień, które w związku z obietnicą ustanowienia prymatu były dane samemu Piotrowi”, a fragment z Ewangelii Jana, o którym przed chwilą wspominaliśmy, to „tekst klasyczny dla sakramentu pokuty: mówi on o przekazaniu Apostołom i ich następcom władzy odpuszczania grzechów mocą Ducha Świętego”. Takie sformułowania zawierają niewiele z tych intuicji, o których Ksiądz wspomniał. Stanowią one raczej przykład sformalizowanego języka władzy.

Na kształcie chrześcijaństwa zachodniego, a zwłaszcza Kościoła rzymskokatolickiego, bardzo zaciążył jurydyzm łaciński. I przytoczone przez Panią objaśnienia tekstu ewangelicznego są tego wymownym świadectwem; dotyczy to zwłaszcza obietnicy „prymatu”. Jakiego prymatu? Tekst Janowy (J 21, 15 17) mówi o prymacie miłości i troski, a nie władzy! „Czy miłujesz Mnie?” – trzykrotnie pyta Jezus zakłopotanego Piotra (trzykrotne było jego zaparcie się Jezusa). A potem trzykrotnie powtarza, zmieniając słownictwo, aby Jego słowa utrwaliły się w pamięci: „Paś moje baranki” (Bóske tà arnía mou), „Troszcz się jak pasterz o moje owce” (Poímaine tà próbatà mou), „Paś owce moje” (Bóske tà próbatà mou). Czy to nie wymowne i dosadne słowa? Biblia Tysiąclecia w piątym wydaniu uparcie obstaje przy śródtytule: „Piotr otrzymuje władzę [!] pasterską”. Istna obsesja władzy! Boli mnie to bardzo…Myślę, że jurydyczne słownictwo będzie coraz trudniejsze do utrzymania wobec świadomości, jaką zdobywamy o tym, kim był Jezus, jakie znaczenie miało Jego posłannictwo, jak kształtowały się dzieje wspólnoty, która wokół Niego wyrosła. I nie chodzi wcale o to, aby stwierdzić: „Jezus nie ustanowił sakramentów, w takim razie odejdźmy od nich”. To byłoby uproszczenie i wyraz utopijnej wiary, że możemy dosłownie powrócić do czasów, gdy Jezus chodził po ziemi. Powinniśmy natomiast odchodzić od skostniałych form rozumienia prawd wiary i przesłania Ewangelii. I tak o sakramentach można myśleć jako o sytuacjach, które ogarniają ważne momenty w życiu człowieka i je uświęcają. Kiedyś w ogóle przecież nie liczno sakramentów – to dopiero Piotr Lombard w średniowieczu policzył, że jest ich siedem. Prawosławni w okresie wpływów zachodnich także przyjęli tę liczbę. Protestanci natomiast mówią tylko o dwóch sakramentach ustanowionych przez Jezusa: o chrzcie i o Wieczerzy Pańskiej. Są też Kościoły bądź wspólnoty chrześcijańskie, które w ogóle ich nie mają. Trzeba tę różnorodność uszanować. Musimy przestać patrzeć na przesłanie Ewangelii jak na kultyczny ceremoniał poddany ścisłym rubrykom i przepisom. To jest zapis dla życia ludzi z krwi i kości. Odkrywajmy bardziej tę egzystencjalną treść na kartach Pisma Świętego i niech ona koryguje jurydyczne przerosty w przekazie wiary.

Jak ją wydobywać?

Wydaje się nam, że dobrze znamy Ewangelię, a już na pewno te jej fragmenty, które regularnie słyszymy w czasie sprawowania Eucharystii. Jest to często złudne wrażenie, bo osłuchać się z czymś to nie to samo, co zrozumieć. Trzeba więc tak obcować z Ewangelią, jakbyśmy ją czytali lub jej słuchali po raz pierwszy. Należy też zwracać uwagę na to, w jakim momencie padają dane słowa, w odpowiedzi na jaką sytuację, co po nich następuje. Ewangelia jest pewną całością. Nie ma w jej tekście zdań, które nie byłyby powiązane z resztą. Niestety, w praktyce kościelnej niektóre słowa i zdania absolutyzowano, podczas gdy inne spychano w cień. Trzeba na nowo zobaczyć jedne na tle drugich, w ich wzajemnych relacjach, wtedy bowiem dopiero na powrót zaczynają one żyć.

*

Powyższy tekst jest fragmentem książki "Wiara w oczekiwaniu", w której zebrano rozmowy Justyny Siemienowicz z księdzem Wacławem Hryniewiczem. Publikacja ukazała się nakładem wydawnictwa Znak.

«« | « | 1 | 2 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg