Rozważania




Jezus, pobożny Żyd modli się psalmami, a my za nim „Ojcze, w Twoje ręce ...” , bo wcześniej, jeszcze w Wielki Czwartek złożył Ojcu dar ze swego życia (J 10, 17-18). Dzięki tej zgodzie i ofiarowaniu przeprowadził nas ludzi przez śmierć. Pokazał nam drogę – do Ojca, nie Szeolu czy niebytu. Do domu. I mając go za współbrata, zdolnego „współczuć naszym słabościom ...” możemy przychodzić „z ufnością do tronu łaski, aby otrzymać miłosierdzie...”. Mając taki wzór, naśladując Go możemy przerwać łańcuch zła. Możemy, jak On złożyć dar ze swoich boleści i krzywd.
Mimo jednak argumentacji za akceptacją – na wzór Jezusa – „wszakże nie jak ja chcę ale jak Ty” (Mt 26,39) pozostaje niepokój: dlaczego Bóg Ojciec tak chciał? Dlaczego do zbawienia nie została otwarta droga w inny, mniej bolesny sposób? Przecież „Bóg jest miłością ...”.
Na to nakłada się heroizm i wielkość człowieka z jednej strony, a tchórzostwo i zdrada z drugiej. Przecież Piotr atakując mieczem strażnika świątyni w głowę (nie zabił go pewnie tylko dlatego iż tamten był osłonięty zbroją) i odcinając mu ucho wykazał się tyleż odwagą, przywiązaniem, wiernością swoim słowom - co nieroztropnością. Pewnie tylko interwencji Mistrza zawdzięczał zachowanie życia. To w ogrodzie, a już po chwili, takie małe kłamstewka – by mieć święty spokój od ludzi którzy nie mogli mu nic złego uczynić. Więc nie ze strachu. To dlaczego? Bezmyślność? A może - by obnażyć też nasze najgłupsze zdrady popełniane nie wiadomo dlaczego. Bo ważniejsze okazało się to, co nastąpiło po zdradzie. Judasz swojej nie uniósł. Kajfasz pewnie uznał, że postąpił dobrze, jak to głośno powiedział, że „ warto, aby jeden człowiek zginął za naród ...”. Nawet nie dostrzegł zdrady tych wartości na których straży miał stać. Piłat –uniknął rozruchów w mieście. Ale przecież tylko chwilowo - do rzezi w Samarii. I tylko Piotr zapłakał, a przecież okłamał tylko służbę.
Oby nie przyszło to na mnie: „...i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego! ...”, bo nie wiem czy zdam egzamin!


W niedzielę rano było w zasadzie po wszystkim. A jednak nie. Uczniowie czmychający do podjerozolimskiej wsi, mimo relacji kobiet, dalej nie rozumieli. Święty Jan pisze tylko o Marii Magdalenie, ale w jej usta wkłada liczbę mnogą (... i nie wiemy, gdzie Go położono). Dopiero osobiste spojrzenie do pustego grobu pozwoliło im, tzn. św. św. Janowi i Piotrowi zrozumieć. Ale nawet z tego „rozumienia” niewiele wynikało. Słowa uczniów w drodze do Emaus o tym świadczą. Także oni po powrocie do Jerozolimy niewiele ze swoją wiarą w spotkanie ze zmartwychwstałym Jezusem wskórali u pozostałych. Tak przynajmniej czytamy u św. Marka (Mk 16,13). Czyżby więc nawet lata spędzone osobiście z Jezusem, świadectwo kilku, którym do tej pory ufano i którzy, jak Piotr i Jan, byli jakoś „bliżej” Jezusa nie wystarczało? Dlaczego uczniowie potrzebowali wiedzy a wiara im nie wystarczała? Czy należało zaczynać od początku? Wrócić do Galilei?
Bóg musiał ich wybrać po raz drugi, tym razem w wieczerniku, tak jak Jezus wybrał ich nad Jeziorem.
Jeśli bez Pięćdziesiątnicy Apostołowie nie zdobyli się na wyjście do ludzi, to i mnie Panie wybierz! Poślij Ducha Świętego, bo słaby i lękliwy jestem, abym nie tylko wargami mógł Ci powiedzieć jak ten który zobaczył i choć był poganinem zaświadczył o Twej boskości: „Credo in unum Deum, Patrem omnipotentem, factorem coeli et terrae, visibilium omnium ey invisibilium. Et in unum Dominum Jesum Christum, Filium Dei uniqenitu. (...)”.

* * *






WIELKI PIĄTEK

Wielki Piątek jest w kalendarzu i we mnie. Boli ciało- przygryzam wargi, przeczekując atak odnowionej choroby. Boląca pustka w duszy- to będą pierwsze święta bez czyjejś obecności... Każdy dźwięk telefonu, każdy sms- tylko tę pustkę powiększają.

Janowa Ewangelia- jakże bliska. Gorzki przywilej współodczuwania. Tyle, że fizyczne cierpienia Jezusa musiały być po stokroć większe. Tyle, że Jego przyjaciel nie tylko opuścił, ale i zdradził.

„Spodobało się Panu zmiażdżyć go cierpieniem”- pisze prorok Izajasz. To cierpienie miało jednak sens. Przekonuję siebie- może lepiej „usiłuję przekonać”, bo rozum swoje, a uczucia swoje - że ból może być pożyteczny i potrzebny i poszukuję w sobie ufności, by przybliżyć się do tronu łaski, aby doznać miłosierdzia i znaleźć łaskę pomocy w stosownej chwili.

Kolejny raz modlę się najprawdziwszymi dla mnie słowami:

„WIERZĘ- ZARADŹ MEMU NIEDOWIARSTWU”.



NIEDZIELA WIELKANOCNA

Widzieć Go każdego dnia - i wierzyć.

Nie widzieć - i wierzyć tym bardziej.

Tak żyć, żeby móc powiedzieć „A my jesteśmy świadkami”.

Mieć świadomość, że i przy mnie jest Bóg.

Przejść, dobrze czyniąc.

Zachować w sobie tę Wielkanoc na 365 dni.

Jezu Zmartychwstały, Panie mój, moja Nadziejo- prowadź.


Katalina






Liturgia Słowa z Wielkiego Piątku

Jakie łatwe pytanie w tej turze! Można napisać kilka zdań i treść nie będzie oceniana. Tak, łatwe. Ale jest jedna trudność. Trzeba być na tej Liturgii. A co zrobić, jeśli ktoś już ma ustalony od lat porządek obecności w tych dniach w kościele? Jeśli ktoś uważa za swój własny sukces, że od paru lat z własnej nieprzymuszonej woli bierze udział w nabożeństwach Wielkiego Czwartku i Wielkiej Soboty, a w Wielki Piątek przychodzi z rodziną na indywidualne odprawienie Drogi Krzyżowej? Zrezygnować z tego porządku? Z powodu konkursu? Jak to brzmi? Brałam udział w Liturgii Wielkopiątkowej z powodu konkursu? Przecież to wstyd! Więc co? Odpuścić sobie? Zrezygnować z tej tury? Stracić ‘łatwe” punkty?

Tak wyglądała moja bitwa myśli po przeczytaniu pytania konkursowego. Wiem, że nie brzmi to zbyt chwalebnie, ale chciałam o tym napisać. W końcu postawiłam sobie proste pytanie:

Co jest dla mnie lepsze: być czy nie być na wieczornych obchodach Wielkiego Piątku? Odpowiedź była oczywista.

Kiedy przyszłam do naszego parafialnego kościoła bardzo zdziwiłam się, że tak dużo ludzi bierze w nich udział. A mnie nigdy wśród nich nie było... Ale uświadomiłam sobie dlaczego.

W dzieciństwie zawsze rodzice zabierali mnie na obchody Triduum. Kościół był zawsze pełen a ja byłam dzieckiem, któremu nie przysługiwało miejsce siedzące. Dlatego też musiałam stać godzinami, słabnąc i nie rozumiejąc nic z tego co się dzieje. Przypomniało mi się to właśnie w ten Wielki Piątek...

Czytanie z ks. Izajasza. Skąd ja to tak dobrze znam? Aha! Już wiem! Z konkursu. Prawie na pamięć. Zapowiedzi męki Pańskiej. Mam ochotę zwrócić uwagę wszystkich na to czytanie. Czyż nie jest prawdziwe? Słuchajcie ludzie jak wszystko zgadza się co do joty! Zwróćcie na to uwagę! Czy to już nie jest dla nas znak? Czy to nie wystarczy niedowiarkom? Mnie to wystarcza. Ja już wiem, że każde słowo ma swój wymiar w Męce Jezusa. Nie wolno mi uronić ani jednego słowa, bo wszystkie są ważne.

I słowa psalmu są mi bliskie... „W Twoim ręku są moje losy”. Ostatnio Pan doświadczył mnie krzyżami moich bliskich. Pragnę wybawienia. Może Pan zmartwychwstając zabierze mi te krzyże? „Wybaw mnie w swym miłosierdziu”.” Ja zaś pokładam ufność w Tobie, Panie”.

Łzy cisną się same do oczu. Dobrze, że tu jestem. I list do Hebrajczyków: „ A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał”. Jezus nie zasłużył na swe cierpienie a mimo to posłusznie je znosił. Ja zaś zasłużyłam na nie a pragnę, by Bóg mi je zabrał. Chciałabym być choć w części tak posłuszna jak Jezus był swemu Ojcu. Nie potrafię...

I czytania z Ewangelii: jak łatwo ulec wpływowi tłumu, bo wszyscy tak wołają, więc i ja wołam. Przecież zawsze większość ma rację. To mnie usprawiedliwia. Demokracja? Przecież tak wielu ludzi nie może się mylić? Chyba lepiej i łatwiej robić tak jak większość? Więc skąd ten niesmak? Co jest nie tak? Dlaczego poddałam się tłumowi? Przecież naprawdę wcale tak nie myślałam! Jak cofnąć czas?

Homilia księdza Jana – Każdy dźwiga swój krzyż, nie ma ucieczki od krzyża. Wbrew pozorom – ulga. Nie jestem sama.

Adoracja Krzyża. Dziękuję Ci Panie za mój krzyż. Jestem szczęśliwa.

I co z tego, że byłam tam z powodu konkursu? Szymon Cyrenejczyk też był zmuszony nieść krzyż Jezusa - a jak to się skończyło każdy wie 


Liturgia Słowa z Wielkanocy

W tym roku również po raz pierwszy od wielu lat wzięłam udział we Mszy Św. Rezurekcyjnej. A było naprawdę ciężko. Z niewiadomych powodów w nocy z Soboty na Niedzielę nie zmrużyłam oka ani na sekundę. Nie miałam więc problemów związanych np. z zaspaniem na poranną Mszę o godz.6.00. Ku mojemu zdziwieniu obie moje córki wyraziły chęć uczestniczenia wraz ze mną w tej uroczystej Mszy. Była to nasza pierwsza wspólna msza rezurekcyjna.

Chrystus Zmartwychwstał! Czułam to naprawdę! Choć muszę przyznać, że byłam lekko rozczarowana. Łudziłam się nadzieją, że skoro Jezus pokonał Krzyż to może te moje krzyżyki też w jakiś cudowny sposób w Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego znikną same z siebie. A tu nie dość, że są nadal to ja w tym dniu jestem nie do życia z powodu nieprzespanej nocy.

Ale z drugiej strony jeśli Jezus miałby ze mnie zdjąć mój krzyż w tym Dniu to dlaczego nie miałby tego zrobić wszystkim ludziom na świecie? Jeśli więc zostawił mi jeszcze te moje krzyżyki to widocznie jest to dla mnie dobre i właściwe. A On Zmartwychwstały będzie od dziś czuwał przy mnie i wspierał mnie swą łaską. Niech tak będzie! Mam przecież obiecane, że nigdy ich ciężar nie będzie ponad moje siły. Dziękuję Panu, bo jest dobry! Bo Jego łaska trwa na wieki!

„Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi. Umarliście bowiem i wasze życie ukryte jest z Chrystusem w Bogu.” Czyż to nie jest odpowiedź na moje pytania? A czy Jezus zdjął krzyże z apostołów, z kobiet, które wczesnym rankiem przybiegły do grobu? Czy ich życie ziemskie od tej chwili zostało pozbawione trosk, zgryzot i bólu? Oczywiście, że nie!

Teraz widzę jak śmieszne były moje pretensje. Dziękuję Ci Jezu za tę dzisiejszą lekcję. Dziękuję Ci za Twoje Zmartwychwstanie i za mój krzyż, który przybliża mnie do Ciebie. Dziękuję Ci za tegoroczne święta tak inne a tak mi potrzebne. Bądź zawsze ze mną!

Dorota P




«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg