Gotowy na spór

Bóg Starego Testamentu jest zły? Skądże. Po prostu gdy zło się panoszy nie udaje, że jest inaczej.

Ale nie tylko kobiety Izajasz piętnuje.

Biada tym, którzy rychło wstając rano
szukają sycery,
zostają do późna w noc,
[bo] wino ich rozgrzewa.
Nic, tylko harfy i cytry,
bębny i flety,
i wino na ich ucztach.
O sprawę Pana nie dbają
ani nie baczą na dzieła rąk Jego. (Iz 4, 11-12)

Zabawa, zabawa, jeszcze raz zabawa. Bóg też do tego niepotrzebny, bo i bez niego jest fajnie. Że inni muszą dużo pracować? A to ich sprawa. Mieli być bardziej zaradni.

Biada tym, którzy na postronkach od wołu ciągną nieprawości
i na powrozach uprzęży swe grzechy!
Tym, którzy mówią: «Prędzej! Niech przyspieszy On swe dzieło,
byśmy zobaczyli,
niech się zbliżą i urzeczywistnią
zamiary Świętego Izraelowego,
abyśmy je poznali!»
Biada tym, którzy zło nazywają dobrem, a dobro złem,
którzy zamieniają ciemności na światło, a światło na ciemności,
którzy przemieniają gorycz na słodycz, a słodycz na gorycz!
Biada tym, którzy się uważają za mądrych
i są sprytnymi we własnym mniemaniu!
Biada tym, którzy są bohaterami w piciu wina
i dzielni w mieszaniu sycery.
Tym, którzy za podarek uniewinniają winnego,
a sprawiedliwego odsądzają od prawa. (Iz 4, 8-23)

Nie, zdecydowanie nie chodziło o drobne grzeszki. Lekceważenie Boga, bałwochwalstwo i niesprawiedliwość społeczna. I to na wielką skalę.... Czy Bóg mógł na to w swoim narodzie pozwalać? Czy mógł ich głaskać po główce i pozwalać, by brnęli w to dalej? Przecież uważali, że nic złego się z ich religijnością nie dzieje! O co w ogóle chodzi?! – pewnie pytali...

Zdumiewające jak podobni byli do dzisiejszego społeczeństwa sytego Zachodu. Bałwochwalstwo, a  co najmniej lekceważenie Boga, a do tego bogacenie się bez miary i litości dla tych, którzy w tej dżungli są słabsi. Przesada? Może. Trochę...

Znamienne jak w obliczu wielkich grzechów swojego ludu Bóg nie wpada jednak w niepohamowany gniew. Nie zamierza się mścić. Nie przestaje swojego ludu kochać. To miłość twarda, wymagająca, ale wobec lekceważenia wielkiego zła inna być nie mogła. Bóg ani na moment w tym, co moglibyśmy uznać za przejaw Jego gniewu nie stracił z oczu tego, o co tak naprawdę Mu chodziło: pamiętał, że jego lud może się nawrócić.  I czekał na to.

Chodźcie i spór ze Mną wiedźcie! -
mówi Pan.
Choćby wasze grzechy były jak szkarłat,
jak śnieg wybieleją;
choćby czerwone jak purpura,
staną się jak wełna. (Iz 1,18-19).

Spor? Spór z Bogiem? No tak. On się nie boi przeciwnych Mu argumentów. On się nie boi stawiania Mu zarzutów. On nie ma nic przeciwko targowaniu się z Nim. Wie że ma rację i gotów jest do niej przekonywać. Ale nie może ścierpieć odwrócenia się plecami i zatkania sobie uszu. Żaden dialog nie jest wtedy możliwy. Nawrócenie  też. Jest wtedy w człowieku tylko to uparte i bezrefleksyjne trwanie przy swoim, bo tak w tej chwili wygodniej. A przyszłość się nie liczy. Tymczasem Bóg obiecuje i ostrzega: 

Jeżeli będziecie ulegli i posłuszni,
dóbr ziemskich będziecie zażywać.
Ale jeśli się zatniecie w oporze,
miecz was wytępi».
Albowiem usta Pańskie [to] wyrzekły (Iz 1,20).

Bóg zły? Bóg okrutny? Wyniosły tak bardzo, że nie zauważający „ludzkich robaczków”? Przeciwnie. Bóg, który gotów jest zniżyć się do dyskusji z człowiekiem, swoim stworzeniem. Tylko człowiek, także dziś, musi pozwolić coś Mu powiedzieć. Dla swojego dobra. Nie, nie tego ziemskiego. Przede wszystkim wiecznego. 

 

Przeczytaj też inne teksty z cyklu "Dobry Bóg Starego Testamentu"

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg