Wszystko ma swój czas

Ludzkość powinna uczyć się na doświadczeniu swoich poprzedników. A tu guzik z pętelką. W każdym pokoleniu jest nowe, ale i wraca stare. Prócz mądrości, głupota że aż dech zapiera. Kręcimy się w kółko?

Sto lat temu wielu naukowcom wydawało się, że już za chwilę zgłębią wszystkie tajemnice wszechświata. Z dozą wyższości i pogardy patrzyli na ciemnych wyznawców religii, przekonani, że wiedza wkrótce pozwoli im być jak Bóg. Dziś podobnie złudzenia żywią kolejne pokolenia naukowców. Tymczasem jedno rozwiązanie rodzi co najmniej kilka następnych pytań. Gdzie więc w końcu jest kres poznania? Jeśli nie jesteśmy w stanie dotrzeć do końca, po co odkrywać ciągle nowe? Może lepiej, zamiast się bić o nowe, korzystać z tego, co już jest? Powiada dalej Kohelet:

Poznałem, że dla niego nic lepszego,
niż cieszyć się i o to dbać,
by szczęścia zaznać w swym życiu.
Bo też, że człowiek je i pije,
i cieszy się szczęściem przy całym swym trudzie -
to wszystko dar Boży.
Poznałem, że wszystko, co czyni Bóg,
na wieki będzie trwało:
do tego nic dodać nie można
ani od tego coś odjąć.
A Bóg tak działa, by się Go [ludzie] bali.

A nam się wydaje, że jesteśmy panami świata; że możemy mieć jakiś znaczący wpływ na klimat i istnienie ziemskich gatunków. Byle wybuch wulkanu, byle powódź, i cała nasza zarozumiałość wobec przyrody bierze w łeb. Nic nie wiemy. Przynajmniej nie na tyle, by móc tę wiedzę faktycznie zastosować w praktyce na skalę większą, niż obejrzenie czubka własnego nosa.

Lekcja chemii. Jedna z pierwszych w liceum końca lat siedemdziesiątych ubiegłego  wieku . „Demokryt miał rację. Świat składa się z atomów”. Drapiąc się po głowie, ciężko się zastanawiam, dlaczego miał rację, skoro dziś każdy uczeń wie, że te atomy też się składają. Z mniejszych cząstek. Pewnie miał rację, bo przy okazji był też ateistą. A to w końcu lat siedemdziesiątych było poważnym atutem. Dziś spece  twierdzą, że podstawową cegiełką materii jest… No właśnie? Co dziś twierdzą? Kwarki i leptony? Najśmieszniejsze przychodzi jednak za jakiś czas na lekcji fizyki. Gapiąc się w Einsteinowskie E=mc2 chce mi się krzyknąć: nie Demokryt miał rację, a Heraklit! Wszystko jest ogniem!

Nie dziwne, że po tysiącach lat spór greckich filozofów o arche ciągle byłby aktualny, gdyby ludziom w ogóle chciało się nad czymś takim zastanawiać?

To, co jest, już było,
a to, co ma być kiedyś, już jest;
Bóg przywraca to, co przeminęło.

I ciągle kotłujemy się wokół tych samych spraw. Niby mądrzejsi, a przecież ciągle dalecy od odpowiedzi na podstawowe pytanie: dlaczego coś jest, skoro równie dobrze mogłoby nie istnieć? Dlaczego coś jest, skoro równie dobrze mogłoby „być wielkie nic?

I ciągle jesteśmy tak samo głupi i podli

I dalej widziałem pod słońcem:
w miejscu sądu - niegodziwość,
w miejscu sprawiedliwości - nieprawość.

Ale to wszystko do czasu.

Powiedziałem sobie:
Zarówno sprawiedliwego jak i bezbożnego
będzie sądził Bóg:
na każdą bowiem sprawę i na każdy czyn
jest czas wyznaczony.

Tak. Jest czas na nasze nadymanie się i czas na pokorę. Czas na grzechy i czas na pokutę. Jeśli jednak ktoś myśli, że za podłość nie ma kary, to się myli. I na sąd czas jest już wyznaczony.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Ostatnio najczęściej czytane