Jeszcze to w pamięci jest...

ks. Adam Sekściński

publikacja 18.12.2011 23:03

"Rozmowa miesiąca" z Księdzem Doktorem Karolem Nawą

Ks. dr Karol Nawa ks. Adam Sekściński Ks. dr Karol Nawa
Prezentuje używany przez siebie w Wehrmachcie zestaw liturgiczny do odprawiania Mszy św.

Ks. Adam Sekściński: Reprezentuję serwis internetowy związany z Biblią i dlatego chciałem zapytać Księdza Doktora, czy pamięta Ksiądz swój pierwszy kontakt z Pismem Świętym? Zapewne dawniej dostęp do egzemplarzy Biblii były znacznie trudniejszy?
 
Ks. dr Karol Nawa: Naturalnie pamiętam - wstąpiłem do Zgromadzenia Chrystusa Króla w Meitingen, gdzie przebywał swego czasu także kardynał  Stefan Wyszyński. Tam się uczyłem i studiowałem Pismo Święte, z którym musiałem być znakomicie obeznany, ponieważ w 1939 roku skierowano mnie do ośrodka, w którym prowadziłem tak zwane Bible Study. Stanowo: młodzież męska - w poniedziałek, młodzież żeńska - we wtorek, dzieci - w czwartek, w sobotę - mężowie albo niewiasty i w niedzielę mężczyźni. Naprawdę miałem zawsze pełen kościół. Rozpocząłem potem działalność w  Cieszynie, gdzie kontynuowałem Bible Study, co spowodowało niemały zamęt pośród ewangelików, którzy nie mieli takiej szkoły biblijnej i nader często pojawiali się na naszych spotkaniach, bo brakowało im tego rodzaju formacji.
 
Zatem, nie zawsze było tak, że katolicy się uczyli od ewangelików czytania Pisma Świętego - bywało też odwrotnie?
 
Naturalnie! To była przepiękna rzecz, bo oni przychodzili sami, by dyskutować, rozmawiać, analizować, lepiej rozumieć. Doskonałym przykładem są akademicy z gliwickiej Katedry. Zawsze prowadzili spotkania dialogowe; czytali fragment Biblii, a następnie moderowali dyskusję nakierowaną na egzegezę wybranego fragmentu oraz pozostawiali wiele miejsca i czasu na pytania, indywidualne refleksje. To zawsze była niezwykle żywa, piękna dyskusja!  Mnie się te rzeczy bardzo podobały, ale trzeba było zaczynać od początku. Jednak zostałem posłany, by formować różnych ludzi - kapłanów, robotników, intelektualistów, ale też alkoholików, bezrobotnych… Byłem ciągle zajęty; spałem dwie, trzy godziny, by zdążyć wszystko przygotować i przemyśleć, przemodlić... Ale to był dobry, choć intensywny czas!
 
Ale to są już czasy kapłańskie Księdza.
 
Tak, tak…
 
A lata dzieciństwa, czy w domu było Pismo Święte?
 
Nie, Pisma Świętego nie było, ale były Żywoty Świętych. - omalże w każdej rodzinie.
 
Tłumaczeń też chyba było niewiele - bodajże tylko tłumaczenie ks. Jakuba Wujka?
 
Tak. Pamiętam, że jeden egzemplarz Biblii miał mój dziadek z Dąbrówki. Ta Księga była rodzinnym skarbem.
 
Dziadek posiadał egzemplarz Biblii?
 
Był niesamowitą osobą! Wstawał rano, mył się i siadał do Biblii. Potem czytał Żywoty Świętych - adekwatnie do danego dnia. Następnie przywoływał wszystkie dzieci i opowiadał nam o tym, co wcześniej przeczytał. Prawie wszystkie ferie i wakacje spędzałem u niego. Był też muzykiem - wspaniały człowiek! Bardzo pobożny; często chodził kilka kilometrów do kościoła. Niestety zginął podczas wybuchu bomby. Zerwała i połamała dach, a jego przygniotła w nocy w łóżku. Byłem mały, ale to pamiętam. I pamiętam jeszcze taki obraz, gdy dziadek pokazywał nam obrazki związane z Pismem Świętym i opowiadał całe historie powiązane tematycznie (np. o Józefie Egipskim).
 
Chciałbym zapytać o liturgię mszalną z tamtego okresu, zwłaszcza o czytania. Różnica była chyba istotna?
 
Msza była sprawowana oczywiście po łacinie. Czytania najpierw były śpiewane (również po łacinie), a następnie odczytywane po polsku lub po niemiecku. Taka specyfika tych terenów - ludność polska i niemiecka żyła w jednej przestrzeni.
 
Czy w trakcie Mszy św. również były dwa czytania a następnie fragment Ewangelii?
 
Było tylko jedno czytanie ze Starego Testamentu i Ewangelia. Teksty były najpierw śpiewane w języku kościoła, a następnie odczytywane, w którymś z języków narodowych.
 
 

Czyli czytania były śpiewane po łacinie?!
 
Śpiewało się po łacinie. Każdy ksiądz cieszył się, gdy mógł zaśpiewać czytanie, a zwłaszcza tekst ewangeliczny.
 
Wracając jeszcze do kwestii duszpasterskich i formacji biblijnej, którą Ksiądz Doktor proponował - takie wykorzystywanie Pisma Świętego w tamtym okresie było chyba swoistym novum?
 
To rzeczywiście było nowością. Zacząłem tego typu działalność jeszcze jako diakon. Potem przez dłuższy okres czasu współpracowałem z księdzem Wacławem Schenkiem, który w rejonie gliwickim prowadził podobne działania, tyle, że dla ludności niemieckiej.  Ja pracowałem po stronie polskiej, on po niemieckiej - ale mam poczucie wspólnego głoszenie Słowa Bożego. Poza tym ks. Schenk był niezwykłym, prawdziwe bożym człowiekiem. Zawsze nosił sutannę (my często wychodziliśmy w „po cywilu”). Miał zwyczaj odwiedzania targu, interesował się cenami, towarami, ale zadawał też ludziom pytania dotyczące wiary i zapraszał do kościoła, by czytać Pismo Święte, zachęcał do modlitwy, będąc pośród tych ludzi, towarzysząc im w ich codziennym życiu. 
 
Ks. dr Karol Nawa   ks. Adam Sekściński Ks. dr Karol Nawa
Prezentuje używany przez siebie w Wehrmachcie zestaw liturgiczny do odprawiania Mszy św.
Chcę zadać trudne pytanie o czas w Wehrmachcie. Czy można było mieć Pismo Święte lub odprawić Mszę Świętą?

 
Zawsze miałem ze sobą taki zielony kuferek - posiadam go do dzisiaj (!) - to zestaw do sprawowania liturgii mszalnej. Stale nosiłem go ze sobą i codziennie odprawiałem Mszę Świętą. Obojętnie gdzie, w każdych warunkach.
 
Czy to wymagało konspiracji? Czy Ksiądz odprawiał w ukryciu?
 
Nie! Odprawianie Eucharystii było dopuszczalne. Żadna kara za to nie groziła, nie było restrykcji.
 
Wiele osób przychodziło na Mszę?
 
Kto rzeczywiście chciał uczestniczyć we Mszy, mógł dowiedzieć się gdzie i o której godzinie będzie sprawowana. Najczęściej odprawiałem w aptece przy lotnisku. W tych pomieszczeniach mieściło się wiele osób, ale niektórzy i tak musieli stać pod oknami. Trzeba też było poinformować władze wojskowe o tym, gdzie się przebywa. Tak, że - wbrew pozorom - sytuacja nie była aż tak zła. Znacznie większych represji doznałem, gdy władze komunistyczne wygnały mnie z Katowic, ponieważ nie zgodziłem się na wygłoszenie kazania gloryfikującego władzę ludową ( z okazji obchodów 10-lecia Polski Ludowej).
 
Kto kazał takie kazanie wygłosić?

 
Wojewoda.
 
Taki był wtedy „styl” sprawowania władzy?
 
Albo jesteś z nami, albo przeciwko nam. Dlatego trafiłem potem do więzienia..
 
Za niezgodę na wygłoszenie politycznego kazania z jedynie słuszną tezą?
 
Nie - za budowę kościoła pw. Ducha Świętego. Dostałem sześć lat. W katowickim więzieniu odsiedziałem trzy.
 
Czy w więzieniu można było odprawiać Mszę.
 
Nie.
 
A uczestniczyć?
 
Też nie. Nigdzie. Specjalnie nas izolowano. To było działanie z premedytacją, obliczone na złamanie człowieka. Poza tym w wieloosobowej celi często byli „osadzani” donosiciele  (jak ktoś przyszedł do więzienia i na drugi dzień dostał paczkę, to już wiedziałem swoje).
 
 

Może zatem dopuszczalne było posiadanie Pisma Św. lub brewiarza?
 
Ja nie oddałem brewiarza. Wziąłem brewiarz i to mi bardzo pomagało. Teksty były po łacinie. Czytałem je i później opowiadałem współwięźniom. Czasem czułem się jak jakiś misjonarz. Wielu współwięźniom imponowała moja znajomość łaciny.

Na której parafii zastał księdza Sobór?
 
W czasie Vaticanum Secundum byłem w więzieniu.
 
Po Soborze dokonały się istotne zmiany liturgiczne - język, sposób sprawowania obrzędów, itp. Trudno było zmienić przyzwyczajenia?
 
Nie, ja dość szybko przestawiam się na tryb posoborowy. Poza tym - nigdy nie płaczę. To, co przyjdzie na człowieka, to trzeba wziąć. Takie są drogi boże.
 
Czy w czasach przyjęcia święceń kapłańskich przez Księdza Doktora były także obrazki prymicyjne?
 
Tak.
 
Jak brzmiało Księdza hasło prymicyjne?
 
 „Przyjdź Królestwo Twoje”, czyli: „Dein Reich komme”
 
Skąd taki wybór?
 
Bo ja taki byłem bojowy. Walczyłem o wszystko. Niech przyjdzie królestwo Boże.
 
Zatem podówczas była to konsekwencja owego „bojowego nastawienia”, a jak ksiądz teraz patrzy na to hasło - z perspektywy 72 lat?
 
Wszystko powtórzyłbym także dziś. Wciąż jestem taki „bojownik”, zapaleniec.
 
Czyli nic się nie zmieniło przez te 70 lat?.
 
No cóż -  nie sposób zmieniać własną naturę J
 
Czy Ksiądz Doktor miał, może nadal ma jakąś własną metodę lektury Pisma Św. Swój pomysł na indywidualne studiowanie tekstów biblijnych? Proszę podzielić się swoim doświadczeniem.
 
Ks. dr Karol Nawa   ks. Adam Sekściński Ks. dr Karol Nawa
Przy urządzeniu powiększającym tekst i umożliwiającym czytanie.
Zawsze czytałem i rozważałem Pismo według ustalonego porządku. Wybierałem określony fragment, a następnie odszukiwałem dostępne mi komentarze do tego fragmentu. Dokonywałem porównań, analiz. Rozważałem i modliłem się. Dziś już niestety wzrok nie ten. Mnóstwo moich książek przekazałem Uniwersytetowi z nadzieją, że posłużą młodszym pokoleniom. Oby tak było, bo kilka tytułów, to naprawdę rzadkie, cenne dzieła, które nie powinny ulec zapomnieniu. 
 
Słyszałem też, że miał Ksiądz taki tematyczny sposób rozważania Pisma - rozłożony na cały tydzień?
 
W poniedziałek zawsze Duch Święty, we wtorek - Wszyscy Święci, środa - św. Józef, czwartek - Najświętszy Sakrament albo imię Jezus, piątek - Serce Jezusa, sobota - Matka Najświętsza, no i niedziela - Trójca Przenajświętsza.
 
Wszystko perfekcyjnie uporządkowane!
 
Wszystko poukładane. Nadal uprawiam taki sposób lektury tekstów biblijnych. Noszę w sobie przekonanie, Pismo Święte jest największym i najwybitniejszym dziełem w świecie.

 

ks. dr Karol Nawa

Urodził się 25 listopada 1915 w Zakrzowie, powiat Strzelce Opolskie, gimnazjum ukończył w Nowym Bytomiu, następnie wstąpił do Śląskiego Seminarium Duchownego w Krakowie. Święcenia kapłańskie otrzymał 21 listopada 1939 w Katowicach. W styczniu 1940 roku został mianowany wikariuszem w parafii Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Katowicach. 5 maja 1941 został powołany do służby wojskowej w wojsku niemieckim. W ostatnich miesiącach wojny dostał się do niewoli amerykańskiej. Do kraju wrócił w czerwcu w 1947 roku. Na granicy w Czechowicach został przesłuchany przez funkcjonariuszy UB, którzy zaproponowali mu podjęcie współpracy. Podpisał dokument, w którym zobowiązał się, że o tej rozmowie nie będzie nikogo informował. O rozmowie z funkcjonariuszami organów bezpieczeństwa poinformował jednak natychmiast bpa Stanisława Adamskiego.

Z dniem 16 lipca 1947 został mianowany wikariuszem w Woźnikach k. Tarnowskich Gór. Rok później został przeniesiony do Cieszyna (8 październik 1948). Po aresztowaniu proboszcza ks. Teodora Lichoty otrzymał zlecenie tymczasowego administrowania parafią św. Magdaleny w Cieszynie (3 listopad 1950). Wspomina, że w tym czasie on i jego proboszcz byli często przesłuchiwani przez UB, a probostwo i jego mieszkańcy byli pod ciągłą obserwacją UB i „przymuszani do współpracy”. 29 sierpnia 1953 został przeniesiony na stanowisko wikariusza do parafii św. Piotra i Pawła w Katowicach. W dwa lata później został przeniesiony do Chełmu Śląskiego, do pomocy ks. Wiktorowi Wojtkowi. 24 kwietnia 1956 został mianowany wikariuszem w Świerklanach, a po dwóch latach 8 września 1958 został administratorem w nowo powstałej parafii w Chorzowie na osiedlu „Ruch” (15 wrzesień 1958).

30 grudnia 1959 został aresztowany i osadzony w więzieniu. Powodem było nielegalne, zdaniem prokuratury, „pochodzenie materiałów budowlanych" użytych do budowy kościoła Ducha Świętego w Chorzowie. Proces ks. K. Nawy odbył się najpierw w Sądzie Powiatowym w Chorzowie, a potem od 11 listopada 1960 do stycznia 1961 roku przed Sądem Wojewódzkim w Katowicach. 28 stycznia 1961 sąd skazał go na 3 lata więzienia z zaliczeniem 1 roku śledztwa i 56 tys. grzywny. Po odsiedzeniu 2/3 kary ks. K. Nawa wyszedł na wolność na wniosek bpa Herberta Bednorza, który prosił o to sąd wojewódzki. Po wyjściu z więzienia nie wrócił do parafii Ducha Świętego w Chorzowie. 11 kwietnia 1962 został mianowany administratorem parafii w Rojcy, gdzie podjął uwieńczone ostatecznie w 1980 roku sukcesem starania o zezwolenie na budowę kościoła w tej miejscowości. 21 lutego 1987 przeszedł na emeryturę. Jest autorem książki opisującej budowę kościoła: „Budowaliśmy nowy kościół w Rojcy” (Katowice 1996).

rys biograficzny podajemy za e-ncyklo.pl


Tekst powstał na podstawie elektronicznego zapisu nagrania dźwiękowego, zarejestrowanego w dniu 15 listopada 2011 roku w Domu Księży Emerytów w Katowicach. Rozmowę przeprowadził ks. red. Adam Sekściński (Redakcja „Gościa Niedzielnego” - Serwis: www.biblia.wiara.pl)