Chrystus fundamentem i treścią wiary w NT

Ks. Prof. Antoni Paciorek

publikacja 24.03.2012 22:27

Wykład Ks. Prof. A. Paciorka

Chrystus fundamentem i treścią wiary w NT

Wprowadzenie: powszednie i teologiczne znaczenie słowa „wiara”

W popularnym i powszednim znaczeniu „wiara” jest czymś mniej wartościowym niż „wiedza”. Mówimy: „Nie wiem, ale wierzę, że tak jest.” Jeśli pojawią się nowe jakieś aspekty, wówczas – jak sądzimy - „wiara” może być odpowiednio skorygowana. Tak jest w popularnym znaczeniu. W teologicznym znaczeniu „wiara” oznacza postawę, która uznaje, że w najważniejszych decyzjach życia nie można polegać wyłącznie na tym, co widzialne i mierzalne, że to, co widzialne i mierzalne, to jeszcze nie wszystko. Jeśli ktoś dokonuje czegoś tak ważnego jak wybór drogi życiowej, jeśli podejmuje decyzję dotyczącą swej przyszłości, to z pewnością wierzy w coś, czego nie widzi, i o czym nie ma pełnej wiedzy. Sportowiec albo uczony „wierzy w siebie”. Człowiek, który decyduje się na wspólną drogę życia z drugim człowiekiem, „wierzy w niego”. Jest to wiara rozumna, oparta na wiarygodnych przesłankach, ale wiara. Taka wiara jest już bardzo bliska wierze religijnej. Taka „powszednia” wiara dowodzi, że dla człowieka bardzo ważne jest także to, co nie da się zmierzyć, ani zobaczyć.

W codziennym znaczeniu: „wiara” oznacza jej treść. Ta treść, to określona liczbę prawd, których przyjęcie określa pogląd na świat, czyni członkiem określonej społeczności, i niesie ze sobą określone konsekwencje. To jakby formalna strona wiary. Bo tak naprawdę, kto posługuje się słowem „wiara”, myśli nie tyle o określonej liczbie przekonań, ale raczej o pewnej fundamentalnej opcji, o odpowiedzi na „wielkie pytania” dotykające natury ludzkiej, o odpowiedzi, czemu i komu można się ostatecznie powierzyć, na czym i na kim można polegać, na czym i na kim można oprzeć swoje życie. Krótkie spojrzenie na Nowy Testament pozwoli zobaczyć, w jaki sposób Bóg Jezusa Chrystusa okazuje się Tym, na którym można polegać, w jaki sposób zobowiązuje do wiary oraz ją umożliwia. 

1. Jezus Chrystus u początków wiary w NT

Czy Jezus był Tym, za kogo się podawał? Czy mógł być Tym, w którym dokonało się Boże przemawianie i Boże działanie? Na takie pytanie Żydzi odpowiedzieli: Nie! Nie uwierzyli, że Bóg był z Nim i w Nim. Śmierć Jezusa na krzyżu zdawała się być potwierdzeniem słuszności ich niewiary. „Wiszący jest przeklęty przez Boga” – głosiło Prawo (Pwt 21,23). W obliczu haniebnej śmierci Jezusa dla uczniów pojawił się więc problem: Czy cały ten religijny porządek, który reprezentowali przywódcy judaizmu i który zaprowadził Jezusa jako bluźniercę na krzyż, jest słusznym porządkiem, czy raczej to Jezus miał słuszność i – jak sam utrzymywał – jest rzeczywiście eschatologicznym prorokiem, Bożym wysłańcem, „Synem” wzywającym do ostatecznego nawrócenia? To pytanie skierowane było także do Boga: Czy Bóg był po stronie skazujących Jezusa i powołujących się na Boga Abrahama, czy raczej był po stronie skazanego? Czy Bóg opuścił Tego, który w Jego imieniu głosił nastanie Królestwa Bożego, czy też przeciwnie - potwierdził Go jako Pana i Mesjasza - Chrystusa?

Otóż spotkania z Zmartwychwstałym stały się dla Apostołów podstawą głoszenia, że ukrzyżowany i zmartwychwstały Jezus jest Panem i Chrystusem – Mesjaszem. Przekleństwo, które zdawało się dotykać Jezusa na krzyżu, było – jak objaśnia to św. Paweł – przekleństwem dotykającym wykrzywione i zniekształcone przez ludzi Prawo Mojżeszowe. Jezus umiera, aby uwolnić ludzi od tego zniekształconego Prawa, a nie dlatego, że został opuszczony i przeklęty przez Boga. Św. Paweł mówi: „Z przekleństwa Prawa Chrystus nas wykupił – stawszy się za nas przekleństwem, bo napisane jest: ‘Przeklęty każdy, którego powieszono na drzewie’” (Ga 3,13). Ojciec wskrzesiwszy Jezusa z martwych stanął po stronie Tego, który w Jego imieniu głosił Królestwo, a wystąpił przeciwko tym, którzy Go w Jego imieniu zabili. W ten sposób umożliwił uczniom wyznanie wiary w Jezusa, jako prawdziwego Mesjasza: „Jeśli więc ustami swymi wyznasz, że Jezus jest Panem, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg wskrzesił Go z martwych – osiągniesz zbawienie” (Rz 10,9). Zawarta w powyższym wyznaniu wiary „treść wiary” obejmuje niezachwiane i ostateczne opowiedzenia się za Jezusem jako przychodzącym od Boga, a także za Ojcem, który objawił się w Jezusie i stał się ostatecznym i nieodwołalnym oparciem dla egzystencji człowieka.
 

Wiara w Jezusa i wiara Jezusowi jest więc wiarą w Boga, który nie opuścił Jezusa w śmierci, ale poprzez wskrzeszenie z martwych okazał Go Panem i Mesjaszem. Chrześcijańska wiara ma swoją podstawę w tym, że Ojciec nie pozostawił w śmierci Tego, kto bez reszty i bezwarunkowo się Mu powierzył, tj. swego Syna. Ten Bóg jest także oparciem dla każdego, kto – jak Jezus Chrystus – całkowicie i bezwarunkowo powierza się Bogu: „Żaden, kto wierzy w Niego, nie będzie zawstydzony” – mówi św. Paweł (Rz 10,11) przytaczając Księgę Izajasza, gdzie znajdujemy także powtarzane często we pierwotnym Kościele i do Jezusa odnoszone słowa: „Przeto tak mówi Pan Bóg: Oto Ja kładę na Syjonie kamień, kamień dobrany, węgielny, cenny do fundamentów założony. Kto wierzy, nie potknie się.” (28,16). Ten cytat przypominany jest w NT wielokrotnie w powiązaniu z Ps 118,22n. i odnoszony do Jezusa: „Kamień odrzucony przez budujących, stał się kamieniem węgielnym. Stało się to przez Pana, cudem jest w naszych oczach.”

Ci, którzy odrzucili kamień węgielny (Jezusa), dla których stał się kamieniem zgorszenia i odrzucenia, to ludzie niewierzący, to ci, którzy nie zechcieli przyjąć Jezusa jako fundamentu. Dla tych jednak, którzy zobaczyli „cud w naszych oczach”, tj. zmartwychwstanie Ukrzyżowanego, Jezus Chrystus stał się skałą, na którym mogą budować, w którym jest zbawienie i ocalenie (Dz 4,12). Kamień odrzucony stał się dla tych, którzy nie uwierzyli, przyczyną sądu, dla tych, którzy wierzą - fundamentem przy budowaniu wspólnoty Kościoła. To Bóg Ojciec dokonał tego cudu: „Stało się to przez Pana” (Ps 118,23). Do Niego przyznaje się i Jego wyznaje wspólnota zakładająca kamień węgielny (fundament). Ale fundamentem Jezus może stać się jedynie dla tych, którzy słuchają Jego orędzia wygłaszanego w imieniu Ojca: „Każdego bowiem, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale…” (Mt 7,24).

2. Jezus i przekazywane orędzie

W swoim przedpaschalnym i ziemskim głoszeniu Jezus – początek i fundament wiary w Boga, zobowiązywał do posłuszeństwa i otwarcia się na swe orędzie i do uznania, że w Nim samym przybliżyło się wszystkim Królestwo. Jezus nazywa swych uczniów szczęśliwymi, ponieważ otwartymi oczami i uszami przyjmują to, co się dokonuje wobec nich: „Szczęśliwe oczy wasze, że widzą i uszy wasze, że słyszą! Bo zaprawdę, powiadam wam: Wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło ujrzeć to, na co wy patrzycie, a nie ujrzeli, i usłyszeć to, co wy słyszycie, a nie usłyszeli.” (Mt 13,16). 

Sposób, w jaki Jezus przybliżał Boga ludziom, powinien był wzbudzić zainteresowanie Żydów. Powinni byli dostrzec, że w słowach i czynach Jezusa zawiera się jest prawda Boża. To dlatego wymaga posłuszeństwa dla swego posłannictwa: „Ojciec mój przekazał Mi wszystko. Nikt też nie wie, kim jest Syn, tylko Ojciec; ani kim jest Ojciec, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić” (Łk 10,22).  Dlatego dojście do wiary mogło dokonać się wyłącznie i dokonywało przez Jezusa. Dokonywało się przez Jezusa, ponieważ Boża prawda wymaga odsłonięcia przez „Syna”. Korzystają z niego ci, co pozwalają otworzyć sobie oczy i uszy przez Jezusa. Dlatego wiara jest spowodowanym i wywodzącym się z działania i głoszenia Jezusa otwarciem się na Bożą prawdę: liczne opowiadania o uzdrowieniach niewidomych i głuchych podkreślają owo wzywające do wiary działanie Jezusa. Kto zamyka oczy i uszy przed Jezusem, ten nie pojmuje głoszenia, ten nie może także przyjąć orędzia o bliskości Królestwa zawarte w przypowieściach. Kto zaś pozwala się zachęcić do nawrócenia i otwiera się na orędzie, w takim wypełnia się obietnica Jezusa: „Otworzę usta w przypowieściach, wypowiem rzeczy ukryte od założenia świata” (Mt 13,35; por. Ps 78,2)    

Ale orędzie Jezusa to nie tylko głoszenie. Całe jego życie jest orędziem, ponieważ jest ukazywaniem Boga. Ten, kto dochodzi do wiary, w działalności Jezusa odkrywa rysy samego Boga. Te rysy Boga odkrywa w zachowaniu się Jezusa wobec ubogich i marginalizowanych, w odpuszczaniu grzechów, w trosce o uczniów, ale także w uzdrowieniach chorych i cierpiących. W życiu Jezusa staje się widoczne, co potrafi miłość, ponieważ ona jest z Boga. Potrafi ona udręczonych i powalonych na ziemię natchnąć nowym życiem i pozwala odczuwać Bożą uzdrawiająca niezawodność. Bóg ukazuje się w zachowaniu Jezusa jako Bóg, który dostrzega nędze i biedy ludzkie i zwracając się do nich z miłością okazuje pomoc. 
 

Tutaj pojawia się pytanie czy, i na ile, cuda uwiarygodniają Jezusa jako uczestniczącego w Bożej wszechmocy Syna Bożego? Czy mogą one uzasadnić wiarę w boskość Jezusa i wiarę w Jego orędzie?

W tej sprawie teksty nowotestamentalne na pierwszy rzut oka nie są jednoznaczne. Z jednej strony cuda rozumiane są jako niepodważalne wezwanie do nawrócenia. Chorozain i Betsaida zostaną poniżone, ponieważ ich mieszkańcy nie wzięli pod uwagę cudów, które nawet pogańskie Tyr i Sydon doprowadziłyby do nawrócenia („Biada tobie Korozain! Biada tobie Betsaido! Bo gdyby w Tyrze i Sydonie działy się cuda, które u was się doskonały, już dawno by się nawróciły siedząc w worze pokutnym i popiele” -  Łk 10,13). Z drugiej strony wiara pojmowana jest jako warunek dokonania cudów („I niewiele zdziałał tam cudów z powodu ich niedowiarstwa” - Mt 13,58). W Mt 12,39 czytamy: „Plemię przewrotne i wiarołomne żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku proroka Jonasza.” Krytyczne stanowisko wobec cudów podziela także ewangelia św. Jana: „Jezus rzekł do niego: jeśli znaków i cudów nie widzicie, nie wierzycie” (4,48). Z drugiej jednak strony ewangelista nie wyklucza, że cuda mogą mieć niemałe znaczenie dla wiary: „Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej, i uwierzyli w Niego jego uczniowie” (2,11). Jak zatem rozumieć ową niejednoznaczność?

Jezus sprzeciwia się żądaniom znaków, poprzez które niewierzący, pragną wystawić Go na próbę. Zadaniem znaków nie jest doprowadzić do zmiany stanowiska tych, którzy zamykają się na orędzie Jezusa, zwłaszcza że także w tamtym środowisku (jak w wielu innych) znaki te dają się interpretować w sposób „niewierzący”, w sposób sprzeciwiający się prawdzie. Dowodzi tego znamienny zarzut, jaki postawiono Jezusowi: „Mocą Belzebuba, przywódcy złych duchów, wyrzuca złe duchy” (Mt 12,24). Otóż znaki i czyny potężne (cuda) Jezusa powinny być rozpatrywane w kontekście orędzia o nadchodzącym Królestwie Bożym. One są ilustracją Królestwa Bożego, w którym zło w każdej jego formie zostaje ostatecznie pokonane: „Jeśli Ja mocą Bożą wyrzucam złe duchy, przybliżyło się do was Królestwo Boże.” Tak odpowiada Jezus na zarzut dokonywania wielkich czynów mocą Belzebuba. Potężne czyny Jezusa nie są dowodami w tym sensie, że dowodzą wobec wszystkich rzeczywistości rozpoczynającego się Królestwa. Nie zamierzają także legitymizować Jezusa wobec niewierzących jako wysłanego przez Boga głosiciela Królestwa. One są dla dochodzących do wiary i wierzących znakiem nadziei na uzdrawiającą moc Bożej miłości, nadziei na rozpoczynające się Królestwo Boże, które w sposób symboliczny objawia się w dziełach Jezusa. Te dzieła – cuda są oznaką przychodzącego Królestwa.  

Na ile więc widzenie znaków dokonywanych przez Jezusa (cudów) pomaga albo warunkuje dojście do wiary. Otóż ten, kto wierzy, albo zbliża się do wiary, ten w należyty sposób widzi i rozumie znaki Jezusa. Kto jednak traktuje znak jedynie jako „czysty dowód” mocy, ten nie dostrzega jego właściwego znaczenia i właściwej roli. Spotkanie zmartwychwstałego Jezusa z Tomaszem wskazuje na dwuznaczność pragnienia widzenia znaków. „Widzenie” może prowadzić do wiary, jeśli ten, kto patrzy, dostrzega zdarzenie jako znak chwały Bożej, jako zapowiedź Królestwa. Pragnienie widzenia może też zamknąć drogę do wiary, jeśli towarzyszy jej ukryta nieufność i pragnienie wystawienia Boga na próbę. Droga od widzenia do wiary – podsuwa ewangelia Jana – wcale nie jest jedyna. Taka droga jest raczej wyjątkiem. Naoczność nie daje żadnego przywileju ludziom dążącym do wiary. Makaryzm („Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” – J 20,29) skierowany jest w stronę wspólnot, które nie miały żadnego kontaktu z naocznymi świadkami, i w których mogło powstać ubolewanie, że nie dane im było „widzieć”. Słowa makaryzmu sugerują, że tylko ta wiara, która uwolniła się od wymagania naoczności i ukształtowała się jako wewnętrzne przekonanie o zbawczym działaniu Boga w Jezusie Chrystusie, ma udział w owym „zwycięstwie nad światem”, które Jezus Chrystus wywalczył dla tych, którzy do niego należą (J 16,33), a które zostało przyobiecane wierze (1 J 5,4).   
Wiara nie czerpie swej siły z tego, co widzialne. Zarzut małej wiary dotyczy wiary, która pozwala się zachwiać poprzez to, co widzialne. W opowiadaniu o burzy na morzu – uczniowie Jezusa słyszą: „Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary” (Mt 8,26) i jeszcze mocniej u Mk: „Czemu bojaźliwi jesteście, jakże brak wam wiary?” Wiara jest mała wówczas, kiedy nie dowierza się wspólnocie z swym Panem, kiedy nie dowierza się wierności Boga. Wzrasta, kiedy uczniowie doświadczają, że „wszystko możliwe jest wierzącemu” (Mk 9,23).  
 

Słowa synoptyków o możliwościach i niezwykłej skuteczności wiary są dla dzisiejszych uszu, ale też i dla pierwszych słuchaczy były bulwersujące: „Gdybyście mieli wiarę jak ziarno gorczycy, moglibyście powiedzieć tej górze: podnieś się i przesadź się tam, a byłaby wam posłuszna. I nic nie byłoby dla was niemożliwe!” (Mt 17,20). Marek włącza ten logion w pouczenie na temat modlitwy i kontynuuje; „Wszystko o cokolwiek prosić będziecie, wierzcie, że otrzymacie (11,24). Modlitwa wiary pewna wysłuchania polega na Bogu oraz na Jego wszechmocy. Kto jednak powierza się Bogu, musi także Jemu samemu pozostawić, w jaki sposób zechce okazać swoją niezawodność. Jeśli u Łukasza Bóg ofiaruje dar ducha Świętego tym, którzy Go proszą, oznacza to, że niezawodność Boga ujawnia się tylko w ten sposób, iż w Duchu Świętym radykalnie przemienia proszącego i otwiera go na Królestwo Boże. Wierzący pokłada w każdej prośbie całe swe zaufanie w Bogu i Jego potężnemu Duchowi, nawet jeśli nie wie, dokąd Duch go będzie prowadził.  

3. „Tak i Amen” dla Jezusa

Słowo „amen”, tak dobrze znane z modlitw, pojawia się nieraz i dość niezwykle jako wprowadzenie do słów Jezusa. Formuła „zaprawdę, powiadam wam…” poprzedza słowa, do których najwyraźniej Jezus przywiązuje szczególne znaczenie. Wyjątkowość takiego użycia polega na tym, że zazwyczaj słowo „amen” potwierdza i umacnia słowa wypowiedziane przez kogoś innego. Dlatego pojawiało się ono na końcu wypowiedzianych przez kogoś słów. Jeśli Jezus tym słowem poprzedza swoją wypowiedź, najwyraźniej pragnie podkreślić taką jej niezawodność, moc i autorytet, jaka przysługuje jedynie Bogu. Taki sposób mówienia Jezusa, który odwołuje się do Boga jako gwaranta swojej prawdziwości i prawdziwości wypowiedzianych słów ma zobowiązywać słuchaczy do wyrażenia ich własnego, głębokiego „tak” oraz „amen”. Słuchający powinni uwierzyć Jezusowi ze względu na Boga, który jest gwarantem pewności i niezawodności wypowiadanych słów.

Jezus zobowiązuje do posłuszeństwa swemu orędziu, ponieważ w stałości i prawdziwości tego orędzia odzwierciedla się stałość i prawda samego Ojca. Na tej stałości i niezawodności Ojca, jakby na niewzruszalnym, mocnym fundamencie Jezus buduje całe swoje działanie i cały swój los. I tą niezawodnością, solidnością, stałością Ojca potwierdza swe orędzie, a w obliczu nadchodzącego sądu wzywa do decyzji wiary. Ową decyzją wiary jest – wg słów Jezusa - postawa wobec Jego osoby. Kto się do Niego przyzna, kto wierzy orędziu, które Jezus nie tylko głosi, ale i uosabia, „do tego przyznam się i ja przed Ojcem moim, który jest w niebie” (Mt 10,32n.). Wiara, która ratuje na sądzie (por. Mk 16,16: „Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony.”), w dalszej refleksji ewangelii Mateusza (27,20) odnosi się do Jezusa, z którym – jak mówi św. Paweł - wiara przyszła na świat (por. Ga 3,23-25: „Do czasu przyjścia wiary byliśmy poddani Prawu…”). On jest „przewodnikiem wiary”, On najpierw szedł drogą wiary i otworzył ją dla ludzi - swoich braci. Wiara oznacza więc: wierzyć w Jego drogę i uczestniczyć w Jego drodze z nadzieją, że droga ta nie prowadzi na manowce, ale do celu, którym jest wspólnota z Bogiem w Królestwie. To uczestnictwo w drodze Jezusa wyraża się i koncentruje we chrzcie (Rz 6,3 nn.) oraz Eucharystii (Mk 10,38). Wierzący zagrożeni niebezpieczeństwami, ci, którzy są pielgrzymami na drodze wiary i nie osiągnęli jeszcze celu, mają patrzeć: „na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala… zastanawiajcie się nad Tym, który ze strony grzeszników tak wielką wycierpiał wrogość przeciw sobie, abyście nie ustawali, złamani na duchu.” (Hbr 12,2n.).

Ten, kto wierzy, słucha Jezusa Chrystusa, i w ten sposób buduje swe życie na mocnym fundamencie (Mt 7,24n.), należy do Jezusa, ponieważ idzie Jego drogą; zostanie przez Jezusa uznany (Mk 3,32-35) jako Jego uczeń i naśladowca, jako należący do Niego na sądzie. Tak więc droga wiary jest drogą solidarności z Jezusem, który już szedł tą drogą i ją udoskonalił. Jezus jest niezawodnym fundamentem życia z wiary, ponieważ jest nieodwołalnym, uosobionym „tak” Boga: „Jezus Chrystus, Syn Boży… nie był „tak” i „nie”, lecz dokonało się w Nim „tak”. Albowiem ile tylko obietnic Bożych, w Nim wszystkie są „tak”. Dlatego też przez Niego wypowiada się nasze „Amen” Bogu na chwałę. Tym zaś, który umacnia nas wespół z wami w Chrystusie i który nas namaścił, jest Bóg” (2 Kor 1,19-21)
 

Boże „tak” w Jezusie Chrystusie zobowiązuje nas do wyrażenia naszego „amen”. Apokalipsa Janowa mówi nawet, że Jezus Chrystus jest uosobionym „Amen” dla Boga, świadkiem wiernym i prawdomównym” (3,14)

Boże „tak” i Boże „amen” jest początkiem życia z wiary, jeśli dostrzeże się je w Jezusie Chrystusie i usłyszy w głoszeniu świadków. Do wiary dochodzi ten, kto słyszy orędzie Chrystusa i w nim trwa, tak że staje się ono dla niego mocnym fundamentem (1 Kor 1,6). Głoszenie świadków jest jednak tylko wtedy pewne i niezawodne, jeśli w tym głoszeniu ujawnia się Boże „tak” w Jezusie Chrystusie. W Nim i w nikim innym, także nie w starotestamentalnym Prawie, rozbrzmiewa Boże „tak”. Św. Paweł pisze: „Przypominam, bracia, Ewangelie, która wam głosiłem, którąście przyjęli i w której trwacie. Przez nią również będziecie zbawieni, jeżeli ją zachowacie tak, jak wam rozkazałem… Chyba żebyście uwierzyli na próżno. Przekazałem wam na początku to, co przejąłem, że Chrystus umarł – zgodnie z Pismem – za nasze grzechy, że został pogrzebany, że zmartwychwstał trzeciego dnia, zgodnie z Pismem; i że ukazał się Kefasowi, a potem Dwunastu…” (1 Kor 15,1-5). 

Pewność i niezawodność orędzia zbawczego, które opiera się na nieodwołalnym, Bożym „tak” w Jezusie Chrystusie, musi wyrazić się w pewnym i niezawodnym tekście, w przekazywanej i przekazywalnej formule. W ten sposób zupełnie naturalnie i zwyczajnie dokonuje się przejście od wiary jako „oparcie się na” do „wiary że” tj. do wiary jako oparciu się na dziełach Boga w Jezusie Chrystusie dla zbawienia człowieka. 

Jedynie niezawodność, stałość orędzia zbawczego oraz poświadczonej w nim nieodwołalnej solidarności Ojca ze swoim Synem, a przez Syna z wszystkimi, którzy dochodzą do wiary, daje wierzącym mocne oparcie. Nie daje tego własny wysiłek. Człowiek nie może polegać na tym, co sam potrafi dokonać, ale tylko na Tym, kto daje błąkającemu i niestałemu człowiekowi pewność i umocnienie. Wierzyć oznacza dla Pawła porzucić siebie. Pożegnać się z iluzją, że człowiek może sam z siebie założyć „fundament”. Paweł wyklucza drogę Prawa jako drogę zbawienia, ponieważ człowiek wierzący w Prawo  - w rozumieniu Pawła – uważa zbawienie jako własne dzieło i zasługę. Tymczasem jest on jednak tylko wtedy sprawiedliwy przed Bogiem, jeśli wierzy, że tylko od Boga i z Jego miłości staje się sprawiedliwym, kiedy wierzy, że Bóg z miłości (z łaski) pragnie uczynić go sprawiedliwym. To właśnie Boże usprawiedliwienie – a nie droga Prawa z iluzją zasługującej sprawiedliwości – jest nadzieją wierzących (por. Rz 5,1-5).   

Trzeba jednak pamiętać, że Paweł zwraca się przeciwko zaufaniu we własne czyny, ale nie przeciwko czynom. Czyny nie czynią człowieka sprawiedliwym, ale służą bliźnim, jeśli dokonywane są w wierze bez fałszywych intencji. Jeśli wiara buduje na Bożej usprawiedliwiającej miłości, to nie może się ostać bez czynów, w których miłość Boga dalej jest przekazywana. Ta myśl pojawia się w Liście Jakuba: „Jaki z tego pożytek,  bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, ze wierzy, a nie będzie spełniał uczynków? Czy sama wiara zdoła go zbawić? … Tak też i wiara, jeśliby nie była połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie.”  (2,14 i 17).  

Ocalenie człowieka z wszelkiej mocy zła bierze się i wywodzi wyłącznie z niczym niezasłużonego przez człowieka pełnego miłości zwrócenia się Boga w Jezusie Chrystusie. Dlatego chrześcijanin może słusznie mówić: „Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i wszystkiego nam nie darować?” (Rz 8,31n.).

Miłość Boża, która ukazała się w Jezusie Chrystusie, i sama stała się miłością Chrystusa, jest zdolna przezwyciężyć wszystkie moce, które stają pomiędzy Bogiem a wierzącymi pragnąc ich oddalić od fundamentu zbawienia. Miłość Boża jest potężna i odniesie dla nas zwycięstwo, nawet jeśli w Jezusie oraz w wierzących zdaje się przyjmować postać słabości. Dla tych, którzy zagrożeni są ową pozorną słabością miłości św. Paweł mówi: „Któż może nas odłączyć od miłości Chrystusa? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? … Ale w tym wszystkim odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie ani zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie Panu naszym.” (Rz 8,35.37-39). 
 

Wiara w Boga i w to, że Jego miłość objawia się w Jezusie Chrystusie, ufa Bogu i Jego miłości bez reszty i całkowicie. Ufa w jej zwycięstwo nad innymi mocami. Bóg i miłość zbliżają się tak bardzo, że – podobnie jak w 1 J 4,16 („Bóg jest miłością”) - Bóg może być nazwany miłością. Kto trwa w miłości, która w Jezusie Chrystusie pragnie nas ogarnąć, ten „trwa w Bogu, a Bóg w nim.” Kto zaś jest od Boga i Jego miłości, dla takiego nie istnieją już klęski tego świata: „Wszystko bowiem, co z Boga zrodzone, zwycięża świat; tym właśnie zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara. A kto zwycięża świat, jeśli nie ten, kto wierzy, że Jezus jest Synem Bożym” (1 J 5,4).

Wiara zwycięża, ponieważ może oprzeć się na Bożym działaniu, zwłaszcza na Bożym działaniu w Jezusie Chrystusie, i ponieważ ona sama jest „dziełem Boga” (J 6,28). On to wiedzie wierzących ku światłu i daje udział w niezniszczalnym życiu (J 5,40; 6,40). Wiara jest wg ewangelii Jana życiodajnym odniesieniem do Boga, zrodzeniem z niego. Wiara oznacza „być z Nim”, trwać w miłości Jezusa Chrystusa (15,10), od Niego otrzymywać pokarm na życie wieczne (6,35), należeć nieodwołalnie do Jezusa Chrystusa „dobrego Pasterza”. Wiara zakorzenia wierzącego w samym Bogu i w życiu Bożym, tak że może przekazywać od Boga Jego niezniszczalne życie. Od wierzącego zależy, aby tej życiodajnej relacji nie zerwać.  

Zakończenie: decyzja wiary

Apostoł Paweł oraz Ewangelia św. Jana wielokrotnie ukazują wiarę jako dzieło Boga. Nie oznacza to jednak, że wiara nie wiąże się z decyzją człowieka, że decyzja człowieka nie jest ważna. Jedynie ten, kto słucha Syna i wierzy Temu, który Go posłał „ma życie wieczne i nie idzie na sąd, ale ze śmierci przeszedł do życia” (J 5,24). Także dla Jana wierzyć, znaczy zachowywać słowa Jezusa, przestrzegać Jego przykazań (J 15,10; 1 J 2,3n.), a zwłaszcza dostrzegać i rozumieć znaki dokonywane przez Jezusa jako znaki tej prawdy, że Syn został wysłany od Ojca (J 5,36n.), że od Niego pochodzi i w Nim trwa. U początków wiary nowotestamentalnej stoi głębokie przeświadczenie i doświadczenie: Ojciec wybrał Jezusa z Nazaretu jako wyjątkowego swego Świadka i w zmartwychwstaniu okazał Go Mesjaszem – Chrystusem. Przekaz tego przeżycia i przeświadczenia dokonany przez pierwszych apostolskich świadków jest pewnym fundamentem wiary.

Na wzór starotestamentalnego „historiozbawczego credo” wiara opiera się na świadectwie o zbawczych czynach Boga dla zbawienia wierzących, na Bożych dziełach dla naszego zbawienia w Jezusie Chrystusie. Ten, kto wierzy, opowiada się za pewnością i niezawodnością tego świadectwa, wierzy, że Bóg w Jezusie Chrystusie działał dla zbawienia człowieka w taki właśnie sposób, jak to się przekazuje. Wiara w tym sensie jest wiarą w wydarzenia, ale to nie jest wiara, że takie to a takie wydarzenia miały miejsce, ale w to, że w tych wydarzeniach – w Jezusie Chrystusie – sam Bóg działał, że wydarzenia te mają zbawcze znaczenie i że inne drogi zbawienia utraciły swe znaczenie raz na zawsze. Ten, kto wierzy w Jezusa Chrystusa, uznaje to orędzie zbawcze za prawdziwe, pewne i niezawodne i nie pozwoli odciągnąć się do jakiejś „innej Ewangelii.” Mówi o tym św. Paweł: „Nadziwić się nie mogę, że od Tego, który was łaską Chrystusa powołał, tak szybko chcecie przejść do innej Ewangelii. Innej jednak Ewangelii nie ma: są tylko jacyś ludzie, którzy sieją wśród was zamęt i którzy chcieliby przekręcić naukę Chrystusowa. Ale gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelie różną od tej, która wam głosiliśmy – niech będzie przeklęty” (Ga 1,6). 

Kiedy więc głoszone są inne „orędzia zbawcze” i członkowie wspólnoty odciągani są od prawdziwej wiary, trzeba jasno i wyraźnie ukazać Ewangelie, odróżnić i oddzielić od owych pozornych i fałszywych orędzi obiecujących zbawienie. Tego rodzaju troska widoczna jest u św. Pawła. Pojawia się zwłaszcza w Listach Pasterskich. Ponieważ fałszywi nauczyciele, najprawdopodobniej gnostycy, szerzą w miejsce ewangelii swoje „poznanie” (1 Tm 6,20), dlatego autor listu zobowiązuje członków wspólnot Kościoła do obrony „zdrowej nauki” (1 Tm 1,10; 4,6; 6,3; 2 Tm 1,13; 4,3; Tt 1,9; 2,1). Ta „zdrowa nauka” dotyczy także reguł moralnych, ale przede wszystkim dotyczy przekazu wyznania wiary w Chrystusa, które powinno być uwolnione od gnostyckich spekulacji. Z tego powodu zdrowa nauka zawierana jest w formułach wyznania wiary z nieco polemicznym akcentem: żaden inny Bóg poza Bogiem Jezusa Chrystusa, żaden inny pośrednik poza Jezusem Chrystusem, w żadnym innym zbawienie (por. 1 Tm 2,5). „Zdrowa nauka” pragnie zachować u wierzących to, co istotne i co przynosi zbawienie, chroniąc przed bezużytecznym „poznaniem” (gnoza). Celem zdrowej nauki jest: „miłość płynąca z czystego serca, dobrego sumienia i wiary nieobłudnej” (1 Tm 1,5).

Sylwetka wykładowcy :.