Bóg nie chce łez

Andrzej Macura

publikacja 05.06.2013 18:31

Garść uwag do czytań na X niedzielę zwykłą roku C z cyklu „Biblijne konteksty”.

Bóg nie chce łez Józef Wolny /GN Gdy płaczemy, Bogu też jest żal...

­Czytania tej niedzieli to dwa opowiadania o wskrzeszeniu. W obu wypadkach synów kobiet, które były wdowami. To coś więcej niż pokazanie człowiekowi, że Bóg może pokonać śmierć. To pokazanie, że choć Bóg ma swoje plany, potrafi się zlitować nad ludzką niedolą.

1. Kontekst pierwszego czytania1 Krl 17,17-24

Po co Bóg wyświadcza nam jakieś dobro, jeśli za chwilę pozwoli na cios jeszcze gorszy, po którym już się nie pozbieramy? To pytanie musiała zadawać sobie mieszkająca w Sarepcie Sydońskiej (a więc pewnie poganka) wdowa z pierwszego czytania tej niedzieli. Opowiadanie to należy do cyklu opowieści o proroku Eliaszu. Rozpoczynający je zwrot „po tych wydarzeniach” nasuwa pytanie, co takiego stało się wcześniej. Ano wcześniej Eliasz w cudowny sposób ocalił tę wdowę i jej syna od śmierci głodowej. Kiedy myślała, że przyjdzie im umrzeć, bo kończyła się jej mąka i oliwa, a kupić z powodu nieurodzaju nie było gdzie, przyszedł do niej Eliasz z bezczelną prośbą: daj mi jeść; zanim dasz synowi i sama zjesz. O dziwo, wdowa posłuchała. Wtedy stał się cud. Do końca czasu głodu skromnych zapasów mąki i oliwy owej wdowie nie ubywało. Przeżyła i ona i jej syn. To dlatego w scenie, którą przedstawia pierwsze czytanie tej niedzieli  tak gorzko brzmią wyrzuty, jakie stawia Eliaszowi i Jego Bogu. Po co ich ocalił, skoro teraz i tak zabrał jedyną światłość jej oczu, a ją samą skazał na ból?

Zachorował syn kobiety będącej głową rodziny. Niebawem jego choroba tak bardzo się wzmogła, że przestał oddychać. Wówczas powiedziała ona Eliaszowi: «Czego ty, mężu Boży, chcesz ode mnie? Czy po to przyszedłeś do mnie, aby mi przypomnieć moją winę i przyprawić o śmierć mego syna?»

Na to Eliasz jej odpowiedział: «Daj mi twego syna!» Następnie, wziąwszy go z jej łona, zaniósł go do górnej izby, gdzie sam mieszkał, i położył go na swoim łóżku. Potem, wzywając Pana, rzekł: «O Panie, Boże mój! Czy nawet na wdowę, u której zamieszkałem, sprowadzasz nieszczęście, dopuszczając śmierć jej syna?» Później trzykrotnie rozciągnął się na dziecku i znów, wzywając Pana, rzekł: «O Panie, Boże mój! Błagam Cię, niech dusza tego dziecka wróci do niego!»

Pan zaś wysłuchał wołania Eliasza, gdyż dusza dziecka powróciła do niego, a ono ożyło. Wówczas Eliasz wziął dziecko i zniósł z górnej izby tego domu, i zaraz oddał je matce. Następnie Eliasz rzekł: «Patrz, syn twój żyje!» A wtedy ta kobieta powiedziała do Eliasza: «Teraz już wiem, że naprawdę jesteś mężem Bożym i słowo Pańskie na twoich ustach jest prawdą».

W tekście uderza interpretacja wydarzenia, jakiej dokonała nieszczęśliwa wdowa.  „Czy po to przyszedłeś – mówi do Eliasza – żeby mi przypomnieć moją winę?”. Stary Testament długo traktował spotykające człowieka nieszczęścia jako karę za grzechy. Widać to najlepiej w Księdze Hioba, gdzie przyjaciele próbują przekonać głównego bohatera, który stracił całą swoją rodzinę, aby wyznał swój  grzech. Ale Hiob czuje się niewinny. Podobnie jak przyjaciele Hioba myśli owa kobieta: zgrzeszyłam (nie wiemy o jaki grzech mogło chodzić), a śmierć syna jest karą za grzechy. Kim jest więc Bóg? Owszem, jest łaskawy i miłosierny. Ale tylko dla przestrzegających prawa. Gdy ktoś zgrzeszy, zemści się i ześlę karę. Choćby nie wiadomo co. Nawet jeśli ten ktoś jest – podobnie jak owa wdowa – nie znającym za bardzo prawa poganinem.

Podobnie myśli Eliasz. On z kolei upatruje w wydarzeniu jakąś karę wymierzoną w siebie. Choć też nie bardzo wiadomo za co.  „O Panie, Boże mój! Czy nawet na wdowę, u której zamieszkałem, sprowadzasz nieszczęście, dopuszczając śmierć jej syna?” .

W scenie nie chodzi więc tylko o zwykłe wskrzeszenie (o ile wskrzeszenie można nazwać zwykłym). Tu chodzi też o obraz Boga. Wysłuchując prośby Eliasza Bóg pokazuje, że w takich wydarzeniach nie musi chodzić o karę. I co też ważne, mimo iż Bóg wszystko wie lepiej, potrafi człowiekowi ustąpić. Nawet jeśli musi robić rzecz tak niespotykaną, jak przywracanie życia umarłemu.

Znamienne, że ta żarliwa modlitwa Eliasza przyniosła też i inny skutek, nie tylko wskrzeszenie. Kobieta uwierzyła, ze Eliasz jest Bożym prorokiem. A następujący po tym czytaniu psalm to piękna modlitwa dziękczynienia za ocalenie od śmierci.

Sławię Cię, Panie, bo mnie wybawiłeś
i nie pozwoliłeś mym wrogom naśmiewać się ze mnie.
Panie, Boże mój, do Ciebie wołałem, a Tyś mnie uzdrowił,
Panie, mój Boże, z krainy umarłych wywołałeś moją duszę
i ocaliłeś mi życie spośród schodzących do grobu.

Śpiewajcie psalm wszyscy miłujący Pana
i pamiętajcie o Jego świętości.
Gniew Jego bowiem trwa tylko przez chwilę,
a Jego łaska przez całe życie.

Wysłuchaj mnie, Panie, zmiłuj się nade mną,
Panie, bądź moją pomocą.
Zamieniłeś w taniec mój żałobny lament.
Boże mój i Panie, będę Cię sławił na wieki.


2. Kontekst drugiego czytania Ga 1,11-19

Oświadczam wam, bracia, że głoszona przeze mnie Ewangelia nie jest wymysłem ludzkim. Nie otrzymałem jej bowiem ani nie nauczyłem się od jakiegoś człowieka, lecz objawił mi ją Jezus Chrystus. Słyszeliście przecież o moim wcześniejszym postępowaniu, gdy jeszcze wyznawałem judaizm, jak z niezwykłą gorliwością zwalczałem Kościół Boży i usiłowałem go zniszczyć, jak w żarliwości dla judaizmu przewyższałem wielu moich rówieśników z mego narodu, jak byłem szczególnie wielkim zapaleńcem w zachowywaniu tradycji moich przodków.

Gdy jednak spodobało się Temu, który wybrał mnie jeszcze w łonie matki mojej i powołał łaską swoją, aby objawić Syna swego we mnie, bym Ewangelię o Nim głosił poganom, natychmiast, nie radząc się ciała i krwi ani nie udając się do Jerozolimy, do tych, którzy apostołami stali się pierwej niż ja, skierowałem się do Arabii, a później znowu wróciłem do Damaszku. Następnie, trzy lata później, udałem się do Jerozolimy, aby poznać się z Kefasem, i zatrzymałem się u niego tylko piętnaście dni. Spośród zaś innych, którzy należą do grona apostołów, widziałem jedynie Jakuba, brata Pańskiego.

Co ma wspólnego drugie czytanie z pozostałymi? Pozornie nic. To – jak w przypadku Ewangelii – dalszy ciąg tekstu czytanego przed tygodniem. No, można by od biedy powiedzieć, że też jest tu mowa o cudzie. Bardzo oględnie, ale Paweł wspomina swoje nawrócenie. 

Ale gdy się pamięta o głównej myśli listu do Galatów – że człowiek dostępuje zbawienia dzięki swojej wierze, a nie wypełnianiu prawa – to czytanie doskonale koresponduje z pozostałymi. Zgrzeszyłam i Bóg mnie ukarał – mówi wdowa. Uwziąłeś się na mnie, Boże – mówi Eliasz. List do Galatów przypomina, że dla Boga nasze grzechy nie są aż tak ważne, jakby się mogło wydawać. On szuka naszej wiary w Niego, On szuka naszej miłości. Wtedy daje człowiekowi zbawienie. I wie, że przejść przez życie nie upadając nigdy w grzech jest bardzo trudno.

W czytanym tej niedzieli fragmencie święty Paweł przypomina, że prawda o darmo danym zbawieniu przez wiarę nie jest wymysłem ludzkim. Taką treść Dobrej Nowiny otrzymał on od samego Chrystusa. I na dowód, że tak jest, Paweł przypomina, że sam był gorliwcem, który skrzętnie starał się zachowywać wymagania judaizmu. Ba, nawet prześladował tych, którzy chcieli odrzucić częściowo zasady tej wiary. Ale gdy spotkał Jezusa zrozumiał, że był w błędzie. Ewangelia o zbawieniu danym darmo, przez Bożą łaskę, a nie wysłużonym skrupulatnym wypełnianiem prawa, to prawdziwa Ewangelia Jezusa Chrystusa. 

3. Kontekst Ewangelii Łk 7,11-17

Czytany tej niedzieli fragment to dalsza części opowieści z poprzedniego tygodnia. Trzeba przypomnieć: scenę ze wskrzeszeniem młodzieńca z Nain bezpośrednio poprzedza opowiadanie o uzdrowieniu sługi setnika. To z kolei poprzedza długa mowa. Rozpoczynają błogosławieństwa (w wersji Łukaszowej jest ich cztery) i przekleństwa (też cztery). Potem Jezus mówi o potrzebie miłości nieprzyjaciół, by za chwilę wezwać uczniów, by swoich bliźnich nie osądzali i nie potępiali, bo nieraz sami mają różne wady (belki w oku). Na koniec Jezus daje wskazówkę, jak odróżniać ludzi dobrych i złych. Tak jak najprościej odróżnia się drzewa: po owocach, które przynoszą.

A potem? Potem przychodzi do Jezusa poselstwo od Jana Chrzciciela z pytaniem, czy jest tym, kogo Izrael oczekuje, czy też mają oczekiwać kogoś innego. Następnie jest scena z przebaczeniem grzesznej kobiecie, a jeszcze dalej krótka wzmianka o kobietach, które chodziły za Jezusem. Czy to coś daje w zrozumieniu tej konkretnej sceny?

Chyba niespecjalnie. Prócz wzmocnienia przekonania, że Jezus pod wieloma względami jest niezwykły. Przypomina wielkich proroków.  Jego nauczanie i Jego czyny przekraczają jednak schematy. W jego osobie wracają dawne cuda i znaki; w jego osobie pojawia się nowy, przemawiając z autorytetem nauczyciel Izraela. Ta niby oczywistość przyda się w dalszych rozmyślaniach nad sensem Ewangelii o wskrzeszonym młodzieńcu z Nain.

Jezus udał się do pewnego miasta, zwanego Nain; a podążali z Nim Jego uczniowie i tłum wielki. Gdy przybliżył jedynego syna matki, a ta była wdową. Towarzyszył jej spory tłum z miasta.

Na jej widok Pan zlitował się nad nią i rzekł do niej: «Nie płacz». Potem przystąpił, dotknął się mar – a ci, którzy je nieśli, przystanęli – i rzekł: «Młodzieńcze, tobie mówię, wstań!» A zmarły usiadł i zaczął mówić; i oddał go jego matce.

Wszystkich zaś ogarnął strach; wielbili Boga i mówili: «Wielki prorok powstał wśród nas, i Bóg nawiedził lud swój». I rozeszła się ta wieść o Nim po całej Judei i po całej okolicznej krainie.

4. Warto zauważyć

Czytana w ciągu Ewangelii Łukasza perykopa tej niedzieli  okazuje Jezusa przełamującego schematy. I to takie, które wydają się być niezmiennym Bożym prawem. Przecież kto umarł, nie wraca do życia. Tak jest i koniec. Teraz okazuje się, że nie zawsze. Czytana w kontekście pierwszego i drugiego czytania chyba dodatkowo zyskuje na głębi. Jezus jawi się jako ten,  w którym ukazuje się Bóg łaskawy; Bóg, który nie chodzi tylko z metrem krawieckim do wymierzania sprawiedliwości, ale który widzi człowieka. Czasem biednego i zapłakanego. Co zwraca uwagę?

  • Jezus wskrzesza młodzieńca z Nain z własnej inicjatywy. Nikt Go o to nie prosił. Pewnie dlatego, że taka prośba już nie mieściła się w głowie. Uzdrowić? Owszem. Ale wskrzeszać?  Takie cuda się nie dzieją. Jezus wskrzesza młodzieńca, bo żal mu było jego matki. Jeśli ktoś myśli o Bogu jako kimś dalekim, komu obce są zwykłe problemy śmiertelników, kto zawsze wie lepiej i na ludzie cierpienie patrzy chłodnym okiem z perspektywy wieczności – zaskakujący obraz. Okazuje się że ludzkie łzy mogą Boga tak wzruszyć, że dla nich pozwala człowiekowi z lepszego świata wrócić do gorszego.
     
  • Tak,  łzy wzruszają Boga. Jezus jest w scenie nazwany Panem. To tytuł często występujący u Łukasza, ale w Starym Testamencie tak określano Boga. W osobie Jezusa nie tylko powtarzają dawne znaki i cuda, ale działa przez Niego sam Bóg.  Gdy płaczemy,  Bogu też jest żal...

5. W praktyce

  • Staranie się by być blisko Boga skłania niektórych pobożnych ludzi do pewnej surowości. Przyjmują cierpienie jako Boży dopust albo wręcz Jego wolę, a śmierć jako przejście do lepszego świata. I mają rację. Tak to jest. Scena ze wskrzeszeniem młodzieńca z Nain powinna nam jednak uświadamiać, że ból spowodowany cierpieniem czy śmiercią jest prawdziwy. I że skoro sam Jezus ulitował się nad płaczącą wdową, to i my powinniśmy mieć litość w sercu. Twarde przekonanie, że  powinniśmy  każde doświadczenie przyjmować z uwielbieniem Boga na ustach jest jakoś nieludzkie. Więc i nie Boże. Zwłaszcza gdy to wymaganie stawia się innym, a samemu ma się życie dobre i wygodne.
     
  • Jak wdowa z Sarepty i Eliasz mamy tendencję, by w nieszczęściach widzieć albo surową Boża karę albo powód do oskarżania Boga o nakładanie na nas niesprawiedliwie wielkich ciężarów. Czytania tej niedzieli uświadamiają, że trzeba  w takich sądach być ostrożnym. Przecież nie znamy przyszłości, Ani tej ziemskiej, ani tym bardziej tej w niebie.