Bóg widzi inaczej

Andrzej Macura

publikacja 24.10.2013 17:17

Garść uwag do czytań na XXX niedzielę zwykłą roku C z cyklu „Biblijne konteksty”.

Bóg widzi inaczej Henryk Przondziono /GN Bóg inaczej patrzy na ludzkie godności...

Jak patrzy Bóg? To znaczy co jest dla Niego w człowieku ważne? To na pewno szeroki temat. Liturgia słowa tej niedzieli to fragment odpowiedzi na to pytanie. Zaskakujące jednak w niej jest to, że ta odpowiedź nieco inaczej brzmi  w pierwszym czytaniu, nieco inaczej w Ewangelii. A gdy jeszcze zestawić ją z drugim czytaniem…

1. Kontekst pierwszego czytania Syr 35,12-14.16-18

Księga Mądrości Syracha jest zbiorem różnych pouczeń. Kontekst, w którym to konkretne pouczenie pada nie powinien mieć więc specjalnego znaczenia. W tym jednak wypadku czytanie jest tylko fragmentem szerszego pouczenia o składaniu Bogu ofiar. Mędrzec pochwala te praktyki, ostrzega jednak: „Nie staraj się przekupić Go (Boga) darem, bo nie będzie przyjęty, ani nie pokładaj nadziei w ofierze niesprawiedliwej, ponieważ”  (…) i dalej następuje czytany tej niedzieli fragment.

Trudno dociec dlaczego dobierający czytania opuścili początek zdania będący ostrzeżeniem przed próbą przekupienia Boga. Nie bardzo też wiadomo dlaczego pomięto w nim wiersz 15. Ich opuszczenie nie wpływa jednak jakoś zasadniczo na przesłanie płynące  z tego czytania. Ale już lektura dalszej części tekstu jest zastanawiająca. Przytoczmy więc ten tekst w całości zaznaczając samo czytanie pogrubioną czcionką (Syr 35, 11-24).

Nie staraj się przekupić Go darem, bo nie będzie przyjęty,
ani nie pokładaj nadziei w ofierze niesprawiedliwej,

ponieważ Pan jest Sędzią,
który nie ma względu na osoby.
Nie będzie miał On względu na osobę przeciw biednemu,
owszem, wysłucha prośby pokrzywdzonego.
Nie lekceważy błagania sieroty
i wdowy, kiedy się skarży.

Czyż łzy wdowy nie spływają po policzkach,
a jej lament nie świadczy przeciw temu, kto je wyciska?
Kto służy Bogu, z upodobaniem będzie przyjęty,
a błaganie jego dosięgnie obłoków.
Modlitwa biednego przeniknie obłoki
i nie ustanie, aż dojdzie do celu.
Nie odstąpi ona, aż wejrzy Najwyższy
i ujmie się za sprawiedliwymi, i wyda słuszny wyrok.

Pan nie będzie zwlekał
i nie będzie dłużej okazywał tym cierpliwości,
aż zetrze biodra tych, co są bez litości,
weźmie pomstę na poganach,
wytraci tłum pyszałków
i skruszy berła niesprawiedliwych;
odda człowiekowi według jego czynów,
dzieła zaś ludzi osądzi według ich zamiarów,
wyda sprawiedliwy wyrok swojemu ludowi
i uraduje go swym miłosierdziem.
Piękne jest miłosierdzie przychodzące w czasie utrapienia,
jak chmury deszczowe - w czasie posuchy.

Trudno nie zauważyć, że gdy czyta się ten tekst w całości zmienia się trochę jego wymowa. Tym biednym, pokrzywdzonym, sierotą, wdową, która się skarży jest Izrael, który został poddany możnym narodom.  Stąd mowa o pomście wziętej na poganach. Syrach zachęca do wiernego składania Bogu ofiar i budzi ufność, że wkrótce wymierzy On sprawiedliwość. „Odda człowiekowi według jego czynów, dzieła zaś ludzi osądzi wedle zamiarów” oraz „wyda sprawiedliwy wyrok swojemu ludowi”. Syrach mówi więc: bądźmy wierni Bogu, a on w końcu spełni swoje obietnice i zatroszczy się o nas.

Na pewno jednak w szerszym rozumieniu tekst pierwszego czytania można rozumieć jako pociechę dla wszystkich biednych i pokrzywdzonych; dla wszystkich sierot i wdów. Bóg nie ma względu na ludzkie godności. Ci, którzy na ziemi niewiele znaczą w Jego oczach są co najmniej tak samo ważni jak inni.

Jedno zdanie budzi jednak pewien niepokój:

Kto służy Bogu, z upodobaniem będzie przyjęty, a błaganie jego dosięgnie obłoków.

A kto nie służy Bogu? Albo kto źle czy niezbyt dobrze służy? Będzie przyjęty?

Opinia zawarta w przytoczonym zdaniu, choć pochodzi z Pisma Świętego, rodzi pewne niebezpieczeństwo. Ten, który prosi o coś Boga, a nie zostanie wysłuchany po swojej myśli, może pomyśleć, że źle Bogu służy. Dokładniej: na tyle źle służy, że nie jest godzien wysłuchania. Można pójść i dalej: że Bóg ma go dość, że jest nim poirytowany, że najlepiej by było, gdyby zszedł z Bożych oczu. A że człowiek nigdy nie jest idealny, takie myśli mogą pojawić się u nawet najbardziej świętego człowieka. No bo skoro obietnica Pisma Świętego nie działa, to pewnie ze mną jest coś nie w porządku.

Drugie niebezpieczeństwo, które może pojawić się przy lekturze tego zdania nie wynika już z jego interpretacji, ale ze stępionego sumienia. Wiedzie mi się dobrze, więc widać dobrze Bogu służę, błogosławi mi, wysłuchuje moich próśb o opiekę, o oddalenie problemów itd. itp. W konsekwencji może dojść do sytuacji, że ten, komu się dobrze wiedzie, kto ma pieniądze, władzę, pozycję społeczną może spokojnie uciskać biednego, pokrzywdzonego, sierotę czy wdowę. Przecież Bóg jest z nim! Taka jest wola Boża, żeby on był panem, a biedny, sierota czy wdowa jego podwładnymi, którymi można pomiatać do woli. Nie jest to przy tym żadna krzywda, ale realizowanie woli Bożej, który jednemu za jago zasługi pozwolił być władcą, a drugiemu wyznaczył rolę sługi.

Oczywiście takie myślenie jest sprzeczne z zamysłem Syracha. Widać to jasno, gdy się pamięta o tym, że pierwsze czytanie jest elementem większej całości, w której – przypomnijmy – chodzi o zachętę dla Izraela, by był wierny Bogu pomimo, iż nie wiedzie mu się dobrze. Ale widać ten i inne teksty Starego Testamentu faktycznie mogły być opacznie rozumiane, skoro temat podjął w swoim nauczaniu Jezus. Między innymi w czytanej tej niedzieli Ewangelii.

2. Kontekst drugiego czytania  2 Tm 4,6-9.16-18

Czytanie pochodzi z listu będącego swoistym pożegnaniem Pawła, który przeczuwa, że sprawy nie potoczą się dobrze i że bliski już jest męczeńskiej śmierci. Przepiękny ten tekst jest w zasadzie jasny i nie wymaga tłumaczenia.

Najdroższy: Krew moja już ma być wylana na ofiarę, a chwila mojej rozłąki nadeszła. W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia, a nie tylko mnie, ale i wszystkim, którzy umiłowali pojawienie się Jego.

Pośpiesz się, by przybyć do mnie szybko. W pierwszej mojej obronie nikt przy mnie nie stanął, ale wszyscy mnie opuścili: niech im to nie będzie policzone! Natomiast Pan stanął przy mnie i wzmocnił mnie, aby się przeze mnie dopełniło głoszenie Ewangelii i aby wszystkie narody je posłyszały; wyrwany też zostałem z paszczy lwa.

Wybawi mnie Pan od wszelkiego złego czynu i ocali mnie, przyjmując do swego królestwa niebieskiego; Jemu chwała na wieki wieków. Amen.

Zwraca uwagę:

  • Paweł jest pewien, że dobrze służył Chrystusowi, dlatego jest też pewien czekającej go nagrody.
  • Pawła smuci się, że w tych trudnych chwilach jego bracia (w Chrystusie) go opuścili. Nie znamy oczywiście powodów takiej postawy (bali się o swoja skórę?, uważali, że Paweł był zbyt nieostrożny i dostaje nauczkę?) , ale tak czy siak osamotnionemu Pawłowi musiało być trudno.
  • Paweł swoją śmierć traktuje jako ratunek od zła. Bo dzięki niej znajdzie się w królestwie niebieskim.

W kontekście pozostałych czytań te krótkie słowa Pawła niosą ważne przypomnienie: Bóg nie zawsze ratuje swoje sługi od wszelkiego zła. Więcej, nieraz pozwala, by ich cierpienie było większe niżby to można było oczekiwać. Apostoł cierpi przecież nie tylko z powodu złości tych, którzy pragną jego śmierci, ale także małoduszności tych współbraci, którzy w trudnej sytuacji go opuścili. Ale nawet jeśli po ludzku rzecz biorąc człowiek przegrywa, nie oznacza to odrzucenia przez Boga. Bóg jest sprawiedliwym sędzią. W swoich wyrokach bierze jednak pod uwagę nie tylko doczesność, ale i wieczność.

3. Kontekst Ewangelii Łk 18,9-14

Ewangelia tej niedzieli pochodzi z tej części Łukaszowego dzieła, w którym Jezus zmierzając do Jerozolimy pokazuje uczniom wymagania i trudności, jakim będą musieli sprostać. W najbliższym kontekście tej perykopy znajdują się teksty dotyczące pułapek na drodze wiary; pułapek dotyczących szeroko rozumianego „ustawienia się” wobec Boga. Czyli odpowiedzi na pytanie kim  i jaki jest, jaką postawę winien wobec Niego przyjąć uczeń Chrystusa. Przypowieść którą słyszymy tej niedzieli to jedna z takich wskazówek.

Jezus opowiedział niektórym, co dufni byli w siebie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść: «Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz, a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie: zdziercy, niesprawiedliwi, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam”.

A celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi, mówiąc: „Boże, miej litość dla mnie, grzesznika!” Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony».

4. Warto zauważyć

Ewangelia ta jest prosta i nie wymaga specjalnych wyjaśnień. Ale dla porządku…

Jezus opowiada przypowieść. Jest to więc raczej historia zmyślona. A nawet jeśli ma jakieś odniesienie do faktów trzeba ją jako przypowieść traktować. Czyli nie ma sensu dopowiadać do niej czegoś, czego w niej nie ma. Na przykład przypisując faryzeuszowi jakiejś grzeszne postawy, o których w tej przypowieści nie ma mowy.

Jak ją w takim razie rozumieć? Wyjaśnia to sam Pan Jezus. To przypowieść mająca zawstydzić tych, którzy „ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili”. Czyli nie chodzi o tych, którzy wierzą w swoją sprawiedliwość i jednocześnie mają otwarte serce na bliźnich, ale tych, którzy przekonani o własnej sprawiedliwości jednocześnie pogardzają tymi, których (nieraz i słusznie) uważają za grzeszników.

Trudno nie zauważyć, ze faryzeusz z przypowieści jest człowiekiem sprawiedliwym. Wypełnia Boże prawo. Tak przynajmniej wynika z tego, co mówi. Trudno też nie zauważyć, że celnik z przypowieści faktycznie jest grzesznikiem. Sam to uznaje w swojej modlitwie. A jednak Bóg usprawiedliwia celnika, nie faryzeusza. Można by powiedzieć, że przecież faryzeusz nie potrzebował usprawiedliwienia, ale takiej interpretacji przeczy ostatnie zdanie: „kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony”. Wywyższony został – przynajmniej w oczach Boga – celnik. Poniżony – faryzeusz. Dlaczego?

To proste. Bóg nie lubi zarozumiałych pyszałków, którzy gardzą innymi. Nawet jeśli są to tzw. „porządni” ludzie. Za to życzliwym okiem patrzy na skruszonego grzesznika.

Warto dodać: w przypowieści nie ma mowy o tym, że celnik się nawrócił. Bóg uznał go za usprawiedliwionego nie z powodu tego, że postanowił zmienić zawód, oddać co ukradł (jak Zacheusz) albo przynajmniej już nikogo nie okradać. On tylko świadom swojej grzeszności błagał Boga o litość. A Bóg go wysłuchał. Nie patrząc na to, jak dalej potoczy się jego życie…

W kontekście pierwszego czytania z Księgi Syracha i owego niepokojącego zdania („Kto służy Bogu, z upodobaniem będzie przyjęty, a błaganie jego dosięgnie obłoków”) trzeba w tym momencie powiedzieć: Bóg przyjmuje także błagania grzeszników. A mierżą go nieraz ci, którzy niby wiernie mu służąc zapominają o tym, że żadnym człowiekiem, nawet najbardziej grzesznym, nie wolno nam gardzić.

5. W praktyce

Dla porządku warto podsumować w tym miejscu rozsypane tu i ówdzie w tekście wskazówki dotyczące tego, jak na człowieka patrzy Bóg.

  • Bóg nie ma względu na ludzkie godności. Wręcz przeciwnie, bliżsi zdają mu się być ci, którzy tu na ziemi doznają różnorakiej biedy i ucisków.
  • Bóg jest sprawiedliwy. Choć tu na ziemi może tego nie być widać, bo część rachunków ureguluje w wieczności.
  • Bóg lituje się nad skruszonymi grzesznikami. Nawet jeśli nie ma z ich strony jakiejś radykalnej przemiany życia, a jest tylko zwykłe żebranie o łaskę.
  • Boga mierżą ci, którzy słusznie czy niesłusznie uważając się za sprawiedliwych gardzą tymi, którzy w ich opinii (słusznej czy niesłusznej) są grzesznikami.

 A co poza tym?

  • Czytania tej niedzieli to wołanie o to, by większa uwagę zwrócić na „sieroty i wdowy”; na biednych, krzywdzonych (z Syracha), na znajdujących się w poważnych życiowych kłopotach (z Tymoteusza). To niekoniecznie muszą być klienci opieki społecznej. To często ludzie nie tyle mający jakieś kłopoty finansowe, co stłamszeni przez los i swoich bliźnich. Kiedy się skarżą ich bracia nie mają cierpliwości ich wysłuchać. Ich opowieści o krzywdach jakich doznali od tzw. zacnych ludzi wywołują niesmak, bo przecież nie godzi się źle mówić o bliźnich, a już w ogóle nie godzi się ujawniać czyichś wad czy podłości. To taki godny prawdziwych faryzeuszy paradoks: zachować dobre mniemanie o człowieku, który krzywdzi, oskarżać tego, który ujawniając prawdę próbuje się przed krzywda bronić. Jakby wyrządzenie krzywdy było drobiazgiem, ale już mówienie o niej poważnym grzechem…
     
  • Ewangelia tej niedzieli to wielkie wołanie, by nie gardzić grzesznikami. Jakimi są, czy wyrażają skruchę czy nie, wie Bóg. Nam nie wolno nimi gardzić. W żadnym wypadku.

    Trudno nie zauważyć jak aktualne jest to wezwanie Jezusa. Mamy w Polsce wielką rzesze tzw. porządnych katolików, z ust których ciągle sączy się jad wrogości wobec wszystkich, którzy z jakiegoś względu owym „porządnym katolikom” się nie podobają. Owszem, często nawet mają rację. Ale co z tego, jeśli bronią chrześcijaństwa językiem złości, która gdyby mogła, to by nie tylko zabiła, ale potem jeszcze rozerwała na kawałki?

    Sprawiedliwy może cieszyć się ze swojej sprawiedliwości, ale nie daje mu to prawa do pogardzania tymi, których uważa za grzeszników. Żadnego. W najmniejszym stopniu. Jak pokazuje przypowieść o faryzeuszu i celniku, taka postawa Boga mierzi.