Smutek na śpiew i taniec

Andrzej Macura

publikacja 29.10.2013 17:19

Garść uwag do czytań na uroczystość Wszystkich Świętych z cyklu „Biblijne konteksty”.

Smutek na śpiew i taniec Henryk Przondziono /GN Myśl o czekającym nas niebie chyba może nasze życie zamienić w nieustające śpiew i taniec… Choćby i było czasem bardzo ciężko…

Obecnie, wśród różnych przeciwności, jesteśmy dziećmi Bożymi. A w przyszłości? Wokół tych dwóch spraw koncentruje się liturgia słowa uroczystości Wszystkich Świętych. I przy okazji pokazuje, jak można poustawiać swoje życiu tu, na ziemi.

1. Kontekst pierwszego czytania Ap 7,2-4.9-14

Ja, Jan, ujrzałem innego anioła, wstępującego od wschodu słońca, mającego pieczęć Boga żywego. Zawołał on donośnym głosem do czterech aniołów, którym dano moc wyrządzić szkodę ziemi i morzu: „Nie wyrządzajcie szkody ziemi ani morzu, ani drzewom, aż opieczętujemy na czołach sługi Boga naszego”. I usłyszałem liczbę opieczętowanych: sto czterdzieści cztery tysiące opieczętowanych ze wszystkich pokoleń synów Izraela.

Potem ujrzałem wielki tłum, którego nikt nie mógł policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem. Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy. I głosem donośnym tak wołają: „Zbawienie Bogu naszemu, Zasiadającemu na tronie, i Barankowi”.

A wszyscy aniołowie stanęli wokół tronu i Starców, i czworga Zwierząt, i na oblicze swe padli przed tronem, i pokłon oddali Bogu, mówiąc: „Amen. Błogosławieństwo i chwała, i mądrość, i dziękczynienie, i cześć, i moc, i potęga Bogu naszemu na wieki wieków. Amen!”

A jeden ze Starców odezwał się do mnie tymi słowami: „Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli?” I powiedziałem do niego: „Panie, ty wiesz”. I rzekł do mnie: „To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku, i opłukali swe szaty, i wybielili je we krwi Baranka”.

Komentowanie Apokalipsy to trochę jak porywanie się z kijem na uzbrojonego komandosa. Porażka pewna. Zwłaszcza że w tekście aż roi się od pięknych, ale karkołomnych obrazów. Sęk w tym, że jest to księga, która jak żadna inna komentarza wymaga. Więc może to co wydaje się najistotniejsze…

  • Czytany w uroczystość Wszystkich Świętych fragment Apokalipsy pochodzi z tej jej części, która dotyczy czasów przed powtórnym przyjściem Pana Jezusa i innymi wydarzeniami kończącymi ten świat, ten porządek świata. Stojący przed tronem (czyli Bogiem) i Barankiem (Jezusem) tłum to ludzie którzy otrzymują nagrodę już przed końcem świata. Ważny przyczynek do dyskusji nad nieśmiertelnością duszy i istnieniem, oprócz sądu ostatecznego, sądu szczegółowego.
     
  • Kim dokładnie są owi ludzie stojący przed Ojcem i Synem ludzie? To – jak czytamy w tekście –  ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku, a którzy opłukali swoje szaty i wybielili je we krwi Baranka (niesamowite – krew jako wybielacz). Czyli – jak chcą komentatorzy – po prostu męczennicy. Oddając życie za Jezusa oczyścili się i dlatego są godni stanąć przed Bogiem.

    Wydaje się jednak, że nic nie stoi na przeszkodzie – wybaczcie bibliści – aby w owych stojących przed tronem i Barankiem widzieć w jakiś sposób wszystkich wierzących, nie tylko ściśle męczenników. Z wielkiego ucisku przychodzi w pewnym sensie każdy dobry i wierny chrześcijanin. Całe życie musi przeciwstawiać się złu tego świata. Złu, które w jakiś sposób jest też obecne w nim. To jest ten, kto w Chrystusie złożył nadzieję, pozwolił się – choćby „tylko” przez chrzest, Eucharystię i sakrament pokuty –  oczyścić krwi Baranka. 
     
  • Co otrzymali owi stojący przed Bogiem ludzie? Prawo oddawania Bogu czci? Niestety, tekst czytania został urwany w połowie wypowiedzi Starca. No niby wiadomo: jak są w niebie, są szczęśliwi. Tyle że o konkretach tego szczęścia Starzec też mówi. Przytoczmy opuszczony fragment jego wypowiedzi.

    «(…) Dlatego (ci ludzie stojący przed tronem i Barankiem) są przed tronem Boga i w Jego świątyni cześć Mu oddają we dnie i w nocy. A Zasiadający na tronie rozciągnie namiot nad nimi. Nie będą już łaknąć ani nie będą już pragnąć i nie porazi ich słońce ani żaden upał,  bo paść ich będzie Baranek, który jest pośrodku tronu, i poprowadzi ich do źródeł wód życia: i każdą łzę otrze Bóg z ich oczu». (Ap 7, 15-17). 

    Piękne, prawda?

    Nie tylko więc oddają cześć Bogu. Bóg rozciąga nad nimi swój namiot. To znak bliskiej obecności Bożej. Wystarczy przypomnieć, czym był podczas wędrówki Izraela na pustyni Namiot Spotkania. Bóg będzie blisko, a oni będą jego domownikami…
     
  • Co jeszcze? Zapewne obraz, który rysuje starzec można zrozumieć głębiej, ale zatrzymajmy się tylko na tym co wręcz się narzuca. Nie ma głodu i pragnienia. Nie ma trudów życia codziennego, związanego z pracą (nie porazi ich słońce ani żaden upał), nie ma łez…

    Są za to źródła wód życia. Co to takiego? Skojarzeń można mieć więcej. Ot, z  wodami Edenu, których było tyle, że gdy rzeka opuszczała Eden dawała początek czterem innym rzekom. W suchym klimacie taki obraz to obraz raju. Ale można mieć i skojarzenie z wodą wypływającą spod świątyni u Ezechiela. Te wody wszystko uzdrawiały. Można mieć skojarzenie z Ewangelia Jana, w której Jezus mówi o wodzie żywej. Z Samarytanką przy studni (rozdział 4), podczas święta (rozdział 7). Zapewne upraszczając można powiedzieć: źródła wody żywej to symbol prawdziwego życia, które otrzymają ci, którzy zaufali Chrystusowi…

2. Kontekst drugiego czytania 1 J 3,1-3

List ten, ogólnie rzecz biorąc, jest o inności chrześcijan. Jako ci, którzy poznali i doświadczyli Bożej łaskawości, powinni być inni niż otaczający ich świat. To myśl przewodnia tego listu. Widać ją też we fragmencie wybranym na uroczystość Wszystkich Świętych.

Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego.

Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się to objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jaki jest.Każdy zaś, kto pokłada w Nim nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty.

Przesłanie św. Jana zawarte w tym fragmencie wydaje się proste. Spróbujmy je mimo to dla porządku przedstawić, bo w lapidarnych zdaniach Jana kryje się niezwykle bogata treść. 

  • Chrześcijanin jest dzieckiem Boga. Aż dech zapiera, gdy człowiek uświadamia sobie doniosłość tego faktu. Dziecko, a więc ktoś Bogu bliski, komu Bóg poświęca swoje serce i czas, Jego domownik. W końcu też w pewnym sensie Jego dziedzic, a na pewno współwłaściciel nieba…
     
  • Dlaczego świat nie dostrzega w chrześcijanach dzieci Boga? Bo nie poznał samego Boga. Lekceważenie chrześcijan, prześladowanie i inne temu podobne wynikają właśnie z owego niepoznania Boga. Ważne i dziś. Zamiast się obrażać, trzeba ludziom pokazywać Boga.
     
  • Nie wiadomo jeszcze, kim chrześcijanin będzie w przyszłości. O niebie wiemy bardzo niewiele. Ale tam będziemy do Niego podobni. Co to znaczy? Chyba głównie to, że tak samo jak On będziemy potrafili kochać…Będziemy – jak to uczą teologowie o niebie – wydoskonaleni w miłości…
     
  • Co człowieka uświęca? Znamienne, że Jan nie pisze o dobrych uczynkach. Pisze o „pokładaniu nadziei w Bogu”. Czyli to jakieś zaufanie do Niego, wiara weń, zbliżanie się do Niego na modlitwie sprawia, że człowiek się przemienia, staje się święty. Na zasadzie „z jakim przestajesz, takim się stajesz”….

3. Kontekst Ewangelii Mt 5,1-12a

Ewangelia uroczystości Wszystkich Świętych pochodzi z dzieła św. Mateusza. To pierwszy większy fragment nauczania Jezusa. Wcześniej mamy tylko ogólne wzmianki, że Jezus głosił potrzebę nawrócenia w kontekście zbliżającego się królestwa Bożego czy Jego słowa powołujące pierwszych uczniów. No i ogólnie Mateusz stwierdzał, ze Jezus nauczał i leczył. Kazanie na górze (jak czasem się mówi: Konstytucja Królestwa), którego osiem błogosławieństw stanowi początek, to w tym kontekście coś w rodzaju manifestu, który Jezus w dalszej części swojej działalności będzie rozwijać.

Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami:

„Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.
Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.
Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.
Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.
Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.
Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy mówią kłamliwie wszystko złe na was z mego powodu. Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie”.

4. Warto zauważyć

Zacząć trzeba chyba od sprawy najbardziej podstawowej. Sformułowania ośmiu błogosławieństw. Nie mają ono formy postulatywnej. To znaczy Jezus niczego tu nie wymaga od swoich słuchaczy. Nie mówi „bądźcie ubodzy, smućcie się, bądźcie cisi”. Jezus stwierdza fakt. Mówi: „błogosławieni ubodzy, błogosławieni smutni, błogosławieni cisi”. Ci, o których mówi Jezus są już teraz szczęśliwi. Dlaczego? Bo mogą liczyć na Bożą łaskawość w przyszłości. Jeśli można doszukiwać się w ośmiu błogosławieństwach jakiegoś postulatu, to tylko w tym sensie, że Jego uczniowie, wiedząc w kim ma Bóg upodobanie, mogą świadomie i dobrowolnie wybrać taki czy inny styl życia. Wybrać go niekoniecznie odrzucając inny. To raczej odpowiedź na zaistniałe różne sytuacje, zaakceptowanie tych sytuacji, które przyszło znosić. Ale chrześcijanie niczego koniecznie nie muszą.  I chyba to w błogosławieństwach jest najpiękniejsze.

Co znaczy błogosławieni? Nie wchodząc w egzegetyczne niuanse można krótko stwierdzić, że błogosławieni to szczęśliwi. Szczęśliwi jesteście – mówi Jezus – gdy doświadczacie takiej  krzywdy czy owego braku. Kompletny bezsens, prawda? Jesteście szczęśliwi, gdy doznajecie braków czy doświadczacie krzywdy. Po ludzku faktycznie bezsens. Ale Jezus każe patrzyć w przyszłość, na obietnice sprawiedliwego Boga.

Warto też zauważyć pewną oczywistość: każde z błogosławieństw zbudowane jest w formie pewnego paralelizmu. Brakom, krzywdom z pierwszej części zdania odpowiada dar, który zapowiada druga część zdania. W części błogosławieństw jest to oczywiste, ale nie we wszystkich. Świadomość tego paralelizmu pozwala w takim przypadku właściwie zrozumieć słowa Jezusa. Bo np. co ma wspólnego cichość z posiadaniem ziemi nie od razu jest oczywiste.

Teraz najtrudniejsze. Po kolei parę słów o każdym z błogosławieństw. Bo właściwie o każdym  można długo rozmyślać i ciągle odkrywać w nim nowe treści – bardzo pomaga w tym aktualna sytuacja życiowa –   ale skoncentrujmy się na tym, co wydaje się najważniejsze.

  • Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
    Zwraca uwagę ów paralelizm: do ubogich, czyli tych którzy nie mają, należy królestwo niebieskie. Dlaczego ubodzy w duchu, a nie po prostu ubodzy? Bo nie chodzi o to, ile kto ma pieniędzy, ale jaki ma do nich stosunek. Można być bardzo biednym i bardzo pożądać bogactwa, a można mieć wszystkiego w bród, a jednocześnie zachować do tego dystans. To nie wymówka. Jak niedawno zgrabnie ujął to ks. Stryczek ubóstwo duchowe to kwestia nie tego ile kto ma, ale jakie ma potrzeby. A sam Jezus, w dalszej części Kazania na górze wyjaśni, że istotne, gdzie, przy czym jest twoje serce.
     
  • Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.
    Świadomość, że każde błogosławieństwo jest skonstruowane na zasadzie paralelizmu od razu możemy odrzucić myśl, że Jezus nazywa szczęśliwymi beznadziejnych smutasów. Bo takich nie da się niczym pocieszyć. Jeśli Jezus obiecuje im pocieszenie, to pewnie chodzi o smutnych, którzy maja jakiś konkretny powód do tego smutku. Jest to więc obietnica, że to zło, ta krzywda, której doświadczają, kiedyś się skończy i wtedy znów łatwiej im przyjdzie się śmiać.
     
  • Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.
    Dziwne prawda? Co ma cichość z brakiem posiadania? Najlepiej chyba rozumieją to ci, którzy w PRL-u stali w długaśnych kolejkach. Jak się nie miało mocnych łokci, żeby się do niej drugi, trzeci czy czwarty raz wepchać, to niewiele się zwojowało. Cichy to ten, kto się nie pcha, nie domaga, nie żąda; kto nie może powołać się na znajomości. W świecie cwaniaków taki nic nie ma. Ale właśnie dlatego on otrzyma na własność ziemię.
     
  • Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.
    Chyba wszystko jasne. Wszyscy pokrzywdzeni otrzymają swoją sprawiedliwość.
     
  • Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
    Miłosierdzie to odpowiedź na ludzka nędzę. Zarówno materialna jak i duchową. Czyli zarówno ci, którzy wspierali biednych, jak i ci, którzy przebaczali swoim winowajcom, mogą liczyć na podobne potraktowanie przez Boga, gdy ten przyjdzie ich rozliczyć z życia.
     
  • Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.
    Co ma serce wspólnego z oczami? Gdzie paralelizm? Człowiek czystego serca to inaczej człowiek niewinny. Niewinny często nie widzi zła, podstępu, fałszu, a wszystko bierze za dobrą monetę. Jest często w mniemaniu swojego otoczenia człowiekiem naiwnym. Ale dlatego, że jego czyste serce utrudnia mu widzenie zła, a pomaga widzieć dobro, Bóg pozwoli mu też oglądać największe dobro, czyli samego siebie.
     
  • Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.
    Zaskakujące. Synami Bożymi zostaną nazwani nie ci, którzy dowiodą swoich racji, którzy pokonają w dyskusji swoich przeciwników, którzy pozwolą zwyciężyć dobremu w walce ze złym, ale ci, którzy wprowadzają pokój. Tu też paralelizm zaskakuje. Syn Boży to ten, kto wprowadza pokój. Nie ten, kto stoi na czele zacięcie broniących swoich racji czy przekonujący do nich ogniem i mieczem.
     
  • Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
    Królestwo niebieskie to sprawiedliwość – wskazuje paralelizm. Szczęśliwi zaś ci, którzy dla sprawiedliwości i królestwa Bożego cierpią, bo oni je otrzymają. Którzy cierpią. Nie ci, którzy posuną się do działań niemoralnych (niesprawiedliwych) byle nie cierpieć…

Ostatnia część czytania tej niedzieli to już dla niewierzących kompletny odlot: „Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy mówią kłamliwie wszystko złe na was z mego powodu. Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie”.

Chrześcijanin jest szczęśliwym gdy dla Jezusa cierpi. Bo otrzyma za to nagrodę w niebie. Zwraca uwagę, że chrześcijanin ma się nimi cieszyć, a nie robić wszystko co możliwe, by swoja sytuację poprawić. Czy to zapierając się znajomości z Chrystusem czy odpłacając swoim krzywdzicielom tym samym.

Jakiego by człowiek nie doznawał braku, jakiej nie doświadczał krzywdy, Bóg mu to wynagrodzi. Nie warto więc dzisiaj tracić życia na zdobywanie czy  wyrównywanie rachunków….

5. W praktyce

Nie ma sensu powtarzać tutaj tego, co napisano w poprzednim punkcie. Wydaje się jednak, że warto w tym miejscu zapytać o nasze nastawienie do doczesności. Chrześcijanie często żyją tak, jakby liczył się tylko ten świat. Nie, nie tylko ci zapatrzeni w jego sprawy. Także pobożni, którzy na pierwszym miejscu niby stawiają sprawy ducha. Im też brakuje trochę dystansu wobec otaczającej ich rzeczywistości. Ciągle o coś się starają, o coś walczą, czemuś się przeciwstawiają. Jakby zapominali o niebie….

Tymczasem myśl o czekającym nas niebie chyba może nasze życie zamienić w nieustające śpiew i taniec… Choćby i było czasem bardzo ciężko…