Perły w ogniu

Jacek Dziedzina

GN 08/2014 |

publikacja 20.02.2014 00:15

Wojna w Syrii może zmieść z powierzchni ziemi najstarsze ślady chrześcijaństwa. Starożytne klasztory, kościoły i wspólnoty wierzących regularnie padają ofiarą zagranicznych bojówek radykalnych islamistów.

Maalula – wioska, w której chrześcijańscy mieszkańcy używają języka aramejskiego HENRYK PRZONDZIONO /gn Maalula – wioska, w której chrześcijańscy mieszkańcy używają języka aramejskiego

Gdy obserwuje się trwającą już trzy lata coraz bardziej brutalną i bezsensowną wojnę w Syrii, żal ściska serce podwójnie: z powodu ludzi, którzy giną, cierpią i są zmuszeni do ucieczki, oraz z powodu prawdziwych perełek chrześcijańskiej tradycji, którym grozi zniszczenie. Choć to zupełnie inna wojna, to efekt jest taki sam jak w Iraku – najstarsze wspólnoty chrześcijańskie, żyjące tu od początków historii Kościoła, albo zostały zmuszone do ucieczki, albo stały się zakładnikami lub wprost ofiarami islamskich terrorystów, którzy dla wielu zachodnich polityków wciąż są „powstańcami” walczącymi z brutalnym reżimem. Warto w skrócie nakreślić mapę tych chrześcijańskich perełek w Syrii. Wiele z tych miejsc odwiedziliśmy kilka lat temu, zanim wybuchł konflikt. Trudno uwierzyć, że być może do większości z nich nie będzie można już nigdy podróżować, a jeśli nawet, to mogą zupełnie zmienić swój charakter.

Ślady Pawła

Damaszek. Tu wszystko się zaczęło. Nie, nie chodzi o powstanie i wojnę. Pod Damaszkiem przecież miało miejsce nawrócenie człowieka, który najpierw „dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich”, a potem zaniósł Ewangelię aż do Europy. Trudno przekroczyć mury tego miasta bez dreszczu emocji, że to tymi ulicami (choć starożytny oryginał znajduje się 4 m niżej) prowadzono oślepionego Szawła, który stał się Pawłem. Trudno też nie skierować swoich pierwszych kroków do miejsca, w którym – według tradycji – Szawłowi (a właściwie Saulowi) objawił się Jezus. I tu pojawia się pierwszy problem, bo w okolicach Damaszku tabliczkę z napisem: „Miejsce nawrócenia św. Pawła” można znaleźć… w trzech różnych punktach. Każdy z lokalnych Kościołów twierdzi, że to w innym miejscu. Jedni uważają, że w Tabbalé, tuż za murami. Inni mówią, że jednak w Kaukab, na południowy zachód od Damaszku. Dzięki małemu śledztwu na miejscu udało się nam ustalić, że m.in. damasceński pisarz średniowieczny Asaker właśnie w Kaukab umieścił miejsce wizji św. Pawła. Ciekawe jest na przykład to, że przez setki lat ludzie nie budowali tutaj domów, wierząc, że jest to teren poświęcone właśnie św. Pawłowi. I byłoby pięknie, gdyby nie to, że parę dni później dotarliśmy do trzeciego miejsca nawrócenia Pawła, w pobliskim Daraya… W samym Damaszku ważna jest wspomniana chrześcijańska do niedawna dzielnica Tabbalé, wyrosła wzdłuż znanej z Dziejów Apostolskich ulicy Prostej. Przy niej znajdował się dom Judy, w którym zatrzymał się oślepiony pod Damaszkiem Paweł. Pamiętam, że kilka dni zajęło nam ustalanie miejsca, gdzie mogło znajdować się to mieszkanie. Natomiast jedyne pewne miejsce to dom Ananiasza, który usłyszał we śnie nakaz od Chrystusa, aby udał się na ulicę Prostą i odnalazł Szawła. Dom Ananiasza to dzisiaj kaplica, od lat znajdująca się pod opieką franciszkanów. Schodzi się do niej po schodach na poziom starożytnego miasta. Trudno powiedzieć, w czyich rękach obecnie znajduje się to miejsce – informacje o walkach często są dość sprzeczne.

„Częstochowa”

Na mapie chrześcijańskiej Syrii nie można pominąć również „Częstochowy Bliskiego Wschodu” – sanktuarium w Seidnaya. Do niedawna większość mieszkańców stanowili tu chrześcijanie. Od wieków do bizantyjskiego konwentu Notre-Dame przybywali pielgrzymi z całego regionu, również muzułmanie. Położony na wzgórzu piękny kościół przypomina z daleka twierdzę, ale jej dziedziniec i wnętrze w niczym nie są podobne to ponurych, nieprzystępnych budowli. Najpierw trzeba pokonać strome wejście po schodach. Na jednym ze stopni wszyscy zatrzymują się na chwilę, dotykają betonu, robią znak krzyża i przez chwilę modlą się. Ten kawałek jest okratowany. To dokładnie w tym miejscu, według tradycji, miała objawić się Maryja cesarzowi Justynianowi. Ludzie przyjeżdżali tu z Damaszku i innych dużych miast, żeby wziąć ślub lub ochrzcić swoje dziecko. Nie tylko z powodu „magii” miejsca. Arabscy chrześcijanie wierzą, że z Seidnaya płynie szczególne błogosławieństwo dla ich decyzji życiowych i drogi, którą wybierają. „Zdejmij buty, bo wchodzisz do miejsca świętego”, głosi napis nad wejściem do kaplicy. To najświętsze miejsce w sanktuarium. Tutaj znajduje się ikona Matki Bożej napisana prawdopodobnie przez św. Łukasza. Według tradycji, ewangelista miał napisać aż 14 ikon, z czego jedna jest m.in. w Serbii (w Peczu, w Kosowie), a inna właśnie w Syrii. Niestety, ikony nie można zobaczyć, bo jest ciągle zamknięta za srebrnymi małymi drzwiczkami. To przed nimi klękają kolejni pątnicy. Natomiast przy księdze intencji stoi mniszka i modli się na głos w sprawach, które powierzyła jej osoba klęcząca właśnie przed ikoną. Do dziś pamiętam taką scenę: przyszła rodzina ze swoim chorym ojcem. Towarzyszyli im sąsiedzi. Dwóch synów podprowadzało ojca pod ikonę. Na twarzach reszty rodziny widziałem wzruszenie i łzy. Nie wiedzieli, czy ojciec wyjdzie stąd uzdrowiony. Ale przy wejściu widzieli kule odrzucone przez tych, którzy już wymodlili tu niejedno.

Klejnoty w górach

Absolutnym skarbem chrześcijańskiej tradycji w Syrii jest bez wątpienia położona dość wysoko wioska Maalula, co w języku aramejskim oznacza wejście. W wiosce dotychczas większość mieszkańców stanowili chrześcijanie mówiący właśnie w tym języku. Tym samym, jak twierdzą, którym posługiwał się Jezus (oczywiście to nieco inna odmiana aramejskiego). Los tego miejsca jest mocno niepewny, odkąd wioskę przejęły bojówki islamskich radykałów. Według różnych relacji, nowi gospodarze mieli chodzić po domach i zmuszać do przyjęcia islamu, grożąc śmiercią. Wielu mieszkańców uciekło. W ostatnim zaś czasie w mediach krążyło nagranie pokazujące uprowadzone mniszki z klasztoru św. Tekli w Maalula. Sam klasztor i historia św. Tekli robią wrażenie. Córka rzymskiego gubernatora była pod wrażeniem nauk głoszonych przez św. Pawła w jej rodzinnym Ikonium. Została chrześcijanką i musiała uciekać przed prześladowcami. Znalazła się właśnie w okolicy Maalula. Nagle stanęła przed wysoką górą. Tradycja mówi, że zaczęła się modlić i skały rozstąpiły się lekko, dzięki czemu Tekla uciekła. Po drugiej stronie zamieszkała w grocie, wykonanej przez ludzi kilka tysięcy lat temu. Tam też wytrysnęło cudowne źródło, do którego do dziś przyjeżdżają nie tylko chrześcijanie. Nie wiem, czy wśród uprowadzonych teraz mniszek jest również i ta, którą spotkałem parę lat temu. Siedziała w małej, ciasnej kaplicy, do której wchodziliśmy bez obuwia. Obok zakratowane okienko, za nim grób św. Tekli. Pod ścianą porzucone przez chorych kule. Mniszka opowiadała o chorych, którzy w tym miejscu po wypiciu wody ze źródła doznali uzdrowienia. W Maalula, na wysokości ponad 1700 m n.p.m., znajduje się również klasztor św. Sergiusza. Opiekuje się nim zakon bazylianów, należący do Kościoła melchickiego (jeden ze wschodnich Kościołów katolickich). Święty Sergiusz był rzymskim żołnierzem. Wraz z całym oddziałem miał złożyć tradycyjną ofiarę jednemu z bóstw starożytnego Rzymu. Ponieważ był chrześcijaninem, odmówił wzięcia udziału w tej ceremonii. Za nieposłuszeństwo został zamęczony na śmierć. Chociaż wydarzenia te miały miejsce w zupełnie innym rejonie dzisiejszej Syrii, właśnie w Maalula zbudowano klasztor na jego cześć. W tutejszym kościele – najstarszej zachowanej i czynnej świątyni w Syrii – znajduje się też jeden z najstarszych na świecie ołtarzy. Kościół św. Sergiusza ma także drewniane drzwi, których wiek specjaliści oceniają na blisko 2000 lat. Przy prezbiterium wiszą dwie ikony, podarowane przez gen. Władysława Andersa, którego wędrówka z armią zaprowadziła w czasie wojny także do Maalula. Uwagę przyciąga również przepiękna ikona Ostatniej Wieczerzy. Zupełnie inna niż tradycyjne przedstawienia. Jezus nie siedzi w środku, ale z boku stołu. W ten sposób autor chciał pokazać Jezusa jako tego, który chce usługiwać uczniom. Największe wrażenie zrobiła jednak na nas mieszkanka Maalula, która weszła do kościoła, stanęła na środku, pod ołtarzem, złożyła ręce, zamknęła oczy i powoli, wyraźnie zaczęła odmawiać po aramejsku modlitwę „Ojcze nasz”. Być może właśnie tak brzmiała, gdy wypowiadał ją po raz pierwszy Jezus. Ciągle trudno uwierzyć, że z powodu toczących się w Syrii walk również to niezwykłe miejsce straci swój charakter lub nawet zostanie zniszczone.

Dobić „krzyżowców”

Jeśli ktoś podróżował po Syrii od strony granicy z Turcją, czyli od północy, również musiał napotkać ślady pierwotnych wspólnot chrześcijańskich. W pewnym sensie należałoby nawet zacząć od dawnej Antiochii Syryjskiej, gdzie po raz pierwszy użyto określenia chrześcijanie – ale formalnie miasto leży teraz na terenie Turcji, choć… oficjalne mapy syryjskie tego nie uwzględniają i Antiochię ciągle umieszczają na swoim terytorium. Natomiast już na terenie dzisiejszej Syrii znajduje się miejscowość Brad – jest tutaj czynny kościół maronicki i dość żywa wspólnota wiernych. W wiosce znajduje się grób św. Marona, więc jest to jedno z najważniejszych miejsc dla chrześcijańskiego Wschodu. Obowiązkowym przystankiem dla pielgrzymów były zawsze okolice Aleppo i historia św. Szymona Słupnika. W ruinach bazyliki w Qala’at Samaan przewodnicy opowiadają o słynnym eremicie, który spędził tu ponad 40 lat, mieszkając na wysokiej kolumnie, na której zbudował mały drewniany domek. Z wysokości głosił kazania pielgrzymom, którzy przyjeżdżali do niego z całej Arabii, Persji i Rzymu. Jego oddziaływanie na ówczesny świat chrześcijański było tak wielkie, że gdy zmarł w 459 roku, na jego pogrzeb przybył patriarcha Antiochii, kilku biskupów i gubernator cesarski, a jego ciało uroczyście przeniesiono do Konstantynopola. Po bazylice zostały ruiny na skutek najazdów Arabów i trzęsień ziemi. Teraz ruiny stały się celem ataku sił rebelianckich. Mimo że nie ma tu praktycznie ludzi, a liturgia odbywa się tylko raz w roku. Lepiej zachowane niż bazylika św. Szymona – choć również dotknięte najazdami – są tzw. Martwe Miasta, jak nazywa się kilkaset miejscowości położonych między miastami Aleppo i Hama. Na pewno większość z nich była założona jeszcze w czasach przed Chrystusem, ale później zostały zdominowane przez rodzącą się kulturę i architekturę chrześcijańską. W przeciwieństwie jednak do Damaszku, Maaluli czy Seidnaya chrześcijaństwo od wieków było tu już wyłącznie wspomnieniem. Tocząca się wojna może, niestety, doprowadzić do tego, że los Martwych Miast podzielą żywe do niedawna miejsca kultu i życia chrześcijan. Oprócz ataku na Maalulę, głośno było w zeszłym roku o szturmie islamistów na inne ważne miejsce: bojownicy próbowali przejąć kontrolę nad jednym z najstarszych klasztorów chrześcijańskich na zachodzie Syrii – wybudowanym w IV wieku niedaleko Homs prawosławnym monasterze św. Jerzego. Z kolei ok. 80 km od Damaszku, na pustyni znajduje się założony w VI wieku klasztor pw. Mojżesza Abisyńskiego (Mar Musa). W latach 90. odbudował go z ruin włoski jezuita (dziś uznany za zaginionego) o. Paolo Dall’Oglio. To on ożywił to miejsce, zakładając jednocześnie monastyczną wspólnotę al-Khalil, działającą na rzecz dialogu międzyreligijnego. Od początku wojny klasztor był dwukrotnie atakowany przez ekstremistów, a schronienie w nim znaleźli zarówno chrześcijanie różnych wyznań, jak i muzułmanie – nie tylko szyiccy alawici, ale również sunnici. Klasztor jest miejscem, w którym nie ustaje modlitwa o pokój w Syrii. Ksiądz Przemysław M. Szewczyk, prezes Stowarzyszenia „Dom Wschodni”, tłumacz i pasjonat Bliskiego Wschodu, odbył kiedyś pieszą pielgrzymkę z Aleppo do Quariatein pod Damaszkiem, gdzie znajduje się grób św. Juliana – cel pielgrzymek od V wieku. – W drodze kilka dni spędziłem wśród muzułmanów, korzystając z ich gościnności, bo między Aleppo a Quariatein nie było chrześcijan – wspomina. Niestety, ale podobnymi pustkami coraz bardziej świecą miejsca, które dotąd były pełne chrześcijan. Ci dzielą jednak los współbraci z Iraku, którzy wcześniej masowo uciekali do Damaszku. Teraz, wraz z Syryjczykami, uciekają dalej. Zostawiają nie tylko domy, ale i dwa tysiące lat swojej tradycji.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.