Słuchajcie Go!

Andrzej Macura

publikacja 11.03.2014 20:43

Garść uwag do czytań na II niedzielę Wielkiego Postu roku A z cyklu „Biblijne konteksty”.

Słuchajcie Go! Henryk Przondziono /GN „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie”

Rozdźwięk między ideałami a życiem? To nic takiego. Nie doświadcza go tylko ten, kto swoje ideały mocno już spłaszczył. Gorzej jeśli chrześcijanie tak wykręcają nauczanie swojego Mistrza, dostosowując je do „zdroworozsądkowych” zasad, że trudno je w nich rozpoznać. W czytaniach II niedzieli Wielkiego Postu znajdujemy mocne wezwanie do słuchania Boga. Wezwania domagającego się konkretnych życiowych decyzji, a przynajmniej poważnego rozważenia, a nie potakiwania, w którym nie ma krztyny chęci do autentycznego wprowadzania słów Boga w życie.

1. Kontekst pierwszego czytania Rdz 12,1–4a

Pierwsze czytanie II niedzieli Wielkiego Postu pochodzi z pierwszej księgi Pisma Świętego, Księgi Rodzaju. Choć to 12 rozdział tej księgi śmiało można powiedzieć, że przytoczona tam scena powołania Abrama (Abrahama) to początek. Początek nowego etapu historii zbawienia.

Pierwszych 11 rozdziałów Księgo Rodzaju to tak zwana biblijna prehistoria. Prócz opowieści o początkach świata i człowieka zawiera mniej dostrzeganą opowieść o pierwszych próbach naprawienia przez Boga zła, jakim był grzech pierworodny.

Bardzo często zastanawiając się nad istnieniem zła w świecie wierzący pytają, czy Bóg naprawdę nie mógłby go jakoś zlikwidować jednym pstryknięciem swoich palców. Nie może? Pewnie nie chce. Stąd już tylko krok od uznania, że Bóg chce zła. Tymczasem to nie tak. Gra idzie o wolność człowieka.

Tych jedenaście pierwszych rozdziałów Księgi Rodzaju to opowieść o plenieniu się zła, które Bóg próbuje naprawić „po ludzku”. Naszymi metodami. Potop jest właśnie po to. Wytępić złych, zostawić dobrych. I co to dało? Zło odrosło. Zraniło bowiem ludzka naturę zbyt głęboko. I każdy, nawet dobry człowiek ma skłonność do zła. A Bóg do niczego nie chce przymuszać. Nie po to stworzył człowieka wolnym. Chce, by dobro wypływało z wolnych ludzkich wyborów. I odbudowaniu w człowieku pragnienia dobra, odbudowaniu na powrót zaufania do Boga, który do dobra wzywa, służy cała historia zbawienia od czasów powołania Abrama…

Pan Bóg rzekł do Abrama: „Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę. Uczynię bowiem z ciebie wielki naród, będę ci błogosławił i twoje imię rozsławię: staniesz się błogosławieństwem. Będę błogosławił tym, którzy ciebie błogosławić będą, a tym, którzy tobie będą złorzeczyli, i Ja będę złorzeczył. Przez ciebie będą otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi”.

Abram udał się w drogę, jak mu Pan rozkazał, a z nim poszedł i Lot.

„Nie będziesz jadł owoców z drzewa poznania dobra i zła” – usłyszał człowiek w Edenie. Ale nie zaufał Bogu. Owoc zerwał i skosztował. „Wyjdź z Twojej ziemi rodzinnej (…) do kraju, który Ci ukażę. Abram zaufał i poszedł. A potem jeszcze wiele razy powtarzał Bogu swoje tak. I to jest właśnie droga do zbawienia. Droga, której szczytowym punktem będzie „tak” powiedziane Ojcu przez Syna na krzyżu.

Przesłanie tego czytania jest więc jasne i koresponduje z wezwaniem z Ewangelii. Ufajcie Bogu, słuchajcie Go.

A następujący po czytaniu psalm to pieśń ufności w Bożą dobroć. „Dusza nasza oczekuje Pana, jest naszą pomocą i tarczą”.

2. Kontekst drugiego czytania 2 Tm 1,8b–10           

Słuchaj Boga! – to wezwanie kieruje też do Tymoteusza święty Paweł. Słuchaj Boga, bo On ma swoje plany jak przezwyciężyć śmierć i dać ludziom szczęśliwą nieśmiertelność – mówi do niego. Przytoczmy tekst czytania (pogrubionym) w nieco szerszym kontekście. 

Z tej właśnie przyczyny (nieobłudnej wiary samego Tymoteusza, jego matki i babki) przypominam ci, abyś rozpalił na nowo charyzmat Boży, który jest w tobie przez nałożenie moich rąk. Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia. Nie wstydź się zatem świadectwa Pana naszego ani mnie, Jego więźnia, lecz weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii według mocy Boga! On nas wybawił i wezwał świętym powołaniem nie na podstawie naszych czynów, lecz stosownie do własnego postanowienia i łaski, która nam dana została w Chrystusie Jezusie przed wiecznymi czasami. Ukazana zaś została ona teraz przez pojawienie się naszego Zbawiciela, Chrystusa Jezusa, który przezwyciężył śmierć, a na życie i nieśmiertelność rzucił światło przez Ewangelię, której głosicielem, apostołem i nauczycielem ja zostałem ustanowiony.  Z tej właśnie przyczyny znoszę i to obecne cierpienie, ale za ujmę sobie tego nie poczytuję, bo wiem, komu uwierzyłem, i pewien jestem, że mocen jest ustrzec mój depozyt aż do owego dnia.

Słuchaj Boga – wzywa więc święty Paweł Tymoteusza, weź udział w jego planie, bo nie tylko tobie, ale wszystkim ludziom wyjdzie to na dobre. Nie zachowuj się jak Adam i Ewa, którzy podejrzewali Boga o zazdrosne strzeżenie swoich prerogatyw. Przecież wiesz, komu my, chrześcijanie, zawierzamy.

3. Kontekst Ewangelii Mt 17,1–9

Ewangelia tej niedzieli – o przemienieniu na górze – pochodzi z samego środka Mateuszowego dzieła. Umieszczona została w sekcji, w której – zdaniem biblistów – Jezus koncentruje się na nauczaniu o Kościele, zaczynie królestwa Bożego. Wydarzenie przemienienia Jezusa koniecznie trzeba więc też w tym kontekście rozpatrywać. Czyli chodziłoby o odpowiedź na pytanie, czym jest Kościół, co daje swoim członkom, jakie stawia im wymagania.

Faktycznie, gdy przyjrzeć się perykopom bezpośrednio poprzedzającym scenę przemienienia mamy tu wyznanie Piotra w mesjańską godność Jezusa i zapowiedź prymatu tegoż Apostoła. Mamy pierwszą zapowiedź męki, mamy nauczanie Jezusa o konieczności stracenia dla Niego swojego życia. Czyli pokazanie wyzwań, które czekają uczniów Jezusa. A zaraz potem, po scenie przemienienia,  wyjaśnienia dotyczące przyjścia Eliasza, uzdrowienie epileptyka i scenę z zapłaceniem podatku dzięki znalezionemu w rybie pieniążkowi (i wskazanie, że synowie są wolni). Potem jeszcze dłuższa mowa o zasadach obowiązujących uczniów…Jak w tym kontekście  rozumieć scenę przemienienia?

Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i brata jego Jana i zaprowadził ich na górę wysoką osobno. Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło.

A oto im się ukazali Mojżesz i Eliasz, którzy rozmawiali z Nim. Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: „Panie, dobrze, że tu jesteśmy; jeśli chcesz, postawię tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza”.

Gdy on jeszcze mówił, oto obłok świetlany osłonił ich, a z obłoku odezwał się głos: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie”.

Uczniowie, słysząc to, upadli na twarz i bardzo się zlękli. A Jezus zbliżył się do nich, dotknął ich i rzekł: „Wstańcie, nie lękajcie się”. Gdy podnieśli oczy, nikogo nie widzieli, tylko samego Jezusa.

A gdy schodzili z góry, Jezus przykazał im, mówiąc: „Nie opowiadajcie nikomu o tym widzeniu, aż Syn Człowieczy zmartwychwstanie”.

4. Warto zauważyć

To musiało być dla uczniów Jezusa (Piotra, Jakuba i Jana) dziwne przeżycie. Doświadczyli niezwykłości, wręcz boskości Jezusa. W samym środku Jego smutnych zapowiedzi dotyczących Jego końca. Jaki to ma sens?

To oczywiste. Wydarzenie Taboru (ową wysoką górę z Ewangelii utożsamia się z Taborem, choć nazwa tu nie pada) ma być światłem, które pomoże uczniom przeżyć dni ciemności. Dni odrzucenia Jezusa i Jego bolesnej śmierci, kiedy będzie się wydawało, że wszystko stracone, że to wszystko nie miało sensu.

Można chyba powiedzieć, że umieszczając to wydarzenie w kontekście trudnego nauczania Jezusa o Kościele, o wymaganiach jakie przynależność doń stawia, o stosunku świata do uczniów Jezusa, Mateusz przypomina chrześcijanom: „wy też doświadczyliście swoich Taborów, was też opromienia ich blask; idźcie w życie opromienieni tymi wydarzeniami, pewni, że Ten komu uwierzyliście, wart jest zaufania”. To pierwsza i chyba najważniejsza nauka płynąca z tej Ewangelii.

Co jeszcze? Warto zauważyć parę szczegółów

  • Jak przypominają bibliści występujący w scenie, a reprezentujący prawo i proroków Mojżesz i Eliasz mieli powrócić na świat w czasach ostatecznych. Ich obecność przy Jezusie to znak, że te czasy właśnie nadchodzą i spełnia się to, co Stary Testament zapowiadał.
     
  • Blask twarzy Jezusa i jego szaty jak światło wskazują na Jego nadzwyczajność. Przypominają blask, który bił od Mojżesza po spotkaniach z Bogiem. Jest pokazaniem uczniom, że Jezus naprawdę jest kimś niezwykłym. Ale....
     
  • Kim jest Jezus precyzyjniej wyjaśnia głos z obłoku. Obłok – od czasów wędrówki Izraela przez pustynię – jest symbolem obecności Boga. Z obłoku więc przemawia sam Bóg. A to, co mówi (można się tu doszukiwać połączenia kilku wypowiedzi Starego Testamentu) jednoznacznie wskazuje na godność Jezusa oraz przypomina o konieczności traktowania na serio tego, co mówi. „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie”.
     
  • ...  tego nie sposób nie podkreślić. Blask bijący od Mojżesza podczas wędrówki przez pustynię związany był z przebywaniem blisko Boga. W obłoku – na górze, w namiocie spotkania. Tymczasem od Jezusa ów blask bije zanim jeszcze pojawia się obłok.
     
  • Wstańcie, nie lękajcie się; nie mówcie na razie o tym, coście tu widzieli. Te słowa Jezusa potwierdzają intuicję wynikającą z umiejscowienia wydarzenia w kontekście, że ma ono być dla nich umocnieniem w chwilach trudnych....

5. W praktyce

Słuchajcie Boga, słuchajcie Jezusa. Z wyraźnym wskazaniem, że nie chodzi o słuchanie jednym uchem, a pozbywanie się drugim. Abram ruszył w drogę, jak mu Bóg kazał. Tymoteusz ma wziąć udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii. Wydaje się, że każdy z nas powinien mocno zapytać sam siebie, jakim jest słuchaczem. Skoro, drogi czytelniku, czytasz te długaśne wywody, to pewnie chcesz zgłębiać swoją religijną wiedzę. Pytanie jeszcze, czy na serio chcesz nauczanie Jezusa wprowadzać w życie.

Mniej chodzi o to, czy Ci się udaje, czy nie. Pytanie czy chcesz. Bo rozdźwięk miedzy ideałami a praktyką to rzecz naturalna. Nie doświadczają jej chyba tylko ci, którzy ideałów już nie mają. Pytanie, czy teoretyczną wiedzę płynącą z nauczania Jezusa potrafisz zaimplementować do swojego widzenia świata i jego spraw.

Ot, można na przykład teoretycznie głosić potrzebę postawy miłosiernych Samarytan myśląc o potrzebie „pochylania się” nad losem różnych życiowych przegrańców, a jednocześnie protestować przeciwko przyjmowaniu w polskich szpitalach poranionych na kijowskim Majdanie, bo przecież u nas też jest biednie, bo są kolejki. Można głosić potrzebę miłości bliźniego, a jednocześnie traktować z buta wszystkich tych, którzy się ze mną nie zgadzają i nie widzieć w tym nic niewłaściwego. Można bić się w piersi i przepraszać za swoje niewłaściwe zachowanie, a jednocześnie nie tylko nie zrobić nic, by wyrządzone krzywdy naprawić, ale jeszcze dalej z tych krzywd czerpać profity.

Słuchajcie Go. Tak naprawdę, bez puszczania przy tym oka.