Schowany w łagodnym powiewie

ks. Zbigniew Niemirski

publikacja 10.08.2014 05:40

Biblijne epifanie, czyli objawienia się Boga, tchną potęgą. Towarzyszą im grzmoty i wicher, jak to było na przykład wtedy, gdy Mojżesz wstępował na górę, gdzie miał otrzymać tablice Dekalogu.

Krzew rycynusowy Túrelio / CC-SA 2.5 Krzew rycynusowy
Bóg pokazał Jonaszowi, że śledzi wzrost krzewu rycynusowego i zna losy małego robaczka, który żywi się tą rośliną

I to te obrazy zdają się dominować. Ale obok nich Pismo Święte zna i te inne, gdzie moc i potęga objawia się w delikatności i subtelności. „Mój Bóg: straszliwy i daleki, a bliski jak płaczące dziecię” – napisał w swym wierszu Wojciech Bąk.

I coś z tego zaskoczenia i poniekąd paradoksu pokazuje opis teofanii, czyli objawienia się Boga, jakiej doświadczył prorok Eliasz. Był wówczas uciekinierem przed niosącym żądzę zemsty gniewem królowej Izebel. Pokonał jej proroków, ale ten triumf zaowocował koniecznością ucieczki.

Uchodził na południe dobre kilkaset kilometrów z gór Karmelu aż w góry na półwysep Synaj. I tutaj znalazł się w miejscu, gdzie przed wiekami miała miejsce ta niezwykła teofania: „Trzeciego dnia rozległy się grzmoty z błyskawicami, a gęsty obłok rozpostarł się nad górą i rozległ się głos potężnej trąby”.

Teraz powtórzyło się coś z tamtych okoliczności, ale wśród tych budzących grozę zjawisk nie było Boga. I to musiało rodzić zaskoczenie, a może i zawiedzenie.

Czyżby Pan, który jest Bogiem potęgi i mocy, nie miał przyjść teraz ze swą obecnością, gdy potrzebuje jej ten, który z taką determinacją walczył o Niego na Karmelu?

Ale Eliasz posiadał ów przedziwny zmysł wyczuwania Bożej obecności. I nie przegapił jej. Właśnie wtedy, gdy ustąpiły zjawiska pełne mocy i grozy i gdy zdawało się, że Bóg nie objawi swej obecności, on rozpoznał czas nadejścia, epifanii, w szmerze łagodnego powiewu.

Ta scena, która dokonała się niemal trzydzieści stuleci temu, zachowała swą niesamowitą aktualność. Trzeba nam swoistego rachunku sumienia, w którym znajdzie się pytanie o to, gdzie szukamy obecności Boga.

Czy nie jest tak, że spodziewamy się Go tylko w tym, co potężne i wyjątkowe, a zapominamy, że jest obecny także w tym, co małe?

Innemu z proroków, Jonaszowi, Bóg pokazał, że śledzi wzrost krzewu rycynusowego i zna losy małego robaczka, który żywi się tą rośliną. Czyż w tym jeszcze bardziej nie objawia się Boża wszechmoc i nieskończoność Jego potęgi?

***

Tekst czytania znajdziesz tutaj