Wybrany i umiłowany

Andrzej Macura

publikacja 08.01.2015 20:48

Garść uwag do czytań na Niedzielę Chrztu Pańskiego rok B (stary lekcjonarz) z cyklu „Biblijne konteksty”.

Wybrany i umiłowany Henryk Przondziono /Foto Gość Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie

Czytania Niedzieli Chrztu Pańskiego – co oczywiste – koncentrują się na wydarzeniu Chrztu Jezusa. Ta Ewangeliczna scena to pierwsze publiczne pokazanie się Jezusa. Czytania pierwsze i drugie pozwalają zrozumieć głębiej jego sens. Tak, sens. Można oczywiście zbyć całą tę scenę podsumowując ją w stylu „jakoś Jezus musiał swoją działalność rozpocząć” i uważać, ze nie ma co robić z tego rabanu.  Tymczasem w tej scenie chodzi chyba o coś więcej, niż zwyczajny start....

Małe wyjaśnienie: czytania pierwsze i drugie są każdego roku te same. Proszę wybaczyć, że  dużym stopniu posłużę się także i tym razem tym, co napisałem już wcześniej.

1. Kontekst pierwszego czytania Iz 42,1-4.6-7

Fragment Izajasza czytany w Niedzielę Chrztu Pańskiego należy do drugiej części księgi tego proroka nazywanej Księgą Pocieszenia. Zawiera ona między innymi cztery „Pieśni o słudze Pana”. Dzisiejsze czytanie to pierwsza z nich.
Warto uświadomić sobie, że jej autorem nie może już być ten sam Izajasz, który jest autorem i bohaterem pierwszej części księgi. Proroctwo to zakłada bowiem niewolę babilońską. W czasach pierwszego Izajasza nikt się jej nie spodziewał. Wtedy wrogiem zresztą był nie Babilon, a Asyria. Skoro ten drugi Izajasz (DeuteroIzajasz) każe przygotować się na wyzwolenie, musiał żyć w czasach, w których Juda tkwił w niewoli. Czyli dwa wieki później.

(Deutero)Izajasz zapowiada więc, że lada moment Bóg wyzwoli swój naród z niewoli. W ten sposób pokaże On i Izraelowi i całemu światu, że nie jest Bogiem malowanym. Że potrafi kierować losami narodów i w cudowny sposób ratować z opresji swoich wybranych. To główna myśl tej części księgi Izajasza.

Jak już wspomniałem wyżej, wstępuje w niej tajemnicza postać „Sługi Pana”. Czytając 41 i 42 rozdział Izajasza (z tego drugiego pochodzi czytanie tej niedzieli) łatwo wyciągnąć wniosek, że „Sługa Pana” to po prostu perski król Cyrus. To on pokonał Babilończyków i pozwolił wygnańcom z Izraela wrócić do swojej ojczyzny. Nie sposób jednak nie zauważyć, że cechy które autor „Pieśni o słudze Jahwe” przypisuje tej postaci trudno w pełni odnieść do perskiego króla. Zwłaszcza w czwartej, z 52 rozdziału, w której zapowiedziana jest jego bolesna śmierć. Szybko więc także w pieśni czytanej tej niedzieli zaczęto widzieć nie jakiegoś konkretnego króla tamtych czasów, a zapowiedź przyszłego Mesjasza. Przytoczmy ją w całości. Tekst wybrany jako czytanie – pogrubioną czcionką.

Oto mój Sługa, którego podtrzymuję.
Wybrany mój, w którym mam upodobanie.
Sprawiłem, że Duch mój na Nim spoczął;
On przyniesie narodom Prawo.
Nie będzie wołał ni podnosił głosu,
nie da słyszeć krzyku swego na dworze.
Nie złamie trzciny nadłamanej,
nie zagasi knotka o nikłym płomyku.

On niezachwianie przyniesie Prawo.
Nie zniechęci się ani nie załamie,
aż utrwali Prawo na ziemi,
a Jego pouczenia wyczekują wyspy.

Tak mówi Pan Bóg,
który stworzył i rozpiął niebo,
rozpostarł ziemię wraz z jej plonami,
dał ludziom na niej dech ożywczy
i tchnienie tym, co po niej chodzą.
«Ja, Pan, powołałem Cię słusznie,
ująłem Cię za rękę i ukształtowałem,
ustanowiłem Cię przymierzem dla ludzi,
światłością dla narodów,
abyś otworzył oczy niewidomym,
ażebyś z zamknięcia wypuścił jeńców,
z więzienia tych, co mieszkają w ciemności.

Ja, któremu na imię jest Jahwe,
chwały mojej nie odstąpię innemu
ani czci mojej bożkom.
Pierwsze wydarzenia oto już nadeszły,
nowe zaś Ja zapowiadam,
zanim się rozwiną,
[już] wam je ogłaszam».

W opisie owego sługi zwraca uwagę:

  • Jego wybranie przez Boga, upodobanie Boga w Nim i namaszczenie Go Duchem Bożym.
     
  • Jego łagodność: nie przychodzi jako zdobywca, ale ten, który przychodzi w cichości nie łamiąc nadłamanej trzciny i nie gasząc knotka o nikłym płomyku.
     
  • Jego zdaniem jest przyniesienie (dobrego i sprawiedliwego) prawa. Nie tylko Izraelowi czy jego sąsiadom ale także mieszkającym daleko („Jego pouczenia wyczekują wyspy”).
     
  • Jego misja jest związana z Dobrą Nowiną – otworzenie oczu niewidomym, wypuszczenie jeńców i otwarciu więzień (w sensie duchowym też).
     
  • Zaskakujące: on będzie ustanowiony przymierzem. Nie zawrze przymierze, ale jest przymierzem.

Trudno by chrześcijanie w tym proroctwie nie zobaczyli cech swojego Mistrza. Jak ulał pasuje. A  w wydarzeniu chrztu nad Jordanem, będącej spełnieniem części proroctwa o namaszczeniu Duchem Bożym, inauguracji Jego misji.

2. Kontekst drugiego czytania Dz 10,34-38

Czytany w Niedzielę Chrztu Pańskiego tekst Dziejów Apostolskich to wystąpienie Piotra w domu Korneliusza. W narracji Dziejów Apostolskich postać ta pełni ważną rolę: to właściwie pierwszy poganin, nie-Żyd, który staje się chrześcijaninem. Dziś to oczywiste, ale dla pierwszych chrześcijan wcale takim nie nie było, że mają głosić Ewangelię także poganom. Dość silna była tendencja, by przyjmowani do grona chrześcijan poganie najpierw stawali się żydami (w sensie religijnym, nie narodowym).

Piotr przybywa do domu Korneliusza po znamiennym widzeniu: Głos z nieba każe mu zabijać i jeść nieczyste (wedle prawa mojżeszowego) zwierzęta. Piotr wzdryga się i nie chce, gdyż byłoby to złamanie prawa. Głos zaś mówi mu: „Nie nazywaj nieczystym, co Bóg oczyścił”. Zaraz po tym wydarzeniu przychodzą do Piotra wysłannicy poganina Korneliusza. Piotr zaczyna rozumieć, że w widzeniu chodziło nie tyle o samo jedzenie, ale o to, by przestać jako nieczystych traktować pogan. Bo sam Bóg ich oczyścił. 

Przybywszy do domu Korneliusza Piotr zaczyna właśnie czytaną tej niedzieli przemowę: „Przekonuję się, że Bóg naprawdę nie ma względu na osoby, lecz w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie”. Za chwilę, gdy Piotr jeszcze nie skończył, na słuchających go zstąpił Duch Święty. To ostatecznie przekonało Piotra: „Któż może odmówić chrztu tym, którzy otrzymali Ducha tak jak my?”

Przytoczy ten tekst w całości (pogrubieniem zaznaczono tekst czytania)

„Wtedy Piotr przemówił w dłuższym wywodzie «Przekonuję się, że Bóg naprawdę nie ma względu na osoby. Ale w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie. Posłał swe słowo synom Izraela, zwiastując im pokój przez Jezusa Chrystusa. On to jest Panem wszystkich. Wiecie, co się działo w całej Judei, począwszy od Galilei, po chrzcie, który głosił Jan. Znacie sprawę Jezusa z Nazaretu, którego Bóg namaścił Duchem Świętym i mocą. Dlatego że Bóg był z Nim, przeszedł On dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich, którzy byli pod władzą diabła. A my jesteśmy świadkami wszystkiego, co zdziałał w ziemi żydowskiej i w Jerozolimie. Jego to zabili, zawiesiwszy na drzewie. Bóg wskrzesił Go trzeciego dnia i pozwolił Mu ukazać się nie całemu ludowi, ale nam, wybranym uprzednio przez Boga na świadków, którzyśmy z Nim jedli i pili po Jego zmartwychwstaniu. On nam rozkazał ogłosić ludowi i dać świadectwo, że Bóg ustanowił Go sędzią żywych i umarłych. Wszyscy prorocy świadczą o tym, że każdy, kto w Niego wierzy, przez Jego imię otrzymuje odpuszczenie grzechów».

Warto zwrócić tu uwagę na kilka elementów:

  • Piotr zaznacza, że choć Jezus pojawił się w Izraelu, jest Panem wszystkich. Uniwersalistyczne zapowiedzi Starego Testamentu nie były pomyłką. Także ta z pierwszego czytania o oczekiwaniu „wysp” i „narodów”. Droga, którą szedł w tych czasach judaizm – ku zamknięciu się w ramach swojego narodu, skoncentrowaniu się na własnej tożsamości –  była sprzeczna z Bożymi planami.
     
  • Piotr streszcza publiczną działalność Jezusa w kilku zdaniach podkreślając, że czynił on dobrze uzdrawiając wszystkich będących we władzy diabła. Nie chodzi chyba tylko  o Jezusowe egzorcyzmy, ale także zwykłe uzdrowienia. Choroby i wszelkie inne zło weszły na świat przez grzech. Jezus z tego wszystkiego wybawia. Jest dla ludzkości Nowym Adamem, który daje jej nowe życie.
     
  • Przede wszystkim jednak – w kontekście dzisiejszej Ewangelii – zwraca uwagę zwrot o namaszczeniu Jezusa Duchem świętym i mocą. To wyraźna zapowiedź sceny chrztu w Jordanie.

3. Kontekst Ewangelii Mk 1, 7-11

Chrzest Jezusa (różny oczywiście od naszego chrztu sakramentalnego!) to w Ewangeliach pierwsze publiczne pojawienie się Jezusa (choć w Ewangelii Jana jest tylko wspomniany). Jest pierwszym z wielu znaków (niekoniecznie widocznym dla wszystkich – o czym za chwilę), że oto Bóg zaczął spełniać swoje obietnice o mającym kiedyś nadejść Mesjaszu, Bożym Pomazańcu.

Przytoczmy w tym miejscu może cały początek Markowego dzieła (tekst czytania pogrubioną czcionką)...

Początek Ewangelii o Jezusie Chrystusie, Synu Bożym. Jak jest napisane u proroka Izajasza:

Oto Ja posyłam wysłańca mego przed Tobą;
on przygotuje drogę Twoją.
Głos wołającego na pustyni:
Przygotujcie drogę Panu,
Dla Niego prostujcie ścieżki!

Wystąpił Jan Chrzciciel na pustyni i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów. Ciągnęła do niego cała judzka kraina oraz wszyscy mieszkańcy Jerozolimy i przyjmowali od niego chrzest w rzece Jordan, wyznając [przy tym] swe grzechy. Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder, a żywił się szarańczą i miodem leśnym. I tak głosił: «Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby się schylić i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym».

W owym czasie przyszedł Jezus z Nazaretu w Galilei i przyjął od Jana chrzest w Jordanie. W chwili gdy wychodził z wody, ujrzał rozwierające się niebo i Ducha jak gołębicę zstępującego na siebie. A z nieba odezwał się głos: «Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie».

Zaraz też Duch wyprowadził Go na pustynię. Czterdzieści dni przebył na pustyni, kuszony przez szatana. Żył tam wśród zwierząt, aniołowie zaś usługiwali Mu.

Ciekawe, prawda? Już postać Jana jest spełnieniem prorockich obietnic. On jest owym tajemniczym głosem wołającego na pustyni, który ogłasza, że czas służby Izraela się skończył, że jego nieprawość odpokutowana, bo odebrał już w dwójnasób karę za wszystkie swoje grzechy (Iz 40, 2). Ale jednocześnie wskazuje on na innego, tego który idzie za nim. Prawdziwość posłannictwo Tego Drugiego potwierdza sam Bóg w scenie czytanej w Ewangelii tej niedzieli.

4. Warte zauważenia

Opowieść Ewangelisty Marka jest zdecydowania bardziej lakoniczna  nie tylko od sceny przedstawionej przez Mateusza, ale nawet Łukasza. Nie ma mowy o dylematach Jana, o modlitwie Jezusa. Jezus po prostu  przychodzi i przyjmuje chrzest. W ten sposób Marek koncentruje się na tym, co w tej scenie chyba najważniejsze: na znaku otwartego nieba, na Duchu zstępującym na Jezusa i na głosie z nieba.

Znamienne, że widzi to sam Jezus, niekoniecznie świadkowie wydarzenia. Czy świadkowie słyszeli głos? Tego na podstawie relacji Marka też nie można jednoznacznie rozstrzygnąć. W Ewangelii Jana będzie potem wyjaśnienie, że widział to wszystko też Jan Chrzciciel, ale tu tego nie ma. Myśląc o tej scenie należałoby więc raczej widzieć w niej znak dla samego Jezusa, niekoniecznie tak oczywisty dla świadków tamtego wydarzenia. Co to znaczy w praktyce?

Po pierwsze to zaskakująca wskazówka, że Jezus do swojej misji dojrzewał. Wskazuje na to także scena bezpośrednio po tej następująca: Jezus idzie na pustynię. Nie wiadomo dokładnie po co, ale chyba chce coś przemyśleć, do czegoś się przygotować. Po drugie myśląc o tej scenie nie ma co koncentrować się na kwestii niewiary tych, którzy znaki widzieli i słyszeli. Bo mogli nie widzieć i nie słyszeć.

Scena ta jednak jest ważna dla czytelnika Ewangelii. On już wie, co się wtedy zdarzyło, bo Ewangelista mu o tym opowiada i przypomina też świadectwo Jana Chrzciciela. Czytelnik wiedząc co wydarzyło się nad Jordanem, a potem czytając dalszy ciąg Ewangelii może zdedydować: uwierzyć czy nie. Jezus był zapowiadanym Sługą-Synem Boga, czy też nie.

Warto w tym miejscu przypomnieć, że Ewangelia Marka, według tradycji pisana do pogan nie za bardzo obeznanych z religią Izraela, bywa też nazywana Ewangelią katechumena. Czyli tego, który przygotowuje się do chrztu. Bóg poświadczył misję Jezusa, a ty możesz wierzyć albo nie – zdaje się mówić w tym miejscu autor Ewangelii. Czytaj dalej, opowiem ci resztę, ale wybór należy do Ciebie.

Co widzi i słyszy Jezus?

  • Otwarte niebo
  • Ducha zstępującego na siebie w postaci gołębicy
  • Głos z nieba oznajmiający «Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie».

Komentatorzy widzą w tych trzech elementach realizację różnych mesjańskich zapowiedzi  Starego Testamentu. W „niby gołębicy” aluzję do Ducha Bożego,  unoszącego się nad wodami w czasach stworzenia (Rdz 1,2) czy do gołąbka wypuszczonego z Arki (Rdz 8,8). W tym co mówi głos z nieba aluzję do Psalmu 2, 7.

Wystarczy chyba jednak tylko zwyczajne odwołanie się do czytanego tej niedzieli tekstu Izajasza.

Oto mój Sługa, którego podtrzymuję.
Wybrany mój, w którym mam upodobanie.
Sprawiłem, że Duch mój na Nim spoczął;

Nie wszystko tu idealnie pasuje. Owszem, na Jezusa zstępuje Duch. Ale słowa które słyszy odbiegają nieco od Izajaszowych. Mateusz ma „Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie”. Sługa staje się Synem....

Otwarte niebo i rozlegający się niego głos to jasne przesłanie: Bóg nie posługuje się już pośrednikiem – Janem czy innym prorokiem. Przemawia sam. Jest to o tyle istotne, że przecież przemawia do Syna! Jakieś pośrednictwo byłoby tu wręcz niestosowne. I to On sam wyznacza swojemu Synowi misję, której znakiem jest zstąpienie na niego Ducha Świętego.

Na czym ta misja ma polegać? Ano wróćmy do Izajasza:

On przyniesie narodom Prawo.
Nie będzie wołał ni podnosił głosu,
nie da słyszeć krzyku swego na dworze.
Nie złamie trzciny nadłamanej,
nie zagasi knotka o nikłym płomyku.
On niezachwianie przyniesie Prawo.
Nie zniechęci się ani nie załamie,
aż utrwali Prawo na ziemi,
a Jego pouczenia wyczekują wyspy.

Scena ta jest więc pokazaniem czytelnikowi Ewangelii (bo jak pisałem, sami uczestnicy wydarzeń niekoniecznie wszystko widzieli i słyszeli): oto spełniają się zapowiedzi proroków; nadchodzi Boży Sługa-Syn, ten, który wyzwoli całą ludzkość z niewoli grzechu i śmierci. Nie wierzysz? Niebawem się przekonasz patrząc na to, co  Jezus zrobi. On naprawdę jest Bożym wybrańcem. Tak, to prawda, wielu nie uwierzyło. Ale tylko dlatego, ze choć znali proroctwa zupełnie ich nie rozumieli i spodziewali się Mesjasza wedle swoich wyobrażeń.

No właśnie. Ta inność Bożego Mesjasza wyraża się też w tym, że będzie to Mesjasz wszystkich nie tylko Izraela. Mocno akcentuje to zresztą drugie czytanie tej niedzieli. Ten paradoks widać, gdy spojrzy się na cała historię zbawienia. Żydzi powtarzają "naród, naród", a objawienie Boże cały czas mówi "wszyscy, wszyscy, tylko na razie przez wybór Izraela". Bóg nie jest Bogiem malowanym, kompletnie bezradnym wobec zła i buntu swoich stworzeń, a tylko strzępiącym sobie język różnymi obietnicami. On naprawę potrafi kierować ludzkimi losami nie łamiąc ich wolnych wyborów, przemawiać do serc nie niewoląc. Obiecał Mesjasza? Ludzkość długo musiała czekać, ale oto teraz obietnice zaczynają się spełniać. Tyle że Jego Mesjasz, nie sługa, a Syn Umiłowany, będzie Mesjaszem innymi niż tego ludzie w Izraelu oczekiwali. Będzie zgodny z zapowiedziami proroków, których Izrael jakoś nie widział. Będzie łagodny i wytrwały, a Jego misja nie ograniczy się do Izraela, ale obejmie wszystkie „narody” i „wyspy” czyli wszystkich ludzi. Bo przecież po to Izrael został kiedyś wybrany...

Warto dodać jeszcze jedno: chrzest Janowy nie jest ty samym, co nasz chrzest. Był jedynie symbolicznym odmyciem z grzechu. Nasz chrzest, w imię Trójcy, zanurzając nas w śmierć i zmartwychwstanie Jezusa, faktycznie gładzi grzechy. Gdyby porównywać te dwa chrzty analogia jest więc niewielka. Ale w tej scenie oprócz chrztu w wodzie jest też to, co dzieje się zaraz potem – otwarte niebo, Duch i głos z nieba. Właśnie ten moment przypomina nam o wartości naszego chrztu. Też przecież jest wybraniem ochrzczonego. Także do chrzczonego  Bóg zwraca się już bez pośredników – Aniołów czy ludzi. Ochrzczony też zostaje obdarowany Duchem. I też nie jest sługą, a Bożym dzieckiem. No i także ochrzczonemu Bóg wyznacza misję: uczestniczyć w prorockiej (nauczycielskiej), kapłańskiej (bycia pośrednikiem) i królewskiej (służebnej) misji Chrystusa.

5. W praktyce

  • Chrzest Jezusa związany z namaszczeniem Go Duchem Świętym rozpoczął jego publiczną działalność. Uczeń Chrystusa przez chrzest złączony „z kapłanem prorokiem i królem na życie wieczne”, a w bierzmowaniu namaszczony Duchem Świętym też ma swoją misję do spełnienia. Tymczasem chyba większość chrześcijan czuje się przedmiotem misji Kościoła, a nie podmiotem, który ma w tej misji uczestniczyć. Przeciwdziałamy temu stereotypowi głównie apelami o zaangażowanie, nie dbając o faktyczne zmiany w dziedzinie zwyczajów czy prawa, które te poczucie tworzą. Tymczasem... Papież Franciszek jakiś czas temu pisał o ewangelizowaniu przez towarzyszenie. Jak wszystkim parafianom (np 8 tysiącom) ma towarzyszyć proboszcz i dwóch wikarych? Jak młodym ma towarzyszyć sam jeden katecheta w szkole? Sami nie dadzą rady. Bardzo pasują tu słowa „żniwo wielkie, robotników mało”...
     
  • Warto przemyśleć sposób, w który Kościół prowadzi swoją misję. Czy robi to w duchu „Umiłowanego Syna, w którym Bóg ma upodobanie”, czyli „nie podnosząc głosu, nie łamiąc trzciny nadłamanej, nie gasząc knotka o nikłym płomyku”, czy strzelając z armat?
     
  • Warto zatrzymać się nad stwierdzeniem św. Piotra, że „Bóg nie ma względu na osoby”. W kontekście jego wypowiedzi chodzi o różne narody. To przyczynek do dyskusji o częstym akcentowaniu w polskim Kościele spraw narodu, zwłaszcza w kontekście przeciwstawiania go obcym. Można by też przemyśleć kwestię uporczywego akcentowania różnic w godności między tymi a innymi członkami Kościoła. Skoro łączy nas człowieczeństwo, jeden chrzest i jeden Duch Święty, reszta chyba nie jest już tak istotna. Zwłaszcza że kościelne godności rozdawane są nie dla splendoru, ale służby. Czyż nie?