Niedziela miłości

Andrzej Macura

publikacja 06.05.2015 16:26

Garść uwag do czytań na VI niedzielę wielkanocną roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.

Niedziela miłości Andrzej Macura Kto kocha daje kwiaty. Ile kwiatów dał nam Bóg?

Niedziela miłości? Patrząc na czytania tej niedzieli tak chyba powinna się nazywać. Przynajmniej w roku B. Od świadectw spotkań z Jezusem w kolejnych Ewangeliach niedzieli przeszliśmy już dwa tygodnie temu do przypomnienia najważniejszych nauk Jezusa. Tych z jego mowy pożegnalnej. Dziś kolej na następną.

1. Kontekst pierwszego czytania Dz 10,25-26.34-35.44-48

Pierwsze czytanie tej niedzieli to opowieść o wydarzeniach związanych z Piotrem i setnikiem Korneliuszem. Korneliusz – to bardzo ważne – jest rzymskim żołnierzem, poganinem. Choć „pobożny i «bojący się Boga» wraz z całym swym domem”, choć „dawał (...) wielkie jałmużny ludowi i zawsze modlił się do Boga” (Dz 10,1-2) w pojęciu Żydów nie był dziedzicem obietnic, jakie ich naród otrzymał od Boga. Mógł co najwyżej zostać do tego ludu na zasadzie wielkiej łaski przyłączony.

Podobnie do pogan w pierwszych dniach swojego istnienia podchodził Kościół. Jeśli głosił Ewangelię, głosił ją Żydom. I jeśli narażał się na prześladowanie, to też Żydom. Dla pogan chrześcijaństwo było jakimś wewnętrznym sporem Żydów, który ich niekoniecznie w ogóle interesował. Dopiero rozpoczęcie głoszenia Ewangelii poganom ten stan rzeczy zmieniło.

Scenę przedstawioną w pierwszym czytaniu tej niedzieli poprzedzają dwa widzenia. Korneliusz ma widzenie anioła, który mówi mu, że powinien posłać do Jafy po jakiegoś nieznanego mu Piotra. Piotr w tym samym czasie ma widzenie płótna, na którym leżą różne nieczyste zwierzęta, a Bóg  mówi do niego, by je zabijał i jadł. Piotr oponuje, gdyż nie chce łamać nakazu Starego Prawa zabraniającego spożywania takich zwierząt. W odpowiedzi słyszy: „nie nazywaj nieczystym tego, co Bóg oczyścił”. I gdy widzenie się kończy przychodzą do Piotra z zaproszeniem wysłannicy Korneliusza.

Przedstawiona w pierwszym czytaniu scena to moment przełomowy w życiu młodego Kościoła: otwiera się on na pogan. Przytoczmy tekst Dziejów Apostolskich bez skrótów. Tekst czytania – pogrubioną czcionką.

Nazajutrz wszedł do Cezarei. Korneliusz oczekiwał ich, zwoławszy swych krewnych i najbliższych przyjaciół. A kiedy Piotr wchodził, Korneliusz wyszedł mu na spotkanie, padł mu do nóg i oddał mu pokłon. Piotr podniósł go ze słowami: «Wstań, ja też jestem człowiekiem». Rozmawiając z nim, wszedł i zastał licznie zgromadzonych. Przemówił więc do nich: «Wiecie, że zabronione jest Żydowi przestawać z cudzoziemcem lub przychodzić do niego. Lecz Bóg mi pokazał, że nie wolno żadnego człowieka uważać za skażonego lub nieczystego. Dlatego też wezwany przybyłem bez sprzeciwu. Zapytuję więc: po co mnie sprowadziliście?»  Korneliusz odpowiedział: «Cztery dni temu, gdy modliłem się o godzinie dziewiątej w swoim domu, stanął przede mną mąż w lśniącej szacie i rzekł: "Korneliuszu, twoja modlitwa została wysłuchana i Bóg wspomniał na twoje jałmużny. Poślij więc do Jafy i wezwij Szymona, zwanego Piotrem. Jest on gościem w domu Szymona garbarza, nad morzem". Posłałem więc natychmiast do ciebie, a ty dobrze zrobiłeś, żeś przyszedł. Teraz my wszyscy stoimy przed Bogiem, aby wysłuchać wszystkiego, co Pan tobie polecił».

Wtedy Piotr przemówił w dłuższym wywodzie: «Przekonuję się, że Bóg naprawdę nie ma względu na osoby.  Ale w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie. Posłał swe słowo synom Izraela, zwiastując im pokój przez Jezusa Chrystusa. On to jest Panem wszystkich. Wiecie, co się działo w całej Judei, począwszy od Galilei, po chrzcie, który głosił Jan. Znacie sprawę Jezusa z Nazaretu, którego Bóg namaścił Duchem Świętym i mocą. Dlatego że Bóg był z Nim, przeszedł On dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich, którzy byli pod władzą diabła. A my jesteśmy świadkami wszystkiego, co zdziałał w ziemi żydowskiej i w Jerozolimie. Jego to zabili, zawiesiwszy na drzewie. Bóg wskrzesił Go trzeciego dnia i pozwolił Mu ukazać się nie całemu ludowi, ale nam, wybranym uprzednio przez Boga na świadków, którzyśmy z Nim jedli i pili po Jego zmartwychwstaniu. On nam rozkazał ogłosić ludowi i dać świadectwo, że Bóg ustanowił Go sędzią żywych i umarłych. Wszyscy prorocy świadczą o tym, że każdy, kto w Niego wierzy, przez Jego imię otrzymuje odpuszczenie grzechów».

Kiedy Piotr jeszcze mówił o tym, Duch Święty zstąpił na wszystkich, którzy słuchali nauki. I zdumieli się wierni pochodzenia żydowskiego, którzy przybyli z Piotrem, że dar Ducha Świętego wylany został także na pogan. Słyszeli bowiem, że mówią językami i wielbią Boga. Wtedy odezwał się Piotr: «Któż może odmówić chrztu tym, którzy otrzymali Ducha Świętego tak samo jak my?» I rozkazał ochrzcić ich w imię Jezusa Chrystusa. Potem uprosili go, aby zabawił u nich jeszcze kilka dni.

Widać, jak wielki to przełom. Piotr, z powodu swojego pochodzenia niechętnie nastawiony do pogan, poddaje się woli Boga. Wraz z innymi chrześcijanami zaczyna rozumieć, że w Kościele jest miejsce i dla tych, którzy nie byli Żydami. Że właśnie taki jest Boży plan.

Skoncentrujmy się na tym, co jest treścią samego czytania:

  • „Wstań, ja też jestem człowiekiem” – piękny gest Piotra. Takie padanie do nóg było w starożytności sposobem na oddawanie czci bóstwom czy Bogu, stąd słowa Piotra oponującego przed takim potraktowaniem są jak najbardziej zrozumiałe. Trudno jednak nie oprzeć się wrażeniu,  że jest w tej postawie Piotra coś więcej. Poganin nie poganin, ale też człowiek. Nie godzi się, by traktować bliźniego z góry. Nawet jeśli ten bliźni nie jest Żydem. Ważny przyczynek do rozmyślań nad naszym podejściem do ważności i godności konkretnych osób. Przecież wszyscy jesteśmy ludźmi. A w Kościele łączy nas jeszcze jedno dziecięctwo Boże...
     
  • „Bóg nie ma względu na osoby”... Bogu podoba się każdy człowiek bogobojny i sprawiedliwy. To znów, jak w poprzednim przypadku, podkreślenie jednakowej godności każdego człowieka. Lepszym czy gorszym jest się nie ze względu na pochodzenie czy pozycję społeczną, ale tylko przez to, jakim się jest człowiekiem...
     
  • Znakiem owej równości wszystkich ludzi jest zesłanie na pogan Ducha Świętego. Dlatego Piotr nie ma już żadnych wątpliwości: w tym, by chrzcić pogan i przyjmować ich do Kościoła odkrywa wolę Bożą. I się jej podporządkowuje. Pewnie nadwyrężając przy tym nieco swój autorytet. Musiał się potem z tego co zrobił tłumaczyć. Ale gdy Bóg każe,  czy jakiś tam autorytet jest ważny? W tym kontekście warto zadać sobie pytanie o nasze podejście do ekumenizmu. Widzimy w różnych Kościołach i wspólnotach chrześcijańskich działanie Ducha. Katolicy nie mogą mówić, że Jezus Chrystus i zbawienie jest tylko i wyłącznie ich. Nauczanie Soboru Watykańskiego II o tych kręgach przynależności do Kościoła jest intuicją zgodną tym co zrobił Piotr: nieważne co mi się wydaje, ważne, czego chce Bóg.
     
  • Uprosili go, aby zabawił u nich jeszcze kilka dni...  Piotr nie tylko spełnił Boży nakaz biernie: Bóg każe, to ja tak zrobię. Przyjął tych ludzi całym sobą, zgadzając się parę dni pozostać u nich w gościnie. Dla niego to spotkanie z nimi nie było strata czasu... To wskazanie też ma chyba ważne przełożenie na dzisiejsze czasy: mieć czas nie tylko na swoje sprawy i swoje plany, ale także zgodzić się trwonić go z tymi, którzy mojego czasu potrzebują. Nawet jeśli spowoduje to jakieś zaniedbanie bieżących obowiązków...

Z czytania wyłania się bardzo ciekawy obraz Piotra jako człowieka. Był wierny Bogu i we wszystkim starał się być mu posłuszny, a jednocześnie był uczciwy i dobry dla ludzi, nawet jeśli nie byli jego bliskimi. Wspaniały wzór zastosowania w praktyce przykazania miłości Boga i bliźniego....

A następujący po czytaniu psalm to pieśń pochwalna Boga za łaskawość, jaka okazuje ludziom...

2. Kontekst drugiego czytania 1 J 4,7-10

Drugie czytanie tej niedzieli to kolejny fragment 1 Listu świętego Jana. Kolejne pouczenie o prawdziwym chrześcijaństwie...

Umiłowani, miłujmy się wzajemnie,
ponieważ miłość jest z Boga,
a każdy, kto miłuje,
narodził się z Boga i zna Boga.
Kto nie miłuje, nie zna Boga,
bo Bóg jest miłością.

W tym objawiła się miłość Boga ku nam,
że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat,
abyśmy życie mieli dzięki Niemu.

W tym przejawia się miłość,
że nie my umiłowaliśmy Boga,
ale że On sam nas umiłował
i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy.

Właściwie chyba wszystko jasne. Wzywając chrześcijan do wzajemnej miłości Jan stawia im za wzór Boga, który pierwszy wystąpił do człowieka z ofertą miłości, który wyszedł z tą inicjatywa posyłając na świat swojego Syna. Bo „Miłość” to wręcz imię Boga. Dlatego Jego uczeń też powinien kochać. To jest znak przynależności do Boga. Kto nie kocha, tak naprawdę Boga nie zna...

Jan pisze swój list w czasach, kiedy dawno przeminął już entuzjazm pierwszych dni i lat po zmartwychwstaniu Jezusa. Pisze do Kościoła (Kościołów lokalnych), które trapią przeróżne problemy, wśród których rozłamy – czy to na tle doktryny czy jakichś wskazań dotyczących tego jak chrześcijanin powinien żyć – wcale nie są na ostatnim miejscu. I wskazuje, co powinno być motorem napędowym chrześcijanina i jak pogodzić sprzeczne racje. Miłość. To w niej różnice zatracają swoje raniące ostrze...

Przesłanie jak najbardziej aktualne także w naszych czasach, w Polsce. Widocznych w naszym Kościele różnic, wcale przecież nie dotyczących spraw pierwszorzędnych, nie da się pogodzić inaczej, jak w miłości. Ale jeśli ktoś w Kościele o działaniu w duchu miłości zapomina, to choćby nie wiadomo kim był, wyklucza się ze wspólnoty z Bogiem. Przecież – przypomnijmy z pierwszego czytania – Bóg nie ma względu na osoby...

3. Kontekst Ewangelii J 15,9-17

Ewangelia tej niedzieli pochodzi z długiej mowy pożegnalnej Jezusa. To dalszy ciąg tego, co słyszeliśmy w ostatnią niedzielę – alegorii o winnym krzewie. Warto przypomnieć: ta część dzieła Jana to tzw. objawianie się Jezusa uczniom. Nie światu. Są więc to wskazania bezpośrednio uczniów i tylko ich dotyczące...I koniecznie trzeba przypomnieć: trwa w Jezusie jak gałązka w winnym krzewie ten, kto trwa w miłości. Teraz mamy ciąg dalszy. O miłości właśnie...

Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna.

To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał - aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali.

4. Warte zauważenia

Cóż powiedzieć.... Chyba wszystko jasne. Ze wszystkich tych słów Jezusa, podobnie jak zresztą ostatniej niedzieli, przebija wskazanie na wielka miłość Jezusa do uczniów i Jego bliskość wobec każdego, kto spełnia Jego przykazania,  kto kocha. Taki człowiek jest jakoś specjalnie włączony w miłość Ojca i Syna. Dlatego Jezus ciągle ponawia swoje wezwanie do miłości. Przytaczanie tu konkretnych zwrotów z mowy Jezusa chyba nie ma sensu. Warto jednak chyba też zauważyć niektóre inne wątki wypowiedzi Jezusa.

  • „To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna”. Jezus nie mówi ot, tak sobie. Mówi żeby dodać otuchy. Dobry to Bóg który nie tylko stawia wymagania, ale dba też o nastrój swoich uczniów...
     
  • „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”. Tym oddającym życia za przyjaciół jest sam Jezus. To jednak też ważny wzór do naśladowania dla Jego uczniów...
     
  • Uczniowie Jezusa nie są jego sługami, a przyjaciółmi. Ci, którzy zachowują Jego przykazanie miłości na pewno. Wielki to zaszczyt dla człowieka: być przyjacielem Boga...
     
  • Jezus objawił uczniom wszystko, co usłyszał od Ojca... To przypomnienie, że Jego nauka nie jest Jego własna nauką, ale Ojca. Chrześcijaństwo jest religią nieco inna niż pozostałe.  To pewne (prawdziwe) objawienie Ojca...
  • To, że jest się uczniem Jezusa jest nie tyle wyborem uczniów, ale samego Jezusa. Ważne przypomnienie prawdy częściej formułowanej w słowach, że wiara jest łaską. Nie ma co oglądać się na wiarę czy niewiarę innych, a trzeba cieszyć się z tego, że się tej łaski doświadczyło...
     
  • Zadaniem chrześcijanina jest nie tylko cieszyć się z wyboru Boga, ale owocować. W domyśle – miłością.
     
  • Ci, którzy owocują w Jezusie mogą prosić Ojca o co tylko zechcą, i to się spełni. Warte przypomnienia: człowiek który kocha Boga nie o wszystko będzie Go prosił...

Nie sposób na koniec jeszcze raz nie podkreślić tego, co sam Jezus kilka razy powtarza: miłujcie się wzajemnie. To jest przykazanie, które każdy chrześcijanin ma spełniać...


5. W praktyce

Jak widać z powyższego wszystkie czytania tej niedzieli są jednym wielkim wezwaniem do miłości. To zasada, która wszystkie inne powinna porządkować. Jezus nie mówi tu o jakie „inne” chodzi, ale czy nie trzeba by się nad tym zastanowić? Pozwolę sobie na parę subiektywnych refleksji na ten temat.

  • Miłość a pobożność. Bez wątpienia połączenie jednego z drugim jest ogromną wartością. Z drugiej nie sposób nie zauważyć, że sama pobożność, bez miłości, to za mało, żeby podobać się Bogu. Dziesiątki pobożnie przeżytych mszy czy odprawionych różańców nie znaczą wiele, jeśli jednocześnie chrześcijanin nie kocha. Podobnie przeróżne charyzmaty:  muszą znaleźć ukoronowanie w miłości. Bo „gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał”... Jeśli moja pobożność jest głownie powodem wywyższania się nad innych czy narzekania, jak to inni są bezbożni, to coś jest nie tak...
     
  • Miłość a sprawiedliwość... Połączone razem są oczywiście pięknym ideałem. Bywa jednak, że domagającym się sprawiedliwości brakuje miłości. Wtedy żądanie sprawiedliwości zmienia się w szukanie zemsty. Miłość nakazuje nieraz odpuścić, nie szukać wyrównania rachunków. Dla większego dobra. Kurczowe trzymanie się swojego i domaganie się sprawiedliwości, zwłaszcza  kiedy prawdziwe czy urojone krzywdy miały miejsce bardzo dawno, tylko pogarsza sprawy i zaostrza spor.... I jak pokazuje doświadczenie, często prowadzi do niepohamowanej agresji słownej, która nie zauważa, że słowa ranią nieraz bardziej niż pięść....
     
  • Miłość a prawda... Bez wątpienia prawda jest wielka wartością. Czasem jednak domaganie się jej zamienia się w obnażanie człowieka z szat. Szat jego godności. Nie wszystko o bliźnich muszę wiedzieć. Nie wszystko wszyscy muszą o bliźnich wiedzieć. Miłość domaga się nieraz milczenia. Piętnowany też jest człowiekiem, za którego umarł Chrystus. Tymczasem można odnieść czasem wrażenie, że domagającym się prawdy nie wystarcza jakieś drobne upokorzenie: nie spoczną, dopóki swojej ofiary nie wdepczą w ziemię. Oczywiście w imię prawdy niby...
     
  • Miłość do skrzywdzonych... Warto na ostatku zwrócić uwagę jeszcze na jedno: zdarza się nam chrześcijanom, że pouczamy ofiarę, a dajemy spokój jej oprawcy. To owe nieznośne wezwania kierowane do ofiary, by przebaczyła i oburzanie się, kiedy się skarży (bo źle mówi o innych). Jednocześnie z różnych powodów wstrzymujemy się od upomnienia sprawcy krzywdy... To nie jest wyraz prawdziwej miłości bliźniego. To raczej współudział w grzechu niesprawiedliwości. Jest taki piękny Psalm 139: „Nad rzekami Babilonu, tam myśmy siedzieli i płakali, wspominając Syjon”... Psalmista skarży się w nim, że ci, którzy ich uprowadzili oczekują od nich radosnych pieśni... No właśnie: jeśli nie chcę albo nie mogę ofierze pomóc, moja miłość powinna wyrażać się w uszanowaniu jego bólu, a nie w pouczaniu go; obrażaniu się na niego, bo psuje dobry nastrój...