Moc TEGO Chleba

Andrzej Macura

publikacja 06.08.2015 11:18

Garść uwag do czytań na XIX niedzielę zwykłą roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.

Moc TEGO Chleba Henryk Przondziono /Foto Gość Co to znaczy przyjąć ten dar, przyjąć Jezusa? Chodzi o zaangażowanie się w sprawę Chrystusa całym życiem. O pozwolenie, by na kształt pokarmu, który staje się częścią tego, który go spożył, tak też Jezus i Jego sprawa stały się częścią nas samych

Ewangelia tej niedzieli to kontynuacja lektury sprzed tygodnia: dalsza część tzw. eucharystycznej mowy Jezusa. Do niej dobrane zostało pierwsze czytanie. A ich treść zdaje się ogniskować wokół problematyki mocy Chleba z nieba, którym jest Jezus Chrystus. Tyle że samo posiadanie pokarmu to za mało. Żeby coś człowiekowi dał, trzeba go jeść. A co znaczy „jeść” Jezusa? To chyba coś więcej niż tylko uczestniczyć w obrzędzie.

1. Kontekst pierwszego czytania 1 Krl 19,4-8

Pierwsze czytanie tej niedzieli pochodzi z 1 Księgi Królewskiej, z cyklu o proroku Eliaszu. To chyba jedna z piękniejszych scen Starego Testamentu. Wybrano ją ze względu na związek z Ewangelią. Chodzi o pokazanie mocy pokarmu, który daje człowiekowi Bóg. Ale wydaje się, że podobnie jak w XIX niedzielę zwykłą roku A warto tę scenę pokazać w szerszym kontekście. Autor natchniony przedstawił tu bowiem bardzo ciekawy obraz Boga. A scena z śpiącym Eliaszem jest tylko jej fragmentem.

Przypomnijmy co napisałem rok temu: prorok Eliasz działa w Izraelu, północnej części podzielonego już dawnego królestwa Dawida, w czasach króla Achaba i jego żony, Izebel (Jezabel). W kraju szerzą się kulty pogańskiej, których żona króla jest zresztą zdecydowaną promotorką. Eliasz właśnie wygrał pojedynek z prorokami Baala. Ten, w którym mieli modlitwami zapalić ofiarę na ołtarzu. Prorokom Baala się nie udało, Eliaszowi tak. Na fali odniesionego zwycięstwa Eliasz podburza lud. Ginie 450 proroków Baala. Izebel wpada we wściekłość. Eliasz boi się jej zemsty. Dlatego ucieka do królestwa południowego, Judy. Wędruje na sam jego południowy kraniec (Beer Szeba) Oddajmy już zresztą głos autorowi biblijnej opowieści (tekst czytania pogrubioną czcionką).

Kiedy Achab opowiedział Izebeli wszystko, co Eliasz uczynił, i jak pozabijał mieczem proroków,  wtedy Izebel wysłała do Eliasza posłańca, aby powiedział: «Chociaż ty jesteś Eliasz, to jednak ja jestem Izebel! Niech to sprawią bogowie i tamto dorzucą, jeśli nie postąpię jutro z twoim życiem, jak [się stało] z życiem każdego z nich».

Wtedy Eliasz zląkłszy się, powstał i ratując się ucieczką, przyszedł do Beer-Szeby w Judzie i tam zostawił swego sługę, a sam na [odległość] jednego dnia drogi poszedł na pustynię. Przyszedłszy, usiadł pod jednym z janowców i pragnąc umrzeć, rzekł: «Wielki już czas, o Panie! Odbierz mi życie, bo nie jestem lepszy od moich przodków». Po czym położył się tam i zasnął. A oto anioł, trącając go, powiedział mu: «Wstań, jedz!» Eliasz spojrzał, a oto przy jego głowie podpłomyk i dzban z wodą. Zjadł więc i wypił, i znów się położył. Powtórnie anioł Pański wrócił i trącając go, powiedział: «Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga». Powstawszy zatem, zjadł i wypił. Następnie mocą tego pożywienia szedł czterdzieści dni i nocy aż do Bożej góry Horeb.

Tam wszedł do pewnej groty, gdzie przenocował. Wtedy Pan skierował do niego słowo i przemówił: «Co ty tu robisz, Eliaszu?» A on odpowiedział: «Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana, Boga Zastępów, gdyż Izraelici opuścili Twoje przymierze, rozwalili Twoje ołtarze i Twoich proroków zabili mieczem. Tak że ja sam tylko zostałem, a oni godzą jeszcze i na moje życie». Wtedy rzekł: «Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana!» A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały [szła] przed Panem; ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze - trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu - szmer łagodnego powiewu. Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do groty.

A wtedy rozległ się głos mówiący do niego: «Co ty tu robisz, Eliaszu?» Eliasz zaś odpowiedział: «Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana, Boga Zastępów, gdyż Izraelici opuścili Twoje przymierze, rozwalili Twoje ołtarze i Twoich proroków zabili mieczem. Tak że ja sam tylko zostałem, a oni godzą jeszcze i na moje życie». Wtedy Pan rzekł do niego: «Idź, wracaj twoją drogą ku pustyni Damaszku. A kiedy tam przybędziesz, namaścisz Chazaela na króla Aramu. Później namaścisz Jehu, syna Nimsziego, na króla Izraela. A wreszcie Elizeusza, syna Szafata z Abel-Mechola, namaścisz na proroka po tobie. A stanie się tak: uratowanego przed mieczem Chazaela zabije Jehu, a uratowanego przed mieczem Jehu zabije Elizeusz. Zostawię jednak w Izraelu siedem tysięcy takich, których kolana nie ugięły się przed Baalem i których usta go nie ucałowały».

Prawda że piękna opowieść? O Bogu, który wprowadza spokój w rozpaloną głowę proroka. Nic się nie martw, rób swoje – zda się mówić. We fragmencie wybranym jako pierwsze czytanie tej niedzieli uzupełniona o obraz Boga, który ze stoickim spokojem znosi fochy Eliasza. No bo jak to: przychodzi do proroka Boży wysłannik,  a on je, pije, potem pewnie wyciera usta i kładzie się spać dalej? Ot, tak sobie? Nie interesuje go, co Bóg ma mu przez wysłannika do powiedzenia? To takie normalne, że Bóg posyła anioła do usług kelnerskich? A Bóg wcale się na proroka nie gniewa. Jakby rozumiał jego rozgoryczenie....

Ze względu na Ewangelię koniecznie trzeba zwrócić jednak uwagę na inny element tej opowieści. Eliasz został obdarowany pokarmem który dał mu niezwykłą moc: uzdolnił do czterdziestodniowej wędrówki do góry Horeb (Synaj). Można oczywiście dyskutować którędy trzeba wędrować żeby z pustyni na południe od Beer Szeby na Synaj iść aż czterdzieści dni. Albo jak możliwym  jest, by tak długo nie jeść i nie pić. A więc i dopatrywać się w liczbie czterdzieści jakiegoś symbolu. Najważniejsze jest tu jednak co innego: pokarm, który Eliasz otrzymał od anioła uzdolnił go do dotarcia na spotkanie z Bogiem. I to chyba najważniejsze przesłanie tego czytania. 

A następujący po czytaniu psalm przypomina: „Anioł Pański otacza szańcem bogobojnych, aby ich ocalić. Skosztujcie i zobaczcie, jak Pan jest dobry, szczęśliwy człowiek, który znajduje w Nim ucieczkę”.

2. Kontekst drugiego czytania Ef 4,30-5,2

Zacząć trzeba chyba jak przed tygodniem: drugie czytanie tej niedzieli to kolejny fragment Pawłowego  Listu do Efezjan. Autor wychodząc od Bożego planu odbudowania jedności z Nim i między sobą całego stworzenia przeszedł właśnie do bardziej konkretnych wskazań, jak tę jedność budować. I co dalej? Przed tygodniem czytano fragment, w którym Paweł wzywał chrześcijan, by pozytywnie odróżniali się  w tym względzie od pogan; by przyoblekli nowego człowieka, „stworzonego według Boga, w sprawiedliwości i prawdziwej świętości”. Teraz pojawia się prawdziwy konkret. Przytoczmy tekst tego czytania wraz z poprzedzającymi go naukami Pawła (od wiersza 4, 25) i tym, co napisał później ( do 5,7). Tekst czytania, jak zwykle, pogrubioną czcionką.

Dlatego odrzuciwszy kłamstwo: niech każdy z was mówi prawdę do bliźniego, bo jesteście nawzajem dla siebie członkami. Gniewajcie się, a nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce! Ani nie dawajcie miejsca diabłu! Kto dotąd kradł, niech już przestanie kraść, lecz raczej niech pracuje uczciwie własnymi rękami, by miał z czego udzielać potrzebującemu. Niech nie wychodzi z waszych ust żadna mowa szkodliwa, lecz tylko budująca, zależnie od potrzeby, by wyświadczała dobro słuchającym. I nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym zostaliście opieczętowani na dzień odkupienia. Niech zniknie spośród was wszelka gorycz, uniesienie, gniew, wrzaskliwość, znieważenie - wraz z wszelką złością. Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni! Przebaczajcie sobie, tak jak i Bóg nam przebaczył w Chrystusie.

Bądźcie więc naśladowcami Boga, jako dzieci umiłowane, i postępujcie drogą miłości, bo i Chrystus was umiłował i samego siebie wydał za nas w ofierze i dani na wdzięczną wonność Bogu.

O nierządzie zaś i wszelkiej nieczystości albo chciwości niechaj nawet mowy nie będzie wśród was, jak przystoi świętym, ani o tym, co haniebne, ani o niedorzecznym gadaniu lub nieprzyzwoitych żartach, bo to wszystko jest niestosowne. Raczej winno być wdzięczne usposobienie. O tym bowiem bądźcie przekonani, że żaden rozpustnik ani nieczysty, ani chciwiec - to jest bałwochwalca - nie ma dziedzictwa w królestwie Chrystusa i Boga. Niechaj was nikt nie zwodzi próżnymi słowami, bo przez te [grzechy] nadchodzi gniew Boży na buntowników. Nie miejcie więc z nimi nic wspólnego!

Bądźcie naśladowcami Boga, bądźcie naśladowcami Chrystusa.... I to wyliczenie, czego robić nie należy. Znaczy Bóg też taki nie jest. Na przekór obawom niektórych, zwłaszcza tych, których w strachu przed Bogiem męczą skrupuły, że to lub tamto na pewno wyzwoli w Bogu falę złości, która skończy się surowymi represjami wobec grzesznika...

Czytanie nie wymaga właściwie żadnego specjalnego tłumaczenia. Mamy naśladować  Chrystusa w Jego do nas miłości Jeśli na coś chciałbym zwrócić uwagę, to na związek tego czytania z pozostałymi. Nie, nie w tematyce. Ale proszę zauważyć: jak często „gorycz, uniesienie, gniew wrzaskliwość czy znieważania, wraz ze wszelką złością” bywaj przez nas chrześcijan usprawiedliwiane, gdy chodzi  – w naszym przekonaniu – o słuszna sprawę. Bo – twierdzimy – inaczej już nie można. Nie można? Przecież mamy, jak Eliasz, Pokarm, dzięki któremu możemy wszystko. trzeba tylko chcieć.

3. Kontekst Ewangelii J 6,41-51

Ewangelia tej niedzieli to dalszy fragment tzw mowy Eucharystycznej Jezusa, której pierwszy fragment czytany był tydzień wcześniej. Jej kontekstem jest w Ewangelii Jana cudowne rozmnożenie nie chleba i – uwaga – cud chodzenia Jezusa po wodzie. Wdaje się, że patrząc z tej perspektywy błędem jest widzieć tu tylko jakieś dogmatyczne pouczenie o Eucharystii. Zważywszy, że w tej części dzieła Jana Jezus objawia się światu trzeba przyjąć, że chodzi – szerzej – o odpowiedź na pytanie kim jest Jezus; ten, który rozmnaża chleb, który chodzi po wodzie. Pierwsza odpowiedź jaka się nasuwa to stwierdzenie, że jest Panem natury; może odwrócić wszystkie trudności jakie człowiek napotyka w świecie, a które spowodował grzech pierwszych rodziców.

W pierwszej części mowy Jezusa, czytanej przed tygodniem (właściwie jest to jego dialog ze słuchającymi go Żydami) pojawia się nowe stwierdzenie: «Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie. Jeśli zapomnimy na chwilę o wymowie eucharystycznej tego tekstu pojawia się kapitalna myśl: Jezus jest tym, który zaspokaja wszelkie ludzkie pragnienia. Wszelkie godziwe pragnienia oczywiście. Ten, kto Go zakosztuje, nie będzie już szukał niczego więcej. Przecież jest tym, który może dać chleba do sytości i sprawić, że żadne destrukcyjne siły natury nie będą już groźne.  Teraz czas na dalszą część mowy Jezusa. Przytoczmy ją od miejsca, w którym Jezus objawia się jako Chleb Życia. Wraz z opuszczonym przy doborze czytań fragmentem.

 (...) Odpowiedział im Jezus: «Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie. Powiedziałem wam jednak: Widzieliście Mnie, a przecież nie wierzycie. Wszystko, co Mi daje Ojciec, do Mnie przyjdzie, a tego, który do Mnie przychodzi, precz nie odrzucę, ponieważ z nieba zstąpiłem nie po to, aby pełnić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał. Jest wolą Tego, który Mię posłał, abym ze wszystkiego, co Mi dał, niczego nie stracił, ale żebym to wskrzesił w dniu ostatecznym. To bowiem jest wolą Ojca mego, aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, miał życie wieczne. A ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym».

Ale Żydzi szemrali przeciwko Niemu, dlatego że powiedział: «Jam jest chleb, który z nieba zstąpił». I mówili: «Czyż to nie jest Jezus, syn Józefa, którego ojca i matkę my znamy? Jakżeż może On teraz mówić: „Z nieba zstąpiłem”».

Jezus rzekł im w odpowiedzi: «Nie szemrajcie między sobą! Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał; Ja zaś wskrzeszę go w dniu ostatecznym. Napisane jest u Proroków: Oni wszyscy będą uczniami Boga. Każdy, kto od Ojca usłyszał i nauczył się, przyjdzie do Mnie. Nie znaczy to, aby ktokolwiek widział Ojca; jedynie Ten, który jest od Boga, widział Ojca. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto wierzy, ma życie wieczne.

Jam jest chleb życia. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. To jest chleb, który z nieba zstępuje: kto go spożywa, nie umrze. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata».
Sprzeczali się więc między sobą Żydzi mówiąc: «Jak On może nam dać [swoje] ciało do spożycia?» (...)

4. Warte zauważenia

Ciągle boję się, że jeśli człowiek zbyt szybko uzna, że Jezus w  szóstym rozdziale Ewangelii Jana mówi o Eucharystii, przeoczy wielkie treści w niej zawarte. I w sumie nie zrozumie też znaczenia Komunii. Myślę, że dobrze by było raz czy drugi przeczytać tekst Ewangelii tej niedzieli zastępując słowo „chleb” słowem „dar”... No ale cóż...

Ciekawe, prawda? Żydów początkowo nie bulwersuje, że Jezus  mówi o sobie, że jest chlebem. Raczej oburzają się, że Jezus mówi, że zstąpił z nieba. Dlaczego? Pewnie rozumieli – i słusznie –  że Jezus mówi o sobie, że podobnie jak kiedyś manna na pustyni jest znakiem i darem, jaki Bóg im daje.  A to nie mieściło im się w głowie. Jakim znakiem i darem Boga? Przecież to ich sąsiad!

Odpowiadając na wątpliwości słuchaczy Jezus po raz kolejny (mówił też o tym moment wcześniej, przed fragmentem wybranym jako czytanie) stwierdza, że taka ich postawa to nic nadzwyczajnego. To wynik tego, że nie „pociągnął ich”, nie wybrał ich Ojciec. Oni po prostu od Ojca nie usłyszeli i się nie nauczyli. Ale – zaznacza Jezus – to nie znaczy, że inni usłyszeli i nauczyli się od Ojca w ten sposób, że Go widzieli. Widział Go i zna tylko On. W każdym razie, żeby przyjść do Jezusa trzeba zostać zainspirowany przez Ojca. Słuchacze widać do tego elitarnego grona nie należą.

W końcu Jezus mówi o tym, co wydaje się w tym fragmencie najważniejsze: mówi o życiu wiecznym, którzy mają wierzący. Wierzący  w Niego. Jezus jest darem dużo cenniejszym  niż manna, którą jedli praojcowie Jego słuchaczy. Tak, oni jedli ten cudowny chleb z nieba. Ale co z tego? Podzielili los wszystkich ludzi, umarli. To też większy dar niż ten chleb i woda, które otrzymał od anioła Eliasz. Dało mu to siły na czterdziestodniową wędrówkę, ale na więcej już nie. A Jezus jest darem Boga, który może dać życie wieczne, który pozwala dojść na spotkanie z Nim w wieczności.

Tak, kto ten dar, czyli samego Jezusa przyjmuje, ma życie wieczne. Ale Jezus idzie w tym miejscu o krok dalej. Precyzuje, co jest owym nowym darem Boga dla Żydów. Tak, On sam, ale dokładniej to, że „da swoje ciało za życie świata”. Jezus po prostu mówi tu o swojej śmierci. Śmierć za ludzi, aby mieli życie, to jest nowa niebieska manna, nowy Boży dar dla świata.

Mowa Jezusa faktycznie jest trudna, jak to powiedzą na koniec niektórzy świadkowie tamtego wydarzenia. Dość wieloznaczna. Dlatego nie dziwi, że po tym ostatnim (w Ewangelii tej niedzieli) stwierdzeniu Jezusa, Żydzi zaczęli się zastanawiać, jak Jezus może dać im swoje ciało do spożycia. Ale i my nie powinniśmy z wyniosłością pomyśleć w tej chwili o Eucharystii. Tak, do tego wszystko to zmierza. Ale póki co Jezus mówi po prostu, że jest darem, który da światu życie. A naszym zadaniem jest ten dar przyjąć. Przecież skoro jesteśmy już chrześcijanami, na pewno zostaliśmy już do tego zainspirowani przez Ojca.

Co to znaczy przyjąć ten dar, przyjąć Jezusa? Nie podejmuję się podać jakieś prostej odpowiedzi. Intuicja podpowiada, że nie chodzi przecież tylko o wyrażone jedynie intelektem „tak”. Chodzi o zaangażowanie się w sprawę Chrystusa całym życiem. O pozwolenie, by na kształt pokarmu, który staje się częścią tego, który go spożył, tak też Jezus i Jego sprawa stały się częścią nas samych.

Hmmm... Jak tu nie wybiec myślą do dalszej części tej mowy Jezusa? Tam Jezus już wyraźnie mówi o spożywaniu Jego Ciała i pojeniu się Jego Krwią. Tylko... Proszę zwrócić uwagę: nie chodzi o czysto zewnętrzny udział w jakimś obrzędzie. Tu chodzi o przyjęcie z wiarę Tego, który ofiarował samego siebie, byśmy mieli życie. Jeśli ktoś właśnie tak tego nie przeżywa, chyba nie rozumie sensu Eucharystii. Tak, dogmatycy mówiąc o tym, że Eucharystia uobecnia krzyż Jezusa zdecydowanie mają rację. Przecież właśnie chodzi w niej o przyjęcie Nowej Manny, nowego daru Boga dla świata: zbawczej śmierci Jego Syna. Ale to już temat do rozważań za tydzień...

Pozostaje jeszcze wskazać na łączność tej Ewangelii z pozostałymi czytaniami. Z pierwszym? O najważniejszym już wspomniałem: chodzi o wielkość daru. Eliaszowi dar Boży dał moc do czterdziestodniowej wędrówki. Nam Boży dar Jego Syna, który ofiarowuje się  za nas, daje dużo więcej: daje życie wieczne.  Ten dar też powinien uzdalniać nas do przezwyciężenia trudności na drodze do stania się takimi, jak pisał św. Paweł do Efezjan: do stania się naśladowcami Boga w Jego miłości.... Trudno w tym miejscu oprzeć mi się jeszcze jednej refleksji. Proszę przypomnieć sobie fochy jakie stroił Eliasz. I reakcje Anioła Bożego, który jakby nigdy nic przyniósł mu jedzenie drugi raz i spokojnie wyjaśnił, co ma dalej robić. Od takiego Boga, cierpliwego i łaskawego dla naszych różnych fochów otrzymujemy dar śmierci Jezusa.. To naprawdę wyraz wielkiej miłości, a nie jakiegoś zdenerwowania, które lada moment może doprowadzić do wybuchu irytacji.

5. W praktyce

  • Jezus mówi o sobie, ze jest darem Ojca dla świata.... Z prezentami różnie bywa. Jedne cieszą, drugie nie. Z jednych się korzysta, inne odstawia gdzieś do szafki albo przy okazji uszczęśliwia się nim kogoś innego. Ale ten dar na pewno jest wyjątkowy. Przed tygodniem usłyszeliśmy, że to dar, który zaspokaja wszystkie nasze potrzeby. Tej niedzieli, że to dar dający życie wieczne. Jakoś tak głupio rzucać Go w kąt. Jest przecież darem niezwykle cennym. Znacznie lepszym wszelkie czarodziejskie różdżki o wygranej w lotto już nie mówiąc.... Przecież nawet super samochodem, którym pewnie większość z nas by się ucieszyła i z zapałem z niego korzystała, dojechać można tylko na drugi koniec świata. A ten dar daje możliwość dotarcia do szczęśliwej wieczności!
  • Niech zniknie spośród was wszelka gorycz, uniesienie, gniew, wrzaskliwość, znieważenie – wraz z wszelką złością – napisał między innymi św. Paweł. Wydaje mi się, że to wezwanie także dla chrześcijan XXI wieku. Gdy chodzi o spory światopoglądowe czy polityczne też. O takim drobiazgu, jak sposób udzielania się na internetowych forach już nie mówiąc. Nie da się? Ależ się da. Mamy odpowiednie Boże dary. Trzeba tylko chcieć.