Wieczna bieganina czy bieg ku wieczności?

ks. Tomasz Jaklewicz

GN 41/2015 |

„Przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go”.

Wieczna bieganina czy bieg ku wieczności?

1 Jest w tym człowieku jakiś niepokój. Napisano „przybiegł”. Wciąż za czymś gonił, może za pieniądzem, może z poczucia obowiązku. Tak wygląda na ogół nasze życie: wieczna bieganina, od rana do wieczora. Niekoniecznie za pomnażaniem bogactwa, ale częściej po to, by powiązać jakoś koniec z końcem. Przybiegamy czasem do Jezusa, szukając recepty na życie. Może nie pytamy wprost o wieczność, ale przecież doczesność daje nam tak popalić, że intuicyjnie szukamy czegoś więcej. Jakiejś trwałości, zakorzenienia, sensu, smaku, który wykracza poza przelotną przyjemność. To są właśnie pytania o „życie wieczne”. Nie używamy tego wyrażenia, bo się kojarzy ze śmiercią. A jej się boimy. I tu jest sedno. Śmierć siedzi nam na karku. Gonimy także dlatego, żeby o niej zapomnieć. A jednak dopadają nas te pytania: czy jest coś więcej? czy warto się tak spalać? o co chodzi w tym życiu? Gdzie z tymi pytaniami pójść jak nie do Niego?

2 „Nauczycielu dobry…” Kim jest Jezus dla tego człowieka? Nauczycielem. Tylu ludzi pretenduje do bycia szkoleniowcem, trenerem, fachowcem. Tyle poradników na udane życie, udany związek, karierę, radzenie sobie ze stresem itd. Pan Jezus uczepił się słowa „dobry”. „Czemu nazywasz Mnie dobrym?”. Kolejne zdanie wszystko wyjaśnia: „Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg”. Aby uznać w Jezusie nauczyciela życia, trzeba zobaczyć w Nim Boga. Tylu ludzi fascynowało się Chrystusem w historii. Dziś jest tak samo. Ale widzą w Nim tylko wybitnego człowieka, mistrza, mędrca, nie widzą Boga. Oczywiście Jezus jako człowiek był kimś niezwykłym. Uznać Jego wielkość i mądrość to niemało. Ale przyjdzie chwila, kiedy ten nauczyciel zażąda ode mnie czegoś, co uznam za zbyt wiele. I wtedy ludzki autorytet okaże się za słaby, by to przyjąć.

3 „Wszystkiego tego przestrzegałem…” Żyć zgodnie z przykazaniami to wielka sprawa, fundament. Ale w pewnym momencie poczujemy, że to nie może być tylko to. „Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego…” To jest przełomowy moment tego spotkania. Jezus patrzy z miłością także na mnie. Widzi moje zabieganie, pustkę, niespełnienie, frustrację, zagubienie… Obejmuje Bożą miłością całe moje życie. Najpierw jest miłość, potem są wymagania. Jeśli nie zobaczę miłości… odejdę. To, czego oczekuje Bóg, wyda mi się ponad siły.

4 Pan mówi: „jednego ci brakuje”. Podobnie brzmiały słowa do Marty: „potrzeba tylko jednego”. A potem dopiero jest: „sprzedaj wszystko i chodź za Mną”. Żaden nauczyciel, chyba że jest sekciarzem, nie zażąda czegoś takiego. Takie wymaganie może dać tylko Bóg. To „jedno”, czego nam brakuje, to Bóg. Gdy Jego odnajdujemy, dostajemy siłę, by zostawić wszystko, co Go przesłania lub zastępuje. Problem nie tkwi w bogactwie, ale w tym, żeby nic nie przesłaniało Boga. Tylko wtedy mam widok na życie wieczne. Wieczna bieganina staje się biegiem ku wieczności.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.