Dwa skreślone długi

Augustyn Jankowski OSB

publikacja 21.03.2016 11:50

Ta nazwa najprecyzyjniej określa tę wyłącznie Łukaszową przy­­powieść, której niekiedy nadaje się nazwę „jawnogrzeszni­ca i dwa długi”, bądź „ta, która więcej miała miłości”, obie uwarunkowane bliższym kontekstem, albo bardzo ogólną – „dwaj dłużnicy”, co zbyt przypomina innych dłużników przypo­wieściowych (Łk 16,5n; Mt 18,24.28).

Za miejsce opisanego w Biblii zdarzenia trzeba by uznać Galileę Józef Wolny /Foto Gość Za miejsce opisanego w Biblii zdarzenia trzeba by uznać Galileę
Na zdjęciu okolice kościoła Ośmiu Błogosławieństw wraz z widokiem na Jezioro Galilejskie

Za ramy chronologiczne całego zdarzenia wraz z przypo­wieścią, która zajmuje jego część środkową, można uznać już nieco późniejszy niż wstępny okres działalności publicznej Je­zusa, a więc jakiś rok drugi. Za miejsce zaś zdarzenia trzeba by uznać Galileę. Ważniejsze dla nas próby doszukania się kontekstu życiowego przypowieści zostawmy na koniec, gdzie będzie mowa o redakcji dzisiejszego tekstu. Jego Ewangelista­–redaktor chciał przypowieść połączyć ze zdarzeniem, a zatem i my zaczniemy od przedstawienia tej całości.

Łk 7,36–50
36 Jeden z faryzeuszów zaprosił Go do siebie na posiłek. Wszedł więc do domu faryzeusza i zajął miejsce za stołem. 37 A oto kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne, dowiedziawszy się, że gości w domu faryzeusza, przyniosła flakonik alabastrowy olejku, 38 i stanąwszy z tyłu u Jego stóp, płacząc, zaczęła łzami oblewać Jego stopy i włosami swej głowy je wycierała. Potem całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem.

39 Widząc to faryzeusz, który Go zaprosił, mówił sam do siebie: «Gdyby on był prorokiem, wiedziałby, co za jedna i jaka to jest ta ko­bieta, która się Go dotyka, że jest grzesznicą». 40 Na to Jezus rzekł do niego: «Szymonie, mam ci coś do powiedzenia». On rzekł: «Po­wiedz, Nauczycielu». 41 «Pewien wierzyciel miał dwóch dłużników. Jeden winien był mu pięćset denarów, a drugi pięćdziesiąt. 42 Gdy nie mie­li z czego oddać, darował obydwom. Który więc z nich będzie go bar­dziej miłował?» 43 Szymon odpowiedział: «Przypusz­czam, że ten, któremu wię­cej darował». On zaś mu rzekł: «Słusznie osądziłeś».

44 Potem zwróciwszy się w stronę kobiety, rzekł do Szymona: «Widzisz tę kobietę? Wszedłem to twego domu, a nie podałeś Mi wody do nóg; ona zaś łzami oblała Mi stopy i otarła je swymi włosami. 45 Nie powitałeś Mnie pocałunkiem; a ona, odkąd wszedłem, nie przestała całować stóp mo­ich. 46 Głowy nie namaściłeś Mi oliwą; ona zaś olejkiem namaściła moje stopy. 47 Dlatego powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grze­chy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje». 48 Do niej zaś rzekł: «Odpuszczone są twoje grzechy». 49 Na to współbiesiadnicy zaczęli mówić sami do siebie: «Któż On jest, że nawet grzechy odpuszcza?»  50 On zaś rzekł do kobiety: «Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!»

Barwnie odmalowana sytuacja wymaga kilku objaśnień, by lepiej uchwycić główną myśl zawartej w środku przypowie­ści, a także myśl całości sceny, w jakiej Ewangelista-redaktor umieścił przypowieść.

Jezus niejednokrotnie przyjmował zaproszenia na wysta­wne przyjęcia, co stwierdza tenże Ewangelista (7,34; 11,37; 14,1) i inni (Mt 26,6n; Mk 14,3; J 12,2), podkreślając poucze­nia Jego dawane przy tej sposobności. Ważny szczegół mówi o wystawności owego przyjęcia i wiele w scenie tłumaczy. Zwrot „zajął miejsce” (katekli/Jh – kateklithe) mówi o pozycji leżącej biesiadnika, spoczywającego na niskiej sofie, opartego na lewym łokciu, przy czym bose stopy były łatwo dostępne dla wchodzących z zewnątrz. Do takiego grecko-rzymskiego obyczaju stosowali się Żydzi tylko podczas uczt wystawnych (pa­schalna, weselna, stypa), natomiast do co­dziennych posiłków zasiadali przy wyższym stole.

Jawnogrzesznicę z tej sceny uważa się przeważnie za la­dacznicę zawodowo żyjącą z nierządu. Tu byłaby wskazana pe­wna przezorność, na którą wskazuje kilka okoliczności. Mimo otwarcia drzwi na ulicę służba gospodarza nie wpuściłaby ta­kiej osoby. Trudno przypuścić, by zwykła, małomiasteczkowa prostytutka posiadała drogocenne naczynie z jeszcze bardziej cenionym olejkiem (a)la/bastron mu/rou – alabastron myru) w odróżnieniu od „oliwy” (e)/laion – élaion) w wierszu 46. Łukasz zresztą zna termin „nie­rządnica” (po/rnh – porne: 15,30), tu jednak używa słowa grzesznica (a(martwlo/j – hamartolos), którym ra­bini szafowali hojnie. Wypada więc widzieć w jawnogrzesznicy osobę z towarzystwa, ale mającą mocno obciążone konto moralne (liczne grzechy z wiersza 47) w rodzaju jawnego konkubinatu.

Kolejna persona dramatis, faryzeusz Szymon, gospodarz owej uczty został trafnie scharakteryzowany kilku zaledwie rysami. Jest to człowiek, który zapewne szuka Boga, bo po co by zaprosił do siebie Jezusa? Szanuje on Mistrza, tytułując Go Nauczycielu (w. 40), ale odnosi się do Niego z pewną rezerwą. Jego wiara jest pełna wątpliwości. Wystarczyło, by przed jego ocza­mi rozegrała się scena z dziwnie zachowującą się jawnogrzesz­nicą, a zaraz na jego ustach pojawia się uśmiech powątpiewa­nia wraz z oceną: Gdyby On był prorokiem, wiedziałby, co za jedna (...) jest ta kobieta... A już dalej jego faryzejska ciasnota nie pozwala mu rozumować poprawnie mimo tej okoliczności. Wcale nie dochodzi do poprawnego wniosku, jakim jest Bóg objawiony w Jezusie.

Sposób zachowania się jawnogrzesznicy, podjęty tak w przy­powieści, jak w pouczeniu, które po niej następuje, łatwo przywodzi na pamięć scenę z uczty w Betanii (J 12,3). Nieje­den czytelnik zapytany o to, kto to jest owa jawnogrzesznica, łatwo odpowie: to przecież Maria Magdalena. Istotnie, od cza­sów św. Grzegorza Wielkiego aż do zmian, które nastąpiły po Soborze Wa­ty­kańs­kim II, liturgia Zachodu, obchodząc święto Marii Magdaleny w dniu 22 lipca, utożsamiała trzy osoby: naszą bezimienną jawnogrzesznicę z Marią, siostrą Łazarza i Marty, oraz z Marią z Magdali. Ta stosunkowo późna identyfikacja nie jest słuszna. Odcina się od niej tradycja Wschodu, jak również egzegeza, a ostatnio i liturgia rzymska posoborowa. Należy przyjąć trzy odrębne osoby. Ewangeliści Łukasz i Jan o siostrze Łazarza mówią tylko „Maria”, Łukasz zaś już w następnym rozdziale mówi o Marii Magdalenie, zaznaczając tylko fakt jej uwolnie­nia od złych duchów (8,2), nie wspominając o grzechach. Jak wiadomo, Jezus chętnie bywał gościem w Betanii, a nie do po­myślenia jest, by tak traktował dom, w którym żyła notorycz­na grzesznica. Magdala zresztą leży na północy, a Betania tuż pod Jerozolimą. Wreszcie sposób namaszczenia w opisie Ewangelistów, choć podobny, różni się od niniejszego. Dzisiej­sze drobiazgowe badania historii tradycji tak ustnej, jak kolej­nych redakcji tekstu pisanego, usiłują z tych podobieństw i ró­żnic snuć rozmaite wnioski co do samych faktów, ale daleko im jeszcze do wyników pewnych, powszechnie uznanych.

Samo zachowanie się owej kobiety było dla otoczenia, z gospodarzem na czele, szokujące. Weszła zapewne z zamiarem namaszczenia drogocennym olejkiem głowy Mistrza, którego musiała już znać, którego w tym celu szukała, by Mu jakoś okazać wdzięczność – bliżej nie wiemy za co. Oburzony wzrok ucztujących zatrzymał ją, a być może też majestat Mistrza (H. Schürmann), upada więc do Jego stóp, zaczyna płakać i cało­wać Jego stopy z wdzięcznością. Łzy trzeba znów czymś otrzeć, bo może one plamią Mistrza? Niepomna reguł przyzwoitości, odsłania głowę (u ra­binów powód do rozwodu!) i włosów używa zamiast ręcznika. Drogocenny olejek wylewa na te właśnie stopy. Następuje długotrwałe milczenie zaskoczonych biesiad­ników i Jezusa. On na to wszystko pozwala, pozwala również na refleksje gospodarza. Wreszcie przerywa je dowodząc Szy­monowi, że sam jest Prorokiem – i czymś więcej. Krótką przypo­wieścią całkowicie usprawiedliwia dziwne zachowanie się na­wróconej grzesznicy.

Sama krótka przypowieść i rozstrzygnięcie Szymonowe są jasne. Warto tylko przypomnieć, że „dług” często w Ewangeliach oznacza po prostu grzech (por. np. Łk 12,59; Mt 6,12 [o)feilh/mata – ofeilémata]; 18,23–35). Dlatego w przypowieści przedziwnym wierzycielem jest sam Bóg, dłużnikami – grzesznicy. „Miłować” tu oznacza „od­czuwać” – i może „okazywać wdzięczność”, gdyż ani język ara­mejski, ani hebrajski nie mają czasownika „dziękować”, a mu­szą go zastępować opisem objawów: „kochać, wysławiać” itp.

Przypowieść odpowiada na dwa punkty refleksji faryzeu­sza: co wie Jezus i co reprezentuje w tej chwili owa powszech­nie pogardzana kobieta. Zastosowanie jej stanowią znów tylko wiersze 44 do 46. One to wykazują zasadniczy kontrast mię­dzy zaniedbaniem serdecznych objawów etykiety ze strony go­spodarza a dobrowolnym uniżeniem wdzięcznej kobiety. Ukła­dając zastosowanie w zwy­czajny nasz schemat, możemy je wy­razić w sposób nastę­pujący: podobnie jak dwaj niewypłacalni dłużnicy po darowaniu im wspaniałomyślnie całego długu oka­zują wdzięczność wierzycielowi zależnie od wielkości osobiste­go długu, tak nawrócona jawnogrzesznica świadczy więcej do­wodów wdzięczności niż faryzeusz.

Dotąd logika myśli przewodniej jest bez zarzutu zgodnie z trzema prze­nośniami: wierzyciel – Bóg, w tym przypadku w pełni reprezen­towany przez Jezusa jako Mesjasza, dłużnik mocno zadłużony – jawnogrzesznica, dłużnik o małym długu – faryzeusz. Dopie­ro prawdziwą trudność w obecnym tekście wprowadza wiersz 47: Dlatego powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpusz­cza, mało miłuje.

W zdaniu tym przyczyną jest miłość jawno­grzesznicy, skutkiem zaś odpuszczenie grzechów. Tymczasem z przypowieści wynikała zależność odwrotna: przyczyną w niej darowanie długu, tzn. odpuszczenie grzechów, a skutkiem – wdzięczna mi­łość okazana czynem. Nad tą rozbieżnością zastanawiano się od czasów starożytnych aż po chwilę obecną. Istna powódź roz­wiązań szczegółowych układa się wszakże w dwa zasadnicze systemy.

Pierwszy z nich dąży do utrzymania konsekwencji drogą innego tłumaczenia spójnika o(/ti (hoti), oddanego w powyż­szym przekładzie – zgodnie z jego normalnym znaczeniem sło­wnikowym – przez „ponie­waż”.

Drugi przyznaje, że bieg myśli z tym wierszem celowo skręca ze swej drogi, doznając zarazem zamie­rzonego poszerzenia o wzajemnym stosunku miłości i przeba­czenia ze strony Boga. Oddając w myśl pierwszego systemu ów spójnik przez nasze „skoro”, z zastosowaniem do okazanych ob­jawów, otrzy­muje się potoczysty bieg myśli, który tak można sparafrazować: „Rzeczywiście odpuszczone są jej grzechy, i to liczne, skoro – jak to widać – wiele okazała w tej chwili wdzię­czności”. Drugą część zdania, dotyczącą mniejszych objawów, można tak zinterpretować: „Czy ty, faryzeuszu, nie widzisz, jak ci brak wielkiej wdzięczności?” (J. Jeremias). Przyjmując zaś pewien skręt myśli według drugiego systemu, który lepiej się liczy z logiką Wschodu, otrzymujemy ważkie pouczenie wykraczające poza przypowieść, ale niemniej pozostające w zgodzie z całą opisaną sytuacją.

„Przebaczenie udzielone z czy­stej łaski wywołało miłość, która się okazała po to, by dać poz­nać fakt poprzedniego przebaczenia. Kobieta ta doczekała się od Jezusa znaku przebaczenia” (H. Schürmann). Faryzeusza obchodziła tylko wiedza Jezusa i grzech owej kobiety. W oczach zaś Syna Bożego, który grzechy odpuszcza suwerennie jak Ojciec, ważne jest tylko to, ile umiłowała. Szymon zaś nie zna Bożej skali wartości. Dobrze ją rozumiała natomiast św. Teresa od Dzieciątka Jezus, gdy wypowiedziała na krótko przed śmiercią: „...c’est l’amour seul qui compte” – „tylko miłość się liczy”.

Tak wygląda w wielkim skrócie jedna i druga droga rozumienia dzisiejszego kontekstu sceny i przypowieści. Na zakończenie warto się zapoznać również skrótowo z danymi badań nad historią przeka­zu przypo­wieści i redakcji obecnego tekstu Łukaszowego, z uwzględ­nieniem dostępnego Sitz im Leben. Tekst ten uchodzi za kompozycję ostatecznego redaktora. Wyzyskał on na podstawie sobie tylko zna­nego źródła przypowieść o dwóch skreślonych długach z wyraźnym pouczeniem, że nasza miłość do Boga jest zależna od świadomości da­rowanych nam przez Niego grzechów. Jezus ją wypowiedział zapew­ne z nutą polemiczną pod adresem faryzejskiej pewności co do wyró­wnania rachunków z Bogiem na zasadzie wielu czynów dobrych, przy małej świadomości popełnionych grzechów, jak to było w przypowieś­ci o faryzeuszu i celniku. Przypowieść mogła się łączyć z dialogiem z jakimś uczonym w Piśmie, jak to było ze sprawą przykazania miłości i przykładu miłosiernego Samarytanina (Łk 10,25–28 i następne). Tę przypowieść przybrał następnie Łukasz w elementy zaczerpnięte z Mk 2,5; 5,34, które występują w w. 48–50 z retuszami językowymi typowymi dla stylu Łk (ei)=pen pro\j, poreu/ou, a)fe/wntai). Za dużo też jest zbieżności z Markową sceną namaszczenia w Betanii (Mk 14,3), by uznać to za sprawę tylko przypadku, zwłaszcza że Łk tę sce­nę u siebie pomija zupełnie. Rysy rozbieżne mogą stąd pochodzić, iż inny fakt historyczny przebaczenia grzechów kobiecie, w rodzaju J 8,3–11, gdzie mowa o schwytanej na cudzołóstwie, został tu wyzyskany dla skom­ponowania obecnej całości. Z pierwotnego zatem oryginału pozostają tylko w. 41–43.47b (J. Delobel).

Problematyka całej sceny wraz z przypowieścią wskazuje na Palestynę i polemiki przedpaschalne – to rodzaj obrony sa­mego Jezusa przed zarzutami, dlaczego tak hojnie głosi prze­baczenie grzechów. Niemniej fakt, że tylko Łukasz, a więc towarzysz św. Pawła, zachował nam tę scenę, mówi coś o jej aktualności także w apostolskim Kościele I wieku. Może spa­dek po faryzeuszach, a może jakieś zwiastuny późniejszego ry­goryzmu montanistów, już krytykowały łatwość przebaczenia grzechów? Sprawa – przyznajmy – jest wciąż aktualna. Ale to nam lepiej zilustrują trzy następne przypowieści o tym, jak Bóg pragnie nawrócenia grzeszników.

*

Augustyn Jankowski OSB, Królestwo Boże w przypowieściach, Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC