Umarł człowiek i co dalej?

Anna Gładkowska

publikacja 21.04.2016 12:22

18 kwietnia 2016 roku umarł człowiek. „I co z tego”? Ktoś zapyta „przecież codziennie ktoś umiera”. „Jednego mniej” - powie ktoś inny.

Dlaczego nie potrafimy uwierzyć Bogu, że Jego obietnica wiecznego z Nim życia jest czymś realnym, a Bóg nas nie okłamał? Szymon Zmarlicki /Foto Gość Dlaczego nie potrafimy uwierzyć Bogu, że Jego obietnica wiecznego z Nim życia jest czymś realnym, a Bóg nas nie okłamał?
Dlaczego nie potrafimy uwierzyć w Ewangelię Zmartwychwstałego Chrystusa?

18 kwietnia 2016 roku wydawało się, że już nic nie będzie takie samo. Tego rodzaju stwierdzenia zazwyczaj są wypowiadane albo z nutą nostalgii, albo ze świadomością, że od tej chwili może być tylko gorzej. Pan Mieczysław, zwany przez tych, którzy go znali „Panem Mieciem” od miesiąca przebywał w szpitalu. Nie wiem z jakiego powodu, nie wiem nawet czy wcześniej chorował. Podczas naszych rozmów to zawsze ja (cierpiąca na biegunkę słowną) opowiadałam o sobie i nigdy nawet nie zapytałam: „a co u Pana słuchać, Panie Mieciu”?

18 kwietnia 2016 roku umarł Pan Mieciu. Wypowiedziane wtedy przeze mnie słowa: „nie będzie już tak, jak dawniej”, były pełne nadziei. Paradoks prawda? Dlatego, że fundamentem tej nadziei stała się śmierć. Ale przecież takie właśnie jest chrześcijaństwo. Bez śmierci Jezusa Chrystusa nie byłoby nadziei zmartwychwstania.

Po Zmartwychwstaniu Chrystus nie objawił się najpierw swoim uczniom, mimo iż przygotowywał ich do tego, że zostanie zabity, a trzeciego dnia powstanie z martwych (por. Mt 16, 21), więc kiedy zziajane kobiety przybiegają do Apostołów, aby im oznajmić, że Jezus żyje ci nie uwierzyli w «babskie gadanie» (por. Łk 24, 9-11). Uczniom słowa kobiet mogły wydawać się czymś nieprawdopodobnym, niemożliwym do wykonania, albo zbyt pięknym, aby mogły być prawdą. Przecież nam też zdarza się, że kiedy czytamy w Ewangelii o cudach, które czynił Jezus (por. J 6, 1-13) to wydają nam się one niemożliwe. Może dlatego, że nie wydarzają się w naszym życiu. „Owszem Jezus czynił cuda na kartach Ewangelii, ale w moim życiu nic się nie zmienia; w moim życiu żadne cuda się nie wydarzają” - myślisz sobie i nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz. Miałeś mnóstwo oczekiwań, planów i życiowych marzeń pielęgnowanych od dzieciństwa. Studia. Oceny. Praca. Zarobki. Mieszkanie. Rodzina. Z czasem jednak okazało się, że to, co budziło nadzieję, nie spełniało Twoich oczekiwań, a okazało się czymś nędznym i nie wartym dalszej uwagi. Twoje niespełnione ziemskie nadzieje «zamknęły» Cię na najważniejszą nadzieję, którą jest Zmartwychwstanie Chrystusa i Twoje życie z Nim.

Słysząc o Zmartwychwstaniu Chrystusa jesteśmy tak bardzo zawiedzeni życiowymi niepowodzeniami, rozgoryczeni sukcesami ludzi wokół nas, którym po prostu jest lepiej, że nawet, kiedy ktoś mówi nam o czym pozytywnym i pięknym, to uważamy, że zmyśla. Gdyby Jezus Chrystus dzisiaj pojawił się wśród nas możemy być pewni, że znalazłby zarówno zwolenników i naśladowców, jak i przeciwników, którzy doprowadziliby do Jego śmierci. I to nie dlatego, że chrześcijaństwo nieustannie jest poddawane próbie i zawodzi, ale dlatego, że jak pisał Gilberth Keith Chesterton, ocenione je jako trudne i pozostawiono niewypróbowane!

Gdy kobiety oznajmiły Apostołom, że Pan żyję, oni nie uwierzyli. Chrystus musiał stanąć pośród nich osobiście, aby ich wątpliwości zniknęły, aby ich niewiara zamieniła się w pewność (por. J 20, 19-20). Co by się stało, gdyby dziś stanął przed Tobą zmartwychwstały Chrystus i zapytał: „Czy Ty wierzysz, że umarłem za Ciebie a dziś prawdziwie żyję? Nikt nigdy nie umarł za Ciebie, abyś Ty mógł żyć, tylko Ja sam. Tak, oddałem swoje życie, ale oto Jestem. Uwierz mi!(por. Łk 24, 36-43)? „Jesteś Moim uczniem, słuchasz Moich słów, przecież zapowiadałem, że zmartwychwstanę, a ja zawsze dotrzymuje danego słowa, a mimo to zwątpiłeś? Chcę Cię posłać do innych ludzi. Do Twojej rodziny, przyjaciół, znajomych, do tych, z którymi pracujesz, abyś dawał o Mnie świadectwo, więc dlaczego nie uwierzyłeś w to, co Ci powiedziałem”? Ale tak, jak Jezus nie zrezygnował z uczniów tak i nie rezygnuje z Ciebie (por. Łk 24, 44-48). Apostołowie po tych wydarzeniach poszli głosić Ewangelię, nie obawiając się tego, co może o nich pomyśleć ateistyczny świat, ani ludzie, którzy myślą tylko o tym jak najwygodniej urządzić swoje życie, a nie o tym, w jaki sposób odczytać i pełnić wolę Boga.

Co się z nami stało? Dlaczego nie potrafimy ani myśleć, ani mówić, czy pisać o rzeczach pięknych, do których jesteśmy powołani. Dlaczego nie potrafimy uwierzyć Bogu, że Jego obietnica wiecznego z Nim życia jest czymś realnym, a Bóg nas nie okłamał? Dlaczego nie potrafimy uwierzyć w Ewangelię Zmartwychwstałego Chrystusa?

Może dlatego, że świat, w którym żyjemy stara się wszystkimi możliwymi sposobami odwrócić naszą uwagę od oferty zbawienia, którą przygotował dla nas Bóg? Ewangelista Jan relacjonuje scenę, która pokazuje, że Zmartwychwstałego Pana spotykamy również wtedy, gdy doświadczamy niepowiedzeń, mimo naszych usilnych starań (por. J 21, 1-7). Uczniowie spędzają noc na łowieniu ryb, jednak ich wysiłek nie przynosi oczekiwanych rezultatów, a ich sieci pozostają puste. Rozczarowani, a może rozgoryczeni i zmęczeni płyną do brzegu, na którym spotykają człowieka, który każe im zarzucić sieci po prawej stronie łodzi. Wyobraź sobie, że harujesz jak dziki osioł, ale Twój wysiłek nie przynosi owoców. Szef jest z Ciebie niezadowolony i powierza zadanie, który Ty miałeś wykonać komuś innemu. Albo stukasz wiedzę jak dzięcioł, a na egzaminie otrzymujesz pytanie, na które nie znasz odpowiedzi i czeka Cię poprawka (i tylko mi nie mów, że student bez  jedynki jest jak żołnierz bez karabinu, bo mi się cnota cierpliwości wyczerpie!). Wtedy, kiedy czysto po ludzku poniosłeś kompletną porażkę, spotykasz człowieka, który mówi Ci: „spróbuj jeszcze raz, tylko inaczej” i daje Ci konkretne wskazówki co powinieneś zrobić, aby tym razem się udało. Nieznajomy, którego uczniowie spotkali na brzegu jeziora powiedział, aby ci zarzucili sieci po prawej stronie łodzi, a znajdą to, czego szukają (por. J 21,6) i po wykonaniu tego polecenia uczniowie nie potrafią udźwignąć sieci. Wtedy „uczeń, którego Jezus miłował” rozpoznaje, kim jest człowiek stojący na brzegu: „«To jest Pan!»” (J 21, 7).  Zmartwychwstały Chrystus zmienia całą noc daremnych wysiłków w poranek pełen pełen życia i miłości.

W słowach: „To jest Pan” (J 21,7) zawarte jest również wskazanie dla mnie. Gdy powtarzam je na koniec każdego działania, które nie przynosi spodziewanych owoców; podczas trudnych rozmów; nierozwiązywalnych problemów, wtedy nad nocą mojej niemocy jaśnieje poranek nadziei, że jeszcze nie wszystko stracone, że wystarczy «zarzucić sieci po prawej stronie łodzi», czyli spróbować jeszcze raz, ale tym razem z Bogiem. Zmartwychwstanie daje mi nadzieję, że moje życie będzie udane, nawet wtedy gdy wiele spraw z pozoru będzie wyglądało na beznadziejne, bo dla Boga nie ma nic niemożliwego.

Na koniec przypominają mi się słowa Moderatora Wspólnoty, której jestem (sympatycznym) Sympatykiem: „Nie możesz być zamknięty na prawdę Bożą, bo (…) rozminiesz się ze zbawieniem w Jezusie. Jeśli Bóg tak wspaniałe rzeczy przygotował dla Ciebie, to lekceważąc głoszoną Ci (…) Ewangelię, sam się ich pozbawisz. Przez całą wieczność, która nie ma końca, będziesz miał nie tylko chandrę z powodu tego, że odrzuciłeś takie dobra, ale będziesz strasznie cierpiał, bo bezpowrotnie rozminiesz się z Twoim odwiecznym przeznaczeniem, podczas gdy wierzący będą uczestniczyć we wspaniałości i chwale nieba”.

Nie przychodź do Boga z litanią próśb i wymagań spisaną na liście długości papieru toaletowego. Przychodź po to, aby spotkać się z żywym Bogiem, który chce Ci powiedzieć, że ponad Twoimi niepowodzeniami, cierpieniem, niezrozumieniem ze strony bliskich Ci osób istnieje jeszcze życie wieczne i że On daje Ci w tej konkretnej chwili nadzieję na to, że życie nie kończy się na krzyżu, a Twoje zmartwychwstanie będzie trwało wiecznie. Dlatego powtarzam za osobami, które po usłyszeniu informacji o śmierci Pana Miecia jedna za drugą zgodnie powtarzały: „Do zobaczenia, Panie Mieciu. Do zobaczenia w ramionach Ojca w niebie”.