W górę serca!

Anna Gładkowska

publikacja 27.06.2016 09:05

Serce Chrystusa może dać Ci nadzieję, że świat, w którym żyjesz nie ogranicza się jedynie do zadawania innym bólu i cierpienia, ale że jest w nim również potęga Żywego Boga, który udziela ludziom swojej miłości.

Serce..., Serce..., Serce... HENRYK PRZONDZIONO /FOTO GOŚĆ Serce..., Serce..., Serce...
Na nasze wołania Jezus odpowiada milczeniem Eucharystii – tym milczeniem, które nie jest milczeniem

Tekst, który masz przed oczami chciałabym rozpocząć od fragmentu homilii księdza Kazimierza Orzechowskiego: „W chwilach załamania i rozpaczy (…) musimy pamiętać o słowach, które słyszymy na każdej Mszy świętej – sursum corda, w górę serca. Te słowa wypowiedział przed wiekami prorok Jeremiasz w Jerozolimie. Był to rok 586 przed Chrystusem, kiedy Nabuchodonozor oblegał świątynię jerozolimską. Jeremiasz był prorokiem ruin, pożarów, prorokiem żałoby i łez, prorokiem kary Bożej. Dlaczego? Zapowiadał (…), że spadnie kara Pańska na naród i nie pomoże Żydom mówienie: «świątynię mamy, świątynie, świątynię». Nie uratuje was świątynia, jeżeli odejdziecie od Boga. I tak się stało. Odszedł naród od Boga. Bóg zapłonął gniewem. Prorok lata całe zapowiadał straszliwe kary z powodu których będą bardzo cierpieć. Żydzi nie mogli, nie chcieli w to uwierzyć (…). A on (Jeremiasz) ogłaszał z roku na rok, że zbliża się czas wielkiej pomsty (…). W roku 586 przed Chrystusem świątynia została spalona (…). Miasto zostało zniszczone. Naród zaprowadzono do niewoli babilońskiej. Żydom zawalił się cały świat. Wszystko runęło. Cały Stary Testament (…). Naród jak pień obumarły. Nie ma życia, nie ma Boga, nie ma świątyni (…). Zniszczenia takie, że naród już nigdy się nie podźwignie. Z ziemi będzie wytarte imię jego (…). I wtedy, w tej sytuacji, ten prorok porwany nagle natchnieniem Bożym, staje na tych ruinach i krzyczy: «W górę serca!!!» W górę, zawsze w górę!!! Nigdy nie trać nadziei, nigdy nie wolno ci zwątpić, nigdy nie wolno ci upaść, nie wolno ci rozpaczać!!! W górę słyszysz. Nic nie szkodzi, że miasta nie ma, że świątyni nie ma, że Bóg odszedł. Nieważne. Wszystko może stać się od początku, od zera, na nowo. Bo Bóg jest wszechmocny, wszystko może uczynić, światy, galaktyki. Wszystko zniszczyć i na nowo je stworzyć (…). Nie trać nadziei, nigdy, nigdy!!! Gdy rak cię niszczy, gdy ktoś umiera, gdy popadasz w nieszczęście, gdy grzech znów powraca, gdy ci najtrudniej w życiu, mów: sursum corda, w górę serca!!! Nigdy, nigdy nie trać nadziei!!! NIGDY!!! I ten najwspanialszy krzyk, to najcudowniejsze zawołanie ksiąg Starego Testamentu znajduje się w każdej mszy świętej – sursum corda, w górę serca. Bóg jest z tobą”.

No i co Ty na to? Mocne słowa, prawda? Uspokoiły Cię, wlały w Twoje serce nadzieję, że jednak wszystko będzie dobrze, a może Cię zdenerwowały? W każdym bądź razie, mam nadzieję, że wywołały w Tobą jakąś reakcję! Nie myśl, że żartuje, że przywołałam te słowa, bo ja zawsze miałam z górki, wszystko mi się udawało, nigdy nie poniosłam porażki, nie upadłam pod ciężarem grzechu i nigdy nie straciłam bliskiej osoby. Nie, to nie tak. Mnie (też) nie jest łatwo, ale pociechę zwłaszcza w trudnych chwilach odnajduję w Słowie Bożym: „Oto wyryłem cię na obu dłoniach”, czytam w Księdze Izajasza (49,16). Ksiądz Michał Sopoćko skomentował ten fragment Pisma Świętego w następujący sposób: „Jakież cudowne (…) słowa! Napisał nas na rekach swoich, to znaczy, że zawsze jesteśmy przed Jego oczami, w Jego pamięci i sercu!”. I wiesz co? Staram się żyć każdego dnia przytulona do Serca Syna Bożego. I właśnie o Sercu Chrystusa będzie dzisiejszy tekst. Zapraszam Cię do lektury.

„Będą patrzeć na Tego, którego przebili” (J 19,37). «Będą patrzeć na Mnie, którego przebili» mówi Bóg o sobie samym jako o przebitym przez ludzi, Tym, który doznał od każdego i każdej z nas pogardy i odrzucenia. Skóra mi cierpnie, kiedy czytam te słowa, kiedy widzę Chrystusa konającego na krzyżu za grzechy każdego człowieka, kiedy widzę umierające Serce Jezusa. Serce bijące coraz słabiej w piersi Syna Bożego stanowi dla mnie znak rozpoznawczy Boga obecnego w historii, do którego Jezus zwracał się słowami: „Abba”, co po aramejsku oznacza zdrobniale „Ojciec” (por. Łk 11,2). Ten Bóg nie jest Bogiem wyniosłej wszechmocy, ani zwalającej z nóg świętości dostępnej dla nielicznej grupy osób. On ujawnia się w dawaniu wciąż na nowo swojej miłości przebaczającej nawet zabójcom. To Bóg przekraczający nasze wyobrażania i schematy, a zarazem wzbudzający w nas tęsknotę na każdej płaszczyźnie ludzkiego życia. W tym właśnie wyraża się najlepiej znaczenie Jego imienia: Emmanuel – Bóg z nami.

Zachariasz mówi, że przebicie Boga będzie momentem otwarcia nowego źródła: „W owym dniu wytryśnie źródło, (…) na obmycie grzechu i zmazy” (Za 13,1). Z samego środka zbrodni dokonanej przez ludzi Bóg wyprowadza dla nas odrodzenie do nowego życia. Co dostrzegasz, kiedy wpatrujesz się w Serce, w którym streszcza się cała historia ludzkości? Co znaczy dla Ciebie fakt, że ostatnim przesłaniem jakie pozostawił Ci Chrystus jest Jego Serce przebite włócznią? Jedno spojrzenie na Serce Jezusa może otworzyć Ci oczy. Pomóc dostrzec obok siebie zranienia u wielu osób nieraz wywołane Twoim słowem, milczeniem lub czynem. Spojrzenie w Serce Syna Bożego pozwoli Ci zdać sobie sprawę, że jest w tym i Twoja wina, gdy przechodzisz obojętnie obok zła lub gdy brak Ci odwagi by przerwać zaklęty krąg wzajemnej obojętności. Ale jednocześnie Serce Chrystusa może dać Ci nadzieję, że świat, w którym żyjesz nie ogranicza się jedynie do zadawania innym bólu i cierpienia, ale że jest w nim również potęga Żywego Boga, który udziela ludziom swojej miłości. „Trzeba nam rozszerzyć serce na miarę Serca Jezusa. Ile trudu. Ale jedynie to jest konieczne. Gdy to zrobimy wszystko jest zrobione. Chodzi o to, by kochać każdego obok nas tak, jak Bóg go kocha. A ponieważ żyjemy w czasie, kochamy w danej chwili tylko jednego bliźniego, nie zatrzymując w sercu resztek uczuć dla brata spotkanego minutę wcześniej, bo i tak kochamy we wszystkich tego samego Jezusa. Lecz jeśli pozostaną w sercu te resztki uczuć, znaczy to, że tamtego brata kochaliśmy dla siebie lub dla niego - nie dla Jezusa. I w tym całe nieszczęście. Trzeba je (serce) poszerzyć na miarę Serca Jezusa i kochać wszystkich”, pisała Chiara Lubich. Bo przecież miłość drugiego człowieka tego, którego Bóg stawia na naszej drodze, „jest drugim przykazaniem, które następuje zaraz po przykazaniu miłości Boga, jako jej wyraz”, kontynuowała swoją myśl.  

Może w tej chwili Twoje życie wypełnia smutek, samotność i cierpienie, ale jest miejsce, w którym czeka na Ciebie Serce Tego, którego wyszydzono, bito i poniewierano: „W świątyni tak się wpatruje w Ciebie, bym ujrzał Twoją potęgę i chwałę. Skoro łaska Twoja lepsza jest od życia, moje wargi będą Cię sławić (...). Bo stałeś się dla mnie pomocą i w cieniu Twych skrzydeł wołam radośnie: do Ciebie lgnie moja dusza, prawica Twoja mnie wspiera” (Ps 63, 3-4; 8-9). Jeśli masz możliwość idź i spotkaj się z Nim, jeśli nie masz, szukaj tej możliwości, spójrz Chrystusowi w oczy i opowiedz Mu o swoim bólu. „Serce Jezusa tak często wzywane w litanii, „dobroci i miłości pełne”, „cierpliwe i wielkiego miłosierdzia”, „przebłaganie za grzechy nasze”, „aż do śmierci posłuszne”, nie tylko w czerwcu jest w Eucharystii, w Najświętszym Sakramencie. Jest przez lipiec, sierpień, wrzesień, październik, zimę, na wszystkie dni lata od niedzieli do soboty, aż do skończenia świata, na zawsze. Na nasze wołania: Serce..., Serce..., Serce..., Jezus odpowiada milczeniem Eucharystii – tym milczeniem, które nie jest milczeniem”, pisał ks. Jan Twardowski. I życzę Ci, abyś po tym spotkaniu znalazł(a) w Sercu Chrystusa schronienie i wytchnienie, dzięki któremu nie stracisz nadziei na to, że historia ludzkości, ale także i Twoja historia potoczy się innym torem, bo Twoje, ludzkie serce stanie się żywym wieczernikiem i monstrancją, przez kryształ której ślepy świat może zobaczyć Chrystusa (por. św. Joanna Beretta Molla).