Bóg zapłaci

Andrzej Macura

publikacja 27.06.2017 14:10

Garść uwag do czytań XIII niedzieli zwykłej roku A z cyklu „Biblijne konteksty”.

Wierność krzyżowi Foto Gość Wierność krzyżowi
„Wziąć krzyż” to znaczy być posłusznym Bogu w każdej okoliczności, jakiej przyszło chrześcijaninowi żyć

Dziwnie brzmi, prawda? Że Bóg zapłaci. Że potrafi się odwdzięczyć. Przecież wszystko jest Jego! Za co miałby nam, grzesznym, dziękować? A jednak czytania tej niedzieli pokazują, że to nie tak. Nie tylko jest kara za nieprawość, ale i nagroda za życzliwość wobec Niego i jego wysłanników. Kiedy? Najpóźniej w życiu wiecznym...

1. Kontekst pierwszego czytania Krl 4,8–12a.14–16a

Pierwsze czytanie to jeden z epizodów z działalności Elizeusza, ucznia słynnego proroka Eliasza. Wydaje się, że nie ma specjalnie powodu, by koniecznie czytać tę scenę w jej poprzedzającym kontekście. Skoncentrujmy się więc na przesłaniu z niej płynącym i na tym, co wydarzyło się później. Przytoczmy jej tekst wraz z opuszczonymi w czytaniu fragmentami.

Pewnego dnia Elizeusz przechodził przez Szunem. Była tam kobieta bogata, która zawsze nakłaniała go do spożycia posiłku. Ilekroć więc przechodził, udawał się tam, by spożyć posiłek. Powiedziała ona do swego męża: «Oto jestem przekonana, że świętym mężem Bożym jest ten, który ciągle do nas przychodzi. Przygotujmy mały pokój górny, obmurowany, i wstawmy tam dla niego łóżko, stół, krzesło i lampę. Kiedy przyjdzie do nas, to tam się uda».  Gdy więc pewnego dnia Elizeusz tam przyszedł, udał się do górnego pokoju i tamże położył się do snu. I powiedział do Gechaziego, swojego sługi: «Zawołaj tę Szunemitkę!» Zawołał ją i stanęła przed nim. Rzekł do niego: «Proszę, powiedz jej: Oto podjęłaś dla nas te wszystkie starania. Co można uczynić dla ciebie? Czy można przemówić słowo za tobą do króla lub do dowódcy wojska?» Odpowiedziała: «Ja mieszkam pośród swego ludu». Mówił dalej: «Co więc można uczynić dla niej?» Odpowiedział Gechazi: «Niestety, ona nie ma syna, a mąż jej jest stary». Rzekł więc: «Zawołaj ją!» Zawołał ją i stanęła przed wejściem. I powiedział: «O tej porze za rok będziesz pieściła syna». Odpowiedziała: «Ach, <mężu Boży>, panie mój! Nie oszukuj służebnicy twojej!» Potem kobieta poczęła i urodziła syna o tej samej porze, po roku, jak jej zapowiedział Elizeusz.

„Ja mieszkam pośród swego ludu”. Piękne prawda? Nie potrzeba mi wstawiennictwa, bo przecież jestem wśród swoich. Nie do pomyślenia, by swoi mogli krzywdzić.... Później prorok Elizeusz  w sprawie jej dziecka jeszcze raz zainterweniuje. Na prośbę owej Szunemitki, gdy jej syn nagle umrze, on go po wielkim staraniu wskrzesi...

Przesłanie tej sceny wydaje się oczywiste: Bóg odwdzięcza się tym, którzy pomagają Jego prorokom. I gdy ci wstawiają się za swoimi dobroczyńcami, chętnie tych próśb wysłuchuje. Przesłanie to wzmacnia jeszcze dalszy ciąg tego opowiadania – historia ze wskrzeszeniem syna Szunemitki. No bo faktycznie, kim byłby Bóg, gdyby jego wdzięczność była tylko chwilowa? Gdyby obdarzając łaską szybko ją zabierał i obarczał jeszcze większym bólem?

Opowieść ta każe nam ufać, że Bóg jest naprawdę łaskawy. I że opłaca się być dla jego spraw życzliwym. Nie znaczy to oczywiście, że taki dbający o Boże sprawy człowiek nigdy nie dozna żadnego cierpienia. Wiadomo, nawet bardzo pobożnych dosięga czasem wielkie nieszczęście. Pewnym jest natomiast, że Bóg nie zapomni się odwdzięczyć. Jak nie w tym życiu, to na progu przyszłego. Dlatego chrześcijanin, za psalmistą może śpiewać, że „na wieki będzie chwalić łaski Pana”...

2. Kontekst drugiego czytania Rz 6,3–4.8–11

Drugie czytania w okresie zwykłym nie są jakoś specjalnie dobierane do pozostałych czytań. Zrządzeniem losu czasem podsuwają jakąś ciekawą, rozwijającą przesłanie pozostałych czytań myśl. Tak jest i tym razem.

List do Rzymian to traktat o łaskawości Boga, który chce zbawić każdego człowieka: i Żydów i pogan. Zwraca przy tym Paweł uwagę, że to wiara daje zbawienia, a nie uczynki. Chodzi oczywiście nie o wiarę rozumianą jako akt czysto intelektualny, ale o opowiedzenie się za Jezusem całym życiem. Nikomu zbawienie się nie należy, bo nikt nie jest bez grzechu. Zaś czytany tej niedzieli fragment to wyjaśnienie dotyczące znaczenia chrztu i chrześcijańskiej nadziei. Przytoczmy go.

My wszyscy, którzy otrzymaliśmy chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć. Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my postępowali w nowym życiu – jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca.
Otóż, jeżeli umarliśmy razem z Chrystusem, wierzymy, że z Nim również żyć będziemy, wiedząc, że Chrystus, powstawszy z martwych, już więcej nie umiera, śmierć nad Nim nie ma już władzy. Bo to, że umarł, umarł dla grzechu tylko raz, a że żyje, żyje dla Boga. Tak i wy rozumiejcie, że umarliście dla grzechu, żyjecie zaś dla Boga w Chrystusie Jezusie.

Co wydaje się tu istotne?

  • Chrzest zanurza w śmierć Jezusa. Chrześcijanin razem ze swoim Mistrzem zostaje pogrzebany.
  • Chrześcijanin umarł, by „postępować w nowym życiu”. Znaczy to pewnie nowy, święty styl tego życia. Styl oparty na więzi z Chrystusem. Dla grzechu uczeń Chrystusa umarł. Po chrzcie żyje już (tylko) dla Boga.
  • Chrzest daje nadzieję życia wiecznego. Skoro razem z  Chrystusem umarliśmy, z Nim też będziemy żyć. I nie chodzi tylko o wspomniane wcześniej inny styl tego, ziemskiego życia, ale o życie wieczne...

Niby to oczywiste, ale wypada powtórzyć jeszcze raz: chrześcijanin powinien być inny. To znaczy wychylony w wieczność, Boży, lepszy niż ci, którzy Chrystusa nie poznali. Zadowalanie się przeciętnością czy byciem ciut lepszym niż przeciętność nie powinno wchodzić w rachubę...

Po co? No właśnie. To daje niebo. Bóg nie zapomina życzliwych wobec Niego gestów. Tym bardziej, jeśli jest to wybór na długie lata czy całe życie. Możemy być pewni, że u Boga swojej nagrody za wierność nie stracimy...

3. Kontekst Ewangelii Mt 10,37–42

Znawcy tej Ewangelii zauważają, że Ewangelia Mateusza pięć wielkich mów Jezusa. Poprzedzone częścią narracyjną pokazują Jezusa na wzór Mojżesza – tam był Pięcioksiąg, tu owych pięć mów. Czytany tej niedzieli fragment pochodzi z drugiej z nich, po Kazaniu na górze. Z wielkiej mowy misyjnej Jezusa.

Jezus – jak to usłyszeliśmy dwie niedziele wcześniej – lituje się nad ludźmi, którzy są jak owce nie mające pasterza. Dlatego wybiera Dwunastu i posyła ich na misję. Po wyjaśnieniach dotyczących tego co mają robić (głosić, uzdrawiać) stylu głosiciela (skromne środki) zapowiada im, że będą za swoje przywiązanie do Niego prześladowani, ale wzywa ich do mówienia otwartego i bez lęku. I zapowiada, że jego Ewangelia spowoduje nawet rozłam wśród bliskich. Ale chrześcijanie – jak usłyszymy teraz – nawet cenę tego rozłamu musza być gotowi przyjąć. 

„Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien. Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je.

Kto was przyjmuje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał. Kto przyjmuje proroka jako proroka, nagrodę proroka otrzyma. Kto przyjmuje sprawiedliwego jako sprawiedliwego, nagrodę sprawiedliwego otrzyma. Kto poda kubek świeżej wody do picia jednemu z tych najmniejszych, dlatego że jest uczniem, zaprawdę, powiadam wam, nie utraci swojej nagrody”.

I te słowa zakończą mowę Jezusa....

4. Warto zauważyć

Może od końca.... Drugi akapit czytania wyraźnie nawiązuje do znanego nam już z pierwszego czytania tematu wdzięczności Chrystusa za pomoc okazaną Jego wysłannikom. Jezus wręcz utożsamia się z nimi. Nawet najdrobniejszy gest życzliwości – podanie kubka wody – nie pozostanie bez nagrody. To chyba ważne przypomnienie.

Skłonni czasem bywamy do patrzenia na swoje chrześcijańskie życie w kategoriach grzeszności czy bezgrzeszności. Tymczasem Jezus wyraźnie mówi tu o potrzebie czynienia dobra. W tym wypadku – wobec Jego wysłanników. Aż chciałoby się powiedzieć  że takie gesty mogą przykryć wiele ludzkich grzechów. Oczywiście  z tym trzeba ostrożnie. Mafiozi też bywają wobec Bożych wysłanników życzliwi. Na pewno jednak Bóg się człowiekowi za okazane im dobro odwdzięczy. Pewien profesor mawiał, że jeśli nie życiem wiecznym to już jakoś w tym życiu. Ale na pewno. Bo Bóg jest sprawiedliwy. I nie da być człowiekowi łaskawszym od siebie samego...

A pierwszy akapit? Bardzo niepokojący.

  • Kto kocha ojca, matkę, brata czy siostrę bardziej niż Chrystusa, nie jest Go godzien. Nie chodzi oczywiście o to, by się ze swoimi bliskimi ciągle spierać. Nigdy jednak ułożenia sobie z nimi dobrych stosunków nie należy stawiać ponad Nim. Jezus musi być ważniejszy niż najbliższa nawet rodzina.
     
  • Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Jezusem nie jest Go godzien. Znamienne prawda? Wolelibyśmy uznać, że „kto nie bierze swojego krzyża i nie idzie za Jezusem, nie jest Go godzien”. Tak można odczytać Łukaszowe zdanie „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje!” (Łk 9, 23). Tymczasem okazuje się, że można iść za Jezusem, ale nie brać swojego krzyża. Wtedy nie jest się Go godnym.

    Co znaczy „wziąć krzyż”? Skłonni chyba jesteśmy widzieć w tym „krzyżu” głownie cierpienie. Chodziłoby więc o pogodzenia się z przeciwnościami losu – chorobami, krzywdami itd. W ujęciu ewangelicznym „krzyż” ma jednak inne znaczenie. To wyraz posłuszeństwa Bogu. Owszem, we wspomnianych wcześniej sytuacjach także, ale nie tylko. „Wziąć krzyż” to znaczy być posłusznym Bogu w każdej okoliczności, jakiej przyszło chrześcijaninowi żyć. To znaczy być posłusznym Bogu gdy ma się kłótliwą żonę, gdy ma się krnąbrne dzieci, gdy przyjaciele zawiodą i gdy szef w pracy zdenerwuje. Ale to też bo być posłusznym Bogu, gdy zdenerwuje podwładny, gdy ktoś skrzywdzi, gdy napadną nas nieprzyjaciele. I gdy do naszych drzwi pukają migranci też. To krzyż, który musimy wziąć. Inaczej nie jesteśmy godni Jezusa.
     
  • Kto chce zachować swoje życie straci je, a kto je straci – znajdzie je.... Tak, bycie posłusznym Bogu ważniejsze jest nawet od życia. Straci je ten kto stawia je ponad Chrystusem. Straci wieczność. Zyska je – wieczność – kto doczesność dla Chrystusa straci... Mocne...

5. W praktyce

Właściwie większość wskazań praktycznych, jakie wynikają z czytań tej niedzieli zawarłem już we wcześniejszych punktach. Tutaj może już tylko krótko, dla porządku

  • Warto spytać samego siebie ile daję Bogu, ile daję na Jego sprawy. To oczywiście nie jest tak, że można sobie Boga kupić. Ale na pewno wspieranie dzieł Bożych, łożenie na nie jest czymś, co Bóg sądząc nas uwzględni...
     
  • Ile robię, by swoje życie zachować? Na ile godzę się, by je dla Jezusa stracić? Życie człowieka może być pięknie i po Bożemu poukładane. Trudniej, gdy przychodzi czas próby. Gdy wierność Ewangelii zaczyna kosztować. Gdy wymaga zgody na jakąś stratę. Choćby tylko dobrego samopoczucia...