Cóż za uniżenie!

o. Augustyn Pelanowski

publikacja 10.11.2017 08:32

Dlaczego celnicy i jawnogrzesznice wchodzą pierwsi do nieba?

Cóż za uniżenie! Henryk Przondziono / Foto Gość Chrystus, jak my, boi się swego losu, prosi o oddalenie kielicha męki, ukazującego się w Ogrodzie Oliwnym...

Nikt z nich nie uważa się za lepszego od innych.

Moc pokory jest tak wielka, że nawet cnota czystości jej nie dorównuje. Czyż Maryja nie wypowiedziała z radością uwielbienia, że nie dla czystości, ale dla Jej uniżenia Bóg na Nią wejrzał (Łk 1,48)? Jedyna dźwignia zdolna nas postawić tuż przed wierzejami nieba ukryta jest w uniżeniu siebie naśladującym samego Syna Bożego, który będąc en morfe theou (w kształcie Boga), zrezygnował z tego majestatu i zaczął od postaci embrionu w łonie kobiety. Cóż za uniżenie!

Paweł więc dowodzi, że naśladowanie Jezusa zaczyna się od tego punktu, od którego On zaczął: od sprowadzenia siebie do postaci jak najmniejszej w swoim mniemaniu. Sam Chrystus określa tych, którzy mogą poznać przez Niego Ojca, jako nepioi – niedojrzałych i prostych. Zakrywa się więc przed wyrafinowanie wykształconymi i pragmatycznie zdystansowanymi, ponieważ są obrośnięci torbielami uprzedzeń intelektu: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom” (Mt 11,25).

Tacy nie są uwięzieni w kajdanach swej erudycji i patrzą na Chrystusa z całą otwartością pustego ducha oraz z przekonaniem o swej nędzy, która wchłania każdą łaskę bez wątpliwości i wahania. Ogołocenie duchowe, którego człowiek doznaje za każdym upadkiem, przekonuje go, że sam z siebie nic nie może i dlatego doskonale otwiera się na potęgę Boga ukrytą w Chrystusie. Wszechmoc Boga przesiąka bez przeszkód tylko do niemocy ludzkiej. Ubóstwo Jezusa przenika bez przeszkód jedynie do ubogich w duchu.

Chrystus, jak my, boi się swego losu, prosi o oddalenie kielicha męki, ukazującego się w Ogrodzie Oliwnym, i jednocześnie odsłania sekret przetrwania tego, co nie do przyjęcia, dzięki wsparciu samego Ojca. Bóg więc w Chrystusie stał się człowiekiem słabym, cierpiącym i nawet śmiertelnym. Bezsilny właśnie znaczy prawdziwy w ludzkiej kondycji. Po cóż więc udawać niezwyciężonych albo bogatych w duchu, oddalając się od Boga? Bóg stał się słabym dla człowieka słabego, aby słaby nie był jeszcze słabszy w porównaniu z wszechmocą Boga. Takie dążenie powinno też nami powodować – nie szukając wywyższenia się ponad resztę, ale pragnąc własnego uniżenia dla dobra innych.