Biblia dla detektywów, czyli o krytyce tekstu.

Andrzej Macura

publikacja 16.11.2007 21:22

Chrześcijanie zmienili oryginalny tekst Biblii naciągając ją do swoich teorii. Z takimi i podobnymi zarzutami można się spotkać w różnych poszukujących sensacji publikacjach.

Na ile tekst Biblii , jaki znamy dziś zodny jest z tym, co napisali jej autorzy? Marek Piekara /Foto Gość Na ile tekst Biblii , jaki znamy dziś zodny jest z tym, co napisali jej autorzy?
W poszukiwaniu pierwotnego brzmienia tekstu biblijnego pierwszorzędną sprawą jest zrozumienie, w jaki sposób mogło dojść do błędu

Różny jest oczywiście według oskarżycieli czas dokonanych „fałszerstw”, ale łączy je zazwyczaj przekonanie, że stał za tym Watykan – według nich siedlisko wszelkiej intelektualnej nieuczciwości. Z opiniami takimi trudno walczyć, ponieważ zwykły śmiertelnik niewiele wie na temat mechanizmów, które doprowadziły do tego, iż Biblia, podobnie jak inne księgi, nie zginęła w pomroce dziejów. By to zrozumieć, trzeba choćby podstawowej znajomości historii. Warto zobaczyć też sprawę nieco szerzej. Nie tylko na tle historycznych uwarunkowań, jakimi były dokonujące się od samego niemal początku podziały chrześcijaństwa (co niewątpliwie jest gwarancją, że nikt tekstu Biblii bez wiedzy innych stron nie mógł fałszować). Warto spojrzeć na nią oczyma biblisty–detektywa, który nie zważając na sławę czy sensację stara się dotrzeć do oryginalnego tekstu Świętej Księgi.


Zanim wydrukowano Biblię

Biblia dotrwała do naszych czasów, gdyż przez wieki była… przepisywana. To prawda niemal trywialna, ale niewielu zdaje sobie sprawę, że przed wynalezieniem druku tak właśnie wyglądało rozpowszechnianie wszelkich pism. Jeśli dziś znamy dzieła Platona i Arystotelesa, to właśnie dlatego, że znaleźli się ludzie, którym chciało się uczestniczyć w tej mrówczej pracy, by je przekazać następnym pokoleniom. Nie inaczej było z Biblią. W przeciwieństwie jednak do wielu innych ksiąg, Biblię przepisywano bardzo często. I sporo takich rękopisów, w całości lub we fragmentach, przetrwało do naszych czasów. Bez wątpienia tekst biblijny jest najlepiej poświadczonym (bo mającym najwięcej odpisów, więc i prawdopodobieństwo fałszerstwa mniejsze) tekstem starożytności. Bogactwo to – paradoksalnie – stało się też źródłem pewnych kłopotów. Gdy ma się do czynienia z trzema rękopisami jakiejś księgi, materiał porównawczy do badań wariantów tekstu jest niewielki. W przypadku Biblii jest on ogromny. Do 1989 roku Instytut Badania Tekstów Nowego Testamentu w Münster skatalogował prawie pięć i pół tysiąca samych tylko greckich rękopisów Nowego Testamentu. Są to zarówno drobne skrawki, jak i kompletne lub prawie kompletne manuskrypty. Gdy to tego dodać starożytne tłumaczenia – łacińskie, syryjskie, koptyjskie, ormiańskie, gruzińskie czy etiopskie, a w przypadku Starego Testamentu także greckie – widać, że materiał porównawczy jest naprawdę olbrzymi. Problem w tym, że – ujmując rzecz nieco ahistorycznie - rękopisy te nie wyszły z jednej drukarni. Zawierają wiele różnych wariantów tekstu. By dotrzeć do tekstu jak najbardziej zbliżonego do oryginalnego, trzeba wykonać kolosalną pracę - skatalogować wszystkie warianty tekstu i wybrać najbardziej właściwe. Z góry jednak trzeba uprzedzić wielbicieli sensacji: różnice w rękopisach biblijnych nie są dobrym tematem na pierwsze strony gazet. Najczęściej dotyczą drobiazgów nie mających wpływu na doktrynę Kościołów.
 

Najważniejsze rękopisy Nowego Testamentu

Rękopisy zwykło się umownie dzielić na grupy. W świetle dzisiejszych badań nie jest to podział ścisły, ale bywa przydatny dla krytyki tekstu. Wyróżnia się grupę aleksandryjską, zachodnią, cezarejską i bizantyjską.

Najważniejsze wielkie kodeksy to:

Kodeks Watykański (B) – połowa IV wieku. Najstarszy z wielkich kodeksów, przechowywany w Bibliotece Watykańskiej. Stracił końcową część NT od Hbr 9,14. Pochodzenie aleksandryjskie i takiż typ tekstu.

Kodeks Synajski (S lub א) – połowa IV wieku. Zawiera cały Nowy Testament, rozproszony po muzeach Lipsku, Londynie, Sankt-Petersburgu i częściowo w miejscu znalezienia - klasztorze św. Katarzyny na Synaju. Zgadza się z tekstem Kodeksu Watykańskiego przy Ewangeliach i Dziejach Apostolskich, ale gdzie indziej zawiera lekcje zachodnie.

Kodeks Aleksandryjski (A) – początek V wieku, zaginęły Mt 1-24, J 7-8, 2 Kor 4-12. Przy Ewangeliach zawiera tekst bizantyjski, przy reszcie NT Aleksandryjski, zgodny z Kodeksem Watykańskim i Synajskim.

Kodeks Bezy (D) – V wiek, cztery Ewangelie, 3J i Dzieje Apostolskie. Zawiera najwięcej swoistych lekcji; mimo mieszanego charakteru uważany za najlepszego reprezentanta wersji zachodniej tekstu.

Do najważniejszych papirusów zawierających tekst Nowego Testamentu należą:

p5 – III wiek, dwie karty z tekstami j 1 i 20. Zgadza się z B i S
p45 – 30 kart kodeksu z początków III wieku, z fragmentami Ewangelii i Dziejów Apostolskich. Tekst pośredni między tekstem aleksandryjskim a zachodnim, w Mk bliższy cezarejskiemu
p46 – 80 kart kodeksu z około 200 roku, zawiera listy Pawłowe z Hbr, ale brak listów pasterskich. Bliski wersji aleksandryjskiej z wyjątkiem Rz, gdzie występuje szereg lekcji zachodnich
p52 – mały strzęp z czterema wersami J 18. Jego waga wynika z daty powstania, którą szacuje się na 135 rok, co czyni go najstarszym znanym fragmentem rękopisu Nowego Testamentu.
p66 – zawiera znaczą część Ewangelii Jana, a datowany jest na ok. 200 rok. Stanowi mieszaninę typów, najbliższy S.
p72 – zawiera list Judy i 1-2 Piotra. Zgadza się z B.
p75 – zawiera Łk 2, 18-18, 18 oraz Łk 22-4-J 15, 8. Zgadza się z B

Na podstawie Katolickiego komentarza biblijnego, red. Polskiego wydania W. Chrostowski, Vocatio, Warszawa 2001

Na tropie błędów


Jak w gąszczu różnych wariantów dotrzeć do najwłaściwszego? Wbrew pozorom nie zawsze tekst najstarszy najlepiej oddaje tekst pierwotny. Mógł być bowiem marną kopią niezbyt dobrego rękopisu. Tekst późniejszy natomiast może być świetną kopią jakiegoś znacznie wcześniejszego manuskryptu. By dotrzeć do tekstu pierwotnego, trzeba trochę więcej przenikliwości. No i warto pamiętać o wskazówkach wypracowanych przez pokolenia badaczy Biblii.

W poszukiwaniu pierwotnego brzmienia tekstu biblijnego pierwszorzędną sprawą jest zrozumienie, w jaki sposób mogło dojść do błędu. Naukowcy zwykli dzielić przyczyny zniekształcenia tekstu na niezamierzone i zamierzone, choć granica między nimi bywa płynna. Te pierwsze stosunkowo łatwo odkryć. Wiadomo na przykład, że pewne litery w alfabecie hebrajskim wyglądają podobnie. Gdy kopista pracował sam, czytając przepisywany tekst mógł pomylić niektóre litery, a to mogło zmienić znaczenie słowa. Np. w Ps 54, 5 zamiast zarim (obcy) niektóre rękopisy mają zedim (pyszni). Podobnie bywa z literami greckimi.

Inne problemy miał kopista piszący ze słuchu. W języku hebrajskim łatwo pomylić dźwięki gardłowe. W greckim z kolei często mieszano inne, podobnie brzmiące dźwięki. Tak na przykład w greckim tekście 1 Kor 15, 54-55 słowo „zwycięstwo” (nikos) w niektórych rękopisach zamieniło się w „spór”, „walkę” (neikos).

Mogło się też zdarzyć, że kopista opuścił literę, sylabę czy całe słowo albo omyłkowo jakąś literę, sylabę czy frazę przepisał dwa razy. Pierwszy błąd nazywa się uczenie haplografią, drugi dittografią. Wiadomo, że i po polsku co innego znaczy „ser” i „serw”, nie mówiąc już o wieloznacznych słowach jak „meta” i „metka”. Podobnie może się zdarzyć w tekście biblijnym. Przy przepisywaniu tekstu leżącego przed oczyma, gdy powtarzają się w nim te same słowa, łatwo ominąć to, co znajduje się między nimi (np. w tekście błogosławieństw, zaczynających się zawsze od słowa „błogosławieni”, szczęśliwi”). Zwykłe przestawienie liter może czasem zmieniać sens słowa. Gdy hebrajskie „qibram” zamienia się w „qirbam” „grób ich” staje się „ich wnętrzem” (Ps 49, 12), a przestawienie słowa „Gorliwy” w spisie Apostołów (Mt 10, 4) może ten przydomek Szymona przypisać innemu Apostołowi.

Innym problemem w krytyce tekstu jest rozszyfrowywanie przez starożytnych kopistów czy tłumaczy skrótów, którymi często posługiwali się starożytni pisarze. Niewłaściwe mogło prowadzić do zmian w tekście pierwotnym. Podobnie, gdy kopista czy tłumacz dopatrzył się skrótu tam, gdzie go nie było. Problemy stwarzały liczebniki. Jako że liczby oznaczano kolejnymi literami, nie zawsze było wiadomo, o co w tekście chodzi, nie mówiąc już o tym, że łatwo było pomylić się w przeliczeniach i podać np. inny wiek przedpotopowych patriarchów.

Zmiany w tekście pierwotnym mogły w końcu być spowodowane… dobrą znajomością Pisma Świętego. Kopista, przepisując jakiś fragment, mógł mniej lub bardziej świadomie posłużyć się tekstem, który zapamiętał z innego lepiej mu znanego fragmentu Biblii, np. przepisując Ewangelię mógł posłużyć się fragmentem innej Ewangelii, a przepisując Stary Testament, zamiast wersji oryginalnej, mógł wpisać tekst znany mu z nowotestamentalnego cytatu.

Oprócz zmian niezamierzonych mamy w rękopisach biblijnych do czynienia ze świadomymi poprawkami. Wbrew pozorom ich twórcy nie kierowali się raczej złą wolą. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że zmieniający pierwotny tekst działał tym śmielej, im czystsze były jego intencje. Czasem chodziło o korektę gramatyczną czy stylistyczną – np. w kodeksach z tekstem greckim spotyka się zastępowanie form hellenistycznych (dziś powiedzielibyśmy, że gwarowych) formami klasycznymi (czyli w najbardziej poprawnej grece). Innym razem mogło chodzić o korektę tekstów stwarzających kłopoty natury historycznej, geograficznej czy nawet o uściślenie myśli autora natchnionego. W rękopisach spotykamy się z trzema różnymi nazwami miejscowości, niedaleko której Jezus uzdrowił opętanego (Gereza, Gadara, Gergeza :.), a w tekście Łk 2, 33 zwrot: „Jego ojciec i matka” niektórzy kopiści zamienili na: „Józef i Maryja” albo na „Józef i jego żona”. Zdarzało się też, że gdy kopista napotykał dwie różne wersje tego samego zdania, próbował je łączyć w jedno. Tak jest w ostatnim zdaniu Ewangelii Łukasza, gdzie zamiast frazy „wielbiąc Boga” lub „błogosławiąc Boga” – tutaj rękopisy się różnią – już we wczesnych manuskryptach mamy „wielbiąc i błogosławiąc Boga”.

Przy przepisywaniu tekstu problem stwarzały także tzw. glosy. Zdarzało się, że na marginesie tekstu ktoś – sam kopista lub czytelnik – umieszczał jakieś wyjaśnienie. Kolejny kopista, nieświadom o co chodzi, włączał uwagę do samego tekstu. Bibliści uważają, że takim dodatkiem jest np. zdanie z Mt 17, 21 czy J 5,4, a w najbardziej znanym polskim tłumaczeniu, Biblii Tysiąclecia, teksty te ujęto w trójkątne nawiasy. Trudność stanowi też istnienie w przekazie rękopiśmiennym różnych edycji jednej księgi, np. kanoniczne (czyli przyjęte w naszych wydaniach Biblii) dodatki do Mk i J czy dwie wersje Dziejów Apostolskich.


Jak znaleźć oryginał?

Jak nie pogubić się w tym gąszczu? Ostrożnie trzeba podchodzić do takich spraw, jak wiek manuskryptu, liczba rękopisów potwierdzających daną wersję czy staranność zapisu. Wcześniejszy rękopis mógł być przecież kopią innego, niezbyt starannie przygotowanego, manuskryptu. Z kolei powstały znacznie później, mógł być kopią bardzo dobrego i wczesnego rękopisu. Wielka ilość manuskryptów potwierdzających jedną wersję nie musi świadczyć, że jest to wersja prawidłowa. Mogło się tak stać, gdy wszystkie były kopiami jednego, zawierającego ów błąd rękopisu. Podobnie jest ze starannością: tekst niestarannego rękopisu mógł zostać sporządzony z wiernej kopii, podczas gdy starannie wykaligrafowany lekcjonarz może powtarzać błędy niechlujnego oryginału. Ważniejsze w docieraniu do oryginalnego tekstu wydają się zatem kryteria wewnętrzne.

Obowiązują tu trzy zasady. Pierwsza z nich głosi: mając do wyboru wariant łatwiejszy i trudniejszy do zrozumienia, wybieramy ten drugi, gdyż łatwiej przyjąć, że kopista starał się wyjaśnić tekst niezrozumiały, niż że próbował zagmatwać tekst jasny. Druga, którą stosuje się bardzo ostrożnie, stanowi: lekcja krótsza jest lepsza niż dłuższa. W końcu trzecia, nazywana „złotą zasadą”, stanowi, że ta wersja jest pierwotna, na podstawie której można wyjaśnić powstanie innych, a która sama przez inne warianty nie może być wyjaśniona.

Krytyczny, znaczy specjalistyczny

Wydawać by się mogło, że tłumacz stając przed zadaniem przetłumaczenia tekstu Biblii na jakiś współczesny język staje przed zadaniem niewykonalnym. Zamiast skoncentrować się na wiernym oddaniu tekstu, musi zajmować się ustalaniem pierwotnego tekstu Biblii. Nic bardziej błędnego. Współczesne tłumaczenia opierają się na tzw. wydaniach krytycznych. Opracowane przez specjalistów podają najbardziej prawdopodobne brzmienie oryginału. Tłumacz zawsze może jednak skorzystać z innego wariantu tekstu. Są one zaznaczone w przypisach. Jeśli jego zdaniem inny wariant tekstu lepiej oddaje pierwotne brzmienie, ma prawo z niego skorzystać. Podobnie zresztą zwykły zjadacz chleba. Jeśli zna hebrajski czy grecki na tyle, by sam sprawdzić wierność tłumaczenia z oryginałem, może do takiego wydania sięgnąć. Wtedy podejrzenia o fałszerstwo wydają się tak niedorzeczne, że w ogóle nie warto się nimi przejmować.