Wprowadzenie do polemik

Jan Lewandowski

publikacja 14.06.2005 10:48

Tekst ten został zamieszczony jako wstęp do polemiki "Czy w Biblii są jakieś pozostałości politeizmu?". Wyodrębnienie go jako osobnego artykułu pochodzi od redakcji.

Poniższa rozprawka[*]jest pierwszym odcinkiem moich polemik z serwisem www.racjonalista.pl tworzonym przez Mariusza Agnosiewicza. Serwis ten, uważający się za racjonalistyczny, istnieje już od dość dawna, teksty zamieszczane w nim są przedrukowywane również na łamach prasy antyklerykalnej[1] i osobiście dziwię się, że jak dotąd serwis ten nie wywołał większej reakcji wśród internetowych apologetów katolickich. Dotychczas jedynym chlubnym wyjątkiem w tej materii jest katolik dr Jarosław Dąbrowski, autor skądinąd bardzo ciekawej strony polemizującej głównie z punktem widzenia ateistów[2], który podjął polemikę z Agnosiewiczem w kontekście sporów teizm versus ateizm, zmuszając go niejako do reakcji polemicznej. Niestety, Dąbrowski nie podjął jak dotąd polemiki z zarzutami, jakie Agnosiewicz stawia dogmatom katolickim czy Biblii w ogólności. Przypuszczam, że powodem jest brak odpowiedniego przygotowania w zakresie teologii chrześcijańskiej: o ile wiem, Dąbrowski jest z wykształcenia fizykiem i nie zajmuje się zawodowo religioznawstwem czy teologią chrześcijańską, stąd być może brak u niego odpowiedniego przygotowania do polemiki. O wiele lepiej natomiast wygląda sytuacja po stronie protestanckiej, gdzie jeden z baptystów napisał polemiczną rozprawę w odpowiedzi na niektóre artykuły ze strony Agnosiewicza, bardzo celnie kontrując momentami wiele z zarzutów i stawiając im wiele ciekawych pytań. Zmusiło to Agnosiewicza i jego współpracowników do reakcji, czego owocem jest powstała rok później polemika zamieszczona na stronie racjonalistycznej[3]. Ciekawe jest to, że czytając te polemiki, widzi się, że bardzo często racjonaliści nie wiedzą, jak poradzić sobie z odpowiedziami wspomnianego baptysty, często zbaczają z tematu, a poza tym odpowiadają mu momentami nieudolnie i tak jakoś na odczepnego.

Nie wiem, jakie są przyczyny, że wspomniany serwis racjonalistyczny nie spotkał się jak dotąd z szerszym zainteresowaniem katolickich apologetów. Na mój rozum owi apologeci powinni zaczynać swe polemiki w pierwszym rzędzie właśnie z tymi, którzy bezpardonowo atakują chrześcijaństwo, a zwłaszcza katolicyzm; do takich należy właśnie Agnosiewicz i jego serwis. A jednak dotychczas nic wielkiego w sumie się w związku z tym nie wydarzyło. Jednakże oprócz świeckich są przecież w Kościele także duchowni, o wiele lepiej przygotowani w tych dziedzinach. Oni pewnie też nie mają za dużo czasu, zajmują się jednak teologią niejako zawodowo, dużo piszą na ten temat tu i tam, i w tym wypadku prędzej po nich spodziewałbym się jakiejś reakcji. A jednak tu też nic. Czemu? Przypuszczam, że powody takiego braku reakcji są banalne i czysto prozaiczne. Po prostu w skali całości społeczeństwa niewielu katolików przejmuje się wspomnianym serwisem „Racjonalista”.

Ponadto w Polsce stały dostęp do Internetu wciąż posiada margines społeczeństwa (zaledwie kilka procent), jego wpływ na lwią część społeczeństwa jest więc znikomy i nawet jeśli jest on duży w skali społeczności internetowej, to tak naprawdę pozostaje on na marginesie i poza zasięgiem większości Polaków. Tym samym rozważania prowadzone przez Agnosiewicza, jak i wszelkie spory z nim w skali blisko czterdziestomilionowego społeczeństwa pozostają głosem wołającym na pustyni, sporem przeznaczonym tylko dla garstki pasjonatów po obu stronach „fideistycznej barykady”, że tak to ujmę. Wpływ tej dyskusji na społeczeństwo można porównać z wpływem, jaki na klimat w Polsce wywiera wpływ klimatu na biegunach. Jakiś on zawsze jest, ale raczej niewielki i często przypadkowy. Niemniej jednak podejmuję dyskusję z Agnosiewiczem – choćby dlatego, że jest to dla mnie przede wszystkim ekscytująca zabawa intelektualna w okresie słotnej jesieni (niesprzyjającej wychodzeniu z domu w wolnych chwilach), zabawa, ale za to twórcza i pożyteczna, przy której można rozwinąć swe horyzonty poznawcze i dzięki której istnieje szansa odpowiedzi na wiele zarzutów stawianych nieustannie naukom chrześcijańskim przez wolnomyślicieli, racjonalistów i ateistów.

Serwis Agnosiewicza w przypadku większości tekstów nie jest, niestety, wyzwaniem najwyższych lotów. Wiele z tekstów prezentuje słabe i często już dawno obalone zarzuty. Dalsza część tekstów jest z kolei niestety zwykłym pustosłowiem, laniem wody, pójściem na ilość, nie na jakość, i właściwie zwykłym antyklerykalnym plotkarstwem, gdzie operuje się nieuzasadnionymi ogólnikami bez konstruowania konkretnych, merytorycznych zarzutów. Jest to po prostu pisanie w stylu: „no wiecie, ja tak powiedziałem, a zatem tak po prostu jest, powinniście to zatem bezdyskusyjnie przyjmować, i już”, bez żadnego konkretnego uzasadnienia. Brak jest więc jakiejkolwiek gwarancji na to, że autor ma rację, a na przykład sobie nie zmyśla czy czegoś nie przeinacza. W przypadku takich tekstów polemika mi po prostu „nie szła”, bowiem ciągle musiałbym operować sokratejskimi pytaniami w stylu: „a skąd to wiadomo?” itd. To ukazywałoby może i bezzasadność tych tekstów, ale z drugiej strony byłoby nudne, monotonne i nierozwijające dla czytelników. Wiele do życzenia pozostawia również bibliografia podawana do większości tekstów zamieszczonych w serwisie Agnosiewicza, która jeśli w ogóle istnieje (co jest rzadkością), to najczęściej sprowadza się do przywoływania jedynie albo prac Deschnera, albo prac Uty Ranke-Heinemann. Jest to więc bibliografia bardzo uboga i jednostronna.

Jeszcze inna część tekstów ze strony Agnosiewicza podaje, co prawda, jakieś konkrety, ale w moim odczuciu bardziej jest to religioznawcze spekulowanie o religii, stawianie różnych hipotez niż przemyślane podważanie niektórych stwierdzeń. Przeglądając teksty do polemiki, w tym przypadku miałem więc prawdziwy dylemat, co tu wybrać do dyskusji. Wreszcie zdecydowałem, że będę omijał w swej polemice z serwisem Agnosiewicza takie teksty, które operują ogólnikami, z których nic nie wynika, wybiorę zaś takie, które operują już jakimiś konkretami i uderzają zarazem najmocniej w fundament wiary katolickiej i w ogóle chrześcijańskiej. Myślę, że taka forma polemiki niejako ubarwi apologetykę, którą w przypadku monologów może wydawać się mniej żywa. Tutaj naprzeciw siebie staje dwóch ludzi, co może być dla niektórych ciekawsze. Taka konfrontacyjna forma apologetyki nie jest nowa, istnieje już od starożytności. Przykładów nie trzeba daleko szukać, wystarczy przypomnieć słynną debatę Orygenesa wydaną w dziele Przeciw Celsusowi. Zwiedzając anglojęzyczne portale chrześcijańskie, zauważyłem, że szczególnie tam jest popularna taka forma uprawiania polemik i apologetyki, gdzie kolejne odcinki debat pomiędzy dwoma stronami są regularnie publikowane przez właścicieli tych portali.
(..)

Trochę ubolewam, że jak dotąd nie ma wielu chętnych do polemiki z serwisem racjonalistycznym. Na pewno jest wielu mądrzejszych ode mnie i o wiele bardziej doświadczonych w zakresie niełatwej przecież dla nikogo teologii chrześcijańskiej. Mam nadzieję, że z czasem również i inni zostaną zachęceni przez niniejszy cykl i dołączą się do niniejszej polemiki, bowiem serwis Agnosiewicza, choć (poza zaledwie kilkoma artykułami) generalnie nie prezentuje poziomu najwyższych lotów, jest jednak chyba w tej chwili najlepszym z tego rodzaju serwisów w polskim, wciąż raczkującym necie, gdzie podobnych stron tworzonych przez wolnomyślicieli jest bardzo niewiele (i są ponadto na gorszym poziomie), często też upadają z braku chętnych na regularne i profesjonalne pisanie polemik z chrześcijaństwem (w Polsce nie jest aktualnie w modzie to, co jest modne choćby w zachodniej Europie, tzn. racjonalistyczna polemika z chrześcijaństwem). Poza tym Agnosiewicz prawie zawsze prezentuje zarzuty, że tak powiem, klasyczne, istniejące już od dawna, a przez to często spotykane (choćby na listach dyskusyjnych w polskim Internecie), co pozwala uczynić niniejszą polemikę pożyteczną dla tych, którzy z takimi zarzutami już się zetknęli wcześniej i będą się na nie natykać, przejawiając zarazem zainteresowanie w poszukiwaniu ewentualnej riposty na takie zarzuty. Nie będzie to więc polemika tylko pomiędzy pewnymi dwoma ekscentrykami, ale raczej polemika pomiędzy pewnymi zagadnieniami, w sprawie których ja i autorzy ze strony „Racjonalista” zajmujemy tylko pewne stanowiska.

Zatem zainteresowanych zapraszam do zapoznania się z poniższą polemiką, w której będę się starał ukazać, że dokonywane przez racjonalistów interpretacje pewnych kwestii biblijnych nie są wcale takie oczywiste i bezsporne, jak to się im wydaje, bowiem wiele rzeczy można wyjaśnić z powodzeniem inaczej, wykazując ponadto, jak bezzasadne jest często ich rozumowanie. Często przemilczają oni coś istotnego i obraz wielu spraw, jakie oni prezentują, staje się przez to jawnie odmienny i z tego powodu fałszywy.

Być może moja niniejsza polemika da do myślenia ludziom o niskim poziomie asertywności, ludziom chwiejnym, którzy są szczególnie podatni na to, co gdzieś przeczytają i zobaczą, biorąc to często bez zastanowienia za prawdę bezdyskusyjną. Być może dzięki temu ludzie tacy będą mogli w przyszłości nie bezkrytycznie spojrzeć na to, jak próbują dyrygować nimi tacy jak Agnosiewicz, którzy za pomocą różnych presji i często w sposób agresywny wymuszają swój sposób rozumienia czegoś jako „najlepszy”, „bezsporny”, „racjonalny”, „nowoczesny”, „postępowy i światły”, itd. Prawie zawsze jednak okazuje się po bliższym wejrzeniu w zagadnienie, że ich rozumowanie jest zwyczajnie bezzasadne i naciągane. I o ile zawsze można się zaprzeć nogami i rękami i stać się totalnym sceptykiem, mówiąc, że czyjaś argumentacja mnie nie przekonuje, to nie martwi mnie to. Ja bowiem chcę ukazać w tej polemice przede wszystkim to, że interpretacja w wykonaniu Agnosiewicza wcale nie musi być bardziej bezsporna niż cokolwiek innego, wręcz przeciwnie, nie istnieje kryterium ani powód, dla jakiego miałaby ona akurat lepiej wyjaśniać wiele spraw.

Oczywiście nie jestem aż tak naiwny, żeby spodziewać się, że sam Agnosiewicz zgodzi się z tym, co napiszę. Straciłby wtedy bowiem twarz. Z doświadczenia wiem, że dyskusje z takimi jak Agnosiewicz ocierają się o groteskę. Tego typu „krytycy” Biblii rozumują skrajnie nieobiektywnie, bowiem często wpierw podług swoich naturalistycznych koncepcji rozwoju Objawienia wymyślają sobie jakąś tezę na temat chrześcijaństwa, następnie próbują ją już tylko „uzasadnić” za pomocą wybiórczo dobieranych wersów z Biblii. Te zaś fragmenty Biblii, które im nie pasują do ich wcześniej wymyślonej tezy, dyskredytują buńczucznie, określając je mianem „późniejszych dodatków”, „fałszerstw i dopisków kopistów” itp., wyszukując w tym celu byle preteksty typu: „wspomina o tym tylko jedna Ewangelia” albo „nie wspomina o tym najstarsza Ewangelia” czy „nie wspomina o tym Paweł w swych listach” itd. Jednocześnie ci sami ludzie popadają w niekonsekwencję, kiedy często do swych tez również wykorzystują teksty Biblii, i w tym momencie można im zarzucić to samo, czyli że prezentowane przez nich argumenty oparte na tekstach NT znajdują się tylko w jednej Ewangelii lub że nie znajdują się w najstarszej Ewangelii, albo nie wspomina o tym św. Paweł w swych listach itd., itp. W tego typu niekonsekwencje popada właśnie Agnosiewicz w swych rozumowaniach, co często będę starał się w sposób szczególny akcentować w zapowiadanych polemikach. W ogóle proponuję zwracać szczególną uwagę na tego typu niekonsekwencje w podejściu racjonalistów do tekstu Biblii. Spotykałem się z tym często, więc może jest to jakaś ogólna tendencja.

Zainteresowanym niniejszą polemiką zalecam, aby wejrzeli głównie w merytoryczne kwestie, samemu wydając osąd, co jest słuszne, a co nie, będąc ponad wszelkiego rodzaju dyktowanymi emocjami osądami samych dyskutantów (co niestety jest nie do uniknięcia w takich dyskusjach). Kończąc już ten być może przydługi wstęp, nadmienię jeszcze tylko, że szczególnie zachęcam do zwracania uwagi na przypisy, jakie podaję w tekście. Niosą one wiele dodatkowej i istotnej informacji w niniejszych sporach, informacji, dla której nie znalazło się niestety miejsce w tekście, ze względu na ciąg wywodów tej i następnych polemik z Agnosiewiczem, co wcale nie znaczy, że informacje te są bez znaczenia. Wręcz przeciwnie. Przechodzę zatem do polemiki.

Jan Lewandowski

----------------------------------------------------------

P R Z Y P I S Y

[1] Por. np. B. Motyl, Katolickie wartości Europy (4). Inkwizycja polska,, „Fakty i Mity” nr 43 (190) z 24-30 października 2003 r., s. 13; M. Agnosiewicz, Rozum przede wszystkim (2). Bracia polscy w XX wieku, „Fakty i Mity” nr 4 (99) z 25-31 stycznia 2002 r., s. 11.
[2] Por. http://www.geocities.com/jarkowi/.
[3] Por. Apologia Biblii :.