Biblia i nauka

José Maria Riaza Morales SJ

publikacja 18.10.2008 11:15

Jest to fragment książki Kościół i nauka :. , który zamieszczamy dzięki uprzejmości i zgodzie Wydawnictwa WAM.

Biblia i nauka

W ciągu wspólnej wielowiekowej historii nauki i Kościoła nieraz pojawiały się na styku nauki i religii kwestie będące źródłem nieporozumień, często dezorientacji czy niepokoju, zwłaszcza u ludzi wierzących, a jednocześnie zawodowo służących nauce. Zamiast dokonywać tutaj ich przeglądu, siłą rzeczy pobieżnego, wolimy pominąć sprawy zaszłe, czy nie dość uniwersalne, na rzecz potraktowania w miarę obszernie i wyczerpująco kilku problemów szczególnie bliskich dzisiejszemu człowiekowi.

1. UJĘCIE TEMATÓW NAUKOWYCH NA KARTACH BIBLII

Pismo Święte to zbiór ksiąg, ułożonych w języku hebrajskim, aramejskim i greckim przez różnych autorów w różnych epokach historycznych, na przestrzeni ponad tysiąca lat. W wielu przypadkach pierwsza treść tej czy innej księgi była z upływem czasu rozbudowywana i uzupełniana przez innego pisarza. W całości to święte dzieło, o wymiarze religijnym, przyjęło nazwę z języka greckiego ta Biblia, dosłownie - „Księgi". Później średniowieczni łacinnicy zastąpili neutralną liczbę mnogą Biblia liczbą pojedynczą rodzaju żeńskiego i w tej formie trafiła ona do nowych języków europejskich: w hiszpańskim i włoskim jako La Biblia, we francuskim - La Bible, po niemiecku Die Bibel...
Pismo Święte, natchnione przez Boga, zawiera przesłanie Stwórcy dane ludziom dla wskazania im drogi do zbawienia. Autorzy biblijni mają przed sobą cel religijny i w tym duchu ukażą nam oni Boże Słowo. Nie jest ich zamiarem przekazanie człowiekowi wiedzy naukowej; biblijny opis zjawisk naturalnych to nie lekcja z astronomii, geologii, paleontologii, antropologii, prehistorii, fizyki, zoologii itd. Pismo Święte to nie podręcznik nauk pozytywnych, ale dzieło o wymiarze religijnym.
Wiedza naukowa, rozumienie świata były u autorów natchnionych prymitywne i niedoskonałe. Byli ludźmi swej epoki, wykształceni na miarę tamtych czasów. Podejmują zagadnienia z astronomii i innych dziedzin nauki wedle ówczesnego stanu wiedzy, nie wykraczają poza panujące powszechnie przekonania.
Spróbujmy przenieść się wyobraźnią w tamten pierwotny świat Bliskiego Wschodu, w którym powstała większość ksiąg Starego Testamentu. By zaszczepić w umysłach ludzi transcendentalne prawdy religijne, biblijni autorzy musieli dostosować się do mentalności oraz skromnej wiedzy naukowej swych odbiorców, posiłkowali się takimi teoriami naukowymi, jakie były wówczas rozpowszechnione. W przeciwnym razie - zostaliby niezrozumiani. Należało zaniechać naukowych zawiłości, wdawania się w szczegóły, i tak na owe czasy niezrozumiałych, by nie zakłócić właściwego odbioru tego, co najważniejsze, czyli religijnego przesłania.
Biblista S. del Paramo pisał: „Co zrozumieliby współcześni hagiografom, do których w pierwszym rzędzie kierowane były ich słowa, jeśli o zjawiskach przyrody mówiliby językiem dzisiejszej nauki, opierali się na wiedzy, jaką osiągnął człowiek w ciągu następujących potem wielu stuleci".
Biblia opisuje te zjawiska podług doświadczenia płynącego prosto ze zmysłów, tak jak je odbieramy i odkrywamy na co dzień. Podobnie czynimy dzisiaj, nie tylko w języku potocznym, ale także w języku pisanym, w książkach o tematyce ściśle naukowej. W rocznikach astronomicznych możemy spotkać zdania: „Słońce wstaje o...", „przechodzi przez południk..." . A przecież astronomia już dawno dowiodła, że to Ziemia w swej dziennej rotacji wystawia kolejne fragmenty powierzchni na promienie słoneczne.

2. STAROŻYTNA KOSMOLOGIA HEBRAJSKA I TEKSTY STAREGO TESTAMENTU

Na kartach Biblii można się natknąć tu i ówdzie na kosmologiczne koncepcje starożytnych Hebrajczyków. Nie znali oni faktycznych rozmiarów Ziemi, nie wiedzieli ojej kulistym kształcie, o krążeniu wokół Słońca. Wyobrażali ją sobie jako przestrzeń w formie koła, z Palestyną i jej stolicą Jerozolimą w centrum. Miała być ze wszystkich stron otoczona wodami morza, także od spodu. Aby więc nie kołysała się na wodzie na podobieństwo tratwy, spoczywała stabilnie na słupach, określanych mianem fundamentów Ziemi. Owo morze - wielka otchłań, jak je nazwano -rozciągało się we wszystkich kierunkach wokół ziemskiej platformy. Bezkresne, samotne. Jego pustkę przerywały jedynie wyspy narodów - odległe, leżące gdzieś na krańcach poznanego Świata. Żeglując po jego bezkresie docierało siew końcu do podnóża Gór Wiecznych.
Góry Wieczne, skały o niebotycznej wysokości, niczym mur okalały morską toń. Może nie wszystkie, ale na pewno część wznosiła się aż pod firmament - masywną płytę na nich wspartą. Stąd też zwano je słupami niebios i fundamentami nieba. Na ich szczytach, albo przynajmniej tam, gdzie stykają się z firmamentem, znajdowały się niebiańskie zasoby. Tam do dyspozycji woli boskiej pozostawały śnieg i grad, burze i chmury, a także - najprawdopodobniej - błyskawice, światło i mrok. Mniej więcej na poziomie „zasobów" winny znajdować się miejsca, skąd wychodziły Słońce i Księżyc, by odbyć swą codzienną wędrówkę, i dokąd powracały na odpoczynek. Pod firmamentem jaśniały również gwiazdy, nieruchome jak się wydawało, w jakiś sposób do niego przytwierdzone, przybite albo przywiązane.
Oprócz oceanu dolnego, ponad sklepieniem istniał jeszcze jeden: ocean górny, utworzony z bezmiaru słodkiej wody, która poprzez szczeliny w masywie sklepienia, zwane śluzami niebios, opadała na ziemię w postaci deszczu.
Starożytna kosmologia hebrajska zakładała istnienie pod ziemią podziemnego królestwa: Szeol, albo „krainy zmarłych". Ziemię, miejsce człowieka, nazywano ziemią żywych. Ponad firmamentem i morzem niebiańskim rozciągało się królestwo Boga.
Echa tych wyobrażeń pobrzmiewają w wielu miejscach Pisma. Łatwo się o tym przekonać, przyglądając się zestawieniu przygotowanemu przez M. De Tuya:
Krańcami Ziemi (aphsim) są wody oceanu, które j ą otaczaj ą (Pwt 33,17; ISm 2,10; Ps 2,8; Mi 5,3; Jr 16,19).
Fundamentami ziemi są wody tegoż oceanu, które stanowią podziemną otchłań (thedom) (Rdz 1,7; 7,11; 8,2; Ps 23,2; 135,6; Syr 1,2; Pwt 5,8).
Z tej otchłani biją źródła i wypływają rzeki (Pwt 33,13; Syr 1,7; Am 5,8).
Niebo opiera się na krańcach ziemi (Pwt 33,4). Jest masywne i opiera się na słupach: mesuąuim albo amudin (Krl 2,8; Hi 9,6; 26,11; Ps 74,4).
Nad tym niebem znajduje się ocean niebiański albo Wody Wyższe (Rdz 1,7; 7,11nn.;2 Krl 7,2.19; Ps 24,2; 104(103),2; 148,4, itd.).
W niebie istnieje rodzaj okien, przez które Wody Wyższe dostają się na Ziemię (Rdz 8,2; Ps 77,23; 2 Krl 7,2; Ml 3,10). Nad tym niebem rozciągają się niebiosa niebios (Pwt 10,14; Ps 78,34; 148,1; 1 Krl 8,23; 2 Krn 6,18; Am 9,6; Ne 9,6). Na niebie niższym umocowane są gwiazdy (Rdz 1,17). Słońce i Księżyc to ciała niebieskie większe, a gwiazdy - mniejsze (Rdz 1,16).
Dzień nie nastaje tylko pod wpływem Słońca, ale również innego światła (Rdz 1,3n.; Hi 26,10; 37,21; 38,12n.; Iz 45,7).
Chmury przynoszące deszcz pochodzą z krańców Ziemi, z Wód Niższych (1 Krl 18,44; Ps 135,7; Jr 51,16).
Rosa bierze się z obłoków i opada na ziemię w postaci drobnego deszczu (Rdz 37,28.41; Pwt 33,13; Prz 3,20; Iz 18,4; 45,8; Ag 1,10; Za 8,12)". Jan Paweł II tak mówił do członków Papieskiej Akademii Nauk: winno się „ponownie odczytać Biblię nie szukając w niej naukowego systemu kosmologicznego".

Pierwsze rozdziały Genesis. Hexameron

Pierwszy rozdział Księgi Rodzaju stanowi wykładnię religijnej wizji narodzin wszechświata. Założeniem biblijnej kosmogonii jest ukazanie ludziom ważnych prawd natury religijno-moralnej, mianowicie, że cały kosmos, wszystkie bez wyjątku żywe istoty zostały stworzone przez Boga, przez Boga osobowego, ponadczasowego, różnego od materialnego świata, jedynego, mądrego i wszechmogącego. Stwórca, istniejący poza i ponad rzeczami, przywoływał je do istnienia, bez wysiłku, jednym swym słowem, zgodnie z mądrym i uporządkowanym planem. Nic nie oprze się Jego władczemu wezwaniu.
Zamysłem autora tych pierwszych stron jest przypisanie wszelkiego istnienia stwórczemu działaniu Boga. W swej relacji ze stworzenia wszechświata umieszcza jedynie to, co jest dziełem Boga, pomija natomiast wpływ, jaki odegrały w tym dziele siły natury. Nie zważa na rolę czynników naturalnych w ewolucji wszechświata i odnosi się natychmiast do pierwszej przyczyny, jedynej, jaka jest mu potrzebna do osiągnięcia założonego celu.
Wszystkie rzeczy stworzone były dobre, lecz ciała niebieskie, zwierzęta, rośliny nie przestają być stworzeniami: nie należało ich wielbić. Biblijny redaktor chciał nade wszystko ustrzec Izraelitów, otoczonych przez wrogie ludy przed idolatrią i politeizmem. Zamierzał także wpoić im zasadę świętego odpoczynku siódmego dnia, odpoczynku szabatowego, podając za wzór działania i odpoczynek Stwórcy. Z tym zamiarem rozkłada pomiędzy dni tygodnia kolejne etapy stworzenia „nieba i ziemi", czyli wedle hebrajskiej tradycji wszystkiego, co istnieje, całego świata.
Biblijna kosmogonia w swym literackim i artystycznym wymiarze trzyma się porządku systematycznego, a nie ściśle chronologicznego; nie przykłada też wagi do czasu trwania etapów stworzenia, wyznaczając im jednakowe ramy. Ta precyzyjna i zwięzła opowieść, o zaskakująco symetrycznej konstrukcji, prowadzi nas przez sześć dni stworzenia do momentu kulminacyjnego - pojawienia się człowieka.
Po opisie dzieła stworzenia (Rdz 1,1-2) nadchodzi czas na różnicowanie albo oddzielanie (3-13). Ziemię okrywał bezmiar wód i ciemność, i Stwórca oddziela w ciągu trzech pierwszych dni: 1- światłość od ciemności, dzień od nocy (3-5); 2- wody wyższe od niższych, tworząc sklepienie w środku wód (6-8); 3-wody spod nieba od ziemi (9-13).
Następnie Bóg zajął się ozdabianiem i zasiedlaniem przestrzeni, które stworzył (14-31), a prace wykonane w trzech kolejnych dniach odpowiadają tym z trzech pierwszych: w pierwszym nastała światłość, w czwartym - ciała niebieskie (14-19); w drugim sklepienie rozdzieliło jedne wody od drugich, powstało więc powietrze, a w piątym rybami zaroiły się wody, a nad ziemią zaczęły unosić się ptaki (20-23); w trzecim z wód wyłoniła się ziemia, a w szóstym wydała ona różne zwierzęta i zaludnił ją człowiek (24-31). Dwa dzieła jawią się w ostatnim dniu pierwszego triduum: suchy ląd i rośliny; tak samo w ostatnim dniu drugiego triduum: powstają zwierzęta lądowe i człowiek. Po sześciu dniach pracy Bóg wstrzymuje się od dalszego tworzenia: dnia siódmego odpoczywa (Rdz 2,1-3).
Egzegeci utrzymują, że jednostką czasu wyznaczającą rytm prac owych sześciu dni był właśnie „dzień", w znaczeniu potocznym nadawanym temu słowu; dla nas obecnie oznacza on 24 godziny. Lud hebrajski nie sądził, by Bóg potrzebował na stworzenie świata długiego czasu, skoro wszystko robił w jednej chwili. Zwraca uwagę powtarzanie się symbolicznej liczby „trzy": trzy rodzaje roślin, trzy odmiany ciał jaśniejących, trzy grupy istot żywych stworzonych piątego dnia, trzy rodzaje zwierząt naziemnych itd.
Tekst stara się w obszernych partiach dopasować do rzeczywistości, ale takiej, jaką przyjmowano do wiadomości w tamtych czasach. Odpowiada elementarnej, uznawanej przez lud hebrajski koncepcji świata i kosmosu. Zwraca uwagę fakt, iż Bóg tworzy rzeczy, których tak naprawdę nie ma, są optycznym złudzeniem - firmament na przykład. Ale wtedy wyobrażano go sobie jako coś w rodzaju masywnej płyty, sklepienia umieszczonego nad ziemskim padołem, pomiędzy wodami.
Uderza również to, że Stwórca oddziela rzeczy, które nie są realnymi bytami, tak jak światło i mrok, gdzie jedno jest niczym innym, jak brakiem drugiego. Rzecz w tym, że starożytni Hebrajczycy postrzegali je odrębnie, jako samoistne byty, które na przemian, w określonym czasie, usuwały się w niebyt. Bóg wydobywa je z miejsc, gdzie się skrywają, i przy ich pomocy sprawia, że nastaje dzień i noc. Światłość była czymś różnym i niezależnym od ciał jaśniejących, gdyż nawet podczas zachmurzenia nieba panowała jasność, a Słońce na niebie nie pojawiało się. Nie widzieli więc Hebrajczycy żadnej sprzeczności w tym, że światło stworzone zostało (dnia pierwszego) przed Słońcem, Księżycem i gwiazdami (dnia piątego). Ani w tym, że ziemia wydała trawy i drzewa owocowe (dnia trzeciego) przed stworzeniem Słońca. A jeśli idzie o rozmiar, Słońce i Księżyc nazwane są w Księdze Rodzaju dwoma dużymi ciałami jaśniejącymi w porównaniu do małych ciał niebieskich - gwiazd.
„Sama struktura opisu stworzenia, schematyczna i przepojona poezją, zdaje się wskazywać, że autor nie chce, by rozumiano go dosłownie. Jego podstawowym zamiarem jest powiązanie wszystkiego, co istnieje, ze stwórczym działaniem Boga". U schyłku ubiegłego stulecia usiłowano pogodzić pierwszy rozdział Księgi Rodzaju i „ówczesne teorie kosmiczne powstania Układu Słonecznego, dopasowując krok po kroku kolejne dni stworzenia, z teorią Laplace'a, dziś zarzuconą, i to nie dlatego, że pojawiły się inne, lepiej uzasadnione, ale ponieważ stanęła w sprzeczności z faktami".
Jan Paweł II powiedział do członków Papieskiej Akademii Nauk (3 X 1981): „Biblia mówi nam o początkach świata i jego powstawaniu nie po to, by dostarczyć naukowej wiedzy na ten temat, ale by uzmysłowić nam wspólnotę człowieka, Boga i wszechświata. Pismo Święte chce jedynie podkreślić, że świat stworzony został przez Boga, i aby przedstawić tę prawdę, odwołuje się do kosmologii - takiej, jaka mogła zostać zrozumiana w tamtych czasach. Biblia pragnie również uzmysłowić czytelnikowi, że świat nie został stworzony na siedzibę bogów, tak jak przedstawiały to inne kosmologie i kosmogonie, ale że powstał na użytek człowieka i na chwałę Boga. Każda inna próba odczytania słów o początkach i stworzeniu wszechświata obca jest intencjom Pisma Świętego; nie jest jego rzeczą wskazywać nam, jak powstało niebo, ale jak do nieba dojść".
Księga Rodzaju przedstawia w pierwszych rozdziałach nie jedną, ale dwie bardzo różne od siebie relacje o początkach świata: od Rdz 1,1 do Rdz 2,4a - relacja pierwsza i od Rdz 2,4b do 2,25 - druga. Należą do różnych epok, a opis z rozdziału pierwszego jest znacznie młodszy. Później jeden z kompilatorów umieścił je obok siebie i nadał im kolejność taką, jaką dziś znajdujemy w Biblii, osiągając tym wyraźną jedność dydaktyczno-literacką.

3. STWORZENIE I WIEK CZŁOWIEKA

Narodziny ludzkości

W rozdziale pierwszym proces tworzenia postępuje etapami, w kolejności od rzeczy mniej do bardziej doskonałych, a jego kulminację stanowi powstanie człowieka. Autor drugiego opisu nie zatrzymuje się na opisie stworzenia niebios i koncentruje się na opisie Ziemi, jako miejsca spotkania i kontaktowania się Boga i człowieka. Oba dokumenty biblijne traktują o narodzinach człowieka z religijnego punktu widzenia, bez zagłębiania się w naukowe aspekty zagadnienia.
Płynie z nich oczywista nauka, że „mężczyzna i kobieta są tej samej natury, która odróżnia ich od świata zwierzęcego". „Mężczyzna i kobieta w zamyśle Boga stwórcy stanowią jedność. On stworzył człowieka na swoje podobieństwo, mężczyznę i kobietę" (Rdz 1,27). „Mężczyzna i kobieta, mimo iż są tej samej natury, realizują ją w odmienny sposób, uzupełniają się przez swą różność". Istota ludzka, podobna Bogu, stoi wyżej od zwierząt. Biblijni redaktorzy wskazują na szczególną boską interwencję w stworzeniu zarówno mężczyzny, jak i kobiety. Stwórca działa w sposób bezpośredni i natychmiastowy.
Wskazywano, że starsze opowiadanie o stworzeniu człowieka, to z rozdziału drugiego, wykorzystuje szereg antropomorfizmów, czyli wyobrażeń Boga pod postacią człowieka i przypisywanie mu ludzkich cech. I tak przedstawia najpierw Boga, który stwarza człowieka niczym garncarz glinianą figurkę (Rdz 2,7). Wypowiadał się na ten temat doktor Kościoła św. Augustyn: „żeby Bóg własnym rękami stworzył człowieka z błota, to zbyt naiwna i dosłowna interpretacja". Antropomorfizm uwidacznia się również we fragmencie, w którym Bóg ożywił człowieka tchnieniem w nozdrza. Druga opowieść, jak pisze Lapple, ma charakter antropomorficzny i winna być, rzecz jasna, odczytywana w dużej części w sensie metaforycznym.

Wiek człowieka

„Na pytanie dotyczące daty stworzenia człowieka w Biblii nie znajdziemy odpowiedzi". Według Fraine'a: „istnieje obecnie pełna jednomyślność wśród utrzymujących, iż kwestia wieku ludzkości nie została w Biblii ani postawiona, ani rozwiązana". Zestawiając dane liczbowe wyłuskane z tekstu Starego Testamentu, można by ustalić początek ludzkości na około 4141 albo 5225 lat przed Chrystusem. Czas od Adama do Chrystusa podzielony jest na trzy okresy: 1 - od Adama do potopu (Noe), 2 - od potopu do Abrahama i 3 - od Abrahama do Chrystusa. Biblijna chronologia dziejów od Adama do Abrahama opiera się na dwóch listach genealogicznych. Do pierwszej należy dziesięć pokoleń następujących po sobie od Adama do Noego (Rdz 5), a do drugiej kolejne dziesięć - od Noego do Abrahama (Rdz 11,10-26). Gdy przyjrzeć się tym listom z bliska, uderza ich nienaturalność i przywiązanie do symbolicznej liczby „dziesięć". Czas pomiędzy Abrahamem i Chrystusem liczony jest na podstawie danych chronologicznych rozsianych po wielu księgach biblijnych. „Wyraźnie sztuczny charakter ma liczba 480 lat, które miały upłynąć od wyjścia z Egiptu do budowy świątyni: zawiera dwanaście pokoleń, a każde z nich liczy dokładnie 40 lat". Transcendentalne wydarzenie, jakim było wzniesienie świątyni, „poprzedzało 12 pokoleń (12 x 40) i tyleż samo nastąpiło po nim. System liczbowy stosowany w prehistorii pozostaje dla nas nieodgadniony".
Biblijni autorzy układają „sztuczną genealogię, w której słowo «płód» nabiera szerokiego znaczenia poprzednika w czasie, z pominięciem bezpośredniej relacji ojciec-syn, a liczbę lat przyjmuje się wedle uznania. Już św. Augustyn twierdził, że postaci te winno się traktować jako kamienie milowe, które nie tyle odmierzają odległość, co wskazuj ą kierunek drogi od Adama do Abrahama".
„Swoistą cechą orientalnej i biblijnej historii antycznej jest to, że liczby mają charakter umowny i uświęcony i nie zawsze mogą być traktowane dosłownie". „Liczb w Biblii, podobnie jak we wszystkich starożytnych przekazach orientalnych, nie należy rozumieć w sposób arytmetyczny, gdyż mają one korzenie w szeroko rozpowszechnionym symbolizmie numerycznym starożytnego Wschodu. Szczególne znaczenie przypisuje się liczbom 7 i 10". „Biblijni redaktorzy usiłuj ą ogarnąć niemal bezkresną przestrzeń czasową... i czynią to znanymi sobie metodami, uciekając się do powszechnej w owym czasie symboliki liczb. Biblia śmiało rozpina most nad całymi tysiącleciami, nie wzmiankując o nich ani słowem".
Wiąże się z tym sprawa zadziwiającej długowieczności pierwszych postaci biblijnych i patriarchów sprzed potopu. Przed potopem średnia wieku wynosiła 800 lat, po potopie - 200 lat; potem znacznie mniej. To samo zjawisko występuje w starożytnych tekstach babilońskich: w dynastiach przedpotopowych każdy monarcha panował tysiące lat (na przykład Emmeduranna - 72 tyś. lat); po klęsce potopu pierwsi królowie rządzili po jakieś 1000 lat, a następni już mniej niż 100. A może ta długowieczność jest celowym zabiegiem stosowanym przez redaktora pragnącego w ten sposób wypełnić czasowy dystans pomiędzy stworzeniem świata i wyborem Abrahama na przykład? Jedno nie ulega wątpliwości: jest w tym wszystkim jakiś zamysł symboliczny albo przynajmniej różny od naszego system liczbowy, a nie precyzyjna, współcześnie rozumiana chronologia".
W odniesieniu do liczb wyrażających długie żywoty patriarchów Diez Macho twierdził, że „ich wartość matematyczna, ilościowa, jest żadna. To liczby symboliczne". Wskazuje się również na fakt, iż na przestrzeni wieków zmieniały się systemy liczbowe i wartości liczb. J.M. Voste, sekretarz Papieskiej Komisji Biblijnej, pisał, że „ludzie w drugim tysiącleciu przed Chrystusem nie żyli dłużej od nas (przeciwnie - żyli krócej chociażby z uwagi na stan ówczesnej medycyny); tak samo było wcześniej".
Uwagę zwraca jeszcze inny nieprawidłowy szczegół w biblijnej historii pierwszych ludzi. W Księdze Rodzaju (4,1-2) pojawia się już potomstwo pierwszej ludzkiej pary - Kain rolnik i Abel pasterz. Autor księgi przypisuje im określone cechy społeczne właściwe czasom, w których pisze, późniejszych o tysiące lat od epoki pierwszych ludzi. Nieco dalej (Rdz 4,22) wymienia jednego z potomków Kaina - Tubal-Kaina „kowala, sporządzającego wszelkie narzędzia z brązu i z żelaza".
W rzeczywistości, jak dowodzą najnowsze odkrycia naukowe, człowiek paleolitu przez długi czas trudnił się myślistwem, bronił się przed dzikim zwierzem i żył z tego, co upolował. Znacznie później udomowił pierwsze zwierzęta i zajął się rolnictwem. A brąz i żelazo pojawiły się w użyciu człowieka zaledwie kilka tysięcy lat temu.

4. POTOP

Stosunkowo obszerna relacja z potopu zdaje się być, podobnie jak w przypadku stworzenia wszechświata, połączeniem dwóch
Kościół i nauka 15 różnych opowiadań, z tą jednak różnicą, że w przypadku potopu redaktor Biblii nie umieścił obu opisów obok siebie, ale połączył je i wymieszał. Na Wschodzie w pamięci ludzi żyło wspomnienie jakiejś zamierzchłej powodzi o katastrofalnych rozmiarach. Księga Rodzaju nawiązuje do tego wydarzenia, skupia się jednak jedynie na jego religijnej wymowie, uwypukla boską świętość, wszechmoc, wszechwiedzę, sprawiedliwość, miłosierdzie, chce wzbudzić u ludzi święty lęk przed Bogiem, który karze grzeszników i ocala sprawiedliwych. Nie należy szukać tu naukowych informacji na temat rzeczywistych okoliczności powodzi.

Skala wydarzenia

Powraca w tych ustępach swoiste pojmowanie kosmosu przez Izraelitów. Tym tłumaczy się ich przekonanie, że wody zakryły całą powierzchnię Ziemi. „W roku sześćsetnym życia Noego, w drugim miesiącu roku, siedemnastego dnia miesiąca, w tym właśnie dniu trysnęły z hukiem wszystkie źródła Wielkiej Otchłani i otworzyły się upusty nieba; przez czterdzieści dni i przez czterdzieści nocy padał deszcz na Ziemię. [...] Wody bowiem podnosiły się coraz bardziej nad ziemię, tak że zakryły wszystkie góry wysokie, które były pod niebem. Wody się więc podniosły na piętnaście łokci ponad góry i zakryły je" (Rdz 7).
W czasach, gdy żył autor tej opowieści, nie wiedziano nic o kulistości Ziemi ani o wyniosłościach skorupy ziemskiej. Wydawało się im więc możliwe, że wody zakryły całą powierzchnię ziemi, która, jak sobie wyobrażano była płaska, otoczona zewsząd głębokimi morzami, z wodami nad firmamentem, skąd przez wiele dni spadały one obficie poprzez śluzy w sklepieniu niebieskim.
Słowa Pisma Świętego o potopie jako wydarzeniu obejmującym cały nasz glob winny być interpretowane, zgodnie z nowoczesną egzegezą, z uwzględnieniem kilku okoliczności. Otóż starożytni Hebrajczycy znali ledwie niewielki wycinek kontynentu euroazjatyckiego i nie mieli pojęcia o istnieniu obu Ameryk i Oceanii. Rozdział 10 Księgi Rodzaju pozwala nam zorientować się w ich zawężonym horyzoncie geograficznym. Nie byli też świadomi, jak zróżnicowany i bogaty jest świat zwierząt.
Powódź nie objęła całego globu ani nie unicestwiła wszystkich zwierząt. Uniwersalność potopu nie ma charakteru geograficznego ani zoologicznego. Arka nie mogła pomieścić „wszystkich znanych dziś gatunków zwierząt, nie mówiąc o odpowiednim i zróżnicowanym dla nich pożywieniu"; dodajmy do tego „potrzebę zwierząt pochodzących z różnych obszarów dostosowania się do nowych jednorodnych warunków" itd. „Poza tym mamy problemy selekcji, zgromadzenia i transportu tylu zwierząt. Bóg musiałby dokonać niezliczonej liczby cudów".
Z drugiej strony nie lada kłopot sprawiłaby techniczna strona budowy barki. Całkowita objętość arki (65/70 000 m3) - wskazuje Lapple - odpowiada mniej więcej objętości katedry w Kolonii. Noe musiałby więc zbudować barkę tych rozmiarów w czasach, gdy nie znano jeszcze żelaza.
Liczni komentatorzy i teolodzy skłaniają się ku „opinii, że podczas biblijnego potopu nie została zatopiona powierzchnia całej kuli ziemskiej, a jedynie obszar zamieszkany wówczas przez ludzi. Co do tego, że nie cała ziemia została zalana wodami potopu zgodni są niemal wszyscy katoliccy interpretatorzy; po prostu nie byłoby to fizycznie możliwe. Jednakże w kwestii skali, w jakiej ucierpiał gatunek ludzki, nie ma już takiej jednomyślności. Większość wciąż uważa, iż klęska potopu dotknęła wszystkich ludzi, bez wyjątku. Ci w mniejszości, choć ich szeregi stale rosną, twierdzą zaś, że nawet w odniesieniu do człowieka potop nie był zjawiskiem ogólnoświatowym".

5. INNE TAJEMNICZE USTĘPY

W Księdze Jozuego znajduje się słynny ustęp o cudzie zatrzymania słońca. Możemy tam przeczytać (Joz 10,1-14), że Izraelici, dowodzeni przez Jozuego, zadają pod miastem Gibeon klęskę pięciu sprzymierzonym królom amoryckim. Zmuszają ich do ucieczki i ścigają bez litości - wtedy na uciekających spada grad kamieni, który powoduje więcej ofiar niż miecz synów Izraela.
W tym miejscu Pismo Święte zawiera poetycki fragment z zaginionej Księgi Sprawiedliwego. Biblijny kronikarz przytacza słowa Jozuego wypowiedziane w trakcie pościgu:
«Stań, słońce, nad Gibeonem!
I ty, księżycu, nad doliną Ajjalonu!»
I zatrzymało się słońce,
i stanął księżyc,
aż pomścił się lud nad wrogami swymi.
Stanowisko egzegetów nie jest tu jednomyślne. Jedni przyjmują burzę z kamiennym gradem za wydarzenie historyczne, bez dodatkowego zjawiska atmosferycznego; inni zakładają, poza gradem, wystąpienie innego spektakularnego zdarzenia.
Jedną z prób wyjaśnienia wydarzenia ze wstrzymaniem słońca jest interpretacja słowa dmm w cytowanym fragmencie: można je odczytać także jako „przestaje świecić" w odniesieniu do ciemności, jakie spowodowała chmura gradowa. Inaczej rzecz widzą uświęceni autorzy. „Słońce zatrzymało się po to, by Jozue miał więcej czasu na zniszczenie wrogiego wojska. Taką interpretację daje sama Biblia w Księdze Jozuego (10,13b): «Zatrzymało się słońce na środku nieba i prawie cały dzień nie spieszyło do zachodu», a w Syr 46,4: «Jeden dzień stał się jakby dwa»". Do autora Księgi Jozuego dołączył później redaktor Mądrości Syracha, kiedy mówił o wodzu Izraelitów następcy Mojżesza: „Czyż nie za jego sprawą zatrzymało się słońce i jeden dzień stał się jakby dwa?".
Zgodnie z astronomiczną wiedzą tamtych czasów pomiędzy stałym lądem a sklepieniem niebieskim stałego firmamentu istniała wolna przestrzeń, w której fruwały ptaki i swoją codzienną marszrutę pokonywały Słońce i Księżyc. W omawianym przypadku dzień się wydłuża, ponieważ Słońce zatrzymało się na swej drodze. Dzisiaj wiemy, że w rzeczywistości, by tak się stało, Ziemia musiałaby przestać się obracać wokół swej osi. Odrzuciwszy takie wytłumaczenie (wstrzymanie ruchu obrotowego Ziemi spowodowałoby niewyobrażalną w skutkach katastrofę), stajemy przed pytaniem -jakie zjawisko miało wówczas miejsce, że ów dzień wydał się dłuższy od innych?
„Niektórzy twierdzą, że wrażenie wydłużenia dnia spowodowane było burzą, która wzmagała się przez cały dzień, a po jej zakończeniu słońce pojawiło się niemal w tym samym miejscu firmamentu, gdzie znajdowało się wcześniej".
F. Asensio pisze: „To nadzwyczajne zjawisko astronomiczne czy atmosferyczne - zesłane przez Jahwe dla dokończenia dzieła zwycięstwa przez lud Izraela, po którego stronie walczył jak nigdy dotąd - spowodowało, że jak pisze autor biblijny, «nie było podobnego dnia ani przedtem, ani potem». Nadzwyczajna interwencja Jahwe na chwałę swego ludu". „Stanowisko «historyczne» mówi o zjawisku «różnym» od tego z «kamiennym gradem»... przyjmuje «zatrzymanie» mniej lub bardziej dotyczące samego słońca". „«Zatrzymanie» słońca, w jednym i drugim ujęciu, świadczy o nowej nadzwyczajnej interwencji Jahwe".
Jeśli idzie o naturę tego drugiego zjawiska meteorologicznego, „bierze się pod uwagę odbicie światła słonecznego w chmurze, która znajdowała się nad horyzontem, niezwykłe refrakcje, gwałtowne wyładowania atmosferyczne trwające przez całą noc, deszcz meteorytów, wreszcie złudzenie optyczne powodowane tym, że Słońce wydawało się schodzącemu ku dolinie Jozuemu nieruchome".
Podobne wyjaśnienie znajduje inna tajemnicza historia opisana dalej w Biblii. Do chorego Ezechiasza, króla Judy, przybywa prorok Izajasz i zapowiada mu, że z woli Boga dokona żywota. Król, w młodym wieku i bez potomka do tronu, wnosi żarliwe modły do Boga o przedłużenie życia. Wkrótce potem Izajasz powraca, by oznajmić w imieniu Pana, że prośba została wysłuchana - młody władca zostanie uzdrowiony i będzie żył jeszcze piętnaście lat. Chory prosi Boga o znak, że to, co usłyszał jest prawdą.
Jego ojciec, król Achab, wykorzystywał „kwadrant słoneczny" jako zegar. Dziś nie wiemy, jak naprawdę wyglądał. Nie wykluczone, że nie był to prawdziwy zegar słoneczny, ale jakiś obelisk albo jakikolwiek inny wskaźnik, który rzucał cień na podzieloną w odpowiedni sposób powierzchnię. Inni uważają, że chodzi tu raczej o schody pałacu królewskiego, po których wędrował cień sąsiedniego budynku. To wystarczyłoby Achabowi do mierzenia upływu czasu.
Izajasz zapowiada znak, o który prosił Ezechiasz: „Czy cień ma się posunąć o dziesięć stopni, czy też ma się cofnąć o dziesięć stopni? Ezechiasz rzekł: «To łatwe dla cienia postąpić o dziesięć stopni. Nie - niech cień się cofnie o dziesięć stopni!»". Wtedy Bóg przesunął cień na stopniach zegara Achaba o dziesięć stopni (2 Krl 20,1-11; Iz 38,1-22).
Cud polegał tu na nagłym cofnięciu się cienia. „Aby się dokonał, nie potrzeba zmiany kierunku ruchu obrotowego Ziemi; wystarczy zwykła refrakcja promieni słonecznych".
W Ewangelii wg św. Mateusza zastanawia nas gwiazda wskazująca drogę Mędrcom. Niektórzy, uznając, że opisano tu prawdziwą gwiazdę, identyfikują ją zjedna z tak zwanych nowych, gwiazd już istniejących, których jasność, na skutek gwałtownego wzrostu objętości, narasta w krótkim czasie, przez co gwiazda w swym normalnym stanie niewidoczna pojawia się na niebie i sprawia wrażenie nowej.
Inni wątpią, by chodziło w rzeczywistości o gwiazdę. „Chciano tu widzieć albo kometę (już od czasów Orygenesa), albo koniunkcję Jupitera i Saturna w znaku Ryby, co miało miejsce trzy razy w 7 r. p.n.e. - tę teorię można usłyszeć od czasów Keplera (ten jednak w koniunkcji planet widział tylko zapowiedź pojawienia się gwiazdy Mędrców) do dnia dzisiejszego... Ale Ewangelista mówi wyraźnie o gwieździe, która podąża przed Mędrcami w drodze z Jerozolimy do Betlejem i zatrzymuje się nad domem, gdzie było niemowlę".
Olbrzymie, choć dziś już zmierzone przez astronomów, odległości dzielące nas od jasnych punktów rozgwieżdżonego nieba, a także trudność w odczytaniu z ziemi ich ruchów z trudem pozwalają powiązać te obiekty ze szczegółami opowiadania Ewangelisty. Bardziej prawdopodobne wydaje się, że św. Mateusz, posiadając taką a nie inną wiedzę astronomiczną, mianem „gwiazdy" określił coś z naukowego punktu widzenia zupełnie innego.
J.L. McKenzie twierdził: „Nie sposób zidentyfikować takiego konkretnego ciała niebieskiego jak gwiazda z Betlejem. Jakakolwiek próba w tym kierunku musi zakończyć się niepowodzeniem". A S. del Paramo: „wszystko zdaje się wskazywać, że chodzi tu o meteor spalający się w bliskiej odległości od ziemi, skierowany tam lub stworzony ręką Boga".
Na zakończenie tego rozdziału wejdźmy na chwilę w obszar zoologii. Tak tutaj, jak i przy okazji innych ustępów Pisma Świętego związanych w jakiś sposób z nauką, nie należy zapominać, że biblijni autorzy opierają się na naukowych teoriach swojej epoki. Nie powinno więc nas dziwić, że królika i zająca zalicza się tam do przeżuwaczy (Kpł 11,5-6; Pwt 14,7), nietoperza do ptaków (Kpł 11,19), a za śmiercionośną broń żmii uważa się język zamiast zębów (Hi 20,16).