Upadek Świątyni Jerozolimskiej

ks. Tomasz Jelonek

publikacja 24.10.2008 12:45

Jest to fragment książki Dzieje Świątyni Jerozoliskiej :. , który zamieszczamy dzięki uprzejmości i zgodzie Wydawnictwa WAM.

Upadek Świątyni Jerozolimskiej

ŚWIĄTYNIA SPALONA PRZEZ RZYMIAN

Jezus wielokrotnie w ciągu swego ziemskiego życia przebywał w Świątyni, która była domem Jego Ojca. On też zapowiedział, że ta przepiękna budowla, rozbudowana i upiększona przez Heroda Wielkiego, zostanie zburzona. Dokonało się to przez Rzymian, którzy w roku 70 zdobyli Jerozolimę, bronioną przez powstańców żydowskich.
Przytoczymy obecnie świadectwo Józefa Flawiusza, który jako naoczny świadek wydarzeń, opowie nam o ostatnich chwilach chluby Izraela:

Tytus tymczasem wycofał się do Antonii, postanowiwszy z brzaskiem następnego dnia uderzyć wszystkimi siłami i otoczyć Przybytek. Lecz Bóg już dawno skazał go na zniszczenie ogniem i skoro wypełniły się czasy, nadszedł ów przez los naznaczony dziesiąty dzień miesiąca Loos, dzień, w którym już kiedyś obrócił go w popiół król babiloński. Lecz tym razem ogarnęły go płomienie z przyczyny i winy samych Żydów. Kiedy bowiem Tytus oddalił się i powstańcy nieco ochłonęli, znowu uderzyli na Rzymian i rozgorzała walka między strażami Przybytku i żołnierzami, którzy gasili ogień w wewnętrznym okręgu świątynnym. Ci wyparli Żydów i ścigali ich aż do samego budynku, i wtedy jeden z żołnierzy, nie czekając rozkazu ani nie wzdragając się przed tak okropnym czynem, z jakiejś nieziemskiej podniety porwał kawałek płonącego bierwiona i podsadzony do góry przez towarzysza broni wrzucił ognistą żagiew przez złote drzwiczki, którymi można było dostać się z północnej strony do pomieszczeń otaczających Przybytek. Gdy strzeliły płomienie, Żydzi podnieśli krzyk godny takiego nieszczęścia i rzucili się pospołu na ratunek nie bacząc na niebezpieczeństwo życia ani nie szczędząc sił, kiedy ginęło to, co w przeszłości stanowiło przedmiot ich szczególnej pieczy.
Kiedy pewien żołnierz przybiegł z tą wiadomością do Tytusa, ten właśnie odpoczywał po bitwie w namiocie i zerwawszy się z miejsca pobiegł w takim stanie, w jakim się znajdował, do Przybytku, aby powstrzymać pożar. Za nim ruszyli tam także wszyscy wodzowie, a tym towarzyszyli spłoszeni żołnierze legionów. Powstała wrzawa i zamieszanie, jak to zwykle bywa, kiedy tak wielka masa wojska znajdzie się w bezładnym ruchu. Cezar tedy i głosem, i ręką dawał znak żołnierzom, aby gasili ogień, lecz oni ani nie słyszeli jego wołania, gdyż uszy mieli pełne nieopisanego wrzasku, ani na znaki dawane ręką nie zwracali uwagi, jako że jednych zupełnie pochłonęła walka, drugich zaślepił gniew. Zapalczywości nadbiegających żołnierzy legionów nie można było pohamować ani napominaniem, ani groźbą, lecz wszystkimi zupełnie owładnęła wściekłość. Przy wejściach zaś powstał tak wielki tłok, że wielu ginęło tratując jedni drugich, a niemało też podzieliło los pokonanych nieprzyjaciół, gdy wpadli na żarzące się jeszcze i dymiące zwaliska krużganków. A skoro zbliżyli się do Przybytku, udawali, że w ogóle nie słyszą rozkazów Cezara, i jeszcze wzywali towarzyszy przed sobą, aby wrzucili głownie do wnętrza. Powstańcy ze swej strony nie mieli już żadnej możliwości śpieszyć na ratunek - wszędzie była tylko rzeź albo ucieczka. Przeważnie ofiarą padali słabi i nie uzbrojeni mieszkańcy z ludu, których zabijano, gdzie kogo dopadnięto. Wokół ołtarza gromadziły się stosy trupów, a po schodach Przybytku krew płynęła strumieniem i ciała pomordowanych na górze osuwały się w dół.
Kiedy Cezar nie widział sposobu powstrzymania porwanych szałem żołnierzy i pożar się wzmagał, wszedł ze swoimi wodzami do wnętrza i oglądał święte miejsce Przybytku i to, co się w nim znajdowało, a wszystko o wiele przechodziło rozgłos, jaki miało między obcymi, i nie ustępowało tej wspaniałości, jaką chełpili się tubylcy. Gdy płomienie jeszcze w żadnym miejscu nie wdarły się do środka, lecz ogarnęły pomieszczenia wokół Przybytku, Tytus uważając (w czym się zresztą nie mylił), że można jeszcze uratować to dzieło, wypadł na zewnątrz i sani starał się nakłonić żołnierzy do gaszenia ognia, a nawet setnikowi z grona otaczających go oszczepników, niejakiemu Liberaliuszowi, rozkazał nieposłusznych okładać kijami. Lecz ani respekt dla Cezara, ani strach przed tym, który ich powstrzymywał, nie były w stanie pokonać wściekłości i nienawiści do Żydów i jeszcze gwałtowniejszego zapału do walki.
Dla wielu jednak pobudką była nadzieja rabunku, ponieważ żywili przekonanie, że wewnątrz świątyni musi znajdować się mnóstwo skarbów, skoro, jak widzieli, wszystko dookoła było sporządzone ze złota. Ale kiedy Cezar wybiegł, aby powstrzymać żołnierzy, jeden z tych, którzy już wtargnęli do środka, podłożył w ciemności ogień pod zawiasy bramy. Wtedy nagle wewnątrz rozbłysnął płomień, a wodzowie wraz z Cezarem wycofali się i nikt już nie czynił przeszkód żołnierzom po zewnętrznej stronie w rozniecaniu pożaru. W taki to sposób Przybytek, wbrew woli Cezara, stał się pastwą płomieni.
Trudno nie zapłakać gorzko nad lasem dzieła, które było ze wszystkich, jakie kiedykolwiek poznaliśmy, czy to na własne oczy, czy też ze słyszenia, najwspanialsze tak pod względem budowy, rozmiarów i bogactwa w każdym szczególe, jak i rozgłosu, jakim cieszyły się te święte miejsca. Jednak największą pociechę można znaleźć w tym, że przed wyrokiem losu nie ujdą również dzieła sztuki i miejsca tak samo jak istoty żywe. Można też podziwiać widoczną w jego zrządzeniu dokładność obiegu czasów, bo, jako rzekłem, wyznaczył on na spalenie Przybytku ten sam miesiąc i dzień, w którym poprzednio puścili go z dymem Babilończycy
(6, IV, 5-7)[1].

Józef Flawiusz podkreśla w opisywanym wydarzeniu dwie sprawy. Po pierwsze bardzo wyraźnie stwierdza, że spalenie Świątyni nastąpiło z wyroku Bożego. Dlatego też nastąpiło dokładnie w tym samym dniu i miesiącu, w jakim została zburzona pierwsza Świątynia przez Babilończyków. Flawiusz nazywa ten miesiąc Loos, stosując grecką terminologię, a w kalendarzu żydowskim nosi on nazwę Ab. Był to piąty miesiąc roku. Według Księgi Jeremiasza (52, 12n) spalenie świątyni nastąpiło dziesiątego dnia tego miesiąca i tegoż dnia według Flawiusza płonie druga Świątynia. Natomiast Druga Księga Królewska podaje datę spalenia pierwszej Świątyni na dzień siódmy Ab (25, 8n). Tradycja żydowska dla zsynchronizowania obu przekazów przyjęła datę 9 Ab jako datę spalenia pierwszej Świątyni i także jest to dzień, w którym obchodzi się rocznicę powtórnego spalenia.
Drugą myślą wyeksponowaną przez Flawiusza jest podkreślenie tego, że spalenie Świątyni nastąpiło wbrew woli Tytusa, wówczas wodza, prowadzącego wojnę z Żydami, a następnie piastującego po swym ojcu, Wespazjanie, godność cezara, dlatego nazywanego przez Flawiusza już Cezarem. Spalenie rozpoczęło się od przypadkowego wrzucenia płonącego bierwiona do zabudowań świątynnych, a następnie było wynikiem rozbudzonej żądzy niszczenia wszystkiego. Przed spłonięciem Przybytku Tytus wszedł do niego, podobnie jak poprzednio uczynił to Pompejusz. Wejście poganina do Przybytku było jego sprofanowaniem.
Świątynia jerozolimska legła w gruzach. Spełniły się słowa Jezusa, który do uczniów, ukazujących Mu wspaniałość budowli, powiedział: Widzicie to wszystko? Zaprawdę powiadam wam, nie zostanie tu kamień na kamieniu, który by nie był zwalony (Mt 24, 2).
Olbrzymi plac świątynny zamienił się w gruzowisko, które przez wiele wieków nie zostało zabudowane. Pozostały natomiast mury oporowe, zbudowane przez Heroda dla podtrzymania ziemi służącej wyrównaniu tego placu. Zachodni fragment tego muru stanie się miejscem upamiętniającym zburzoną Świątynię, miejscem jej opłakiwania.

MIEJSCE PRZEKLĘTE PRZEZ BOGA

Wzgórze Moria od czasu zakupienia miejsca pod przyszłą świątynię przez Dawida, który po ustaniu zarazy odkupił posiadłość Arauny Jebuzyty, stało się miejscem świętym. Wkrótce powstała tu świątynia zbudowana przez Salomona, koncentrująca cały legalny kult Izraela.
Dzieje świątyni obfitują w okresy pomyślności, ale także ukazują czasy upadku. Był to niejednokrotnie upadek spowodowany najazdem i złupieniem świątyni, były wypadki wprowadzenia na teren świątyni bałwochwalczego kultu pogańskiego, świątynia legła w gruzach po zdobyciu Jerozolimy przez Babilończyków i została sprofanowana przez Antiocha Epifanesa IV, który zamienił ją w świątynię pogańską. Wszystkie te nieszczęścia, spadające na świątynię, mijały jednak po dłuższym lub krótszym czasie i sanktuarium nadal spełniało swoją rolę.
Po kolejnej profanacji, jaką było wejście Pompejusza do wnętrza najświętszej części świątyni, otrzymała ona za czasów króla Heroda swój najwspanialszy kształt zewnętrzny, a cały teren świątynny został na trwale powiększony. Zewnętrznej wspaniałości świątyni nie odpowiadała jednak wewnętrzna postawa Izraelitów, a zwłaszcza sfer kapłańskich związanych ze świątynią. Nie rozpoznali oni najważniejszego czasu, w którym spełniły się wypowiadane przez proroków zapowiedzi mesjańskie i Mesjasz przyszedł do swoich, którzy Go nie przyjęli.
Odrzucony przez naród, udając się do Jerozolimy, w której czekała Go męka i śmierć krzyżowa, Jezus zapowiedział zburzenie Miasta i świątyni, które nastąpiło po zdobyciu Jerozolimy przez Rzymian. To nieszczęście, które spadło na świątynię, w odróżnieniu od wszystkich poprzednich miało charakter trwały, świątynia bowiem wypełniła już swoje zadanie w ramach przygotowania na przyjście Mesjasza, a nie podjęła nowych zadań, które mogłyby ją włączyć w dzieło mesjańskie i rzeczywistość nowego przymierza.
Na przeciwległym wzgórzu, zwanym Gareb, stanął nowy ołtarz, na którym złożona została nowa ofiara, a był to ołtarz Chrystusowego Krzyża. Na południe od tego miejsca mieścił się Wieczernik, w którym ustanowiona została Eucharystia jako wieczna pamiątka ofiary krzyżowej, w którym jako pierwszy plon ziarna, które wpadło w ziemię i obumarło, pierwszym dniu po szabacie następującym po święcie Paschy, a więc w dniu, w którym przynoszono do świątyni pierwsze kłosy jęczmienne, zjawił się apostołom Zmartwychwstały Chrystus, aby ogłosić im pokój i dać gwarancję tego pokoju we władzy odpuszczania grzechów. W Wieczerniku gromadzili się uczniowie, oczekując spełnienia się obietnicy, danej przez Chrystusa. To był pierwszy nowy czas obliczania omeru, czyli czas, łączący Paschę ze świętem Pięćdziesiątnicy. W dniu Pięćdziesiątnicy, w którym w świątyni obchodzono święto zbiorów, w Wieczerniku Duch Święty zstąpił na zgromadzony Kościół, co stało się nowym i pełnym zaowocowaniem ofiary Chrystusa, rozpoczynającym drogę Kościoła aż po krańce świata[2].
Funkcje świątyni, spełnione w szerszym wymiarze, przeszły na nowe miejsca, które zapowiedział już prorok Jeremiasz. Zapowiadając bowiem nową Jerozolimę, rozszerza jej terytorium na tereny, które do jego czasów nigdy nie stanowiły części Świętego Miasta, a na których po wiekach dokonały się wielkie sprawy związane z dziełem Chrystusa, których istota przekracza ramy geograficzne, a trwanie będzie wieczne.
Oto słowa proroka: Oto nadejdą dni - wyrocznia Pana -kiedy zostanie odbudowane miasto Pańskie od wieży Chananeela do Bramy Narożnej. I będzie się ciągnął dalej sznur do mierzenia prosto, aż do wzgórza Gareb. Cała zaś Dolina trupów i popiołów, i wszystkie pola aż do potoku Cedron, do rogu Bramy Końskiej ku wschodowi będą święte dla Pana; nie zostaną już więcej zburzone ani zniszczone na wieki (Jr 31, 38-40).
Jeremiasz wymienia wzgórze Gareb, a więc wzgórze na którym w czasach Jezusa znajdowało się miejsce zwane Golgotą na terenie starego i już nie używanego kamieniołomu. Natomiast dalsze określenia tak zataczają granice Jerozolimy, że w nich znajduje się wzgórze, na którym znajdował się Wieczernik, które dziś nazywamy Syjonem chrześcijańskim. Linia bowiem biegnie od Garebu do doliny Gehinnom i dalej do doliny Cedronu.

Ponieważ świątynia jerozolimska skończyła swoje funkcje w historii zbawienia, jej upadek, spowodowany zburzeniem przez Rzymian nabrał charakteru definitywnego. Stąd też próby odnowienia kultu w tym miejscu spełzły na niczym. Pierwszą taką próbę podjęto w czasie drugiego powstania żydowskiego, którego przywódcą był Bar-Kochba. W roku 132 po Chrystusie na ruinach świątyni podjęto sprawowanie kultu, ale tok wypadków politycznych wnet uniemożliwił kontynuację tego dzieła. Powstanie zostało ostatecznie pokonane w roku 135. Na miejscu Jerozolimy powstało rzymskie miasto Colonia Aelia Capitolina. Na miejscu świątyni jerozolimskiej pogromca powstania, cesarz Hadrian, zbudował pogańskie sanktuarium Jowisza, a przed nim wystawił swój pomnik. Obok pomnika Hadriana stanął później pomnik jego następcy Antonina Piusa.
W tym czasie wprowadzono obejmujący wszystkich Żydów zakaz wkraczania na teren nowego miasta pod karą śmierci. Mogli oni jedynie z daleka opłakiwać ruiny świątyni, spoglądając na nie z północnej części pasma Góry Oliwnej, które nosi nazwę Góry Skopus, co oznacza górę patrzenia. Z tej góry patrzyli na miasto dowódcy wojsk, które to miasto zdobywały (między innymi Tytus), a potem z tej góry patrzyli pokonani, którym dalej już wejść nie było wolno. Zakaz został zniesiony przez cesarza Septymiusza Sewera (193-211 po Chrystusie).
Pogańskie świątynie zostały usunięte z Jerozolimy w czasach Konstantyna Wielkiego, natomiast Julian Apostata w sześćdziesiątych latach czwartego wieku podjął próbę odbudowania świątyni Izraela. Walcząc z chrześcijaństwem, cesarz wspierał religię żydowską, uważaną przez niego za niższą od helleńskiej, ale wyższą od chrześcijaństwa. Popierając Żydów, Julian pozwalał im budować synagogi, a dla zaprzeczenia słowom Chrystusa postanowił odbudować świątynię jerozolimską. Próba ta jednak okazała się bezskuteczna. Tradycja podaje, że po rozpoczęciu prac nad odbudową i usunięciu gruzów nastąpiło trzęsienie ziemi, któremu według legendy miało towarzyszyć pojawienie się ognistych kuł, a z głębi ziemi poczęły wydobywać się płomienie, które sprawiły natychmiastowe przerwanie robót. Legenda prawdopodobnie bazuje na fakcie gwałtownej burzy z piorunami, która zarówno jak trzęsienie ziemi, które poprzedziła, są faktami historycznymi, wykorzystanymi następnie w religijnej interpretacji. W każdym razie rozpoczęte prace przy odbudowie świątyni zostały przerwane. Pisarze chrześcijańscy, współcześni Hieronimowi, bardzo szeroko rozwodzili się nad wspomnianymi faktami, widząc w nich interwencję Boga, potwierdzenie słów Chrystusa i karę wymierzoną przeciwnikom chrześcijaństwa.

Obszerny teren świątynny pozostał pusty, uważano go za miejsce przeklęte przez Boga, dlatego było unikane przez chrześcijan. Natomiast już Konstantyn znowu wprowadził dla Żydów zakaz pojawiania się w Jerozolimie, który nie obowiązywał jedynie w jednym dniu roku, był to dzień 9 Ab, w którym Żydzi gromadzili się przy zachodniej części ściany oporowej, podtrzymującej rozbudowany przez Heroda teren świątynny. Za przybycie na to miejsce trzeba było zapłacić, co jeszcze bardziej podkreślało żałosną sytuację potomków tych, którzy kiedyś z radością przybywali do świątyni, która była ich chlubą.
Czy Bóg przeklął to miejsce, czy raczej źródłem przekleństwa stała się niewierność narodu i jego postępowanie, przez które odrzucił czas swego nawiedzenia? Bóg, odepchnięty przez ludzi, oddalił od tego miejsca swoje błogosławieństwo, a wielkie dzieła historii zbawienia dokonał na innych miejscach, o których poprzednio już mówiliśmy.
Jako miejsce przeklęte teren świątynny był unikany przez chrześcijan, pozostawał pusty i opuszczony, służąc za wysypisko śmieci.
Według mapy z Madaby, to znaczy mozaiki podłogowej, odkrytej przeszło sto lat temu w ruinach kościoła św. Jana w Madabie (dziś Jordania), przedstawiającej między innymi plan Jerozolimy, można wnioskować, że w czasach bizantyjskich na terenie świątynnym znajdował się jakiś obiekt sakralny, jeden z licznych kościołów, które zbudowane zostały w Jerozolimie, ale z pewnością nie było to sanktuarium o większym znaczeniu, i jego istnienie na tym terenie nie zmieniało zasadniczo sytuacji opuszczenia i spustoszenia, jaka przez kilka wieków charakteryzowała miejsce, na którym stała świątynia Jahwe, chluba Izraela, które tętniło życiem, a przede wszystkim było miejscem modlitwy i ofiary.
Po wiekach rozpoczęła się nowa epoka w dziejach Jerozolimy, która została zajęta przez muzułmańskich Arabów w pierwszej połowie siódmego wieku. Kiedy kalif Omar odwiedził Jerozolimę w roku 638, na miejscu świątyni Salomona zbudował zwykły muzułmański przybytek kultu z drzewa lub cegły. Później cały teren stanie się wielką świętością nowej religii.

Przypisy:

[1] Józef Flawiusz, Wojna żydowska, przełożył J. Radożycki, Poznań 1980, s. 380n.

[2] Omer oznacza snop. Snop nowego jęczmienia składano w dniu rozpoczęcia liczenia. Stąd nazwa tego dnia - dzień świętego snopa. O zachodzie słońca przynoszono snop do świątyni, a kapłan wykonywał nim gest kołysania w czterech kierunkach i gest podnoszenia. Była to ofiara dziękczynna za żyzność ziemi i obfitość plonów, a także za mannę, której omer - snop zbierali Izraelici na pustyni. Cały czas od Paschy do Szawuot nazywa się także omerem... Śledzenie żydowskich tradycji, związanych ze świętami, ma ważny walor poznawczy, jest również bardzo pożyteczne dla lepszego rozumienia przekazu biblijnego. W naszym przypadku powiązanie Paschy i Pięćdziesiątnicy oraz wyróżnienie dwu dni: pierwszego dnia liczenia omeru i dnia święta Szawuot pozwalają zobaczyć ścisły związek pomiędzy Janowym i Łukaszowym opisem zesłania Ducha Świętego. Św. Jan w swojej chronologii męki i zmartwychwstania przyjmuje oficjalny kalendarz sfer związanych z kręgami kapłańskimi i świątynią. Dlatego pierwszy dzień omeru identyfikuje się u niego z dniem Chrystusowego zmartwychwstania. Wieczorem tego dnia - następnego po szabacie (Kpł 23, 11), a więc w czasie, w którym w świątyni składano pierwsze kłosy jęczmienne, Zmartwychwstały Chrystus ukazuje się uczniom zebranym w Wieczerniku. W tym kontekście trzeba także ujmować określenie Pierwszego Listu do Koryntian (15, 20), który nazywa Chrystusa Pierwocinami (!aparchv). Zgodnie z prawem ciągłości (kontynuacji) zmartwychwstanie nawiązuje do starotestamentalnego święta pierwocin, a zgodnie z prawem transpozycji Chrystus jest pierwszym snopem (pierwocinami) zmartwychwstania, powstaje pierwszy spośród umarłych....Prawo pierwocin odnajdujemy w Chrystusowym zmartwychwstaniu. Odnosi się ono również do Ducha Świętego. O pierwocinach (!aparchv) Ducha czytamy w Rz 8, 23. Według Ewangelii św. Jana Zmartwychwstały Chrystus, gdy ukazał się uczniom, tchnął na nich Ducha Świętego. Janowa wersja zesłania Ducha Świętego odnosi się zatem do czasu składania pierwocin ze żniw jęczmiennych, podczas gdy wersja Łukaszowa z Dziejów Apostolskich umieszcza zesłanie Ducha Świętego w dniu Pięćdziesiątnicy, który także jest dniem dziękczynienia za plony. Można więc powiedzieć, że obie wersje w pewien sposób podkreślają ten sam czas, który jest czasem składania pierwocin Bogu. Ścisły związek obu dni sprawia, że oba opisy wykazują zadziwiającą jedność. To, co rozpoczyna się w Wieczerniku w dniu Zmartwychwstania (św. Jan) dopełnia się także w Wieczerniku w dniu Pięćdziesiątnicy (św. Łukasz). T. Jelonek, Żydowskie tradycje święta Szawuot, w: Duch i Oblubienica mówią Przyjdź, praca zbiorowa, Warszawa 2001, s. 150-162.