Znaj swoje miejsce

Andrzej Macura

publikacja 26.10.2017 11:10

Garść uwag do czytań XXXI niedzieli roku A z cyklu „Biblijne konteksty”.

Znaj swoje miejsce Jakub Szymczuk /Foto Gość Zadaniem chrześcijanina jest służyć Bogu i Ewangelii, a nie stawiać się w roli ich właścicieli. Nasze miejsce w szeregu, nie z boku. A na pewno już nie na trybunie honorowej...

Nikogo nie nazywajcie nauczycielem, nikogo ojcem... Ale nie o słowa tu chodzi. Raczej, by zawsze pamiętać o najważniejszym Nauczycielu i Ojcu nas wszystkich. I nigdy nie zajmować Jego miejsca. Także w relacjach z bliźnimi. To jedna z ważniejszych myśli czytań tej niedzieli. Ale główną jest inne wezwanie: pamiętaj kim jest Bóg, pamiętaj z kim masz do czynienia. Nie traktuj Go jak swojego sługi, bo choć jest dobry, jest twoim Panem.

1. Kontekst pierwszego czytania Ml 1,14b-2,2b.8-10

Piękna ta księga Malachiasza. Mocna i konkretna. Choć zapoznając się tylko z treścią pierwszego czytania tej niedzieli można mieć wątpliwości.

Malachiasz jest prorokiem czasów powygnaniowych. To znaczy działa, gdy po okresie niewoli babilońskiej Żydzi wrócili już do swojej ojczyzny. Ba, zdążyli już nawet odbudować świątynię.  Przyjmuje się jednak, że działał zanim doszło do reformy z czasów Nehemiasza. Czy to ważne? Może nie, ale, dzięki lekturze księgi pozwala dostrzec smutną prawidłowość: gdy jest źle Izrael jęczy i wzdycha szukając Bożej pomocy. Gdy ta pomoc nadchodzi szybko zapomina, kto jest jego Panem. Skąd my to znamy, prawda?

Jak napisałem fragment wybrany jako pierwsze czytanie tej niedzieli sam w sobie jest jakiś nijaki. Warto zobaczyć go w kontekście. Właśnie owych kolejnych niewierności Narodu Wybranego. Ale zamiast opowiadać chyba lepiej oddać po prostu głos samemu Malachiaszowi i przytoczyć większy fragment, z którego wzięte zostało czytanie. Warto :) Jak zwykle tekst czytania pogrubioną czcionką.

Syn powinien czcić ojca, a sługa swego pana. Lecz skoro Ja jestem Ojcem, gdzież jest cześć moja, a skoro Ja jestem Panem, gdzież szacunek dla Mnie? [To] mówi Pan Zastępów do was, o kapłani: Lekceważycie imię moje, a jednak pytacie: Czym to okazaliśmy lekceważenie Twemu imieniu? Oto przynosicie na mój ołtarz potrawy skażone, a pytacie: Czym go skaziliśmy? Tym, że [przynosząc je, niejako] powiadacie: Oto stół Pański jest w pogardzie. Gdy bowiem przynosicie ślepe [zwierzę] na ofiarę, czyż nie jest to rzeczą złą? Albo gdy przynosicie chrome i chore, czyż to nic złego? Ofiarujże to twemu namiestnikowi! - czy będzie mu miłe i czy życzliwie cię przyjmie? - mówi Pan Zastępów.

A teraz zwracajcie się z prośbą do Boga, aby się zmiłował nad wami. Wyście popełnili to [zło] - czy więc On będzie przychylny dla kogokolwiek z was? - pyta Pan Zastępów. Niechby ktoś spośród was raczej zamknął drzwi [świątyni], byście nie zapalali świateł na ołtarzu moim nadaremnie. Nie mam Ja upodobania do was, mówi Pan Zastępów, ani Mi nie jest miła ofiara z waszej ręki.

Albowiem od wschodu słońca aż do jego zachodu
wielkie będzie imię moje między narodami,
a na każdym miejscu dar kadzielny będzie składany
imieniu memu i ofiara czysta.
Albowiem wielkie będzie imię moje między narodami -
mówi Pan Zastępów.

Wy zaś bezcześcicie je, mówiąc: Stół Pański jest splugawiony, bo składane na nim ofiary są miernej wartości. Powiadacie też: Cóż to za umęczenie! - i tak pogardzacie nim, mówi Pan Zastępów, a przynosicie zwierzę skażone: chrome i chore - i składacie na ofiarę. Czy mam to przyjąć z upodobaniem z ręki waszej? - pyta Pan.  Dlatego niech będzie przeklęty oszust, który mając w swej trzodzie samca, ślubuje [złożyć go na ofiarę], a potem składa Panu zwierzę skażone, gdyż Ja jestem potężnym Królem a imię moje będzie wzbudzać lęk między narodami.

Teraz zaś do was, kapłani, odnosi się następujące polecenie: Jeśli nie usłuchacie i nie weźmiecie sobie do serca tego, iż macie oddawać cześć memu imieniu, mówi Pan Zastępów, to rzucę na was przekleństwo i przeklnę wasze błogosławieństwo, a przeklnę je dlatego, że sobie nic nie bierzecie do serca. Oto Ja odetnę wam ramię i rzucę wam mierzwę w twarz, mierzwę waszych ofiar świątecznych - i położę was na niej. Przekonacie się, że istotnie wydałem co do was to postanowienie dla podtrzymania mojego przymierza z Lewim, mówi Pan Zastępów. Przymierze moje z nim było [przymierzem] życia i pokoju. Nałożyłem na niego obowiązek czci i okazywał Mi cześć, i korzył się przed mym imieniem. Wierność wobec Prawa była w jego ustach, a niegodziwości nie znaleziono na jego wargach. W pokoju i prawości postępował ze Mną i wielu odciągnął od grzechu. Wargi kapłana bowiem powinny strzec wiedzy, a wtedy pouczenia będą szukali u niego, bo jest on wysłannikiem Pana Zastępów. Wy zaś zboczyliście z drogi, wielu doprowadziliście do sprzeniewierzenia się Prawu, zerwaliście przymierze Lewiego, mówi Pan Zastępów. A przeto z mojej woli jesteście lekceważeni i macie małe znaczenie wśród całego ludu, ponieważ nie trzymacie się moich dróg i stronniczo udzielacie pouczeń. Czyż nie mamy wszyscy jednego Ojca? Czyż nie stworzył nas jeden Bóg? Dlaczego oszukujemy jeden drugiego, znieważając przymierze naszych przodków?

Jasne, prawda? Bóg ma pretensje do Lewitów o to, że okazują mu lekceważenie. Ich kapłańskie posłannictwo w Ludzie Bożym stało się dla nich rodzajem interesu. Owca na ofiarę? A damy jakąś chorą, szkoda zdrowej i dorodnej. Byli „specjalistami” od spraw Bożych, ale wcale się Nim nie przejmowali. Dlatego sprawił On, że oni sami są lekceważeni w Izraelu. Bo „nie trzymają się Bożych dróg i udzielają stronniczych pouczeń”.

A jak jest dzisiaj? Nie chodzi mi wcale tylko o to, jacy są duchowni. Ostatecznie wszyscy jesteśmy kapłanami dla swojego otoczenia; obowiązani pokazywać Boga w prawdzie, radzić zgodnie z Ewangelią i żyć jak nakazuje. Tymczasem można czasem odnieść wrażenie, że jakaś mniejsza czy większa część chrześcijan traktuje Boga jak swoisty fartuch: zakłada go do załatwienia takiej czy innej sprawy, czasem nawet od święta, ale tak naprawdę nawet nie próbuje swojego życia dostosować do Ewangelii. Raczej próbuje czerpać z niej zyski, choćby było to tylko zdyscyplinowanie własnych dzieci...

A następujący po tym czytaniu przepiękny Psalm 131 jest pochwałą złożenia swojego życia w Bogu. Autentycznego, nie tylko takiego „założenia Bożego fartucha”.

Panie, moje serce się nie pyszni
i nie patrzą wyniośle moje oczy.
Nie dbam o rzeczy wielkie
ani o to, co przerasta me siły.

Lecz uspokoiłem i uciszyłem moją duszę.
Jak dziecko na łonie swej matki,
jak ciche dziecko jest we mnie moja dusza.
Izraelu, złóż nadzieję w Panu,
teraz i na wieki.

2. Kontekst drugiego czytania 1 Tes 2, 7b-9. 13

Pierwszy list do Tesaloniczan... No dobrze, darujmy sobie szerokie wstępy. Drugie czytanie tej niedzieli pochodzi z tej jego części, w której św. Paweł broni swojej posługi. To znaczy przypomina, jak gorliwie i bezinteresownie zabiegał o pociągnięcie do Chrystusa mieszkańców tego miasta. I o tym jest też mowa we fragmentach, które wybrano tej niedzieli do przeczytania. Przytoczmy je w szerszym kontekście. Tekst czytania – jak zwykle – pogrubioną czcionką.

A jako apostołowie Chrystusa mogliśmy być dla was ciężarem, my jednak stanęliśmy pośród was pełni skromności, jak matka troskliwie opiekująca się swoimi dziećmi. Będąc tak pełni życzliwości dla was, chcieliśmy wam dać nie tylko naukę Bożą, lecz nadto dusze nasze, tak bowiem staliście się nam drodzy. Pamiętacie przecież, bracia, naszą pracę i trud. Pracowaliśmy dniem i nocą, aby nikomu z was nie być ciężarem. Tak to wśród was głosiliśmy Ewangelię Bożą. Sami jesteście świadkami i Bóg także, jak zachowywaliśmy się święcie, sprawiedliwie i nienagannie pośród was wierzących. Wiecie: tak każdego z was zachęcaliśmy i zaklinaliśmy, jak ojciec swe dzieci, 12 abyście postępowali w sposób godny Boga, który was wzywa do swego królestwa i chwały.  Dlatego nieustannie dziękujemy Bogu, bo gdy przyjęliście słowo Boże, usłyszane od nas, przyjęliście je nie jako słowo ludzkie, ale - jak jest naprawdę - jako słowo Boga, który działa w was wierzących. 

Bracia, wyście się stali naśladowcami Kościołów Boga, które są w Judei w Chrystusie Jezusie, ponieważ to samo, co one od Żydów, wyście wycierpieli od rodaków. Żydzi zabili Pana Jezusa i proroków, i nas także prześladowali. A nie podobają się oni Bogu i sprzeciwiają się wszystkim ludziom. Zabraniają nam przemawiać do pogan celem zbawienia ich; tak dopełniają zawsze miary swych grzechów. Ale przyszedł na nich ostateczny gniew Boży.

Zauważmy konkrety.

  • Apostołowie stanęli przed Tesaloniczanami jak matka opiekująca się dziećmi: w skromności, pragnąc dać im nie tylko Chrystusa, ale i swoje dusze. I nie żądali dla siebie utrzymania, ale sami na nie pracowali.
     
  • Ta autentyczność Pawła i towarzyszy sprawiły, że Tesaloniczanie przyjęli ich słowa jako słowa samego Boga.

Szerszy komentarz chyba zbyteczny. Ważne wskazanie dla trudniących się posługą słowa i zastanawiających się nad jego (nie)skutecznością.

W zestawieniu z pierwszym czytaniem, zawierającym przestrogę przed traktowaniem Boga jako swoistego interesu, bardzo mocne.

3. Kontekst Ewangelii Mt 23, 1-12

Ewangelia tej niedzieli pochodzi z tej części Mateuszowego dzieła, w którym Jezus, przybywając już do Jerozolimy, wchodzi w konflikt z przywódcami Izraela. Ci, aczkolwiek skłóceni między sobą (Mateusz mówi o faryzeuszach, saduceuszach i zwolennikach Heroda), w sprzeciwie wobec Jezusa są jednomyślni. Chyba zrozumieli, że bardziej niż ich tradycyjni przeciwnicy zagraża ich pozycji w Izraelu.

Wszystko rozpoczyna uroczysty wjazd Jezusa do Jerozolimy. Potem mamy wypędzenie przekupniów ze świątyni oraz scenę z uschłym drzewem figowym, które Jezus przeklął bo nie przynosiło owoców.  To drugie – obraz nie przynoszącego owoców Izraela. Potem arcykapłani i starsi pytają Jezusa, jakim prawem czyni co czyni. I zaczynają się słowne przepychanki. Najpierw Jezus odmawia odpowiedzi na ich pytanie, bo oni przewrotnie nie chcą powiedzieć czy z nieba czy od ludzi pochodziło to, co robił Jan Chrzciciel. Potem Jezus mówi o dwóch synach ojca, z których jeden jest posłuszny ojcu w słowie, drugi w praktyce. I zaraz dodaje przypowieść o przewrotnych rolnikach, którzy zabijają syna właściciela, by posiąść jego dziedzictwo. Następnie Jezus wygłasza przypowieść o uczcie, na którą zaproszeni nie chcą przyjść, a w następnej scenie nie daje się wmanewrować w politykę pytaniem o płacenie podatku. Kolejna scena to sytuacja, w której saduceusze chcą ośmieszyć Jezusa i wiarę w zmartwychwstanie pytaniem o to, czyją żoną w niebie będzie kobieta, która za życia miała siedmiu mężów. Po niej mamy scenę z pytaniem – też podchwytliwym – o największe przykazanie. Zakończoną dość cierpką uwagę Jezusa, że faryzeusze mocno się mylą w swojej interpretacji Pisma widząc w przyszłym Mesjaszu tylko syna Dawida.

W dalszej kolejności następuje właśnie mowa Jezusa, której fragment czytamy tej niedzieli. Zakończona odwróceniem się Jezusa od Miasta (Jerozolimy) i zapowiedzią jej upadku oraz końca świata.

Ostre słowa, które słyszymy w Ewangelii tej niedzieli nie są więc przypadkiem. To część większego sporu. Jezus mówi przywódcom Izraela z całą ostrością: zawiedliście. Dłużej tego Bóg już nie będzie cierpiał. Koniec w waszym panoszeniem się.

Przytoczmy tu dla wygody cały tekst tej mowy, choć czytany jest tylko jej początek. Tak łatwiej będzie zrozumieć o co konkretnie Jezusowi chodziło. Tekst czytania – pogrubioną czcionką.

Jezus przemówił do tłumów i do swych uczniów tymi słowami: „Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie.

Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą. Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów. Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi.

A wy nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy jesteście braćmi. Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie. Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus. Największy z was niech będzie waszym sługą. Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony”.

Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi. Wy sami nie wchodzicie i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą.

Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo obchodzicie morze i ziemię, żeby pozyskać jednego współwyznawcę. A gdy się nim stanie, czynicie go dwakroć bardziej winnym piekła niż wy sami.

Biada wam, przewodnicy ślepi, którzy mówicie: Kto by przysiągł na przybytek, to nic nie znaczy; lecz kto by przysiągł na złoto przybytku, ten jest związany przysięgą. Głupi i ślepi! Cóż bowiem jest ważniejsze, złoto czy przybytek, który uświęca złoto? Dalej: Kto by przysiągł na ołtarz, to nic nie znaczy; lecz kto by przysiągł na ofiarę, która jest na nim, ten jest związany przysięgą. Ślepi! Cóż bowiem jest ważniejsze, ofiara czy ołtarz, który uświęca ofiarę?  Kto więc przysięga na ołtarz, przysięga na niego i na wszystko, co na nim leży. A kto przysięga na przybytek, przysięga na niego i na Tego, który w nim mieszka. A kto przysięga na niebo, przysięga na tron Boży i na Tego, który na nim zasiada.

Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo dajecie dziesięcinę z mięty, kopru i kminku, lecz pomijacie to, co ważniejsze jest w Prawie: sprawiedliwość, miłosierdzie i wiarę. To zaś należało czynić, a tamtego nie opuszczać. Przewodnicy ślepi, którzy przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda!

Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo dbacie o czystość zewnętrznej strony kubka i misy, a wewnątrz pełne są one zdzierstwa i niepowściągliwości. Faryzeuszu ślepy! Oczyść wpierw wnętrze kubka, żeby i zewnętrzna jego strona stała się czysta.

Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa. Tak i wy z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości.


Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo budujecie groby prorokom i zdobicie grobowce sprawiedliwych,  i mówicie: "Gdybyśmy żyli za czasów naszych przodków, nie byliśmy ich wspólnikami w zabójstwie proroków". Przez to sami przyznajecie, że jesteście potomkami tych, którzy mordowali proroków! Dopełnijcie i wy miary waszych przodków! Węże, plemię żmijowe, jak wy możecie ujść potępienia w piekle?

Dlatego oto Ja posyłam do was proroków, mędrców i uczonych. Jednych z nich zabijecie i ukrzyżujecie; innych będziecie biczować w swych synagogach i przepędzać z miasta do miasta.  Tak spadnie na was wszystka krew niewinna, przelana na ziemi, począwszy od krwi Abla sprawiedliwego aż do krwi Zachariasza, syna Barachiasza, którego zamordowaliście między przybytkiem a ołtarzem. Zaprawdę, powiadam wam: Przyjdzie to wszystko na to pokolenie.

4. Warto zauważyć

Zasadniczy zarzut, jaki Jezus stawia przywódcom Izraela to obłuda. Ich nauczanie ma sens. Tyle że oni sami nie chcą się do niego zastosować. Są religijni tylko na pokaz. Co konkretniej mówi Jezus?

  • Wiążą ludziom ciężary, których sami nie chcą palcem tknąć.

    Na pierwszy rzut oka zarzut ten brzmi nieco niesprawiedliwie. Przecież uczeni w Piśmie, zwłaszcza spośród faryzeuszy, bardzo się starali zachować Boże prawo w najdrobniejszym szczególe. I by było zachowane tworzyli szczegółowe przepisy. Sęk w tym, że te ich przepisy otwierały też furtki, które pokazały jak unikać trzymania się tego prawa. Szerzej o tych furtkach mówi Jezus w drugiej części swojej mowy. Chodzi o pozwolenie na krzywoprzysięstwo, gdy człowiek przysięgnie nie na to co ważne, o akcentowanie drobiazgów przy lekceważeniu dla „sprawiedliwości, miłosierdzia i wiary”; chodzi o dbanie o czystość zewnętrzną, a pozwolenie na brud w sercu. Takie stawianie sprawy było w istocie kpieniem z Bożego prawa. Było instrumentalnym wykorzystywaniem go dla swojego interesu. W tym wypadku budowaniu dobrego mniemania o sobie samych, a jednocześnie deprecjonowania wartości tych, którzy, choć pewnie nieraz dobrzy i uczciwi, tak wielu szczegółowych przepisów zachować nie umieli.
     
  • Pobożne uczynki faryzeuszów i uczonych w Piśmie nie wynikają z umiłowania Boga i szacunku dla Jego prawa, ale z chęci pokazania się pobożnymi i sprawiedliwymi przed ludźmi. Chodzi o napawanie się ludzkim podziwem.
     
  • Przejawem fałszywej pobożności faryzeuszy i uczonych w Piśmie jest też zdaniem Jezusa strojenie się – wydłużanie frędzli i poszerzanie filakterii – pudełeczek w fragmentami Tory. Że niby prawo Boże jest dla nich takie ważne.... To też działanie na pokaz.
     
  • Faryzeusze i uczeni w Piśmie lubią też zaszczyty – mówi Jezus. Zasiadanie w ważnych miejscach w synagogach i zaszczytnych na ucztach. Ten splendor to właśnie powód, dla którego udają pobożnych.
     
  • No i faryzeusze i uczeni w Piśmie lubią też być dostrzegani – pozdrawiani oraz odpowiednio tytułowani.

Jezus ostrzega swoich uczniów, by wystrzegali się takiej pobożności i daje im też parę innych, konkretnych wskazówek.

  • Jego uczniowie mają nie zabiegać o to, by byli zaszczytnie tytułowani. Rabbi, Mistrzu, to tak naprawdę tytuły, które przynależą samemu Bogu. Wszyscy ludzie, i wielcy i mali, są tak naprawdę uczniami jednego Nauczyciela i Mistrza. Warto tu jednak zwrócić uwagę, że nie chodzi o to, by absolutnie nie zgadzać się na używanie wobec siebie takich tytułów, ale o to, by tego nie chcieć, o to tytułowanie nie zabiegać. I stale pamiętać, że jest się też tylko uczniem. Może trochę lepiej wykształconym, może ciut mądrzeszym, ale ciągle uczniem. 
     
  • Uczniowie Jezusa nikogo nie powinni tytułować ojcem, bo ich Ojcem Jest tylko Bóg, a oni wszyscy są braćmi. I tu nie chodzi znów o samo słowo „ojciec”. Ostatecznie relację między rodzicem a jego potomkiem trzeba jakoś określić. Chodzi o traktowanie kogoś jako ojca w tym sensie, że bez zastrzeżeń we wszystkim mu się wierzy i idzie za nim w ciemno. Nie, dla chrześcijanina tylko Bóg jest tym, któremu można zawsze i bezwarunkowo zawierzyć. Wszyscy inni na takie zaufanie zasługują, o ile sami wiernie idą za tym, czego chce od nas Ojciec nas wszystkich.
     
  • Wśród uczniów Jezusa największy powinien być sługą. Im bardziej taką właśnie postawę przyjmuje, tym większe wywyższenie go czeka. Im bardziej jednak wywyższa się nad innych, tym bardziej zostanie poniżony. Chodzi oczywiście zapewne nie o to życie, ale o życie wieczne.

5.  W praktyce

Czytania tej niedzieli są dla wierzących ważnym ostrzeżeniem. W pierwszym – by nie byli jak lewici, niby będący sługami Boga, ale tak naprawdę dbający przede wszystkim o swoje. W Ewangelii – by nie byli jak faryzeusze i uczeni w Piśmie, którzy są pobożni jedynie na pokaz, a tak naprawdę to szukają sposobu, jak by na wypełnianiu Bożego prawa niczego swojego nie stracić.

Są też te czytania ważną wskazówką jak chrześcijanie powinni żyć. W drugim czytaniu, że powinni głosić Ewangelię z pełnym zaangażowaniem nie oglądając się na zyski. W Ewangelii, że nigdy nie mają się nad innych wywyższać pamiętając, że Ojcem, Panem, Nauczycielem i Mistrzem nas wszystkich jest Bóg. I tych maluczkich i tych wielkich.

Jak przekuć to na konkret życia? Parę myśli.

  • Pamiętając o zarzutach Malachiasza wobec lewitów i Jezusa wobec faryzeuszów warto pamiętać, że chrześcijanin powinien strzec się instrumentalnego traktowania wiary. To znaczy wykorzystywanie jej dla jakichś swoich celów – dla kariery, pieniędzy, pozycji w towarzystwie, czy celów politycznych. Wyraźnie zabrania tego zresztą II przykazanie, zakazujące wzywania Boga do spraw czczych. Bóg nie jest niczyją własnością. Także własnością wierzących. Nie jest trampoliną dla kariery, maszynką do zarabiania pieniędzy, koroną do założenia na głowę by błyszczeć w towarzystwie ani cepem na politycznych przeciwników. Jest Bogiem, któremu każdy człowiek, także wierzący (!) winien zawsze głęboki szacunek.
     
  • Gdy czepiamy się bliźnich, że nie zachowują takiego czy innego wskazania w mniej lub bardziej oczywisty sposób wypływających z prawa Bożego warto zapytać samych siebie, czy i my przecedzając komara nie połykamy wielbłąda. Czy pamiętamy o sprawiedliwości, miłości i wierze – jak mówił Jezus, czy tylko widzimy przepisy.
     
  • W praktyce chrześcijańskiego życia dość często zanika pamięć o podstawowej równości wszystkich ludzi, o ich jednakowej godności i o tym, dla Boga piastowane przez nas stanowiska mają znaczenie trzeciorzędne. A wierzących łączy jedno usynowienie, jeden chrzest i jedno karmienie się w drodze do wieczności Ciałem i Krwią Chrystusa. Owa pamięć zanika prawdopodobnie między innymi dlatego, że to... nudne. Że bycie częścią wprawdzie kolorowej, ale jednak tylko masy, nie zaspokaja ambicji wielu z nas. Dlatego do karykaturalnych rozmiarów podkreślamy to, co nas w godnościach różni.  Czy jednak dla Boga zamiatający ulice jest mniej ważny niż kardynał? Dlaczego nie wyciągamy z tego praktycznych wniosków?