A słowo Pana trwa...

Posłaniec Warmiński 01/2018 |

publikacja 04.01.2018 00:00

O czytaniu Biblii w oryginale, właściwym znaczeniu „nieba i ziemi” oraz podobieństwie człowieka do... złota mówi ks. dr Tomasz Niedźwiedzki, wikariusz parafii pw. Niepokalanego Poczęcia NMP w Szczytnie.

Ksiądz Tomasz studiował Pismo Święte w Lublinie, Rzymie i Jerozolimie. ks. Piotr Sroga /Foto Gość Ksiądz Tomasz studiował Pismo Święte w Lublinie, Rzymie i Jerozolimie.

ks. Piotr Sroga: Jak zaczęła się Księdza przygoda z Pismem Świętym?

ks. Tomasz Niedźwiedzki: Zaczęła się dość wcześnie, w dzieciństwie, gdy nauczyłem się czytać. Wszedłem pewnego razu do pokoju moich rodziców i na półce, wśród innych książek, stała jedna bardzo gruba. Postanowiłem wtedy, że muszę ją przeczytać, a była to Biblia. Przeczytałem parę stron, ale mnie to przerosło. Zaczynałem kilka razy. Wtedy udało mi się przeczytać tylko pierwszą księgę. Po pewnym czasie, gdy miałem 10 lat, zachorowałem i leżąc w łóżku, sięgnąłem znów po Pismo Święte. Podczas choroby przeczytałem pierwsze pięć ksiąg Starego Testamentu. Potem ta praktyka się rozwijała. Ważnym momentem było uczestnictwo w rekolekcjach oazowych, gdy miałem 13 lat. Na ich zakończenie odbyła się modlitwa wstawiennicza, podczas której dostałem biblijne słowa z Księgi Izajasza: „Usycha trawa, więdnie kwiat, a słowo Pana trwa na wieki”. Odebrałem je jako zachętę do czytania słowa Bożego. Jako nastolatek przeczytałem całe Pismo Święte.

Potem rozpoczął Ksiądz formację w WSD „Hosianum”. Jak wtedy podchodził Ksiądz do studiowania Biblii?

W tym czasie dwa teksty miały wielki wpływ na moje podejście do tego. Pierwszym jest fragment z Mądrości Syracha, wersety z prologu: „Będziecie wyrozumiali tam, gdzie jak się wydaje, mimo wielkiego wysiłku włożonego w tłumaczenie, niektórych wyrażeń nie można było oddać. Nie mają one tej samej siły wyrazu czytane po hebrajsku i przełożone na inny język”. Drugi tekst pochodził z „Historii duszy” św. Teresy od Dzieciątka Jezus, gdzie pisze ona, że gdyby była księdzem, nie czytałaby Pisma Świętego po łacinie, ale w językach oryginalnych. Wtedy też sam rozpocząłem naukę języka greckiego, samodzielnie przerabiając dwa podręczniki. Trochę uczyłem się również hebrajskiego, ale już w mniejszym wymiarze.

Zostało to chyba dostrzeżone, bo został Ksiądz wysłany po kilku latach, już jako kapłan, na specjalistyczne studia biblijne. Jak one przebiegały?

Najpierw podjąłem studia na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, ale trwały one tylko rok. Potem trafiłem do Rzymu i tam studiowałem pięć lat na Biblicum. Były to bardzo wymagające studia, podczas których kładziono nacisk na języki biblijne i na krytykę tekstów. Uczyliśmy się tam języków greckiego, hebrajskiego, aramejskiego i syryjskiego. Były to bardzo interesujące studia i jestem bardzo wdzięczny ks. bp. Wojciechowi Ziembie, że umożliwił mi ich podjęcie. Nauczyłem się wielu metod pracy nad tekstami biblijnymi. W czerwcu obroniłem pracę doktorską, w której podjąłem temat targumów aramejskich i ich autorów.

Jak znajomość języków biblijnych pomaga w zrozumieniu tekstów?

W tłumaczeniach nie zawsze można oddać właściwy sens poszczególnych wyrażeń. Na przykład sformułowanie z pierwszego rozdziału Księgi Rodzaju, że Bóg stworzył niebo i ziemię, nie oznacza dosłownie nieba i ziemi, ale określa cały wszechświat. Sformułowanie „niebo i ziemia” to inaczej „wszystko”. Widzimy więc, że trzeba sięgać do tych pierwotnych, właściwych znaczeń poszczególnych słów.

Poznaniu mentalności wschodniej i kontekstu wydarzeń biblijnych pomógł na pewno pobyt w Jerozolimie. Jak długo Ksiądz tam przebywał?

Najpierw, podczas studiów rzymskich, pojechałem na jeden semestr w ramach wymiany studenckiej. Potem, po ukończeniu pięcioletnich studiów w Rzymie, przeniosłem się do Jerozolimy i mieszkałem tam dwa lata. Ten czas był owocny, bo poznawałem miejsca, w których odbywały się wydarzenia opisane w Biblii. Między innymi pozwoliło mi to lepiej zrozumieć historię miasta Lakisz. W Starym Testamencie jest opis oblężenia go przez Syryjczyków. Są nawet asyryjskie freski przedstawiające to wydarzenie. Ja ich nie rozumiałem, wydawały mi się odrealnione, bo pokazano na nich podejście żołnierzy do miasta pod dużym kątem. Kiedy tam pojechałem, zobaczyłem, że miasto to było położone bardzo wysoko, ze stromym podejściem. Ten pobyt w Jerozolimie nauczył mnie innego odbioru obrazów i metafor biblijnych. Podam jeszcze jeden przykład. W Biblii czytamy, że Bóg próbuje swoich wybranych jak złoto w tyglu. Trzeba sobie wyobrazić złoto wrzucone do rozgrzanego tygla, jak traci swoją formę, brudy wszystkie wypływają na wierzch, zostaje uszlachetnione i wreszcie przelane do nowej formy. Zacząłem to odnosić do tego, jak Bóg kształtuje człowieka. Ciężkie doświadczenia sprawiają, że tracimy dotychczasowy charakter, „wyłazi” wtedy to, co mało szlachetne, i jesteśmy formowani na nowo.

Po latach studiów biblijnych sprawuje Ksiądz obecnie posługę duszpasterską jako wikariusz w Szczytnie. Czy przydaje się w tym zdobyta wiedza?

Angażuję się w działalność Warmińskiej Szkoły Biblijnej. Raz w miesiącu prowadzę tam wykłady. Natomiast w Szczytnie raz w tygodniu mamy krąg biblijny, nad którym ksiądz proboszcz przekazał mi opiekę. Prowadzę również rekolekcje w oparciu o teksty biblijne. Zostałem ostatnio również poproszony o przetłumaczenie jednego z targumów na język polski, razem z komentarzem. Zajmuje się więc aktualnie również tym.


piotr.sroga@gosc.pl

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.