Otwarci na Ducha

Andrzej Macura

publikacja 16.04.2018 09:41

Garść uwag na do czytań na niedzielę Zesłania Ducha Świętego, rok B z cyklu „Biblijne konteksty”

Radość Henryk Przondziono /Foto Gość Radość
Owocem zaś Ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie

W nowym lekcjonarzu z 2015 roku zmienione zostały nieco czytania tej uroczystości. Dodano inne czytania na rok B i C. Zawsze jednak pierwsze zostaje to samo. „Biblijne konteksty” na rok B i C trzeba było więc dopisać. Niech mi jednak Czytelnicy wybaczą, że nie wyważałem otwartych drzwi w wyjaśnieniach dotyczących pierwszego czytania skorzystałem z tego, co napisałem wcześniej.

1. Kontekst pierwszego czytania Dz 2,1–11

Czytany w niedzielę Zesłania Ducha Świętego fragment Dziejów Apostolskich pochodzi z początku Łukaszowego dzieła. Po wstąpieniu Jezusa do nieba Apostołowie mają czekać. Uzupełniają grono dwunastu o Macieja. I zaraz potem zstępuje na nich Duch Święty. Historia ta stanowi z jednej strony spełnienie obietnicy Jezusa, z drugiej początek nowej epoki: rozszerzania się Kościoła na cały świat.

Wydarzenie ma miejsce w dzień Pięćdziesiątnicy. Czyli pięćdziesiąt dni po święcie Paschy, a zarazem pięćdziesiąt dni po zmartwychwstaniu Jezusa. Żydzi obchodzą tego dnia święto Szawuot, zwane też Świętem Tygodni, Świętem Żniw czy Zielonymi Świątkami. Pierwotnie – co dla Polaka brzmi nieprawdopodobnie – było do święto dziękczynienia za zbiory. Tak tak, w tamtym klimacie zbiera się pierwsze plony wcześnie, nie mówiąc o tym, że jest jeszcze dość czasu na kolejne. Z czasem – jeszcze w czasach starotestamentalnych – święto zyskało nowy charakter: święta upamiętniającego nadanie Izraelowi prawa na Synaju.

Czy to dla opisywanej sceny ma jakieś znaczenie? Komentatorzy nie są tu zgodni. Część z nich jest zdania, że Zesłanie Ducha Świętego miało miejsce w to właśnie święto, bo przybywało na nie do Jerozolimy sporo pielgrzymów. Jak to czytamy w tekście Dziejów, także z bardzo odległych stron, „ze wszystkich narodów pod słońcem”. Rzeczywiście, była to dobra okazja do rozpoczęcia działalności misyjnej nowo powstałego Kościoła (wydarzenie zesłania Ducha Świętego uważane jest za zakończenie procesu jego powstawania). Wcale nie jest jednak wykluczone, zwłaszcza że autorem Dziejów jest nie tylko Łukasz, ale i Duch Święty, że jednak mamy tu też i owo odniesienie do nadania prawa na Synaju.

Świętnie ujął to autor artykułu Nowe Przymierze... w Wikipedii, gdy zestawił dwa starotestamentalne proroctwa: Jeremiasza i Ezechiela. Pierwsze z nich to zapowiedź zawarcia Nowego Przymierza:

Oto nadchodzą dni – wyrocznia Pana – kiedy zawrę z domem Izraela i z domem judzkim nowe przymierze. Nie jak przymierze, które zawarłem z ich przodkami, kiedy ująłem ich za rękę, by wyprowadzić z ziemi egipskiej. To moje przymierze złamali, mimo że byłem ich Władcą – wyrocznia Pana. Lecz takie będzie przymierze, jakie zawrę z domem Izraela po tych dniach – wyrocznia Pana: Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa i wypiszę na ich sercu. Będę im Bogiem, oni zaś będą Mi narodem. I nie będą się musieli wzajemnie pouczać jeden mówiąc do drugiego: Poznajcie Pana! Wszyscy bowiem od najmniejszego do największego poznają Mnie – wyrocznia Pana, ponieważ odpuszczę im występki, a o grzechach ich nie będę już wspominał. (Jr 31, 31-34).

Co to ma wspólnego z zesłaniem Ducha Świętego? Ano samo w sobie nic. Wyjaśnia to dopiero drugie proroctwo, nieco późniejszego proroka, działającego podczas wygnania do Babilonii Ezechiela.

I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała. Ducha mojego chcę tchnąć w was i sprawić, byście żyli według mych nakazów i przestrzegali przykazań, i według nich postępowali. (Ez 36, 26-27).

Nawiązanie do proroctwa Izajasza jest tu ewidentne. Ezechielowi też chodzi o Nowe Przymierze. Będzie się ono wiązało z zabraniem serca ukształtowanego przez prawo wyryte w kamieniu, a zastąpienie go sercem z ciała które – i tu nowość w stosunku do Jeremiasza – zostanie ożywione Duchem Bożym. Czyli dokonanie jakby stworzenia na nowo. To odrębny temat, ale już go w tym miejscu nie rozwijajmy.

Tak czy siak wydarzenie Zesłania Ducha Świętego jest pewnym zwieńczeniem dzieła Jezusa Chrystusa. Dzieła odkupienia człowieka, nazywanego też nowym stworzeniem i związanego z zawarciem przez Boga z ludzkością Nowego Przymierza we krwi Baranka.

Przytoczmy może teraz sam tekst czytania:

Kiedy nadszedł dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu. Nagle dał się słyszeć z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wichru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też jakby języki ognia, które się rozdzielały, i na każdym z nich spoczął jeden. I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić.

Przebywali wtedy w Jeruzalem pobożni Żydzi ze wszystkich narodów pod słońcem. Kiedy więc powstał ów szum, zbiegli się tłumnie i zdumieli, bo każdy słyszał, jak tamci przemawiali w jego własnym języku.

Pełni zdumienia i podziwu mówili: «Czyż ci wszyscy, którzy przemawiają, nie są Galilejczykami? Jakżeż więc każdy z nas słyszy swój własny język ojczysty? – Partowie i Medowie, i Elamici, i mieszkańcy Mezopotamii, Judei oraz Kapadocji, Pontu i Azji, Frygii oraz Pamfilii, Egiptu i tych części Libii, które leżą blisko Cyreny, i przybysze z Rzymu, Żydzi oraz prozelici, Kreteńczycy i Arabowie – słyszymy ich głoszących w naszych językach wielkie dzieła Boże».

Duch Święty manifestuje swoją obecność na kilka sposobów. Łukasz najpierw pisze o wietrze: „jakby uderzenie gwałtownego wiatru”. Zarówno w języku hebrajskim jak i greckim na określenie „wiatru” i „ducha” używa się tego samego słowa, więc mamy tu do czynienia ze swoista grą słów. Dlatego niezręcznie byłoby napisać: „w tradycji biblijnej wiatr bywa znakiem objawiającego się Boga”. Wiatr i duch to nieraz to samo.

Z czym to wydarzenie może się skojarzyć? Przypomina się Duch Boży unoszący się nad wodami chaosu na samym początku dzieła stworzenia (Rdz 1,2). Albo gwałtowna wichura, a po niej delikatny wietrzyk, który towarzyszył objawieniu się Boga Eliaszowi (Krl 19). Aż chciałoby się w tym miejscu przywołać scenę objawienia się Boga na Synaju, w burzy i ogniu (Wj 19). Ale to chyba jednak paralela dość odległa.

Podobnie jest z drugim sposobem manifestacji Ducha. „Języki jakby z ognia”. Ogień – jak napisano wyżej – na Synaju. Podobnie w scenie objawienia się Boga Eliaszowi. Płonący krzak, który wcześniej zobaczył Mojżesz pod Synajem. Ale tu też podobieństwo jest dość odległe. Dwom z tych starotestamentalnych wydarzeń towarzyszyły też inne znaki, choćby trzęsąca się ziemia. Także paralela z proroctwem Jana Chrzciciela, że Jezus będzie chrzcił Duchem i ogniem nie wygląda tu najlepiej. Trzeba się więc raczej zadowolić tylko stwierdzeniem, że tak to wszystko było, tak się Duch Święty objawił i już...

Trzeci sposób, w jaki Duch Święty manifestuje swoją obecność, to dar języków. Apostołowie mówią. Słuchający ich, choć pochodzą z różnych stron świata, bez problemu ich rozumieją. Dlaczego? Każdy słyszy swój własny język. Trudno nie zauważyć, że to niejako odwrócenie tego, co stało się pod wieżą Babel. Tam ludzie mówili niby jednym językiem, ale przestali się rozumieć. Tutaj rozumieją, bo Apostołowie nagle uzyskali dar przemawiania do nich w ich własnych językach.

Trudno nie zauważyć, że Duch Święty manifestuje swoją obecność w jeszcze jeden sposób: dodając Apostołom odwagi. Wprawdzie od pewnego czasu nie zamykali się już jak wcześniej w Wieczerniku z obawy przed Żydami, ale też się specjalnie nie wychylali. Duch Święty sprawił, że wyszli na ulicę.

W czytaniu tym nie chodzi jednak tylko o samo opowiedzenie o zesłaniu Ducha Świętego. Gdy się zastanowić nad wymową czytanego tej niedzieli fragmentu Dziejów Apostolskich to wydaje się, że co najmniej równie ważne, jak samo opisanie tego faktu jest uświadomienie czytelnikom, że zbawienie, które przynosi Jezus Chrystus jest ofertą dla wszystkich. Niezależnie od tego do jakiego narodu przynależą. W tym też duchu wypowie się za chwilę św. Piotr: „Bo obietnica Boża dotyczy was i waszych dzieci oraz tych wszystkich, którzy są daleko, a których Pan, Bóg nasz, powoła do siebie (Dz 2, 39).

2. Kontekst drugiego czytania Ga 5, 16-25

„My jesteśmy Żydami z urodzenia, a nie pogrążonymi w grzechach poganami” – wyjaśnia w Liście do Galatów św. Paweł i ciągnie dalej: „A jednak przeświadczeni, że człowiek osiąga usprawiedliwienie nie przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków, lecz jedynie przez wiarę w Jezusa Chrystusa, my właśnie uwierzyliśmy w Chrystusa Jezusa, by osiągnąć usprawiedliwienie z wiary w Chrystusa, a nie przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków, jako że przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków nikt nie osiągnie usprawiedliwienia”. Prawda o usprawiedliwieniu przez wiarę, nie dzięki uczynkom, stanowi zasadniczą tezę tego listu. Podobnie zresztą jak Listu do Rzymian. Paweł jednak jest Żydem. Dla niego wiara nie jest aktem czysto intelektualnym, który nie musi przełożenia na życie.  Nie jest jak przyjęcie za prawdę informacji, że w Laponii właśnie pada śnieg. Rozumie, że taka decyzja musi rodzić konsekwencje. Musi wpływać na ludzkie wybory.

Czytany tej niedzieli fragment Listu do Galatów to właśnie takie wskazanie, jak powinien żyć ktoś, kto uwierzył w Chrystusa. Paweł posługuje się tu pojęciami „ciała”, „cielesności” i „ducha”, duchowości”. Te pierwsze to dla niego synonimy zepsutej ludzkiej natury. Natury zranionej grzechem i dlatego mającej skłonności do zła. W żadnym wypadku nie chodzi mu o ciało czy cielesność rozumiane jako fizyczna kondycja człowieka. Pod pojęciem zaś „ducha” czy „duchowości” rozumie... No właśnie. Bibliści tłumaczą, że chodzi „bądź o Ducha Świętego, bądź zespół Jego darów, bądź utworzoną pod Jego wpływem postawę człowieka, kierującą jego postępowaniem” (Biblia Tysiąclecia). To ostatnie wyjaśnienie chyba jest najbardziej trafne. Paweł przeciwstawiając „ciało” „duchowi” czy „człowieka cielesnego” „człowiekowi duchowemu”  nie myśli jak gnostycy uważający, że tylko ludzka dusza pochodzi od Boga i o nią tylko należy się troszczyć, a ciało, jako pochodzące od diabła należy zniszczyć (obojętnie czy umartwieniami czy rozpustą). Dla niego to przeciwstawienie sobie dwóch postaw: z jednej strony kierowania się tym, co nakazuje zepsuta grzechem ludzka natura, a z drugiej tym, co nakazuje ludzka natura przemieniona łaską Chrystusa i darami Ducha Świętego.

Przytoczmy może już tekst czytania.

Postępujcie według ducha, a nie spełnicie pożądania ciała. Ciało bowiem do czego innego dąży niż duch, a duch do czego innego niż ciało, i stąd nie ma między nimi zgody, tak że nie czynicie tego, co chcecie. Jeśli jednak pozwolicie się prowadzić duchowi, nie będziecie podlegać Prawu.

Jest zaś rzeczą wiadomą, jakie uczynki rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, bałwochwalstwo, czary, nienawiść, spory, zawiść, gniewy, pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki i tym podobne. Co do nich zapowiadam wam, jak to już zapowiedziałem: ci, którzy się takich rzeczy dopuszczają, królestwa Bożego nie odziedziczą.

Owocem zaś Ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Przeciw takim cnotom nie ma Prawa. A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje z jego namiętnościami i pożądaniami. Mając życie od Ducha, do Ducha się też stosujmy.

Wszystko jasne, prawda? Ci, którzy pozwalają się prowadzić duchowi (z małej litery) nie podlegają prawu nie dlatego, że nie muszą go zachowywać. Wręcz przeciwnie. Dla nich zachowywanie go jest czymś tak oczywistym, że nie jest najmniejszym nawet ciężarem.  

Dotykamy tu bardzo ciekawego tematu pewnej smutnej postawy niektórych chrześcijan, którzy zazdroszczą niewierzącym tego, że „mogą sobie pogrzeszyć”, bo nie muszą przejmować się Bogiem. Oni wcale nie kochają dobra. Kochają zło i frustrują się, że im nie wolno; że to dla nich owoc zakazany. Proszę zwrócić uwagę: tę postawę odnajdujemy u starszego syna z przypowieści o synu marnotrawnym. On czuł się przymuszony przez ojca do służby. Widzimy ją w postawie robotników z winnicy, którzy mają pretensję, że właściciel wypłacił pracującym od rana tyle, ile tym, którzy przyszli do pracy pod koniec dnia. I tę postawę odnajdujemy u chrześcijan, którzy mają pretensje do Boga (i Kościoła), że tak łatwo odpuszcza wielkim grzesznikom ich grzechy. Trudno nie skonstatować, że tacy chrześcijanie mogą mieć poważny problem z dostaniem się do nieba. Dlaczego? No bo skoro w niebie będzie samo dobro, sama miłość, to czy oni będą tam szczęśliwi, skoro kochali zło, a do dobra tylko się zmuszali? Przecież niebo będzie dla nich dalszym ciągiem tego koszmaru zmuszania się!

Wracając do treści czytania... Owe katalogi uczynków rodzących się z „ciała”  oraz wypływających z „ducha” to świetne narzędzie do korygowania wypaczonych form pobożności. Zasadniczo zgadzamy się, że nierząd, nieczystość, wyuzdanie, bałwochwalstwo, czary, pijaństwo i hulanki to zło. Inne... No cóż. To już dla niektórych nie takie oczywiste. Nienawiści – czyli życzenia komuś zła – czasem się nie zauważa albo myli z pragnieniem sprawiedliwości. Gniew (nie uczucie, tylko postawa gniewu) nazywa się wyciąganiem konsekwencji. Pogoń za zaszczytami i zazdrość? Usprawiedliwiane poczuciem własnej wartości. Spory, niezgoda, rozłamy? Dla niektórych to wręcz cnoty, bo przecież świadczące o tym, że nie zgadzam się na niesprawiedliwość czy kłamstwo. I nie widzą, że walcząc o nie takimi metodami nie tylko nie zmniejszają zła, ale powodują, że ono się mnoży...

Podobnie jest z katalogiem „uczynków ducha”. Bywa, że „miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” traktowane są jako przejaw słabości charakteru, nie dość mocne opowiedzenie się za prawdą i tym, co sprawiedliwe. Ale to właśnie nie ciągłe wkurzenie na wszystko i wszystkich (często, acz niesłusznie usprawiedliwiane wypędzeniem przez Jezusa przekupniów ze świątyni) wypływa z ducha, z ducha Bożego, a właśnie one. Rozeznając co jest we mnie czy w innych z ducha Bożego, a co nie jest, warto także z tych wskazań świętego Pawła korzystać.

3. Kontekst Ewangelii J 15, 26-27; 16, 12-15

Ewangelia Niedzieli Zesłani Ducha Świętego roku B pochodzi z dzieła św. Jana. Ma ono zasadniczo dwie części. Pierwszą, którą bibliści tytułują „Jezus i świat” i drugą, tytułowaną „Jezus i uczniowie”. Czytany tej niedzieli tekst pochodzi z tej drugiej części. To właściwie dwa różne fragmenty długiej, pożegnalnej mowy Jezusa, wygłoszonej przez Niego niedługo przed śmiercią,  w Wieczerniku.

No i teraz jestem w kropce. Teraz właściwie powinienem wyjaśnić, o czym Jezus mówił, prawda? Streścić to jakoś. No ale aż strach coś takiego robić. Może więc tylko tak.... Długa ta mowa Jezusa zawiera co najmniej kilka ważnych tematów. To zapowiedź rychłego odejścia Jezusa. Ale że do domu Ojca, Jego uczniowie nie powinni się z tego powodu smucić, ale cieszyć. To obietnica, że w tym domu Ojca kiedyś się spotkają. To też obietnica, że mimo iż się rozstaną, pozostaną w ścisłym związku z Nim. A niejako gwarantem tego będzie Duch Święty. Uczniowie Jezusa mają więc pamiętać o przykazaniu, które im Jezus zostawił i zachowując w sercu pokój trwać w Nim (brrr, straszne uproszczenie, ale tu chodzi tylko o jakiś zarys).

Zanim padają w tej mowie słowa czytane w tę niedzielę Jezus dwukrotnie już zapowiada przyjście Ducha Świętego. Nazywa go w jednym miejscu „Innym Pocieszycielem”, i „Duchem Prawdy”, a w drugim "Pocieszycielem", "Duchem Świętym", który wszystkiego ich nauczy i przypomni im wszystko, co Jezus powiedział. To dość istotne.

Jako „Pocieszyciel” przetłumaczono tu greckie słowo „Paraklet”. Dosłownie „przywołany do boku”. Czyli Rzecznik, Obrońca, Adwokat, Wspomożyciel, Ten, który się Wstawia. I tym sensie Pocieszyciel... No właśnie, nie ma dobrego słowa oddającego o co chodzi, stąd kłopot z tłumaczeniem. Ale na pewno nie „Pocieszyciel” w sensie „głaszczący po główce”. Duch Święty – zapowiada Jezus – przejmie Jego funkcję. Jak wcześniej On sam był tym, który swoich uczniów wspierał i umacniał, tak teraz będzie to robił Duch Święty.

Duch Prawdy... No, można się zastanawiać, czy  nie chodzi o Ducha Jezusa – bo przecież on jest Drogą, Prawdą i Życiem. Ale ważniejsza jest związana z tym tytułem funkcja Ducha: On doprowadzi uczniów do całej prawdy i będzie przypominał naukę Jezusa. To – jak zauważają katoliccy bibliści – zapowiedź nieomylności Kościoła. Nawet jeśli aż tak daleko nie iść, to jest to wyraźna zapowiedź tego, że Kościół będzie twórczo myśl Jezusa rozwijał i dostosowywał ją do nowych sytuacji. To że tak robi nie jest żadną zdradą Ewangelii, ale zwykłą konsekwencją rozwoju Kościoła, któremu Jezus obiecał w tym względzie pomoc Ducha Świętego. I tak Kościół robi przez wieki: dzięki pomocy Ducha Świętego trzyma się nauki Jezusa, ale zgłębia ją coraz bardziej wysnuwając na jej podstawie kolejne wnioski. Stąd rozwój doktryny i teologii, stąd odpowiedzi na pytania, których ludzie 2000 lat temu nie mieli...

Duch Paraklet i Duch Prawdy... A słowa Ewangelii tej niedzieli? To fragmenty 15 i 16 rozdziału. Przytoczmy je.

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Gdy przyjdzie Paraklet, którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi, On zaświadczy o Mnie. Ale wy też świadczycie, bo jesteście ze Mną od początku.

(...)

Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz znieść nie możecie. Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy. Bo nie będzie mówił od siebie, ale powie wszystko, cokolwiek usłyszy, i oznajmi wam rzeczy przyszłe. On Mnie otoczy chwałą, ponieważ z mojego weźmie i wam objawi. Wszystko, co ma Ojciec, jest moje. Dlatego powiedziałem, że z mojego weźmie i wam objawi».

4. Warte zauważenia

Może parę myśli...

  • Dla lubiących dogmatykę: Duch pochodzi od Ojca i jest od Ojca posłany przez Jezusa. Co jest tym czymś, co Duch bierze z Syna czy Ojca i daje uczniom  – mowa jest o tym w dwóch ostatnich zdaniach tego czytania – to już zostawiam rozmyślaniom czytelników...
     
  • Zadaniem Ducha Świętego – Parakleta i Ducha Prawdy – jest świadczyć o Jezusie. To znaczy, że, po pierwsze, nie przynosi On nowego objawienia, ale – zgodnie z tym, co Jezus powiedział wcześniej, a o czym pisałem w punkcie 3 – przypomina nauczanie Jezusa, pozwalając też je rozwijać. A po drugie, to On jest niejako „głównym ewangelizatorem”, tym, który nie tylko wobec chrześcijan, ale wobec całego świata świadczy o Jezusie.

    To chyba ważny przyczynek do rozumienia misji chrześcijańskiej. Duch jest tu pierwszy. Uczniowie Jezusa są tymi, którzy „też” świadczą. Czyli raczej tymi drugimi... Jak by nie było trzeba jednak zawsze widzieć misję chrześcijańską nie tylko jako wysiłek czysto ludzi, ale także jako dzieło Ducha Świętego.
     
  • Duch Święty jest tym, który doprowadza do całej prawdy. Zgodnie z tym, co napisałem wcześniej (w punkcie 3) nie zmienia nauki Jezusa, ale niejako ją dopełnia. Nawet o proroctwa dotyczące przyszłości (vide Apokalipsa Jana).
     
  • Duch Święty tym swoim działaniem otacza Jezusa chwałą. Znaczy to chyba między innymi, że to na tym co zrobił Jezus koncentrować się będzie cała chrześcijańska nadzieja, nie na jakimś nowym objawieniu...
     
  • Choć nie zostało to w tym tekście powiedziane wprost, ale wynika z tego co powiedział Jezus.... Chrześcijanie nie są na tym świecie pozostawieni sami sobie. Mają potężne wsparcie Pocieszyciela, Ducha Prawdy.

5. W praktyce

  • Chrześcijanin może ufać, że jest w Kościele Duch Święty. Bo Jezus obiecał. I nawet jeśli coś wydaje się być nie bardzo według myśli Bożej, to przecież Duchowi Świętemu nikt granic ostatecznie postawić nie może. Wcześniej czy później naprostuje On błędy wynikające z ludzkiej słabości. Byle takiej możliwości przed Nim nie zamykać zatwardziałością serc...
     
  • Chrześcijanie w swojej misji wobec świata nie są zdani sami na siebie. Właściwie to można nawet powiedzieć, że sam Duch Święty prowadzi misję w świecie, a ludzie są tylko Jego pomocnikami. Na pewno jednak powinni być pomocnikami otwartymi na Jego poruszenia, na kierowanie przez Niego, a nie zamkniętymi w jakiejś własnej wizji. Na pewno ważnym elementem tego otwarcia musi być zaufanie Bogu. Od początku do końca. Nawet gdyby po ludzku się wydawało, że lepiej byłoby użyć jakichś mało nieewangelicznych środków. Na przykład przymuszać do wiary...
     
  • Prawdziwie przemieniony Bogiem człowiek nie kocha zła; nie ma ono dla niego smaku cudownego, acz zakazanego owocu. Jeśli zło jest dla człowieka atrakcyjne, jeśli zazdrości tym, którzy nie wierzą, bo mogą sobie do woli pogrzeszyć, to jego "porządność" w każdej chwili może zamienić się gruzy.
     
  • Koniecznie trzeba pamiętać. Uczynki ducha to miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Święty gniew i niszczenie przeciwników nie są w katalogu św. Pawła wśród uczynków płynących z ducha wymienione.
     
  • Koniecznie też trzeba pamiętać: uczynkami ciała, a więc uwikłanymi w zło są: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, bałwochwalstwo, czary, nienawiść, spory, zawiść, gniewy, pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki i tym podobne. Ktokolwiek takich rzeczy się dopuszcza, choćby nie wiadomo jakimi ważnymi powodami swoje postępowanie tłumaczył, rodzi gorzkie owoce ciała, które Bogu podobać się nie mogą.