katalog.wydawnictwowam.pl/?Page=opis&Id=31376 |
publikacja 05.07.2010 09:47
Jest to fragment książki "Biblia i cywilizacja Boga", który zamieszczamy za zgodą Wydawnictwa WAM
Referat pod tym tytułem wygłosiłem na Międzynarodowej Konferencji Naukowej pt. Wychowanie dla przyszłości. Dylematy współczesnego wychowania, która odbyła się w Słupsku w dniach 15-16.06.2000 r. Ukazał się on w: Wokół filozofii wychowania, red. M. Adamkiewicz, S. Konstańczak, Słupsk 2000, s. 213-220.
Wprowadzenie
We wszystkich teoriach wychowawczych niepoślednią rolę odgrywa wzór, ideał człowieka. Nie ma przesady w stwierdzeniu, że ideał człowieka jest siłą motoryczną pedagogii. Zawsze chodzi nam o to, kogo chcemy wychować i ku czemu zmierzać ma cały proces wychowawczy.
Do wieku dwudziestego pedagogia była postrzegana jako najwyższy objaw ludzkiego ducha, który chce przekazać następnym pokoleniom całe dziedzictwo najlepszych wartości, niezależnie od tego, w jaki „bukiet" konkretne stulecie owe wartości układało. Tak było, ale minęło. Gdy dzisiaj ktoś chce uprawiać pedagogię i tworzyć strategie wychowawcze w oderwaniu od tego, co wydarzyło się w dwudziestym wieku, z góry jest skazany na przegraną. To tak jakbyśmy zamierzali uprawiać naukę, zapominając o tym, że był pozytywizm; filozofię - nie pamiętając o Kartezjuszu, Kancie, Heglu...
W dwudziestym wieku dwa totalitarne systemy - komunizm i nazizm sprofanowały naturalne sacrum pedagogii. Nie tylko sprofanowały - one je zinstrumentalizowały do zbrodniczych celów w skali globalnej, dotąd nieznanej, a dokonało się to w obszarze cywilizacji, która postrzega siebie jako najbardziej przodującą i humanitarną na naszej planecie. Z jednej strony był übermensch, z drugiej - homo communismus. Wcielonym ideałem übermenscha stał się esesman, ideałem dla homo communismus - Pawlik Morozow denuncjujący własnego ojca.
Te makabryczne dwudziestowieczne doświadczenia mają i pozytywną stronę medalu: zburzyły naiwną oświeceniową wiarę w automatyczną, sprawczą siłę naturalnej dobroci człowieka, na mocy której przeciętność statystyczna może obronić się przed jakąkolwiek totalnością. Przeciętny człowiek jest, jak nader wyraziście nam tę rzecz uprzytomnił schodzący z nieboskłonu XX wiek, „plasteliną", którą da się wymodelować według uznania. A ostatnie osiągnięcia inżynierii genetycznej z klonowaniem, wywołując skojarzenia z inżynierią społeczną, przywodzą nam na wyobraźnię jeszcze większe niebezpieczeństwo na polu pedagogicznego klonowania. Środki ku temu są, wystarczy tylko skonstruować odpowiednią matrycę - czyli określony model człowieka. Zagrożenia jakie rysują się na naszej planecie, a powstałe wskutek źle „wychowanego" człowieka, powodują, że o ile kryzysy w poprzednich stuleciach odejmowały istnieniu ludzkości smak, obecne niebezpieczeństwa zdają się odzierać ją z sensu.
Martin Heidegger, filozof egzystencjalizmu, kierunku, który wpisał w swój sztandar bezsens jako zasadę istnienia, wypowiedział w podeszłym wieku wielce znamienne, jak na filozofa egzystencjalistę, słowa: tylko Bóg może nas uratować. Niezależnie od tego, jak rozumiał on sens owego zaklęcia, to nie można zapomnieć o tym, iż na Zachodzie nadzieję wypowiedzianą w tej recepcie podważa świadomość, że religie Zachodu, odwołujące się z reguły do wzniosłego obrazu Boga, nie wykształtowały strategii wychowawczej, która by potrafiła w wymiarze społecznym skutecznie zapobiec dwudziestowiecznemu zwyrodnieniu. Zapewne judaizm zdaje sobie dobrze z tego sprawę, gdyż holocaust jest punktem zwrotnym w wielu podstawowych wymiarach jego egzystencji i refleksji.
Dzisiaj więc nie chodzi już o pedagogię z krótkim oddechem. Dzisiaj chodzi o ideał człowieka, który będzie Człowiekiem zawsze, a nie istotą, która periodycznie stacza się do poziomu zwierzęcia. Więcej, chodzi o ideał Człowieka integralnego, który będzie kierował się nie tzw. instynktem samozachowawczym, ale sumieniem stworzonym z kompletnej hierarchii wartości pozytywnych.
W religijnych źródłach cywilizacji zachodniej poczesne miejsce zajmuje Biblia. Oferuje nam ona pewien model człowieka integralnego. Spróbujemy go wydobyć i opisać. W tym miejscu chodzi nam jedynie o model „człowieka rajskiego", który wyłania się z dwóch szkiców zawartych na początku Księgi Rodzaju.
1. Problem teologiczny i językowy
Początkowe rozdziały Biblii są specyficznym gatunkiem literackim. W tych rozdziałach odzwierciedla się rozwinięta teologia wiary izraelskiej. Powstała ona wskutek skontrastowania rzeczywistej kondycji człowieka z intuicją teologiczną, polegającej na rzutowaniu dogmatów wiary izraelskiej w przeszłość. Ta teologia została wypowiedziana w języku nader symbolicznym, który judaizm dzieli z mitami innych religii starożytności.
Dzisiaj lepiej rozumiemy rangę mitów w religii, gdyż samemu mitowi przywrócono jego należne miejsce. W dziewiętnastym wieku uważano mit, w dużej mierze pod wpływem pozytywistycznej obsesji, za wytwór fantazji charakteryzujący ludzkość w przednaukowym stadium rozwoju intelektu. Dzięki studiom religioznawców, w tym M. Eliadego, podniesiono rangę mitu tak dalece, że mówi się o nim teraz, jako o właściwym języku religii, jak właściwym językiem prawa jest paragraf, matematyki - twierdzenie, fizyki - prawo, filozofii - zasada, teologii - dogmat, etc. Mit bowiem zdolny jest uchwycić transcendentną rzeczywistość Boga poprzez intuicję, która najlepiej wyraża się w symbolach i obrazach ujętych częstokroć w narracyjne ciągi. Choć w religiach pierwotnych był on na usługach wielobóstwa, mit jest z natury apoliteistyczny. Pierwotnie mit powiązany był silnie z przestrzenią (przyrodą) aż do dostrzegania w niej personifikacji bóstw, ale nie był powiązany z czasem, bowiem z zasady jest ahistoryczny.
Izrael, gdy zetknął się np. z mitami kananejskimi, nie mógł od nich abstrahować, albowiem utraciłby komunikację z kananejskim adresatem. Jednak dokonał on dzieła operacji na samym sercu mitu. Izrael wyrwał mit z ram politeistycznych, ahistorycznych, przyrodniczych a związał go z jahwizmem i historią.
W Księdze Rodzaju mamy dwa opisy stworzenia człowieka. Pierwszy, młodszy (1,24nn), zaliczony został przez badaczy do tzw. tradycji kapłańskiej (P), drugi, starszy (2,7nn) - do tradycji jahwistycznej (J). Ten młodszy poprzedza starszy w obecnym układzie Biblii. Ostateczni redaktorzy Biblii pozostawili obydwa opisy, dość odległe od siebie czasem, językiem, duchem i horyzontem teologicznym, i zestawili je obok siebie po to, aby relatywizowały się w drugorzędnych detalach, a potwierdzały się w pierwszorzędnej wymowie ideowej. Ponieważ nie ma tu miejsca na globalną egzegezę i hermeneutykę odnośnych tekstów, skoncentrujemy się na metaforach użytecznych dla naszego tematu, by wyprowadzić z nich interesujące nas przesłanie doktrynalne[1].
-------------------------------------------
[1] Wnikliwą egzegezę egzystencjalną tych tekstów przeprowadza bp Z. Kiernikowski. Zob. Jedność - szukanie podobnych czy komunia różnych, s. 18nn, w: Wyzwolenie w Chrystusie jako zasada działań pastoralnych wobec osób o orientacji homoseksulanej, Krościenko 2000.
2. „Rajski człowiek" - to istota „złożona" z relacji
Biblia nie definiuje człowieka „rajskiego", Biblia go maluje za pomocą kilku pociągnięć pędzla. Każdy ślad pędzla wyznacza inną „relację do". Zatem człowiek „rajski" jest istotą żyjącą w relacjach. Oto one:
2.1. Człowiek a Bóg
I powiedział Bóg: uczyńmy człowieka na postać naszą i obraz nasz... Stworzył więc Bóg tego oto człowieka na swój obraz, na obraz Boga stworzył go; mężczyzną i kobietą (w rodzaju męskim i żeńskim) stworzył ich[2].
Biblia wprowadzając człowieka na plan, ukazuje go od razu w relacji do Boga, jako pochodzącego od Niego. Jest to relacja wyjściowa, fundamentalna. Odniesienie do Boga „rodzica" nie było niczym nadzwyczajnym w tamtej epoce. Ideę ojcostwa Boga zna starożytny Orient[3]. Szczepy i ludy a nawet rodziny usiłowały wykazać swoje pochodzenie od boskiego przodka, który ich zrodził. Religia izraelska wprowadziła do tej doktryny nowy element: Bóg człowieka stworzył, nie zrodził.
Człowiek został stworzony na wzór Boga. Nazwano go obrazem (צלם - celem)[4] Boga. Język do tego uwznioślenia zaczerpnięto z Egiptu, częściowo z Babilonii, gdzie królów uważano za reprezentantów Boga wobec swoich poddanych. Idea reprezentacji więc również nie była własnością religii izraelskiej. Jednakże jej nietypowość tkwi w dwóch rzeczach. Dla judaizmu każdy człowiek został zamierzony przez Stwórcę, aby być królem, tzn. reprezentantem Boga wobec stworzenia we własnym mikrokosmosie. Po drugie metaforę tę umiejscowiono w ramach monoteizmu, w którym na czoło wysuwa się doktryna o Bogu transcendentnym.
W doktrynie teologów żydowskich najbardziej wewnętrzną istotę człowieka tworzy relacja do Boga, relacja nie byle jaka - bo wypowiedziana nie tylko za pośrednictwem słowa obraz, który zawiera w sobie ideę reprezentacji, ale również przez postać (demuth), która koduje ideę podobieństwa. W tej osobliwej relacji znajduje się człowiek jako gatunek i jako osobnik, tak w rodzaju męskim, jak i w rodzaju żeńskim: zachar we-neqebhah (זכר ונקבה).
2.2. Człowiek a planeta Ziemia
Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia[5]. Kiedy jahwista pragnie dać odpowiedź na pytanie, jaki jest związek człowieka z ziemią, powiada, że powstał on w ten sposób, iż Bóg stworzył go z dwóch elementów: z prochu ziemi i własnego oddechu. Przy okazji pogłębiono prawdę o boskim pochodzeniu Adama. Jest on nie tylko obrazem Boga, on nosi w sobie jeszcze pierwiastek Boży.
Związek Adama z ziemią został wyeksplikowany na terenie samej terminologii, gdzie słowo Adam (אדם) jest spokrewnione z terminem adamah (אדמה) - ziemia. To pokrewieństwo terminologiczne wyraża mianowicie tę prawdę, że człowiek nie może żyć bez ziemi, że ziemia wchodzi w jego definicję. Aby lepiej oddać tę ideę w języku polskim, należałoby uciec się w tłumaczeniach do par: glebianin - gleba, lub: ziemianin - ziemia. Zatem człowiek ex definitione nie może istnieć poza ziemią i bez istotnej relacji z niąj nie jest ani kosmitą, ani aniołem. Wszakże pojęcie ziemi należy tu rozumieć jak najszerzej: planeta, natura, przyroda.
-------------------------------------------
[2] Rdz 1,26n. Tłumaczenia Biblii występujące w tej publikacji bez podania odniesień są mojego autorstwa.
[3] Por. M. Hengel, Jesus, Fils de Dieu, Paris 1977, s. 45.
[4] Język hebrajski transliteruję na sposób uproszczony i z zasady fonetycznie.
[5] Rdz 2,7.
2.3. Człowiek a jego środowisko naturalne
(...) abyście udoskonalali ziemię[6]. Pan Bóg zatem wziął człowieka i umieścił go w ogrodzie Eden, aby mu służył i strzegł go[7].
Trzema słowami opisuje Biblia troskę człowieka o jego środowisko naturalne, które nazywa krajem lub ogrodem Eden. Bóg uczynił człowieka dziedzicem ogrodu Eden w tym celu, aby mu służył i strzegł go (לעבה ולשמרה - 2,15). Ma służyć mu analogicznie do służby Bogu, ma strzec go - analogicznie do pieczy i troski pasterza nad trzodą owiec[8]. Klimat więc, który wnoszą oryginalne terminy jakże odmienny jest od tego, który wzniecają nieadekwatne przekłady.
Największą i to negatywną karierę w cywilizacji zachodniej zrobił trzeci termin: kabhasz (כבש), nieszczęśliwie tłumaczony (razem z kontekstem wypowiedzi) jako: uczyńcie sobie kraj poddany, a więc za pomocą idei wyrażającej dominację, ujarzmienie[9]. Tłumaczenie to jest poniekąd odpowiedzialne za mentalność panowania i podboju, która w skrajnej postaci objawiła siew nienawiści do środowiska naturalnego. W efekcie mentalności panowania środowisko naturalne doznało niewiarygodnego splądrowania i uległo niebywałej dewastacji.
Całe więc nieporozumienie z mentalnością podboju wypływa przede wszystkim z błędnego tłumaczenia hebrajskiego kabhasz za pomocą słowa panować. Wprawdzie podbój jest jednym z podstawowych znaczeń kabhasz, ale nie jedynym. Obok niego występują inne konotacje, jak: przekształcanie, konserwowanie. I te znaczenia właśnie są adekwatne dla naszego miejsca. Środowisko naturalne zostało dane człowiekowi, aby sprawował nad nim piecze., troskę, aby je rozwijał i ulepszał z poszanowaniem jego praw.
2.4. Człowiek a świat zwierząt
a) Ulepiwszy z ziemi wszelkie zwierzęta lądowe i ptaki powietrzne, Pan Bóg przyprowadził je do człowieka, aby zobaczyć, jakie imię nada im. Wszystkich obdarzył człowiek imieniem: „istota żywa", b) (...) ale dla człowieka nie znalazła się odpowiednia pomoc spośród zwierząt[10], c) (...) abyście panowali nad wszystkimi istotami żywymi[11].
Pierwszy tekst jest przyporządkowany scenie kreującej małżeństwo i stanowi bezpośrednie wprowadzenie do niej. Bóg pragnie wypełnić samotność człowieka poprzez stworzenie mu odpowiedniej pomocy. W tym celu przyprowadza do niego zastępy zwierząt, aby przekonać się, czy odniesie się doń właściwie. Adam nadając im imiona, przejawia pozycję przewagi nad nimi. W opisie tym zawarto również elementy polemiki z cywilizacjami starożytnymi, które ubóstwiały zwierzęta. Tam zwierzęta dominowały nad człowiekiem.
-------------------------------------------
[6] Rdz 1,28.
[7] Rdz 2,15.
[8] Por. M. Filipiak, Biblia jako tekst religijny i kulturowy, Lublin 1993, s. 33nn.
[9] Kabhasz oddano za pomocą słowa ujarzmiać również w najlepszym tłumaczeniu Biblii, bo opartym na systemie interlinearności. Zob. Hebrajsko-polski Stary Testament. Księga Rodzaju. Wydanie interlinearne z kodami gramatycznymi, transkrypcją oraz indeksem rdzeni, przekład i opracowanie Anna Kuśmirek, Warszawa 2000.
[10] Rdz 2,19.
[11] Rdz 1,28.
Drugi tekst akcentuje ontyczną przepaść między zwierzęciem a człowiekiem - poza tchnieniem życia, oczywiście. Ono nie ma w sobie niczego z boskiej tajemniczości, którą odznacza się obraz Boga i Jego postać.
Trzeci tekst wyznacza paradygmat podległości zwierząt wobec człowieka. Adam ma ujarzmiać je i instrumentalizować, gdyż zostały one pomyślane jako szeroko rozumiana pomoc dla niego. Zwierzęta istnieją w funkcji człowieka, a nie na odwrót. Weźmy na przykład następującą sytuację pod rozwagę: potrafimy być miłosierni dla bezdomnych zwierząt, a brak nam serca w stosunku do bezdomnych ludzi. Umiemy przeznaczyć środki na ochronę, np. białych myszek, jednocześnie odwracamy się plecami od działania na rzecz ochrony ludzi słabych i mało zaradnych w życiu. Asygnujemy wielkie środki na utrzymanie kilkumilionowej sfory psów w Polsce, a nie zawracamy sobie głowy coraz bardziej poszerzającym się obszarem głodu. W kulturze masowej znajdziemy jeszcze więcej dowodów na odwrócenie tego biblijnego paradygmatu.
2.5. Człowiek i jego „pomoc", czyli instytucja małżeństwa
Wtedy to Pan sprawił, że Adam pogrążył się w głębokim śnie, i gdy spał, wyjął jedno z jego żeber, a miejsce to zapełnił ciałem. Po czym Pan Bóg z żebra, które wyjął z Adama, zbudował niewiastę. A gdy ją przyprowadził do Adama (אדם), Adam powiedział: ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała. Ta będzie się zwała niewiastą (אישה), bo ta z mężczyzny (איש) została wzięta[12].
Należy zwrócić uwagę na to, że już na płaszczyźnie terminologii starano się wyrazić wagę związku, jakim jest małżeństwo. Oto męża nazwano: 'isz (איש), żonę- 'iszah (אישה, czyli „mężyna" lub „mężowa"). Wynika stąd, że w definicji męża jest żona i odwrotnie.
W instytucję małżeństwa Adam zostaje wprowadzony podczas snu. Sen tu wyraża niezdolność człowieka do przeniknięcia tajemnicy tego związku, w który inicjuje sam Bóg od początku do końca, tzn. od pierwszego zauroczenia. Związek małżeński dwóch osób jest poniekąd transcendentny dla obojga. Jego nieodzowność pojawia się dla konkretnego człowieka w odpowiednim momencie, który to Bóg oznacza. On widzi, że człowieka, który ma za sobą okres dzieciństwa i młodości nie wypełnia już świat natury, nauki, sztuki, techniki i dlatego „organizuje" mu „pomoc".
Żona „powstaje z żebra Adama". Oznacza to, że także ona jest istotą ludzką, a następnie, że mąż i żona są od siebie uzależnieni istotnie. Okrzyk: ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała pobrzmiewa poprzez stulecia niesłabnącym głosem, bowiem w obopólnym zjednoczeniu męża i żony realizuje się pełnia człowieczeństwa. Oto jak dalece małżeństwo wchodzi w konstytucję człowieka. Wyrzekając się małżeństwa, pozbawia się człowiek jednej z istotnych relacji do rzeczywistości. A małżeństwo jest w zamyśle Boga monogamiczne, instytucjonalne i skierowane na wydanie owoców w mnogości[13].
Tak rozumiane małżeństwo jest też paradygmatem każdej społeczności, przede wszystkim w idei wzajemnej pomocy. Nigdzie bowiem, jak najpierw w związku małżeńskim, a potem w rodzinie, nie realizuje się tak wielorako idea wzajemnej pomocy i poświęcenia, która stoi u podstaw bezpiecznego bytu całej ludzkości.
-------------------------------------------
[12] Rdz 2,21-23.
[13] Biblijny model małżeństwa i rodziny dogłębnie analizuje bp Z. Kiernikowski, Dwoje jednym ciałem w Chrystusie, Warszawa 2003.
Wnioski
Na biblijny wzór człowieka składa się kilka relacji: do Boga, do planety Ziemi, do środowiska naturalnego, do zwierząt, do instytucji małżeństwa. W zamyśle Biblii człowiek, aby być człowiekiem integralnym, musi mieć poprawne wszystkie relacje. Problem tkwi w tym, że w obecnej fazie dziejów ludzkości ów ideał jest prawie czystym postulatem. Ludzkość aktualnie znajduje się w stanie po grzechu pierwotnym. Grzech ten wykrzywił wszystkie wyartykułowane relacje. Księga Rodzaju pokaże pochód grzechu od samego źródła poprzez relację małżeńską (Adam i Ewa), braterską (Kain i Abel), społeczną (Lamech) i cywilizacyjną (wieża Babel) aż po totalną (potop). W sytuacji po grzechu nawet brat dla brata jest potencjalnym mordercą. Dwudziesty wiek te prawdy nam z wielką ostrością unaocznił tak w Oświęcimiu i Kołymie, jak w Hiroszimie i Nagasaki, gdzie ziemia stała się rzeczywistym bezładem i pustkowiem[14]. Kiedy Biblia stawia przed naszymi oczyma „rajski" ideał człowieka, człowieka zintegrowanego, żyjącego w kompletnych i pozytywnych relacjach, to zarazem diagnozuje aktualną kondycję ludzką, która nie przedstawia się różowo. Jednak nie zatrzymuje się na etapie samej diagnozy. Biblia powiada, że jest Bóg wybawca i ma On w ręku remedia na sytuację zapaści. Właściwie cała Biblia w swojej podstawowej substancji jest podręcznikiem pedagogii, programem dla „reanimacji" ludzkości. Gdy ktoś nie za bardzo wierzy w diagnozy biblijne, niech postawi sobie przed oczy obraz dwudziestowiecznego zwyrodnienia. Po „eksperymencie" komunistycznym i po holocauście nazistowskim nie można uprawiać pedagogii tak, jak gdyby nic się nie wydarzyło. Żadne tradycyjne strategie wychowawcze nie zdały przecież egzaminu w wymiarze społecznym wobec potopu komunizmu i nazizmu. Nie wolno nam zatem dzisiaj uprawiać pedagogii w próżni i z naiwną wiarą w naturalną dobroć człowieka, w oderwaniu od tej realnej kondycji ludzkości końca wieku dwudziestego, kondycji, w której uruchomione zostały siły destrukcyjne w niespotykanej dotąd skali, siły demoniczne, które długo drzemały w uśpieniu. Gdy będziemy chcieli restytuować przegrane metody wychowania i ideały dojrzałości, to może okazać się wkrótce, że ludzkość znów ogarnie szaleństwo, a wtedy ofiary liczyć będziemy w miliardach, nie, jak dotąd, w milionach. W tej sytuacji optyka i propozycja biblijna jest adekwatnym remedium na poruszony problem. Biblia ukazuje faktyczny, a nie fikcyjny stan zniewolenia. Z drugiej strony proponuje możliwość wyzwolenia się z niego. Ale ludzkość jest zbyt słaba, by sama mogła przeciwstawić się demonicznym siłom destrukcyjnym. Na pierwszym miejscu znów staje Bóg jako autor, potem Biblia jako podręcznik do ucywilizowania ludzkości. W tym przedsięwzięciu niezmiernie ważną sprawą jest odpowiedni język pedagogiczny, który będzie ułatwiał właściwą komunikację. Nie może być to język skompromitowany, sklejony z frazesów o Bogu i Jego strategii wychowawczej oraz podany w duchu pietystycznym, moralistycznym czy racjonalistycznym. Każdy człowiek ma dzisiaj prawo do integralnej pedagogii, a nie do wycinkowej, kreującej go na model obywatela, Europejczyka... Ma prawo do tego, by skonfrontowano go z całością rzeczywistości, a nie tylko z jej fragmentem. Dzisiaj ma on większe prawo do tego, by być przede wszystkim Człowiekiem integralnym. Dość dodać, że pedagogia, która organizuje proces wychowania wokół modelu dojrzałości na wzór „człowieka rajskiego" jest bardzo rozbudowaną szkołą, a w chrześcijaństwie uzyskuje swoje specyficzne dopełnienie.
-------------------------------------------
[14] Rdz 1,2.