Biblia dla opornych

Jarosław Dudała

publikacja 01.12.2010 23:10

Najważniejsze jest, co Bóg mówi każdemu z nas osobiście przez słowa Pisma – mówi Zbigniew Nosowski w rozmowie z Jarosławem Dudałą.

Zbigniew Nosowski Jakub Szymczuk/Agencja N Zbigniew Nosowski
redaktor naczelny „Więzi”

Jarosław Dudała: W prawie każdym polskim domu jest Biblia – najczęściej tak bardzo szanowana, że… nieużywana. W Pana domu też?
Zbigniew Nosowski:
– Zależy, który egzemplarz! (śmiech) Bo każdy z nas ma swój i są jeszcze takie bardziej uroczyste. Mamy też różne przekłady, żeby móc pewne rzeczy porównywać. Więc niektóre egzemplarze są bardziej „sczytane”, a inne mniej.

Czy w domu czytacie Biblię wspólnie?
– Nie. To jest zadanie każdej osoby indywidualnie. Chyba że przy okazji świąt albo wspólnej modlitwy. Generalnie mamy jednak przekonane, że spotkanie ze słowem Bożym to sfera bardzo osobista.

A gdy Pana dzieci były małe, czytał im Pan Pismo Święte?
– Nasze córki na Biblii uczyły się czytać. To była taka Biblia dla dzieci – wydanie z obrazkami. Na niej uczyły się sylabizować.

Ma Pan swoją metodę czytania Pisma Świętego?
– W tej chwili moją metodą jest sięganie do czytań mszalnych. To metoda regularna i stała. Inna jest upragniona, ale nie realizowana, więc lepiej o niej nie mówić…

Skoro jednak już Pan zaczął…
– Mam na myśli czytanie np. Księgi Izajasza w Adwencie czy Księgi Jeremiasza w Wielkim Poście. Ale to mi nie wychodzi.

Dlaczego?
– Powodem jest mój aktywizm. Ale czy wypada, żebym w tym miejscu opowiadał o swoich grzechach? Powiem tylko, żeby być uczciwym, że Biblii w moim ręku i w sercu jest mniej, niż powinno, i mniej, niżbym chciał.

Kiedy zaczęło się Pana czytanie Biblii?
– Przypominam sobie czasy liceum, gdy wiara chrześcijańska była dla mnie jeszcze czymś bardziej odziedziczonym niż własnym. Czytałem wtedy „Krąg biblijny” Romana Brandstaettera. Zachwyciłem się tym, w jaki sposób on opowiada o Biblii jako księdze żywej. To było jedno z moich pierwszych samodzielnych doświadczeń religijnych. Do dziś głęboko mi towarzyszy.

Na tym chyba polega problem: jak w zakurzonej księdze zobaczyć coś żywego?
– Tego nie da się zrobić bez osobistej więzi z żywym Bogiem. Dopiero gdy się patrzy na Pismo Święte jako na słowo Boga, z którym się jest w osobistej relacji, wtedy to słowo zaczyna żyć. Mnie zachwyciło to, w jaki sposób Brandstaetter pisał o Biblii jako o księdze żywej, ale wcale nie zacząłem wtedy czytać Biblii!

To kiedy?
– Dopiero później, gdy dzięki Ruchowi Światło–Życie zyskałem własne doświadczenie Boga. Dopiero wtedy ta potrzeba stała się dla mnie naturalna.

Jaki jest najlepszy sposób czytania Biblii dla początkujących albo nawet dla opornych? Taki pierwszy krok...
– Znakomitym wprowadzeniem jest lektura w małej grupie. Takiej, w której można się dzielić osobistym odczytaniem słów Pisma. Bo tego trzeba się trochę nauczyć. Żeby Słowo przemówiło, trzeba do niego podejść inaczej niż do wszystkich innych tekstów. Jeśli pyta Pan o początkujących, to wielu z nich może być do takiej lektury nieprzygotowanych. Spotkanie z osobami, które dzielą się swoim odczytaniem Biblii, swoim doświadczeniem, może być dla nich zaraźliwe – w najlepszym tego słowa znaczeniu. Na początku jest to droga najlepsza. Ale nie widzę konieczności, żeby trwać w tym przez całe życie. Bo najważniejsze jest, co Bóg mówi każdemu z nas osobiście przez słowa Pisma. Wciąż na nowo – bo wszyscy jesteśmy oporni.