Cała Biblia w jednym kościele

ks. Waldemar Packner

publikacja 30.12.2010 11:11

Kiedy konserwatorzy zdjęli w prezbiterium trzecią warstwę farby, powiedzieli: tu raczej niczego nie znajdziemy. Proboszcz ks. Jerzy Pudełko westchnął z ulgą: Bogu dzięki, ale prosił, by szukać dalej. To, co wkrótce odkryto, znawcy nazwali cudem.

Wieczerza w Emaus Henryk Przondziono/Agencja GN Wieczerza w Emaus
Fragment polichromii w kościele św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Sierakowicach

Kiedy konserwatorzy zdjęli w prezbiterium trzecią warstwę farby, powiedzieli: tu raczej niczego nie znajdziemy. Proboszcz ks. Jerzy Pudełko westchnął z ulgą: Bogu dzięki, ale prosił, by szukać dalej. To, co wkrótce odkryto, znawcy nazwali cudem.
Było mi trochę żal, że tak stary kościół nie kryje żadnych polichromii – wspomina wydarzenia z 2001 r. ks. Jerzy Pudełko. – Ale zaraz pomyślałem, że to dobrze. Zamiast całej kołomyi z konserwatorami i szukania środków na renowację, kupię kilkadziesiąt puszek farby i wkrótce kościół będzie lśnił jak nowy.
Sierakowice to niewielka wioska, leżąca na trasie z Gliwic do Kędzierzyna-Koźla. W urokliwym miejscu, między starymi drzewami, stoi drewniany kościół św. Katarzyny Aleksandryjskiej. Wewnątrz zapisano rok budowy – 1675. Już cztery lata później w protokole wizytacyjnym napisano, że ściany pokryte są malowidłami. Nie cieszyły one jednak długo wiernych z Sierakowic. – Kiedy sczerniały, cały kościół pomalowano zwykłą olejną farbą. Piękne obrazy zniknęły z oczu parafian, a z biegiem czasu również z ludzkiej pamięci. Na prawie 200 lat – opowiada ks. Pudełko.
Badania rozpoczęto w 2001 r. Gdy odsłonięty został zarys pierwszej figury, nikt nie przypuszczał, co kryje się pod kilkoma warstwami farby. – Gdzie tylko konserwatorzy dotarli do belek, tam znajdowali stare polichromie, właściwie w każdym miejscu kościoła – wspomina proboszcz.
Sierakowickie polichromie zachwycają znawców sztuki, którzy określili je jako „malarstwo wysokiej klasy, zachowane w niezwykle dobrym stanie”. Teologów wprawiają w osłupienie. Kilkadziesiąt scen tworzy swego rodzaju „Biblię ubogich”. Tak nazywano malowidła mające przybliżyć treści biblijne ludziom nieznającym pisma.
Ten kościół jest nie tyle do oglądania, co do „przeżycia”. Polichromiami pokryte są całe ściany kościoła. W sumie prawie sto różnych obrazów, postaci i scen biblijnych. I ani jedna nie jest przypadkowa. Można tu zobaczyć obrazy prawie nie spotykane w malarstwie jak złożenie Maryi do grobu przez Apostołów, tzw. tron siedmiu cnót (teologicznych i kardynalnych) czy sceny z Apokalipsy. Przy ogromie malowideł i przedstawianych postaci zachwycają szczegóły. – Choćby pobyt Chrystusa w domu Marii i Marty. Artysta w tle namalował okna naszego kościoła. Jakby chciał powiedzieć, że wchodząc do tej świątyni, doświadczamy takiej obecności Jezusa, jaką musiały odczuwać siostry Łazarza w Betanii – wyjaśnia ks. Pudełko.
Przy wejściu do zakrystii stał kiedyś konfesjonał. Obok znajdują się ciekawe obrazy nawiązujące do pokuty. Na jednym anioł wzywa dzwonkiem do nawrócenia i biczująca się kobieta, jakby w biegu przekraczała bramę. – Ten sam anioł drugą ręką podaje jej chleb, znak Eucharystii. Przekaz jest czytelny. Komunia to Pokarm dla nawracających się i pokutujących – wyjaśnia proboszcz.

Scena powrotu Świętej Rodziny z Egiptu znajduje się przed prezbiterium. – Mały Jezus trzymany jest za rękę przez Józefa. Idą pieszo zajęci rozmową, ale jakby na chwilę odwracają głowę w stronę Maryi, siedzącej na osiołku i czytającej Biblię. Jezus jest Bogiem, ale na osiołku siedzi Maryja. Dla nas to również lekcja dobrych manier – żartuje ks. Jerzy Pudełko. Scena z osiołkiem znajduje się również na przeciwległej ścianie. – To właściwie eucharystyczny tryptyk. Najpierw wjazd Chrystusa do Jerozolimy, gdzie dokonała się krwawa Ofiara naszego odkupienia. Proszę zwrócić uwagę na miny osiołków. Uśmiechają się od ucha do ucha, jakby były dumne z tego, kogo dźwigają na sobie. Następny obraz przedstawia kapłana celebrującego Mszę, ofiarę bezkrwawą. Na trzecim są jej owoce, czyli dusze wędrujące z czyśćca do nieba. Czy można lepiej i głębiej przedstawić tajemnicę Eucharystii – zastanawia się ks. Pudełko. – A wszystko kieruje uwagę wiernych na prezbiterium i ołtarz, gdzie uobecnia się ta sama tajemnica odkupienia.
Na chórze artysta namalował świętych pustelników Pawła z Teb, Antoniego z Egiptu, Hilariona z Gazy, Hieronima i Gallusa. Dlaczego pustelnicy znaleźli się za organami? – Całe życie spędzili w ciszy i milczeniu, więc teraz mają najbliżej do instrumentu i głośnej muzyki – żartuje proboszcz i dodaje: – Być może znajdują się w miejscu niewidocznym, za organami, niejako trochę odosobnionym. Podobnie przecież wyglądało ich życie.
Obrazy w prezbiterium można nazwać chrystologią dla nie-teologów. Owalne sklepienie, co w kościołach drewnianych jest rzadkością, zdobi Chrystus Król. – To Młodzieniec, bez korony. W ręku trzyma krzyż, a stoi na sercu. Na nim artysta namalował królewską koronę. Przekaz jest oczywisty. Chrystus króluje przez miłość, a Jego królestwo jest królestwem miłości – zachwyca się Anna Szadkowska, diecezjalny konserwator zabytków gliwickiej kurii. – To, co teologom zajmuje tysiące stron mądrych traktatów, tu artysta przedstawił prosto i jasno – dodaje ks. Pudełko.
Siedzący w ławkach wierni otoczeni są postaciami świętych. Jakby z nimi razem wielbili Boga, bo Kościół jest jeden – ten w niebie i ten na ziemi. Autor malowideł – pochodzący z Olesna Jan Ignacy, był również „na czasie” z tym, co działo się w Kościele powszechnym. Namalował postacie świętych dopiero co kanonizowanych, np. Karola Boromeusza.
Patronka kościoła, św. Katarzyna, znajduje się naprzeciw bocznego wejścia. Obok niej tradycyjne atrybuty męczeństwa: koło i miecz. – Ale w Sierakowicach artysta namalował jeszcze jeden niespotykany szczegół. Święta trzyma w ręku kaganek, znak mądrości. Decydując się na męczeństwo, jak ewangeliczna roztropna panna, dokonała wyboru wbrew ludzkiej logice – wyjaśnia Anna Szadkowska. – Obok biegnący do niej Chrystus. A przekaz tej sceny? Jesus jest nagrodą i życiem dla tych, którzy dokonują trudnych wyborów, decydując się nawet na męczeństwo. Wiara nieustannie domaga się podejmowania mądrych decyzji – opowiada Anna Szadkowska.
Kiedy przyjechałem do Sierakowic, proboszcz żartobliwie zapytał, czy jestem na tyle biegły w pisarstwie, by w krótkim tekście przedstawić to, o czym można opowiadać godzinami. Przyznaję, nie jestem. Bo ten kościół trzeba po prostu zobaczyć. Żaden tekst nie odda lekcji wiary, którą przeżyje się w tej niewielkiej świątyni. Warto zwiedzić ją przy okazji pobytu w okolicy Gliwic. Od zjazdu 301 z autostrady A4 do Sierakowic jest tylko 15 km.