Człowiek – zwierz rozumny

Szukaj sensu z Koheletem. Andrzej Macura

publikacja 09.02.2011 11:07

Jeśli nie ma dla nas innego życia, nie ma sensu żebyśmy ustępowali miejsca niedźwiedziom, żabom i rzadkim gatunkom traw.

Boże stworzenie Henryk Przondziono /Foto Gość Boże stworzenie
Bogu niech będą dzięki za Jezusa Chrystusa, który przez swoje zmartwychwstanie dał nam mocną nadzieję na nieśmiertelność. Ten niedźwiedź z katowickiego ZOO jej raczej nie ma...

Nocy na Szałasiskach nie da się z niczym porównać. Otulone kropelkami rosy świerki i widoczna z dala Szeroka Jaworzyńska w blasku księżyca nabierały bajkowego blasku. W Polsce szalał absurdalny komunizm, władze co rusz informowały o kolejnych etapach reformy gospodarczej i postępie w sprawie sznurka do snopowiązałek, a ten wtulony w góry skrawek ziemi ze stojącymi na podestach namiotami przywracał trzeźwe spojrzenie na rzeczywistość. Dużo piękniejszą niż ziejące czerwienią plakaty, zapewniające o wiecznej przyjaźni ze Związkiem Rad. Wiedzeni tym doświadczeniem, choć właśnie minął czerwiec roku 1989, a Gazeta Wyborcza ogłaszała: „wasz prezydent nasz premier” czy „zielony za zielony” (dolar za 5000 zł), ochoczo targaliśmy z Witkiem trzydziestokilogramowe wory spacerową drogą do Morskiego Oka. Trzeba było widzieć nasze miny, gdy na miejscu dowiedzieliśmy się, że w tym roku tabor będzie zamknięty, bo w okolicy szaleje niedźwiedzica.

Magda – chyba tak nazwano niegrzeczną niedźwiedzicę – robiła się coraz bardziej niebezpieczna. Rok wcześniej potrafiła z gracją baletnicy przeskoczyć ogrodzenie obozowiska i dobrać się do niezabezpieczonych śmieci. Widząc jej dzieło, Witek proponował wtedy, by ubrać ją w pomarańczową, odblaskową koszulkę z napisem „Śmieciarka”. Teraz podobno potrafiła już rozwalać drewniane budki. Jej aktywność zupełnie pokrzyżowała nasze plany. Cóż było robić? Choć jak na misia zachowywała się totalnie niemisiowo, zarządcy parku narodowego uznali, że wystarczy usunąć taterników i ustawić tabliczki apelujące do turystów, by wieczorami nigdzie już nie chodzili. „Niedźwiedź jest w Tatrzańskim Parku Narodowym na swoim miejscu, taternicy i turyści nie”. Jak wieść parkowa niesie, Magda ze swoim potomstwem przestała być na swoim miejscu parę lat później, gdy zamiast wzorem grzecznych niedźwiedzi pociamkać jagody, szukając jedzenia dobrała się do bagażnika samochodu parkowego notabla. Ale tamtego lipcowego dnia wędrując z przygniatającym do ziemi plecakami do Zakopanego chyba pierwszy raz irytowałem się na jawną niesprawiedliwość, jaką jest traktowanie gatunku homo sapiens gorzej niż każdej innej łażącej, pełzającej czy fruwającej gadziny. To co, że mamy rozum. Czyż nie jesteśmy tylko bardziej inteligentnymi zwierzętami?

Nawiązując do opisywanej wcześniej niemożności człowieka, by faktycznie wpływać na losy świata Kohelet pisze:

Powiedziałem sobie:
Ze względu na synów ludzkich [tak się dzieje].
Bóg chce ich bowiem doświadczyć, żeby wiedzieli,
że sami przez się są tylko zwierzętami.

Ochrona przyrody ma sens chyba tylko z perspektywy wiary. Jeśli różnimy się od świata zwierząt, jeśli mamy nieśmiertelne dusze, a naszym przeznaczeniem jest Nowe Niebo i Nowa Ziemia, wtedy postulat troski o Boże stworzenia stawia nas w biblijnej roli gospodarzy świata. Nie właścicieli. Wszak jesteśmy tylko tymi, których Bóg powołał do uprawiania i doglądania w Jego imieniu Edenu. Ale jeśli jesteśmy tylko z tego świata, jeśli nie ma w nas niczego duchowego, dlaczego mamy chronić inne stworzenia kosztem własnej wygody? Czyż w przyrodniczej walce o byt nie powinien zwyciężyć lepszy, lepiej przystosowany?

Los bowiem synów ludzkich jest ten sam,
co i los zwierząt;
los ich jest jeden:
jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego,
i oddech życia ten sam.
W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt,
bo wszystko jest marnością.

I dalej

Wszystko idzie na jedno miejsce:
powstało wszystko z prochu
i wszystko do prochu znów wraca.
Któż pozna, czy siła życiowa synów ludzkich idzie w górę,
a siła życiowa zwierząt zstępuje w dół, do ziemi?

Jeśli nie ma dla nas innego życia, nie ma sensu, żebyśmy ustępowali miejsca niedźwiedziom, żabom i rzadkim gatunkom traw. W  postawie skrajnego ekologizmu, który uznaje człowieka za śmierdzący wrzód na zdrowym ciele przyrody, pobrzmiewa owa znana z kart Biblii szatańska nienawiść do człowieka. Paradoksalnie, świadczy ona  o tym, że jesteśmy wyjątkowi; że choć sami przez się jesteśmy tylko zwierzętami, dzięki Bogu jesteśmy kimś więcej; kimś kto jakoś zajął miejsce dumnemu i hardemu Lucyferowi. I choć z prochu powstaliśmy i w proch się obrócimy, nasza siła życiowa faktycznie idzie w górę. Bo inaczej za cóż by nas tak nienawidzić?

Kohelet w życie wieczne jeszcze nie wierzył. To co widział i czego doświadczył, skłaniało go raczej do gorzkiej refleksji, że człowiek jest tylko trochę mądrzejszym zwierzęciem. Dlatego, widząc bezsens ludzkich wysiłków wyjaśnia:

Zobaczyłem więc, że nie ma nic lepszego
nad to, że się człowiek cieszy ze swych dzieł,
gdyż taki jego udział.
Bo któż mu pozwoli widzieć,
co stanie się potem?

Bogu niech będą dzięki za Jezusa Chrystusa, który przez swoje zmartwychwstanie dał nam mocną nadzieję na nieśmiertelność.