Zawsze jest wyższy

Szukaj sensu z Koheletem. Andrzej Macura

publikacja 04.03.2011 23:43

Nawet jeśli trzeba być wobec siebie do bólu szczerym, lepiej być realistą, niż się łudzić. Z tej perspektywy rzecz wielka okazuje się czasem bezwartościowym kłakiem, a ta, która zacnym i cnotliwym wydawała się stratą czasu, całkiem sensownym wykorzystaniem danego człowiekowi pod słońcem czasu.

Zawsze jest wyższy Henryk Przondziono Agencja GN Boga się bój, władzą się nie denerwuj i czyś bogaty, czy biedny ciesz się tym, co daje ci życie. Mądra ta rada Koheleta. Czyż życie nie uczy, że nie ma na tym świecie rzeczy, nad którymi nie byłyby większe i ważniejsze?

Autobus wiezie pielgrzymów. A oni odmawiają różaniec, śpiewają pobożne pieśni, słuchają katechez, potem znów się modlą i tak bez wytchnienia, przez wiele godzin podróży przez Europę. No, chyba że na chwilę się zatrzymają w jakimś sanktuarium. „Ludzie chcą się wymodlić” – słyszę tłumaczenia księdza prowadzącego. „To dla nich czas wytchnienia od pracy, który chcą poświecić Bogu”. A ja nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ta ciągła modlitwa w autobusie jest próbą uniknięcia znużenia podróżą. Bo nawet nie śmiem myśleć, że chodzi o to, by człowiek oglądając przesuwający się za oknem krajobraz nie miał czasu stanąć sam na sam ze swoim sercem. Czy jednak godzi się traktować modlitwę jako sposób na wypełnienie nudy?

„Modlę się, gdy mam taką potrzebę” - mówią inni, tłumacząc swoją nieobecność na niedzielnej Mszy. Ale czy Bóg ma obowiązek słuchać człowieka akurat tylko wtedy, gdy ten ma na modlitwę ochotę? Bóg jest blisko człowieka. Na pewno. Nie wolno jednak zapominać kim wobec Niego jesteśmy my. Przecież nie jest od wypełniania nam czasu wolnego, dotrzymywania towarzystwa czy spełniania naszych zachcianek. Pisze Kohelet:

Zważaj na krok swój, gdy idziesz do domu Bożego.
Zbliżyć się, aby słuchać, jest rzeczą lepszą niż ofiara głupców,
bo ci nie mają rozumu, dlatego źle postępują.
Nie bądź pochopny w słowach,
a serce twe niechaj nie będzie zbyt skore,
by wypowiedzieć słowo przed obliczem Boga,
bo Bóg jest w niebie, a ty na ziemi!
Przeto niech słów twoich będzie niewiele.
Bo z wielu zajęć przychodzą sny,
a mowa głupia z wielości słów.

Kohelet tkwił w Starym Testamencie. Bóg objawiony przez Jezusa Chrystusa, Ojciec Jego i nasz, wydaje się znacznie bliższy. Ale świadomość miłości Boga nigdy nie powinna prowadzić do lekceważenia Go. Raczej do większej miłości. Gdy myśli się o Bogu, jakby był mającym spełniać nasze życzenia  dżinem z lampy Alladyna, łatwo zacząć traktować Go niepoważnie. Łatwo próbować oszukiwać licząc, że da się nabrać na naszą skruszoną czy smutną minę i wielkie obietnice. A przecież On wie wszystko. Dlatego Kohelet pisze:

Jeżeliś złożył ślub jakiś Bogu,
nie zwlekaj z jego spełnieniem,
bo w głupcach nie ma On upodobania.
To, coś ślubował, wypełnij!
Lepiej, że nie ślubujesz wcale,
niż żebyś ślubował, a ślubu nie spełnił.

A potem, gdy pojawia się kolejna potrzeba, pojawiają się kolejne tłumaczenia. Jakby Bóg nie znał ludzkiego serca. Dlatego Kohelet radzi:

Nie dopuść do tego, by usta twe doprowadziły cię do grzechu,
i nie mów przed posłańcem [Bożym],
że stało się to przez nieuwagę,
żeby się Bóg nie rozgniewał na twoje słowa
i nie udaremnił dzieła twoich rąk.
Bo z wielu zajęć przychodzą sny,
a marność z nadmiaru słów.
Boga się przeto bój!

W czasach, gdy tak często akcentuje się pomysł, być żyć z Bogiem w dobrej komitywie, nie sposób pominąć milczeniem nauczania Koheleta: Bój się Boga. Choć wiesz, że jest Ci bliski, traktuj Go z atencją i szacunkiem, jaki Mu się należy. Wszak jest od ciebie nieskończenie wyższy. Jest Twoim stwórcą i Panem Wszechświata.

Z pouczenia o tym, jak stawać przed Bogiem Kohelet, trochę niespodziewanie, przechodzi do refleksji na temat władzy. Może jego myśl wędrowała od jednego władcy do drugiego. Od Boga, do króla. W każdym razie pisze:

Gdy widzisz ucisk biednego
i pogwałcenie prawa i sprawiedliwości w kraju,
nie dziw się temu,
bo nad wysokim czuwa wyższy,
a jeszcze wyżsi nad oboma.
Pożytkiem dla kraju byłby wobec tego wszystkiego
król dbały o uprawę ziemi.
 

Egzegeci nie są pewni, jak ten tekst rozumieć. Dlaczego receptą na ucisk biednego miałby być władca dbały o uprawę ziemi? A ja chyba rozumiem. Dziś ten mechanizm nazywa się „malowaniem trawników”. Gdy władza jest silnie zhierarchizowana, a na najwyższym jej stopniu zasiada człowiek choć trochę nieobliczalny i skory do despotyzmu, podlegli mu urzędnicy nie zastanawiają się, jak dobrze wypełnić swoje obowiązki. Myślą, jak zadowolić władcę.  Od władcy do urzędnika najniższego szczebla droga daleka. Ale w tej drabince każdy chce się wykazać. I ten stojący najniżej, i ten nieco wyżej, i ten pośrodku. Dla poddanych zaś, to prawdziwy koszmar. Bo niby dla władcy, a faktycznie dla pokazania sprawności jego urzędników, muszą wykonywać najbardziej bezsensowne prace. Jak owe malowanie trawników. Gdy władca jest dobrym gospodarzem, dbałym o dobro swojego kraju i jego poddanych (co symbolizuje dbałość o uprawę ziemi – czytaj, żeby nie było głodu), wtedy i jego urzędnicy zajmują się tym samym. A tych, którzy by chcieli w tym układzie zbyt wiele ugrać dla siebie, w końcu złoży z urzędu. Proste? Niby tak. Ale jak to pisał biskup Ignacy Krasicki?

Kiedy wół był ministrem i rządził rozsądnie,
Szły prawda rzeczy z wolna, ale szły porządnie.
Jednostajność na koniec monarchę znudziła,
Dał miejsce wołu, małpie, lew, bo go bawiła.
Dwór był kontent, kontenci poddani z początku;
Ustała wkrótce radość; nie było porządku.
Pan się śmiał, śmiał minister, płakał lud ubogi.
Kiedy więc coraz większe nastawały trwogi,
Zrzucono z miejsca małpę; żeby złemu radził,
Wzięto lisa: ten pana i poddanych zdradził.
Nie osiedział się zdrajca, i ten, który bawił:
Znowu wół był ministrem i wszystko naprawił.

Czasem patrząc na rozgrywki polityków na szczytach władzy chciałoby się krzyknąć: wół na ministra! Kohelet ująłby to raczej słowami: dajcie dobrego gospodarza….

Nad człowiekiem jest Bóg. Nad urzędnikiem król. A co ma większa władze niż pieniądz? To chyba źle postawione pytanie. Sęk w tym, że bogactwo tak naprawdę nic nie daje. Mówi Kohelet:

Kto kocha się w pieniądzach,
pieniądzem się nie nasyci;
a kto się kocha w zasobach,
ten nie ma z nich pożytku.
To również jest marność.

Gdy dobra się mnożą,
mnożą się ich zjadacze.
I jakiż pożytek ma z nich właściciel,
jak ten, że nimi napawa swe oczy?

Pół biedy, że im więcej się ma, tym więcej trzeba wydać na utrzymanie tego bogactwa. Gdy dwa domy, trzeba zapłacić dwom sprzątaczkom. Gdy trzy samochody – trzy razy za przegląd. Ale jaki pożytek niby płynie z posiadania dwóch domów i trzech luksusowych samochodów? Po co złote klamki i ociekające bogactwem  wyposażenie wnętrza? Czy ich posiadanie daje coś więcej, niż zmartwienia?

Słodki jest sen robotnika,
czy mało, czy dużo on zje,
lecz bogacz mimo swej sytości
nie ma spokojnego snu.

Bo robotnikowi nie mają czego ukraść. Bogacz o wszystko musi się bać. Z tej perspektywy zrozumiałym się staje, dlaczego bogaci płacą wyższe podatki. Porządek w państwie działa na ich korzyść. Zawsze mają więcej do stracenia. I kiedy nadchodzi jakieś nieszczęście, kataklizm czy wojna, pozostaje im gorycz. Tak to ujmuje Kohelet:

Istnieje bolesna niedola -
widziałem ją pod słońcem:
bogactwo przechowywane
na szkodę właściciela.
Bogactwo to bowiem przepada
na skutek jakiegoś nieszczęścia
i urodzi mu się syn,
a w ręku jego niczego już nie ma.
Jak wyszedł z łona swej matki, nagi,
tak znowu odejdzie, jak przyszedł,
i nie wyniesie z swej pracy niczego,
co mógłby w ręku zabrać ze sobą.
Bo również i to jest bolesną niedolą,
że tak odejdzie, jak przyszedł.
I cóż mu przyjdzie z tego,
że trudził się na próżno?
A nadto wszystkie jego dni
[schodzą] w ciemności i w smutku,
w wielkim zmartwieniu,
w chorobie i w gniewie.

Po co więc trudzić się zabieganiem o bogactwo? Przecież i tak, nawet jeśli uda się je utrzymać, kiedyś przyjdzie koniec. Czy nie lepiej cieszyć się chwilą, póki owa chwila trwa?

Niedługo mieli być już dorośli. Póki co nazywało się ich młodzieżą. Zdołowani, sfrustrowani, bo w oczach dorosłych, jeśli nie mieli samych celujących i bardzo dobrych,  wszystko robili nie tak. „Proszę pana, rodzice mi mówią, że marnuję czas. Często spotykam się z kolegami. Stoimy, rozmawiamy się i śmiejemy.  Ale przecież nie mogę bez przerwy się uczyć, prawda?” Prawda. Co za różnica, czy ma się stopnie trochę wyższe, czy trochę gorsze?  Czy brało się udział w zajęciach baletowych, czy plastycznych, albo stało się z kolegami na podwórku? Wszak to niby tracenie czasu z kolegami ma wielki sens. To pielęgnowanie przyjaźni. Czy to mało? Czy w obliczu nieuchronnej śmierci konto w banku z kilkoma zerami po dwóch innych cyfrach ma większe znaczenie, niż wesołe rozmowy z kolegami?

Po raz kolejny puszczam na Yotube tę samą, ukraińską piosenkę.

Nalewajmy bracia,
w kryształowe czasze,
by szable nie brały,
kule by mijały
zatroskane głowy nasze.

(…)

Nalewajmy bracia,
póki jeszcze siły,
póki do wschodu,
póki do pochodu,
trąby nie trąbiły.

Zachęta do pijaństwa? Niby tak. Ale nie ma się czym gorszyć. Śpiewali ją w przeddzień boju wiedząc, że część z nich zabierze śmierć. Czy z tej perspektywy wesołe spotkanie z kolegami nie znaczy więcej, niż wszelkie mądrości i bogactwa świata? Utarte i bezmyślnie powielane hierarchie wartości, którymi kierują się nasze zadzierające nosa społeczeństwa często pomijają to, co w obliczu nieuchronnego końca życia naprawdę wartościowe i piękne. Przecież lepiej być realistą, niż się łudzić. A sam Kohelet – przecież natchniony przez Boga - pisze:

Oto, co ja uznałem za dobre:
że piękną jest rzeczą jeść i pić,
i szczęścia zażywać przy swojej pracy,
którą się człowiek trudzi pod słońcem,
jak długo się liczy dni jego życia,
których mu Bóg użyczył:
bo to tylko jest mu dane.
Dla każdego też człowieka,
któremu Bóg daje bogactwo i skarby
i któremu pozwala z nich korzystać,
wziąć swoją część
i cieszyć się przy swoim trudzie -
to Bożym jest darem.
Taki nie myśli wiele o dniach swego życia,
gdyż Bóg go zajmuje radością serca.

Dziwnie brzmi ten ostatni werset: „gdyż Bóg go zajmuje radością serca”. A więc ta radość życia, cieszenie się tym co jest, pochodzą w pewnym sensie od Boga? Są jego darem? Święty Paweł, wieki po Kohelecie w Liście do Rzymian napisze:  „Królestwo Boże to nie sprawa tego, co się je i pije, ale to sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym”. Czy myślał także o pogodnych spotkaniach z przyjaciółmi przy stole zastawionym jedzeniem i winem, rozweselającym serce człowieka?

Boga się bój, władzą się nie denerwuj i czyś bogaty, czy biedny ciesz się tym, co daje ci życie. Mądra ta rada Koheleta.