Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomy, on czy jego rodzice?” . Dlaczego uczniowie wiążą cierpienie niewidomego z grzechem?

ks. Rafał Bogacki

GN 31/2023 |

publikacja 03.08.2023 00:00

Jezus, uzdrawiając niewidomego od urodzenia, wskazuje, że choroba jest przestrzenią, w której mogą objawić się Jego dobroć i miłosierdzie. Dlaczego uczniowie, zadając pytanie, wiążą cierpienie niewidomego z grzechem?

Chrystus uzdrawiający niewidomego, Domenikos Theotokopoulos zwany El Greco, Wenecja/Rzym ok. 1570 r. metropolitan museum of art Chrystus uzdrawiający niewidomego, Domenikos Theotokopoulos zwany El Greco, Wenecja/Rzym ok. 1570 r.

W dziewiątym rozdziale Ewangelii Jana czytamy o wyjątkowym cudzie. „Jezus, przechodząc, ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia” – notuje ewangelista (J 9,1). Towarzyszący Mu uczniowie zadają pytanie: „Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomy, on czy jego rodzice?” (J 9,2). To wydarzenie ma miejsce podczas Święta Namiotów, najprawdopodobniej przy jednej z bram prowadzących do świątyni od strony południowej.

Uzdrowienie jest szczególne z kilku powodów. Po pierwsze, to jedyny cud opisany w Ewangeliach, w którym uzdrowionym jest człowiek niewidomy od urodzenia. W trakcie swojej publicznej działalności Jezus uzdrawiał wielu niewidomych, zawsze jednak byli to ludzie, którzy w pewnym momencie swojego życia utracili wzrok. Po drugie, Pan nakłada błoto na oczy ślepca i wydaje mu polecenie, aby udał się do sadzawki. Po trzecie, dokonany przez Niego cud jest punktem wyjścia do długiego dialogu, w którym wskazuje On na inny rodzaj ślepoty. Po czwarte, uzdrowiony i jego powrót do domu w symboliczny sposób ukazują drogę wiary, a poszczególne jej etapy, wyznaczane spotkaniami z kolejnymi grupami ludzi, prowadzą do ponownego znalezienia się w obecności Jezusa i wyznania wiary. Po piąte, Chrystus dokonuje cudu tuż po udzieleniu odpowiedzi na pytanie uczniów, które dotyczy przyczyn ślepoty. To pytanie zastanawia. Dlaczego zostało sformułowane w taki sposób? Dlaczego połączenie cierpienia i grzechu było dla uczniów tak oczywiste?

Czy ktoś zgrzeszył?

„Autorzy biblijni za źródło wszelkiego cierpienia uważali grzech, co zasadniczo nie odbiegało od upowszechnionych poglądów na ten temat w religiach ościennych” – czytamy w „Nowym słowniku teologii biblijnej”. Autor hasła, ks. Lech Stachowiak, kontynuuje: „W cierpieniu jednak widzieli nie tylko wartość oczyszczającą, ale także jednoczącą z Bogiem. Zgodnie z teocentrycznym poglądem na rzeczywistość klucza do zrozumienia cierpienia szukano w Starym Testamencie przede wszystkim w Bogu. Jak wszystko na ziemi, tak również cierpienie wiąże się z Bogiem, ale także z grzechem człowieka i działaniem szatana”.

Pytanie uczniów nie powinno więc zaskakiwać. Ktoś musiał popełnić grzech, złamać przykazania, zerwać przymierze z Bogiem, skoro tego człowieka spotkało nieszczęście. Problem w tym, że bohater tej historii jest niewidomy od urodzenia, zatem utrata wzroku nie jest skutkiem jego błędnych wyborów. Może więc jego rodzice popełnili grzech, którego skutki dotknęły ich potomstwo. Znane są wypowiedzi rabinów z czasów Jezusa, którzy tłumaczyli kalectwo nowo narodzonych dzieci udziałem przodków w kultach obcych bóstw. Czy w taki sposób widzieli tę sytuację uczniowie? Czy nie mogli spojrzeć na nią inaczej?

Nie tylko Hiob

Pytanie o sens niezawinionego cierpienia stawiali ludzie wszystkich kultur i wszystkich czasów. Nic dziwnego więc, że ten wątek przewija się przez cały Stary Testament. Znamienny jest przykład Tobiasza. Dotknięty chorobą oczu, dostrzega w niej karę za winy swoje i poprzednich pokoleń. Wyraża to w swojej modlitwie: „Panie, wspomnij na mnie, wejrzyj, nie karz mnie za grzechy moje ani za zapomnienia moje i moich przodków, którymi zgrzeszyliśmy wobec Ciebie” (Tb 3,3).

Inaczej jest w przypadku innego starotestamentalnego bohatera – Hioba. Księga opisująca jego zmagania stawia w sposób wyraźny pytanie: „Dlaczego człowieka spotyka cierpienie?”. Przyjaciele Hioba na wszelkie sposoby próbują przekonać go, że jego aktualne położenie wynika z popełnionych w przeszłości grzechów. Jednak dla Hioba związek winy i cierpienia nie był oczywisty. Co więcej, wydaje się, że on ten związek całkowicie wyklucza, łamiąc obowiązujące od pokoleń przekonanie, zgodnie z którym niepowodzenia spotykające człowieka są wyrazem Bożej kary. O tym, jak mocno zakorzenione było to przekonanie, świadczy jeden z apokryfów, który tłumaczy przyczyny nieszczęść Hioba. Biblijny bohater miałby cierpieć ze względu na grzechy popełnione przez jego synów.

Nieco odmienne światło na tajemnicę cierpienia rzucają inne księgi Starego Testamentu. Jego wychowawczą rolę podkreśla tradycja mądrościowa. Gdy człowieka spotyka cierpienie, nie powinien on pytać o przyczyny przeżywanych trudności, ale o to, do czego to doświadczenie może go doprowadzić, jaki dobry skutek może przynieść. Na jeszcze inny aspekt doświadczania trudności w życiu ludzkim wskazują prorocy. Dla nich cierpienie miało bardzo często rolę oczyszczającą. Jeden z uczniów proroka Izajasza uważa, że cierpienie ma wartość ekspiacyjną. Opisany przez niego sługa Pański cierpi za grzechy ludu, a modląc się, wyprasza dla niego Boże przebaczenie. Jeszcze inaczej spoglądano na rolę cierpienia w II wieku przed Chr. Co zaskakujące, autor Drugiej Księgi Machabejskiej, opisujący walkę o wyzwolenie narodu, widział w cierpieniu wyraz życzliwości Boga. Twierdził, że kara będąca skutkiem niewierności narodu wybranego wobec przymierza jest wielkim dobrodziejstwem (por. 1 Mch 6,13). Jakie jest źródło takiej interpretacji? Bóg wychowuje swój naród, Izrael jest pierwszym spośród ludów ukaranym przez Niego. Stwórca nie pozostawił odpłaty na dzień ostateczny, a wymierzona kara ma pomóc w nawróceniu, powrocie do życia według Bożych przykazań. Utrapienia, które spotykają lud, są środkiem wychowawczym; Stwórca nie opuszcza swojego ludu i wymierzając mu karę, nie odmawia swojego miłosierdzia.

Jezus idzie dalej

Wydaje się, że uczniom Jezusa zastanawiającym się nad fenomenem cierpienia najbliżej jest do postawy Tobiasza albo przyjaciół Hioba. Ich zdaniem cierpienie przeżywane przez niewidomego wynika z Bożej sprawiedliwości – za popełnione zło Bóg odpłaca złem, za dobro natomiast wynagradza. Nie pytają o rolę cierpienia ani o to, do czego może ono doprowadzić.

„Pytanie uczniów odsyła do szeroko rozpowszechnionego przekonania, zgodnie z którym istnieje ścisły związek pomiędzy fizycznym niedomaganiem i poprzedzającym je grzechem” – komentuje tę scenę kard. Albert Vanhoye. Ale jak wyjaśnić cierpienie dotykające człowieka, który nie popełnił grzechu osobiście? „Zgrzeszyli jego rodzice, a ich wina spadła na ich dziecko?” – pyta kardynał. „Na pytanie uczniów Jezus odpowiada w nieoczekiwany sposób. Nie zgrzeszył »ani on, ani jego rodzice«. Jezus odrzuca tradycyjne spojrzenie na słabość fizyczną człowieka. Choroba niekoniecznie jest karą za grzech. »Stało się to, aby objawiły się sprawy Boże«. Choroby są okazją do tego, by dobroć Boga ukazała się w całej pełni. Nasze próby, nasze cierpienia są okazją do tego, by objawiła się Jego miłość i miłosierdzie”.

Nie przez przypadek wielu komentatorów wskazuje, że tłem dla cudu uzdrowienia niewidomego, opisanego przez ewangelistę Jana, jest fragment Księgi Izajasza. Bóg, który objawił swoją chwałę w świątyni i powołał Izajasza na proroka, precyzuje charakter jego misji (por. Iz 6,9-10). Ma on obnażać ślepotę, która jest karą za niewierność narodu. Kolejne fragmenty księgi wskazują jednak na to, że zadaniem proroka jest także otwieranie oczu. Przy czym nie chodzi o fizyczne uzdrowienie ze ślepoty. Otwieranie oczu ma sens przenośny. Chodzi o doprowadzenie do zrozumienia Bożego przesłania pozostawionego przez proroka i ostatecznie – o powrót do Niego.

Uzdrowienie przez Jezusa człowieka niewidomego od urodzenia jest znakiem dla przywódców ludu, którzy odrzucają Jego misję. To nie ten człowiek został ukarany ślepotą. Jan chce raczej pokazać, że ci, którzy odrzucają Boga, wychodzą z obszaru Jego błogosławieństwa i ostatecznie sami skazują się na karę. Nie pozwalają, by znak, którego dokonał Jezus, otworzył im oczy, nie przyjmują Jego słów.

W obliczu cierpienia i choroby Chrystus nie teoretyzuje. Odrzuca także zasadę odpłaty, powszechnego przekonania, zgodnie z którym Bóg sprawiedliwie nagradza lub karze człowieka już w życiu doczesnym. Bezpłodność, ślepota, nędza czy jakiekolwiek inne nieszczęścia nie są bezpośrednim skutkiem niewierności. Podobnie jak liczne potomstwo, bogactwo i długie życie nie są nagrodą za dobre postępowanie.

Dlaczego sadzawka Siloam?

Aby odzyskać wzrok, niewidomy od urodzenia człowiek musi – zgodnie z poleceniem Jezusa – obmyć się w sadzawce Siloam. Dlaczego właśnie tam? Czy miejsce to w czasach Chrystusa rzeczywiście kojarzyło się ludziom z karą wymierzoną za grzech? Na takie związki wskazuje, jak się wydaje, ewangelista Łukasz, który wspomina zawalenie się wieży właśnie przy tej sadzawce. „Myślicie, że owych osiemnastu, na których zwaliła się wieża w Siloam i zabiła ich, było większymi winowajcami niż inni mieszkańcy Jerozolimy?” – zwraca się Jezus do pytających go ludzi (por. Łk 13,4). Nazwa sadzawki Siloam oznacza „Posłany”. Opisany w Ewangelii Jana niewidomy człowiek, który przejrzał dzięki dokonanemu przez Pana cudowi, może wreszcie oglądać świat. Odzyskał wzrok, także duchowy. Wykonał polecenie, pokonał niełatwą drogę. Wrócił do Chrystusa, świadcząc o tym, czego doświadczył.

Uzdrowienie opisane w dziewiątym rozdziale Ewangelii Jana ukazuje, że w żadnej chorobie nie można dopatrywać się kary Bożej. Nieszczęście, które spada na człowieka, nie jest znakiem braku Bożego błogosławieństwa. Przeciwnie. Choroba i cierpienie, także to niezawinione, a może zwłaszcza niezawinione, są przestrzenią Jego działania. On może zesłać siły, by przetrwać trudny czas, bolesne doświadczenie i spojrzeć na wszystko z innej, nowej perspektywy.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.