Objawienia w Galilei (2)

oprac. ks. Adam Sekściński

publikacja 02.05.2011 10:44

Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?

Objawienia w Galilei (2)

Fragment książki "Prawdziwe życie Jezusa Chrystusa", który zamieszczamy za zgodą Wydawnictwa M


Od wyznania wiary do wyznania miłości

Oto Szymon Piotr siedzi wraz z Panem przy ognisku, z którego rozchodzi się miły zapach pieczonej ryby. Z jednej strony szczęśliwy, bo Pan jest z nim, a z drugiej nieszczęśliwy, bo przecież on, odpowiedzialny za Dwunastu, zaparł się Pana!
Owszem, podczas smutku triduum mortis pozostawał najważniejszy w grupce uczniów, ale był przestraszony, podobnie jak dziesięciu pozo­stałych, zebranych wokół niego w Jerozolimie: „płaczący" (Mk 16,10) i rozpaczający przez trzy dni. Wtedy najbardziej troszczył się o to, aby „drzwi były zamknięte". Nie potrafił nawet przypomnieć pozostałym obietnic Jezusa. Zawiódł na całej linii. A przecież w jego sercu oddanie Panu jest nieodwołalne. Nie boi się, biegnie ku Niemu, bo zna Jego Miłosierdzie. Porywała go też praca rybaka: powrócił do sieci zbyt przepełnionej, bo on najlepiej wiedział, jak ją bez szwanku dociągnąć do brzegu. Rzucił się do utraty sił w to działanie trudne i delikatne, aby zapomnieć o swoim zmieszaniu i niepewności wobec tajemnicy Jezusa, którą pojmuje inaczej: poza granicami śmierci.
A teraz nie ma nawet odwagi zapytać: „Czy to naprawdę Ty, Panie?", aby nie dodawać nowej wątpliwości do tego wszystkiego, za co ponosi winę. Zabiera się do jedzenia. Słowa zamarły mu w ustach. Po długim i pobożnym milczeniu to Jezus zabiera głos:

A gdy spożyli śniadanie, rzeki Jezus do Szymona Piotra: «Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?» (J 21,15).

Piotr dobrze zna Jezusa; On stawia dużo pytań, często w sposób zaskakujący, ale teraz, co to za pytanie!
Piotr jest wzruszony. Pełen uczuć, ale wstyd powstrzymywał go od wymówienia jakiegokolwiek ze słów, które skądinąd przepełniały jego serce, odpowiada natychmiast:

«Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham».

Wypowiada to z całego serca, ale jest zawstydzony, że nie potrafi nic dodać zgodnie z postawiony pytaniem: więcej aniżeli ci? W jaki sposób mógłby pokazać Jezusowi więcej miłości niż inni, on, jedyny, który się Go zaparł? Wyrzuty tamują normalne zakończenie odpowiedzi. Czy mógł zdobyć się na powiedzenie: „Na przyszłość będę Cię kochał bardziej niż ci, przebacz, że dotąd pokazałem coś zupełnie odwrotnego"? Nie potrafi powiedzieć ani tego, ani niczego innego. Nie jest w stanie podjąć przechwałek z okresu przed Męką. O, wtedy umiał znakomicie zestawiać się z innymi: Choćby Cię wszyscy opuścili, ja nigdy Cię nie opuszczę! Co powie Jezus? Czy przypomni jego upadek? Nie, On nie wraca do przeszłości, ale utwierdza go w jego misji najwyższego pasterza. Dodaje:

«Paś baranki moje» (J 21,15).

Po tych zagadkowych słowach znów zalega milczenie. Potem Jezus „ponownie" stawia to samo pytanie. Tym razem bez kłopotliwego dodat­ku „bardziej aniżeli ci". Mówi po prostu króciutko:

«Szymonie, synu Jana, czy milujesz Mnie?» (J 21,16).

Jezus wzywa go po raz drugi do wyznania miłości, które uzupełnia wyznanie wiary w Cezarei.
Piotr odpowiada od razu, bez jakichkolwiek uprzedzeń, ponieważ nie wątpi w swoją miłość, więc wyznaje ją całą swoją duszą jakby wyna­grodzenie angażujące całą jego przyszłość.

«Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham!»
 

Jezus ponownie utwierdza Piotra w jego zadaniu, tym razem w innych określeniach:

«Paś baranki moje!»

Nie mówi już arnia (owce), ale probata (baranki, jagnięta): to czułe zdrobnienie oznacza „najmniejszych w stadzie" (te najbardziej lubiła św. Bernadetta). To greckie słowo posłużyło do sformułowania nazwy „sadzawki owczej", przy której Jezus uzdrowił paralityka (J 5,2).
Na brzegu tego samego jeziora Jezus wezwał Piotra jako rybaka: Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił (Łk 5,10). Teraz zatem rybak staje się pasterzem, będzie nie tylko ewangelizatorem, który zagarnia grzesz­ników do sieci Kościoła, ale także pasterzem, który winien ich prowadzić, wychowywać, nauczać, karmić. Obie metafory Jezusa równoważą te dwie konieczności: jest rybakiem, wypływającym na dalekie morze, by rzucać sieci oraz pasterzem, strzegącym stada i tworzącym jedność: jedna owczarnia i jeden pasterz, mówił Jezus, Dobry Pasterz (J 10,6), nie dostosowując jednak tego do Piotra. W tym drugim potwierdzeniu zdaje się znikać godna pożałowania przeszłość.
Ale oto Jezus po raz trzeci zabiera głos:

Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie?

W tym miejscu grecki tekst Ewangelii jest nieprzetłumaczalny. W obu poprzednich przypadkach słowem miłować było agapeis: wyraże­nie szlachetne, rdzeń rzadko spotykany w językach semickich, ale często stosowany przez Ewangelię dla określenia miłości należnej Bogu: Miłości transcendentnej, miłości darmowej, która pierwsza miłuje, Miłości źródła, pełni Bożej, która jest tylko Bogiem poza wszelkim pragnieniem; Miłości będącej jedynym i absolutnym aktem Boga, racją i samą istotą Jego Bytu i Jego Życia, bowiem tak się określa w ostatecznym rozrachun­ku Absolut Jego Boskiej egzystencji. Żadnemu z filozofów, przeładowa­nych przyciąganiem racjonalności, nie udało się jej rozszyfrować. Poj­mowali Boga jako Zasadę wszystkiego innego, albo najwyższy cel, ku któremu wszystko zmierza, lecz samotnego, wręcz abstrakcyjnego, bez­osobowego. Dopiero dzięki Objawieniu Jezusa Ewangelista zrozumiał: Bóg jest Miłością (Agape: 1 J 4,8 i 16).
Dotąd Jezus wypytywał Piotra o tę Miłość Boską, nadprzyrodzoną, którą zaczyna ożywiać jego sfrustrowaną naturę.
- Czy żywisz wobec Mnie Miłość: Agape? Piotr jednak nie miał odwagi odpowiedzieć na tym wzniosłym poziomie, zapewnił tylko o swo­jej ludzkiej przyjaźni (philein).
- Tak, Panie, Ty znasz moją przyjaźń (czasownik philein, którego rdzeń zachował się w słowach frankofile czy filatelista: przyjaciel znacz­ków).
A oto teraz, w tym trzecim przypadku Jezus sam używa tego czaso­wnika philein.
- Piotrze, czy żywisz do Mnie przyjaźń?
Czyżby miał wątpliwości co do samej przyjaźni, jaką Piotr odważył się pokornie wyznać dwa razy? Apostoł jest zdenerwowany, czuje, iż wali się na niego zmieszanie, które sprawiło, że zalał się łzami na dziedzińcu arcykapłana, ale potok miłości przybrał i wchłonął wszystkie łzy. Jego odpowiedź wybucha już nie z przestrachem, niepełna jak w pierwszym wypadku, ani zaspokojona jak w drugim, ale błagalna. Teraz wątpi w siebie i w swoje próżne zapewnienia. Sam nie ma odwagi formułować odpowiedzi. Odpowiada pytaniem Jezusa, który zdoła odróżnić szczerą intencję i dodać jej Bożej siły, której dotąd uczniom brakowało.

«Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham!» (greckie: phileo J 21,17).

Tym razem Jezus odpowiada z większą mocą i bez niedomówień: «Paś owce moje !» (J 21,16).
Potrójne wyznanie miłości uzupełniło wyznanie wiary i pogrzebało jego błędy wraz z jego dawniejszą próżnością.

Co stanie się z Piotrem?

Łaska Jezusa przekształci niewidzialnie naturalną i szczerą przyjaźń Piotra (philia) w Boską agape: w tę miłość, którą żyje i rozdziela Bóg. Duch Święty, który będzie mu dany, uczyni go zdolnym do oddania wszystkiego łącznie z samym życiem. Do tego właśnie, Jezus proroczo go przygotowuje:

Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz. To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A wypowiedzia­wszy to rzeki do niego: Pójdź za Mną! (J 21,18-19).

Piotr zawiódł w odruchu samochwały. Stanie się wielki z miłości do Pana w ukrzyżowaniu, które unicestwi jego życie w Rzymie, u stóp wzgórza watykańskiego (tam, gdzie wznosi się obecnie Bazylika świętego Piotra). Nie potrafił iść za Chrystusem w czasie Jego Męki, w ciele swoim zniesie to samo cierpienie, pokaże największy dowód miłości, jaką okazał sam Jezus i jakiej żądał od niego nad brzegiem jeziora. Piotr doszedł do głębi człowieczeństwa. Zrozumiał znaczenie słowa Jezusa podczas prze­mówienia po Ostatniej Wieczerzy: Beze Mnie nic nie możecie uczynić (J 15,5). Nie liczy już na samego siebie, ale tylko na Jezusa. Nie ma już złudzeń co do wielkości ludzkiej, dzięki łasce Bożej rodzi się jego wielkość duchowa.
Dlatego chyba, zgodnie z bardzo dawną tradycją, nie chciał być ukrzyżowany podobnie jak Zbawiciel, z głową wzniesioną ku niebu, ale z głową w dół. Jezus umierał spoglądając miłosiernie na ziemię, która tymczasem Go krzyżowała. Piotr umierał patrząc tylko w niebo, z głębi swojej nędzy i swojego cierpienia.

Przyszłość umiłowanego ucznia

Piotr myśli o swoim towarzyszu: o młodym uczniu, który go odważnie zaprowadził na dziedziniec arcykapłana, u którego odbywał sąd nad Jezusem, a potem wyprzedził go w drodze do grobu ciałem i intuicją.

Panie, a co z tym będzie? (J 21,21).

Jaki spotka go los? Czy również męczeństwo?
Jezus odpowiada nie biorąc pod uwagę jego dziwnego pytania:

Jeżeli chcę, aby pozostał, aż przyjdę, co tobie do tego? Ty pójdź za Mną (J 21,22).

Ewangelista przypomina te słowa, bowiem wspólnota źle je inter­pretowała.

Rozeszła się wśród braci wieść, że uczeń ów nie umrze. Jezus nie powiedział: „Nie umrze", ale jedynie: Jeśli Ja chcę, aby pozostał aż przyjdę, co tobie do tego?

Jan, który o sobie samym mówi w trzeciej osobie, kończy: Ten właśnie uczeń daje świadectwo o tych sprawach i on je opisał. A wiemy, że świadectwo jego jest prawdziwe (J 21,23-24).

Na tym kończy się Ewangelia Jana, umiłowanego ucznia, który najlepiej przeniknął głębię przesłania: Bóg jest Milością (1 J 4,8 i 16). Będzie on nieustannie, aż do swej śmierci, powtarzał, iż wszystkie przykazania Jezusa sprowadzają się do jednego: Miłujcie się wzajemnie. Miłość bliźniego, konieczny i współistotny owoc prawdziwej miłości
Boga, jest jej odpowiednim znakiem, podczas gdy miłość Boga w pustych słowach to tylko „kłamstwo" (1 J 4,20) tam, gdzie nie daje dowodów miłości bliźniego, która jest jej nieomylnym skutkiem. Podobno w starości za­rzucano mu, że się powtarza. On jednak nie miał nic innego do powiedzenia, bowiem to stanowiło głębię jego serca, głębię samego Boga, który jest tylko Miłością: rzeczą najważniejszą, przemieniającą wszystko inne.

Objawienie się Jezusa na górze

Pierwszy Ewangelista, Mateusz, podaje tylko objawienia w Galilei, streszczając je w jednym opisie usytuowanym w miejscu znaczącym (podobnie jak pierwsze przemówienie Chrystusa u Mt 5,7). W tym miejscu, podobnie jak gdzie indziej, upraszcza i wyjaśnia to co istotne przez abstrakcję:

Jedenastu zaś uczniów udało się do Galilei na górę, tam gdzie Jezus im polecił. A gdy Go ujrzeli, oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili (Mt 28,16-19).

Wszyscy Ewangeliści kładą nacisk, każdy na swój sposób, na te wątpliwości, które wytrzymywały i czyniły chwiejnymi Apostołów, aż do chwili otrzymania Ducha Świętego. Nie do uwierzenia było to Zmar­twychwstanie i ta nowość wszystkich rzeczy, zaczynających się od wnę­trza. Wiara nie jest łatwa. Nasza natura nazbyt często przygniata nas do ziemi.
Jezus nie skorzystał z reanimacji, ale ze Zmartwychwstania, które włącza Jego ludzkie życie w wieczne trwanie samego Boga. W ten właśnie nowy, ale rzeczywisty sposób na krótko pojawił się w naszym świecie. Jezus nie wypomina owych niepewności. Trwa tutaj ze swoją Bożą łaską, utwierdza uczniów w sposób niewzruszony.

Wtedy Jezus podszedł do nich i przemówił tymi słowami: «Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata» (Mt 28,18-20).

W pierwszym rozdziale Mateusz rozpoczął Ewangelię ukazując praw­dziwe prorockie imię Jezusa: Bóg z nami (hebrajskie: Emma-nu-el). Jezus kończy, twierdząc to samo:

Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata».

Jest z nami dzięki Eucharystii i łasce Ducha Świętego.