publikacja 18.05.2011 09:28
Autorzy pogańscy mówiący o Jezusie. Skąd wiemy, że Biblia jest Słowem Bożym?
Fragment książki "Przewodnik po trudnościach wiary katolickiej", który zamieszczamy za zgodą Wydawnictwa M
Autorzy pogańscy mówiący o Jezusie
Nietrudno odgadnąć korzyści, jakie wynikają z pism autorów pogańskich, którzy wspominają o Jezusie! Spontanicznie myślimy: oto ludzie, którzy winni o Nim mówić z większym obiektywizmem, ponieważ nie posiadali uprzedzeń korzystnych dla Niego.
Istotnie, biorąc pod uwagę dość późny okres ich pism, autorzy ci zaznajamiają nas częściej z opiniami ludzi swojego pokolenia na temat Jezusa, niż o Nim samym. Jedynymi świadkami, którzy pozwalają nam Go poznać z bliska, są Jego uczniowie... Dlatego właśnie przyłożyliśmy się do starannego stwierdzenia szczerości ich świadectwa.
Tymczasem jest rzeczą interesującą przyjrzeć się głównym autorom pogańskim drugiego wieku, którzy mówią o Jezusie według tego, co o Nim słyszeli wokół siebie.
Historyk Tacyt w swoich Rocznikach napisanych około roku 115, opisuje pożar Rzymu za czasów Nerona (rok 64) oraz pogłoski, według których sam cesarz miał kazać go wzniecić. I pisze dalej: „Aby położyć kres tym plotkom, Neron szukał winowajców i zastosował najokrutniejsze tortury wobec pogardzanych nieszczęśliwców z powodu ich niesławy, których nazywano powszechnie chrześcijanami. Nazwa ta wywodzi się od Chrystusa, który pod panowaniem Tyberiusza został skazany na śmierć krzyżową przez Poncjusza Piłata. Chwilowo pokonany, ten ohydny przesąd szybko się rozprzestrzenił na nowo nie tylko w Judei, gdzie został zapoczątkowany, ale także w samym Rzymie, dokąd spływają i rozszerzają się wszystkie nieporządki i wszelkie zbrodnie. Rozpoczęto od schwytania tych, którzy uznawali się za chrześcijan, a następnie w oparciu o ich zeznania zatrzymano wielkie mnóstwo tych, którzy byli mniej przekonani, że podpalili Rzym niż że nienawidzili rodzaj ludzki" (XV, 44).
Potem Tacyt przypomniał tortury stosowane wobec chrześcijan i oburzał się wobec nich, ale podany fragment wskazuje, że znał chrześcijan jedynie z opowiadań i miał o nich opinię obiegową.
W jaki sposób Tacyt poznał historie Jezusa? Chyba dzięki Dziejom Pliniusza Starszego, których często używał jako źródła. Otóż Pliniusz Starszy należał do sztabu generalnego cesarza Tytusa, kiedy ten zajął Jerozolimę w roku 70.
W Życiu Nerona, napisanym około roku 120, historyk Swetoniusz - który miał dostęp do archiwów cesarskich - potwierdza świadectwo Tacyta: „Neron uczynił wiele złego, ale też sporo dobrego. Zostali skazani na śmierć chrześcijanie, ludzie wyznający nowe przesądy i nikczemnicy" (XVL, 2).
W napisanym w tym samym okresie Życiu Klaudiusza Swetoniusz mówi o dekrecie cesarza z roku 49 dotyczącym wydalenia Żydów z Rzymu: „Klaudiusz wypędził z Rzymu Żydów podnieconych przez niejakiego Chrestosa, którzy ustawicznie się buntowali" (XXV, 4). Tekst ten potwierdza to, co mówią Dzieje Apostolskie (18,2): Paweł po przybyciu do Koryntu w roku 50 „Znalazł tam pewnego Żyda, imieniem Akwila, rodem z Pontu, który z żoną Priscillą przybył niedawno z Italii, ponieważ Klaudiusz wysiedlił z Rzymu wszystkich Żydów".
Istnieje wreszcie długi list, jaki Pliniusz Młodszy, prokonsul w Azji Mniejszej nad brzegiem Morza Czarnego, kieruje w roku 110 do cesarza Trajana, by prosić o wskazówki co do sposobu obchodzenia się z chrześcijanami. Otrzymał doniesienia na ich temat, kazał aresztować diakonisę, lecz śledztwo nie ujawniło nic podejrzanego. Pisał: „Gromadzą się przed świtem, spożywają wspólny posiłek, śpiewają hymny do Chrystusa jakby do boga, zobowiązują się pod przysięgą nie być ani złodziejami, ani kłamcami, ani cudzołożnikami".
Jednakże skargi zanosili kapłani pogańscy: świątynie się wyludniły, a sprzedawcy mięsa ofiarnego nie są już w stanie zarabiać. Trajan podpowiada Pliniuszowi, przesyłając mu pierwszy urzędowy reskrypt w sprawie chrześcijan: Nie należy chrześcijan poszukiwać, ale jeśli ktoś na nich donosi w przekonaniu, że są chrześcijanami, należy ich karać. Natomiast jeśli ktoś przeczy, jakoby był chrześcijaninem, i potwierdza to składając dary bogom, niech mu wszystko zostanie wybaczone.
Zauważmy przy okazji niespójność owej decyzji cesarskiej, która będzie prawomocna aż do Konstantyna. Chrześcijanie nie są wiec przestępcami, ponieważ nie należy ich ścigać; jednak jeśli są sprowadzani przed sąd i przyznają się do swojej chrześcijańskiej wiary, należy im wymierzać chłostę!
Lucjan humorysta, który napisał liczne pamflety i dialogi satyryczne podczas pobytu w Atenach w latach 165-185, kpi sobie z biednych chrześcijan, którzy czczą „ukrzyżowanego sofistę" (Śmierć Peregrinosa, 13).
Celsus, pogański filozof, który usiłuje obalać obronę tych swoich kolegów, którzy nawrócili się na chrześcijaństwo (Arystyd, Justyn, Tacjan, Atenagoras), nigdy nie przeczy historycznemu istnieniu Jezusa z Nazaretu. W swoim przemówieniu Przeciwko chrześcijanom (178), Celsus zarzuca Jezusowi tylko to, że urodził się na skutek cudzołóstwa, że stosował czary i że był agitatorem.
Bardziej kontrowersyjne jest świadectwo żydowskiego historyka Józefa Flawiusza. Ten żydowski oficer urodzony w roku 37 po Chrystusie, najprzód walczył przeciw armii rzymskiej, a potem poddał się Wespazjanowi i przeszedł do jego obozu. Po zakończeniu wojny osiedla się w Rzymie, staje się rzymskim obywatelem, przybiera imię Tytusa Flawiusza Józefa i tworzy liczne książki historyczne.
Wydaje się, że fragment ze Starożytności żydowskich został uzupełniony przez chrześcijańskiego kopistę z drugiego wieku: „W tym czasie pojawił się Jezus, człowiek mądry, jeśli można go nazwać człowiekiem. Bowiem dokonywał rzeczy cudownych, stał się nauczycielem tych, którzy z radością przyjmują prawdę, i pociągnął za sobą wielu Żydów, a także wielu Greków. Był on Chrystusem. Na skutek doniesienia pierwszych z naszego narodu, Piłat skazał go na krzyż; lecz jego wierni nie wyrzekli się miłości do niego; bowiem pojawił się im trzeciego dnia zmartwychwstały, jak przepowiadały boskie proroctwa, oraz tysięczne inne wspaniałości na jego temat. Jeszcze dzisiaj istnieje sekta, która po nim otrzymała imię chrześcijan".
Skąd wiemy, że Biblia jest Słowem Bożym?
Muzułmanie wierzą, że Koran jest słowem samego Allacha. Doskonałość poetycka Księgi stanowi dla nich dowód, że Mahomet otrzymał ją bezpośrednio z nieba za pośrednictwem Anioła Gabriela. Prorok był tylko sekretarzem Boga.
Przekonania chrześcijan dotyczące Biblii są zupełnie inne. Owszem, również wierzą, że Bóg jest głównym Autorem owych „świętych ksiąg": są to dla nich jednocześnie „listy miłosne", jakie postarał się stworzyć Bóg dla swoich dzieci. Ale wiedzą, iż księgi Biblii są na równi dziełami autorów, którzy je napisali. Bóg, w sposób zupełnie wyjątkowy śląc natchnienie dla ich pracy, pozostawił tym ludziom swobodę wypowiadania się zgodnie z ich mentalnością i w ich stylu. Stąd też ogromna różnorodność owych siedemdziesięciu dwu ksiąg, których powstawanie rozciąga się na ponad dziesięć wieków.
Skąd wiemy, że księgi te stanowią „Słowo Boże"? Dzięki Kościołowi. Ten, kto nie wierzy, że Kościół otrzymał władze prowadzenia nas nieomylnie w ważnych sprawach wiary, nie ma najmniejszego powodu, by wierzyć w boskie pochodzenie Biblii. Jest to pierwsza rzecz, jaką przedstawiam jakiemuś świadkowi Jehowy, który strzela mi tekstami biblijnymi dla szerzenia swojej nauki, podczas gdy nie ma żadnej racji do wiary, że księga ta jest „Biblią Świętą".
W jaki jednak sposób Kościół dowiedział się, że zbiór tych ksiąg stanowi Słowo Boże? To bardzo proste.
W tym co dotyczy Starego Testamentu Kościół przejął tylko wiarę ludu żydowskiego, myśl samego Jezusa na temat świętego charakteru zwojów, jakie czytano w synagodze. Po powrocie z niewoli, dokładniej w czasach Ezdrasza, Żydzi przyjęli zwyczaj traktowania jako całość pięciu Ksiąg Prawa (Rodzaju, Wyjścia, Liczb, Kapłańskiej, Powtórzonego Prawa), ksiąg Proroków i pewnej liczby innych pism - zwłaszcza zbioru Psalmów. I czytali w synagogach w dniu szabatu fragmenty owej Tory ze czcią, jaka należy się Słowu samego Boga.
Chrześcijanie podczas spotkań liturgicznych nadal czytali Torę z ogromnym szacunkiem. Dodawali jednak do tego czytanie czterech Ewangelii, listów Pawła, Jana, Piotra, itd., aż do dnia, kiedy uświadomili sobie, że księgi te sięgające czasów apostolskich były równie godne czci, tak samo święte jak Święte Pisma żydowskie. Zaczęli ten zbiór ksiąg chrześcijańskich nazywać Nowym Testamentem, zaś całość ksiąg judaistycznych „Starym Testamentem". Świadomość ta dokonała się pod koniec drugiego wieku naszej ery i wtedy złączono w jeden wolumin Stary i Nowy Testament.
Także w tym czasie Kościół ustanowił katalog oficjalny (albo kanon) swojego „Nowego Testamentu" i odrzucił przede wszystkim jako „apokryfy" pewne ewangelie, pochodzące według niektórych bezpośrednio od apostoła Piotra czy apostoła Jakuba, ponieważ były zbyt „fantastyczne", aby uznać ich autentyczność.
Można wiec powiedzieć, że przezponad sto lat Kościół trwał nie wiedząc, że posiada „własną" Biblie. Odczytywał listy Pawła, Dzieje Apostolskie i Ewangelie z wielką czcią, choć nie wiedział jeszcze, że było to w ścisłym znaczeniu Słowo Boże, tak samo jak księgi Tory.
Nie trzeba mówić, że w niniejszym rozdziale, w którym sprawdziliśmy wartość historyczną Nowego Testamentu, zupełnie nie zastanawialiśmy się nad ich świętym charakterem. Zjawiłby się problem zasadniczy, błędne koło, gdyby potwierdzać wartość historyczną Biblii, opierając się na jej boskim natchnieniu. By uwierzyć w natchniony charakter Biblii, trzeba istotnie wierzyć już w Chrystusa i w Kościół. Ale jak wierzyć w Chrystusa i w Kościół, opierając się na pismach Nowego Testamentu, uznając je wcześniej jako zwyczajne dokumenty historyczne, pozwalające mi poznać to, co uczynił Jezus, to co powiedział i to, czego chciał?