Chrystus Zmartwychwstał

oprac. ks. Adam Sekściński

publikacja 19.05.2011 09:46

Żadna religia, jak dotąd, nie stawia w centrum swojej nauki stwierdzenia, że jakiś konkretny człowiek został wskrzeszony w kilka dni po swojej śmierci i że widziano go i dotykano!

Chrystus Zmartwychwstał

Fragment książki "Przewodnik po trudnościach wiary katolickiej", który zamieszczamy za zgodą Wydawnictwa M


Wiadomość o zmartwychwstaniu Jezusa stanowi istotę Dobrej Nowiny, z jaką apostołowie poszli na cały świat i za którą prawie wszyscy ponieśli śmierć męczeńską. Stwierdzenie absolutnie jedy­ne w dziejach ludzkości. Żadna religia, jak dotąd, nie stawia w centrum swojej nauki stwierdzenia, że jakiś konkretny człowiek został wskrzeszony w kilka dni po swojej śmierci i że widziano go i dotykano! Buddyści nigdy tego nie powiedzieli o Buddzie, Żydzi o Mojżeszu, a muzułmanie o Mahomecie.

1. Nauka o zmartwychwstaniu dzieli chrześcijan i niechrześcijan

By się dowiedzieć, czy ktoś jest chrześcijaninem, wystarczy mu postawić pytanie: „Czy Jezus to ktoś żyjący?" Nawet jeśli z Biblią w ręku chodzi od drzwi do drzwi, jak czyni to Świadek Jehowy, odpowie przecząco. Muzułmanin uważa Jezusa za wielkiego proro­ka, ale nie wierzy, iż zmartwychwstał. Zresztą Koran podaje, że ten, który umarł na Kalwarii, nie jest Jezusem z Nazaretu.
Chociaż może nie zdawał sobie z tego sprawy, Festus, daleki następca Poncjusza Piłata jako prokuratora Judei (60-62), będąc przejazdem w Cezarei wyraził wobec książęcego rodzeństwa po­gląd, który miał podzielić w ciągu wieków Żydów i chrześcijan. Nie potrafiąc dostarczyć innej rozrywki królowi Agryppie i jego siostrze, Berenike, Festus przedstawił im Pawła, którego mu przysłano z Jerozolimy. Powiedział do nich: „[Oto więzień], z którym [Żydzi] mieli spory o ich wierzenia i o jakiegoś zmarłego Jezusa, o którym Paweł twierdzi, że żyje" (Dz 25,19). Jest to rzeczywiście przed­miot dyskusji, która stale przeciwstawia uczniów Mojżesza i uczniów Jezusa.

2. Stwierdzenie gorszące dla myśli greckiej

Właśnie z tego także powodu Paweł został wyśmiany przez elitę intelektualną swoich czasów, czyli ateński Areopag, który chciał go usłyszeć, jak tłumaczy głoszoną przez siebie naukę.
Dopóki apostoł mówił o swoim pojęciu Boga, o własnym spojrzeniu na stworzenie świata, o dziejach narodu żydowskiego, słuchano go z zainteresowaniem. Gdy jednak zaczął tłumaczyć, że dla niego Anastasis (słowo greckie oznaczające „zmartwych­wstanie") nie stanowiło osobnego bóstwa - obok Izis, Ozyrysa itd. - ale rzeczywiście zmartwychwstanie konkretnego człowieka, Jeszuy z Nazaretu, tego już było za dużo: Posłuchamy cię o tym innym razem (Dz 17,32).
Dobrze było przypomnieć sobie na początku tego rozdziału, że najwcześniejsze przepowiadanie Ewangelii na obszarze cesarstwa rzymskiego dokonało się w klimacie zdecydowanie niechętnym myśli o zmartwychwstaniu.
Historycy twierdzą, że jeśli chrześcijaństwo tak szybko się roz­przestrzeniło, stało się tak dlatego, iż zgadzało się z elementami doktryny zgodnej z ówczesnymi pragnieniami, z ideałem powsze­chnego braterstwa, mocno ujmującego niewolników oczekujących swojego wyzwolenia. Powinni by jednak dodać, iż w sercu tej rodzącej się religii znajdowało się stwierdzenie pozostające w cał­kowitej sprzeczności z mentalnością pogańską, która uważała za godną pogardy rzeczywistość „cielesną" człowieka. Czyż Grecy nie stosowali gry słów z powodu podobieństwa dwu pojęć w ich języku, soma i sema? Z upodobaniem powtarzali, że ciało (soma) sta­nowi pomnik nagrobny (sema), więzienie dla duszy! Grecy abso­lutnie nie sądzili, że ciało może kiedyś uczestniczyć w chwale niebieskiej. Uważali, że tylko dusza godna jest wejść na pola elizejskie raju!
Był to zatem prawdziwy cud, że wiara w zmartwychwstanie zdołała się zakorzenić w środowisku greckim. Nie obyło się bez trudności! Nawet prosty lud Koryntu, który w przeciwieństwie do elity intelektualnej w Atenach, chętnie przyjął Ewangelie, miał wiele kłopotów ze zgodą na myśl, że pewnego dnia umarli napraw­dę zmartwychwstaną. Paweł musiał tej sprawie poświecić cały długi rozdział swojego pierwszego listu (1 Kor 15).

 

3. Serce mistyki chrześcijańskiej

Żyć razem z Chrystusem i w Nim: te dwa określenia wyrażają dwa podstawowe sposoby, na jakie uczniowie Jezusa przeżywają swoje odniesienie do Zmartwychwstałego o poranku wielkanocnym.
Chrześcijanin usiłuje prowadzić wszystkie swoje działania z my­ślą, że Chrystus jest z nim, jak towarzyszył dwu uczniom z Emaus podczas paschalnego popołudnia. Wierzy, że Jego chwalebne ob­licze, że całe Jego przemienione człowieczeństwo trwa przy nim bardzo blisko, wymykając się tajemniczo ograniczeniom czasu i przestrzeni, którym był poddany podczas swego ziemskiego życia, i że Jego pełne miłości spojrzenie spoczywa na nim w każdej chwili dnia i nocy. Bez poszukiwania w wyobraźni pozwala się stopniowo ogarniać tą obecnością Jezusa w jego życiu. Inaczej mówiąc, chrześcijanin bardzo poważnie traktuje ostatnie zdanie Jezusa do apostołów po swoim zmartwychwstaniu: Oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata (Mt 28,20).
Chrystus dzięki swemu zmartwychwstaniu - stwierdza apostoł Paweł - stał się Panem Wszechświata (Flp 3,20). On jest Głową Ciała, którego my stanowimy członki: trwamy „w Chrystusie" - oto wyrażenie powracające w jego listach sto siedemdziesiąt czte­ry razy. Stajemy tutaj wobec innego aspektu życia chrześcijań­skiego: Zmartwychwstały jest nie tylko wiernym przyjacielem, w każdej chwili obecnym u naszego boku; On jest Tym, który nas ożywia i który żyje w nas: Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus (Ga 2,20 ). Zaś sakramenty stają się środkiem szczególnym, by pozwolić się ogarnąć i przemienić jeszcze głębiej przez te czynną obecność: Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim (J 6,56).
Nie sądźmy jednakże iż chrześcijanin, postępując na drodze duchowej, nie potrzebuje już myśleć o obliczu i dłoniach Jezusa. Wręcz przeciwnie. Teresa z Avili pod koniec swojego życia przy­wiązywała coraz większą wagę do „Świętego Człowieczeństwa Chrystusa". Przyjmowanie Komunii św. stanowiło dla niej rzeczy­wiste ujecie w dłonie przez Zmartwychwstałego, ogarniecie przez Niego; nie zapominała jednak, że ramiona Chrystusa są te same, które były przybite dla niej na drzewie krzyża.
Tutaj jawi się ważność tego pytania: czy jest rzeczywiście prawdą, że Chrystus żyje na zawsze? Czy Jego ciało zmartwych­wstało? Skąd płynie pewność chrześcijan w tej sprawie?

I. Dlaczego chrześcijanie mogą być tego pewni?

Nie należy odpowiadać w sposób uproszczony. Przekonanie chrześcijan opiera się normalnie na trzech elementach:

1. Osobiste doznanie Chrystusa żywego

Chrześcijanin to człowiek, który tak czy inaczej, stopniowo lub nagle spotkał Chrystusa jako Kogoś żyjącego. Znane zawołanie Claudela streszczające krótko jego nawrócenie w katedrze Notre-Dame po południu Bożego Narodzenia 1886 roku: „I Ty stajesz się nagle dla mnie Kimś!"

2. Dostrzeganie Jego obecności poprzez znaki dla nas przeznaczone

Jedni będą bardziej wrażliwi na nawrócenie Franciszka z Asyżu lub Charlesa de Foucauld, inni na świadectwo jakiejś współczesnej wspólnoty chrześcijańskiej, jeszcze inni na cudowne uzdrowienia w Lourdes, a jeszcze innym potrzebna będzie zbieżność wielkiej liczby znaków, aby w oczach ich wiary zabłysło paschalne Światło Zmartwychwstałego.

 

3. Doświadczenie paschalne potwierdzone przez Dwunastu

Jako szczególni świadkowie zmartwychwstania swojego Mi­strza, stali się fundamentem wiary w Kościele. Chrześcijanie, cho­ciaż o tym nie myślą codziennie, opierają swoją wiarę na wyjątko­wym świadectwie tych ludzi, którzy jako jedyni w Dziejach mogli powiedzieć: „[Widzieliśmy Chrystusa zmartwychwstałego] my, którzyśmy z Nim jedli i pili po Jego zmartwychwstaniu (Dz 10,41).
Trzeba zatem koniecznie zbadać to świadectwo, tak niezmier­nie ważne dla trwałości naszej wiary. Spotkanie, jakie dwunastu apostołów miało z ich zmartwychwstałym Mistrzem stanowi do­świadczenie jedyne na świecie. Zresztą właśnie dlatego liturgia tak uroczyście obchodzi ich święta. Nie była to ekstaza typu mistycznego, jakiej miały doznać Teresa z Avila czy Maria Małgorzata, jasnowidząca z Paray-le-Monial: w tym przypadku „jasnowidza" ogarnia zachwyt tak, iż staje całkowicie niewrażliwy na otaczający go świat zewnętrzny; Bernadetta w chwili, kiedy widziała Maryje Pannę w grocie Massabielskiej, zupełnie nie czuła płomienia świe­cy, którą przykładano do jej dłoni.
Paweł, opowiadając o swoich ekstazach, wyznaje: Znam człowieka w Chrystusie, który [...] - czy to w ciele - nie wiem, czy poza ciałem - też nie wiem, Bóg to wie - został porwany aż do trzeciego nieba (2 Kor 12,2). Wydaje się, że tego rodzaju ekstazę Paweł przeżył już na drodze do Damaszku. Upadł na ziemię i stracił wzrok. Przez kilka dni wzrok służył mu jedynie do podziwiania cudownej Rzeczywisto­ści, jaka mu się objawiła: Chrystusa w Jego chwale[1].
Zupełnie czym innym jest ukazywanie się Chrystusa apostołom nad brzegiem jeziora Kafarnaum czy w jerozolimskim Wieczerniku. W tym przypadku nie Apostołowie są porwani aż do trzeciego nieba; sam Chrystus, który zjawia się pośród swoich, pozwala się dostrzec, zasiada z nimi do stołu i każe dotykać palcem rzeczywistości swego zmartwychwstałego Ciała. Zresztą to doświadczenie nie powtórzy się już po Wniebowstąpieniu!

-------------------------------------

[1] Ze względu na to, że Paweł w 1 Kor 15,8 stawia siebie na końcu listy uprzywilejowanych świadków Chrystusa zmartwychwstałego, niektórzy egzegeci usiło­wali nas przekonać, że doświadczenie paschalne Apostołów było jedynie typu mistycz­nego, podobnego to tego, jakie przeżył Paweł na drodze do Damaszku. Apostołowie byliby w gruncie rzeczy jedynie „pierwszymi" w „doświadczeniu" obecności Chrystusa zmartwychwstałego w swoim życiu. Tak wiec ukazywanie się Chrystusa swoim aposto­łom, opowiedziane przez Ewangelie byłyby tylko mistycznym wyrazem tego doświad­czenia Chrystusa żyjącego, jakie każdy z nas mógłby odtworzyć w swoim własnym życiu. Ta wielce ograniczająca, bardzo pomniejszająca interpretacja opisów ewan­gelicznych zupełnie nie odpowiada tekstom. Ewangeliści doskonale potrafią rozróż­nić „objawienie" typu mistycznego, jak doświadczenie przeżyte przez Piotra, Jakuba i Jana na górze Przemienienia, a ukazywaniem się na inny sposób „realis­tycznym" Chrystusa zmartwychwstałego swoim uczniom w dniach następujących po Jego Przejściu. Krótko mówiąc, ważne jest, by dokładnie odróżnić „Pawłowe" doświadczenie Chrystusa zmartwychwstałego od doświadczenia „Piętrowego". Pa­weł, nie znając Jezusa przed Zmartwychwstaniem, nie potrzebował sprawdzać tożsamości pomiędzy Galilejczykiem a Zmartwychwstałym. Piotr i inni apostołowie przeciwnie ogromnie tego potrzebowali. Dlatego też Chrystus pozwolił im skorzys­tać z doświadczenia, które nie miało się już powtórzyć w Historii i które ma ogromne znaczenie na dalsze wieki. Sam Paweł, chociaż w pełni przekonany o zmartwych­wstaniu Chrystusa, decyduje się na podróż do Jerozolimy, aby spędzić piętnaście dni u boku Piotra (por. Ga 1,18) i przejąć od niego brakujące mu świadectwo.

Oddajmy się wiec studiowaniu owego świadectwa, jakie zo­stawiło Dwunastu, i zobaczmy czy zasługuje na zaufanie. Nie potrzeba mówić, że nigdy nie zdołamy dosięgnąć rzeczywistości Chrystusa zmartwychwstałego w oparciu o świadectwo osób stwier­dzających, że Go widzieli, jak stwierdzamy rzeczywistość jakiegoś faktu historycznego. Zmartwychwstanie Chrystusa stanowi rzeczy­wistość transhistoryczną, do której dotrzeć można jedynie oczyma wiary. Zresztą z tego powodu Chrystus po swoim zmartwychwstaniu ukazał się jedynie uczniom gotowym do uwierzenia w Niego.
Mimo to świadectwo dane przez Apostołów możemy badać jako fakt historyczny sprzed dwudziestu wieków i próbować dostrzec, czy świadectwo to zasługuje na wzięcie pod uwagę.

II. Świadectwo Apostołów

1. Poświadczenie natychmiastowe


Istnieją bardzo dawne ślady wiary pierwszych wspólnot chrze­ścijańskich w Zmartwychwstanie Chrystusa. Wiadomo na przykład, że w roku 51, kiedy zostały napisane dwa pierwsze listy Pawła do Tesa-lonicznan, ci ostatni tak mocno wyczekiwali powrotu Pana w chwale, że mieli skłonność zupełnie przestać pracować. To sprowokowało Pawła do napisania: Kto nie chce pracować, niech też nie je (2 Tes 3,10).
W roku 57 Paweł pisze swój pierwszy list do Koryntian: nawiązuje w nim do swojego pierwszego pobytu pośród nich. Otóż z Dz 18,12 wiemy, że pierwszy pobyt apostoła w Koryncie miał miejsce za prokonsulatu Galliona, to znaczy w roku 51. Jest to jedna z najpewniejszych dat w Nowym Testamencie[2].
W tymże pierwszym liście Pawła do Koryntian spotykamy dwa niezwykle cenne fragmenty. Paweł w zupełnie nie swoim stylu cytuje z pamięci dwa „wyjątki" z katechezy, jaką otrzymał jako świeżo nawrócony w Damaszku albo w Antiochii Syryjskiej, a wiec mniej więcej w latach 36-39. Te katechezę przekazał wspólnocie Koryntu już w roku 50, a teraz ją przypomina w liście z roku 57.
Przypominam, bracia, Ewangelię, którą wam głosiłem, któreście przyjęli i w której też trwacie. Przez nią również będziecie zbawieni, jeżeli ją zachowacie tak, jak wam rozkazałem [...] Chyba żebyście uwierzyli na próżno. Przekazałem wam na początku to, co przejąłem: że Chrystus umarł - zgodnie z Pismem - za nasze grzechy, że został pogrzebany, że zmartwychwstał trzeciego dnia, zgodnie z Pismem; i że ukazał się Kefasowi, a potem Dwunastu, później zjawił się więcej niż pięciuset braciom równocześnie; większość z nich żyje dotąd, niektórzy zaś pomarli. Potem ukazał się Jakubowi, później wszystkim apostołom. W końcu, już po wszystkich, ukazał się także i mnie jako poronionemu płodowi (1 Kor 15,1-8).

-------------------------------------

[2] Wykopaliska archeologiczne w Delfach ujawniły grecki napis odtwarzający list cesarza Klaudiusza skierowany do miasta Delfy. List ten zawiera dwie interesujące wzmianki w naszej sprawie: - pierwsza dotyczy Galliona, prokonsula Achai; - druga dwudziestego szóstego okrzyku na cześć cesarza Klaudiusza. Z innych napisów wiemy, że okrzyk dwudziesty piąty pojawił się w roku 51, a dwudziesty siódmy 1 sierpnia roku 52. Ponieważ prokonsulowie obejmowali swoje stanowiska l lipca, Gallion by} oficjalnie konsulem od l lipca 51 do 30 czer­wca 52 roku. Dowiadujemy się poza tym od Seneki, brata Galliona, że ten ostatni nie dokończył swojej funkcji prokonsula. Seneka pisze do Lucyliusza: „Ogarnięty w Achai początkiem gorączki od razu wsiadł na statek powtarzając głośno: choroba nie pochodzi ode mnie, ale od miejscowego powietrza". Prokonsul musiał opuścić miasto przed zimą, kiedy pływanie stawało się niebezpieczne. Spotkanie pomiędzy Pawłem a Gallionem w Koryncie musiało zatem nastąpić pomiędzy lipcem a paździer­nikiem 51 roku. Paweł opuścił prawdopodobnie Korynt w tym samym roku, co oznacza, że do tego miasta przybył w roku 49, bowiem z Dz 18,11 wiemy, że apostoł mieszkał tam osiemnaście miesięcy (J. Murphy-O'Connor, Corinthe au temps de Saint Paul, 203-231, Cerf, 1986).

Ja bowiem otrzymałem od Pana to, co wam przekazałem, że Pan Jezus tej nocy, kiedy został wydany, wziął chleb i dzięki uczyniwszy połamał i rzekł: „To jest Ciało moje za was wydane. Czyńcie to na moją pamiątkę!" Podobnie, skończywszy wieczerzę, wziął kielich, mówiąc: „Ten kielich jest Nowym Przymierzem we Krwi mojej. Czyńcie to, ile razy pić będziecie, na moją pamiątkę! (1 Kor 11,23-25). Skąd możemy się przekonać, że w tych dwu fragmentach Paweł cytuje katechezę otrzymaną jako nowo nawrócony?

Ponieważ stosuje trzy terminy techniczne służące podkreśle­niu, że przekazuje nauczanie jakie sam otrzymał od kogoś innego (1 Kor 11,23; 15,3).
Ponieważ w tych dwu opisach używa słownika, który nie jest jego własny.
Sprawdźmy to, przyglądając się z bliska tym tekstom:

  • umarł [...] za nasze grzechy (w. 3). Paweł używa na ogół słowa grzech (amartia) w liczbie pojedynczej (por. Rz 5-6); tutaj mamy je w liczbie mnogiej;
  •  zgodnie z Pismem, kata tas graphas. Tego wyrażenia Paweł zazwyczaj nie używa, gdy cytuje Pismo Święte;
  •  zmartwychwstał trzeciego dnia (w. 4). Paweł pisze: „trzeciego dnia". Jest to kiepski język grecki, podczas gdy apostoł doskonale włada swoim językiem. Nic dziwnego: jego tekst jest dosłownym tłumaczeniem tekstu aramejskiego lub heb­rajskiego z jego pierwszych lekcji religii. Dlatego stawia przymiotnik porządkowy jak w aramejskim lub w hebrajskim;
  • ukazał się Kefasowi (w. 5). Kiedy Paweł wspomina o Piotrze, na ogół daje mu jego imię greckie: Petros; tutaj natomiast stosuje jego imię aramejskie;
  • a potem Dwunastu. To samo. Kiedy Paweł mówi o Dwunastu, zazwyczaj używa określenia apostołowie (apostoloi). Tutaj pisze „dwunastu" (dodeka). Nie jest to jego styl.

Te samą demonstracje można przeprowadzić na podstawie teks­tu 1 Kor 11,23-25, najstarszym posiadanym przez nas opisie ustano­wienia Najświętszej Eucharystii. Paweł stosuje tu wyrażenia, które nie są w jego zwyczaju. Kiedy na przykład używa czasownika „składać dziękczynienie" (eucharystia), czyni to zawsze z dopeł­nieniem. Paweł składa dziękczynienie „Bogu" za wiarę, miłość i nadzieje Tesaloniczan (1 Tes 1,2; 2 Tes 1,3) czy za sposób życia Ewangelią przez Filipian (Flp 1,3). Tutaj wyrażenie „dziękuje Bogu" (eucharistes) użyte zostało w znaczeniu absolutnym. Tak, jak to się dzieje w hebrajskim dla oznaczenia modlitwy dziękczynnej, jaką głowa rodziny wypowiada na rozpoczęcie posiłku. Tutaj również Paweł cytuje tekst nie należący do niego, fragment katechezy, jaką otrzymał po nawróceniu, a którą usiłuje przekazać nienaruszoną.
Prosimy o wybaczenie tych nieco technicznych uwag. Skutek nie jest byle jaki, bowiem pozwala nam bez ryzyka stwierdzić, że w roku 36 lub 39 naszej ery, czyli sześć lub dziewięć lat po śmierci Jezusa byli już chrześcijanie, którzy wierzyli w Jego zmartwych­wstanie. Świadectwo o wyjątkowym znaczeniu!
Zakładając, że wiarę w zmartwychwstanie od początku do końca wykuli pierwsi uczniowie - co z konieczności stanowi tezę historyka niewierzącego - owo stworzenie mitu musiałoby się dokonać w re­kordowym czasie: mniej niż dziesięć lat! Otóż historia religii podaje, że mity religijne potrzebują dla swego powstania długiego okresu.
A zatem starożytność owej wiary w zmartwychwstanie Jezusa stanowi dobrą wskazówkę dla jej poważnego znaczenia.
Pójdźmy dalej w naszym badaniu. Jaki ostatecznie problem nasuwa się historykowi zastanawiającemu się nad faktem, że uczniowie Jezusa bardzo szybko potwierdzili, że On powstał z mar­twych? Albo, albo:
Albo uczniowie to fanatycy tak bardzo zafascynowani swoim Mistrzem, że nie zgodzili się na Jego śmierć. Przeżywając inten­sywnie Jego przesłanie i darząc wielką czcią Jego wspomnienie, w końcu uznali, że On żyje pośród nich i wymyślili od początku do końca historię, że im się ukazał w kilka dni po złożeniu do grobu przez Józefa z Arymatei. W tym przypadku cała wiara chrześcijań­ska opierałaby się na owym wymyśleniu przez rozentuzjazmowa­nych uczniów mitu o zmartwychwstaniu Jezusa.
Albo uczniowie to ludzie szczerzy i obiektywni, którzy opowie­dzieli po prostu to, co widzieli.
Czy w opowieściach ewangelicznych zdołamy odkryć wskazów­ki co do szczerości Apostołów? Sądzimy, że tak.

 

2. Szczerość i dyskrecja świadków

Szczerość ewangelistów jawi się poprzez dyskrecję, z jaką mó­wią oni o pojawieniu się Zmartwychwstałego.
Ilość stronic ewangelistów poświęconych temu wydarzeniu jest bardzo nikła w stosunku do całego ich dzieła: Mateusz poświęca mu tylko 2,4% swojej Ewangelii, Łukasz - 3,6%, Marek - 4,5%, a Jan - 6,1%. Ta mała ilość stronic jest tym bardziej znacząca, że zmartwychwstanie Chrystusa stanowi rdzeń „Dobrej Nowiny", jaką pragną głosić. Kiedy ktoś jest szczery, nie zmyśla!
Całkowite milczenie ewangelistów co do dokładnej godziny Zmar­twychwstania oraz sposobu, w jaki Chrystus wyszedł z grobu. Tutaj również ewangeliści nie ulegają pokusie ukazywania nam rzeczy cudownych - pokusie, której zresztą poddadzą się chrześcijanie pod koniec pierwszego wieku i na początku drugiego. W tekście powstałym około roku 120, a przypisywanym apostołowi Piotrowi, Chrystus jawi się przy wychodzeniu z grobu, trzymając w ręce sztandar zwycięstwa, w otoczeniu dwu aniołów o tak imponującym wyglądzie, że ich głowy sięgały chmur... Jakiż kontrast pomiędzy scenami z Ewangelii „apokryficznych" a trzeźwością naszych Ewangelii!
Niesłychana prostota opisów: zawierają one szczegóły, których apostołowie nie mogli wymyślić, bowiem nie rozpoczynają się one przez widowiskowe przedstawienie wydarzenia!
Pierwszą osobą, której ukazuje się Jezus w poranek wielkanoc­ny jest kobieta, Maria Magdalena. Otóż w tamtych czasach świade­ctwo niewiasty miało tak marną wartość, że kobiet nie powoływano na świadków przed sądem!
Bliscy Jezusa nie rozpoznają Go od razu: na Kalwarii wzięto go za ogrodnika, a nad jeziorem za amatora ryb!
Ukazywanie się Jezusa nie ma w sobie nic oszałamiającego, jak to było w przypadku objawień Boga Mojżeszowi na górze Synaj czy nawet podczas przemienienia Jezusa wobec apostołów: Chrystus zjawia się pośród swoich, w ich domach, w ich życiu, na ich drodze, w ich zawodzie, by jasno im pokazać, że odtąd pozostanie na zawsze z nimi, niewidzialny, ale naprawdę żywy.
Krótkie trwanie okresu objawień: Jezus pojawia się zaledwie cztery lub pięć razy w okresie czterdziestu dni i znika, gdy tylko został rozpoznany, skoro przekazał polecenia i wysłał swoich apostołów do wykonywania misji.
A zatem próba została dokonana. Świadectwo dane przez apostołów u samych początków Dziejów Kościoła jest godne wiary.
Owszem, zmartwychwstanie Jezusa nie należy do wydarzeń historycznych, których istnienie można by udowodnić poprzez zwyczajne badanie tekstów ewangelicznych.. Stwierdzenie, że Chrystus powstał z martwych, znaczy głoszenie tajemnicy, która nigdy nie była i nie będzie przedmiotem konstatacji. Nawet Tomasz, kiedy danym mu było widzieć na własne oczy i własnymi rękami dotknąć Ciała Jezusa zmartwychwstałego, musiał dokonać aktu wiary, aby uznać w Nim swego Pana i swego Boga, i uwierzyć, że odtąd tenże Jezus będzie z nim przez wszystkie dni jego życia, nawet kiedy już nie będzie Go oglądał oczami ciała.
Nikt też nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: „Panem jest Jezus" (1 Kor 12,3). Wiara w Jezusa Chrystusa zawsze jest owocem osobistego doświadczenia, które pozwala nam przeżyć Duch Święty.
Ale ukazaliśmy tutaj również, że wiara chrześcijan opiera się także na zupełnie wyjątkowym doświadczeniu, jakie przeżyli „z gó­ry wybrani świadkowie", aby głosić na świecie to, co widzieli i słyszeli począwszy od chrztu Janowego aż do dnia wstąpienia Jezusa do nieba (por. Dz 1,22).
W dodatku nikt nie zabrania chrześcijanom poszukiwań w naj­starszych dokumentach, w których zachowały się dla nas wyraźne znaki ich szczerości. Podejmujemy wiec w pewnym sensie prace, jakiej dokonał już Łukasz, kiedy zaczynał redakcje swojej Ewan­gelii:
Wielu już starało się ułożyć opowiadanie o zdarzeniach, które się dokonały pośród nas, tak jak nam je przekazali ci, którzy od początku byli naocznymi świadkami i sługami słowa [...] Postanowiłem więc i ja zbadać dokładnie wszystko od pierwszych chwil i opisać ci, po kolei, dostojny Teofilu, abyś się mógł przekonać o całkowitej pewności nauk, których ci udzielono (Łk 1,1-4).
 

 

Deklaracja Biura Studiów Doktrynalnych
Episkopatu francuskiego na temat Zmartwychwstania
(10 marca 1972 roku)

Zmartwychwstanie Chrystusa stanowi szczyt świętych Dziejów: w nim dochodzi szczytu historia zbawienia, to znaczy czyny ukazują­ce przyjście Boga do człowieka, aby dokonać w nim boskiego powołania, do którego przeznacza go Jego miłość.
Fakt zmartwychwstania, którego świadkami byli jedynie „wy­brani przez Boga" (Dz 10,41) pozostawił ślady, które zauważyła historia świecka: jego głoszenie podsuwa każdemu człowiekowi dobrej woli znaki, które tylko w wierze znajdują pełne znaczenie. Zmartwychwstania zatem nie można uważać jako czysto subiektyw­ne doświadczenie czy po prostu zwyczajne wtargniecie żywego Chrystusa w życie wewnętrzne apostołów...
Ponieważ jest działaniem Boga, zmartwychwstanie wymyka się wszelkiemu usiłowaniu doświadczenia zmysłowego. Stanowi tajem­nice, do której tylko Bóg może wprowadzić. Zależy od wiary i apos­tołowie właśnie poznali ją przez wiarę: Chrystus poprzez swoje ukazywanie się jako żyjący, ukazuje Boski charakter swojego zmart­wychwstania, aby wzniecić i umocnić ich wiarę. Na tej właśnie wierze apostołów, której oni pozostają świadkami aż do śmierci, i nic nie było w stanie przeszkodzić im w jej głoszeniu, zasadza się nasza wiara. Jej pewność płynie z niezachwianej i nieomylnej wiary apostołów.
Nie należy jednak sądzić, że zmartwychwstanie Chrystusa wy­myka się całkowicie poznaniu historycznemu. Zadaniem tego ostat­niego jest ustalić rzeczywistość faktów, których potwierdzenie na­rzuca się obiektywnemu badaniu w zakresie dziejów ludzkości. Apostołowie, świadkowie okoliczności, w których zmartwychwstały Jezus im się pokazał, ustawiają w perspektywie historycznej („Zmar­twychwstał trzeciego dnia") wydarzenie, w którym wiara objawiła im zbawcze znaczenie dla całej ludzkości:
Jeżeli bowiem, będąc nieprzyjaciółmi, zostaliśmy pojednani z Bogiem przez śmierć Jego Syna, to tym bardziej, będąc już pojednani, dostąpimy zbawienia przez Jego życie... (Rz 5,10).

Doc. cath., 02.04.1972, s. 325
 

 

 

Znamiona ukazywania się Zmartwychwstałego

Opisy Zmartwychwstania noszą trzy wspólne charakterystyczne aspekty: inicjatywę, rozpoznanie, misje.
Jako pierwszy podejmuje działanie Jezus: pozwala się zobaczyć, On wychodzi z inicjatywą spotkania.
Bóg dał Jezusowi możliwość ukazywania się po śmierci. Da­remne są zatem wysiłki, by ustalić dokładną chronologie pojawień i próbować w tej sprawie uzgadniać opisy ewangeliczne.
Z początku uczniowie nie rozpoznawali Go i widzieli w Nim kogoś innego: ogrodnika, podróżnego, itp. Ten, który się pojawia, zostaje rozpoznany na ogół w rozmowie albo przez jakiś przyjacielski gest. Tak wiec w dobrowolnym akcie wiary uczniowie tworzą wieź między Jezusem historycznym a Jezusem uwielbionym, który im się objawia. Nie narzuca się siłą oczywistości.
Jezus pojawia się po to, by wysłać swoich przyjaciół w drogę: „Idźcie i nauczajcie..." Chodzi o niesienie przesłania, którego On jest ośrodkiem, a tematem - odrodzenie królestwa Bożego, a to zakłada, iż Ten, który je głosił na ziemi, Jezus, żyje razem z Bogiem.
Oto wychowawczy zamysł ewangelistów, oparty na niezaprze­czalnym - ich zdaniem - fakcie Zmartwychwstania: przeszłość to Jezus z Nazaretu; czas teraźniejszy to Jezus zmartwychwstały, przyszłość to budowanie Jezusowego Kościoła.

JAGQUES LACOURT
Au risque de croire, t. 2, Ce Nazareen nomme Jesus, s. 96-97, Droguet et Ardant, 1979