publikacja 19.05.2011 09:46
Żadna religia, jak dotąd, nie stawia w centrum swojej nauki stwierdzenia, że jakiś konkretny człowiek został wskrzeszony w kilka dni po swojej śmierci i że widziano go i dotykano!
Fragment książki "Przewodnik po trudnościach wiary katolickiej", który zamieszczamy za zgodą Wydawnictwa M
Wiadomość o zmartwychwstaniu Jezusa stanowi istotę Dobrej Nowiny, z jaką apostołowie poszli na cały świat i za którą prawie wszyscy ponieśli śmierć męczeńską. Stwierdzenie absolutnie jedyne w dziejach ludzkości. Żadna religia, jak dotąd, nie stawia w centrum swojej nauki stwierdzenia, że jakiś konkretny człowiek został wskrzeszony w kilka dni po swojej śmierci i że widziano go i dotykano! Buddyści nigdy tego nie powiedzieli o Buddzie, Żydzi o Mojżeszu, a muzułmanie o Mahomecie.
1. Nauka o zmartwychwstaniu dzieli chrześcijan i niechrześcijan
By się dowiedzieć, czy ktoś jest chrześcijaninem, wystarczy mu postawić pytanie: „Czy Jezus to ktoś żyjący?" Nawet jeśli z Biblią w ręku chodzi od drzwi do drzwi, jak czyni to Świadek Jehowy, odpowie przecząco. Muzułmanin uważa Jezusa za wielkiego proroka, ale nie wierzy, iż zmartwychwstał. Zresztą Koran podaje, że ten, który umarł na Kalwarii, nie jest Jezusem z Nazaretu.
Chociaż może nie zdawał sobie z tego sprawy, Festus, daleki następca Poncjusza Piłata jako prokuratora Judei (60-62), będąc przejazdem w Cezarei wyraził wobec książęcego rodzeństwa pogląd, który miał podzielić w ciągu wieków Żydów i chrześcijan. Nie potrafiąc dostarczyć innej rozrywki królowi Agryppie i jego siostrze, Berenike, Festus przedstawił im Pawła, którego mu przysłano z Jerozolimy. Powiedział do nich: „[Oto więzień], z którym [Żydzi] mieli spory o ich wierzenia i o jakiegoś zmarłego Jezusa, o którym Paweł twierdzi, że żyje" (Dz 25,19). Jest to rzeczywiście przedmiot dyskusji, która stale przeciwstawia uczniów Mojżesza i uczniów Jezusa.
2. Stwierdzenie gorszące dla myśli greckiej
Właśnie z tego także powodu Paweł został wyśmiany przez elitę intelektualną swoich czasów, czyli ateński Areopag, który chciał go usłyszeć, jak tłumaczy głoszoną przez siebie naukę.
Dopóki apostoł mówił o swoim pojęciu Boga, o własnym spojrzeniu na stworzenie świata, o dziejach narodu żydowskiego, słuchano go z zainteresowaniem. Gdy jednak zaczął tłumaczyć, że dla niego Anastasis (słowo greckie oznaczające „zmartwychwstanie") nie stanowiło osobnego bóstwa - obok Izis, Ozyrysa itd. - ale rzeczywiście zmartwychwstanie konkretnego człowieka, Jeszuy z Nazaretu, tego już było za dużo: Posłuchamy cię o tym innym razem (Dz 17,32).
Dobrze było przypomnieć sobie na początku tego rozdziału, że najwcześniejsze przepowiadanie Ewangelii na obszarze cesarstwa rzymskiego dokonało się w klimacie zdecydowanie niechętnym myśli o zmartwychwstaniu.
Historycy twierdzą, że jeśli chrześcijaństwo tak szybko się rozprzestrzeniło, stało się tak dlatego, iż zgadzało się z elementami doktryny zgodnej z ówczesnymi pragnieniami, z ideałem powszechnego braterstwa, mocno ujmującego niewolników oczekujących swojego wyzwolenia. Powinni by jednak dodać, iż w sercu tej rodzącej się religii znajdowało się stwierdzenie pozostające w całkowitej sprzeczności z mentalnością pogańską, która uważała za godną pogardy rzeczywistość „cielesną" człowieka. Czyż Grecy nie stosowali gry słów z powodu podobieństwa dwu pojęć w ich języku, soma i sema? Z upodobaniem powtarzali, że ciało (soma) stanowi pomnik nagrobny (sema), więzienie dla duszy! Grecy absolutnie nie sądzili, że ciało może kiedyś uczestniczyć w chwale niebieskiej. Uważali, że tylko dusza godna jest wejść na pola elizejskie raju!
Był to zatem prawdziwy cud, że wiara w zmartwychwstanie zdołała się zakorzenić w środowisku greckim. Nie obyło się bez trudności! Nawet prosty lud Koryntu, który w przeciwieństwie do elity intelektualnej w Atenach, chętnie przyjął Ewangelie, miał wiele kłopotów ze zgodą na myśl, że pewnego dnia umarli naprawdę zmartwychwstaną. Paweł musiał tej sprawie poświecić cały długi rozdział swojego pierwszego listu (1 Kor 15).
3. Serce mistyki chrześcijańskiej
Żyć razem z Chrystusem i w Nim: te dwa określenia wyrażają dwa podstawowe sposoby, na jakie uczniowie Jezusa przeżywają swoje odniesienie do Zmartwychwstałego o poranku wielkanocnym.
Chrześcijanin usiłuje prowadzić wszystkie swoje działania z myślą, że Chrystus jest z nim, jak towarzyszył dwu uczniom z Emaus podczas paschalnego popołudnia. Wierzy, że Jego chwalebne oblicze, że całe Jego przemienione człowieczeństwo trwa przy nim bardzo blisko, wymykając się tajemniczo ograniczeniom czasu i przestrzeni, którym był poddany podczas swego ziemskiego życia, i że Jego pełne miłości spojrzenie spoczywa na nim w każdej chwili dnia i nocy. Bez poszukiwania w wyobraźni pozwala się stopniowo ogarniać tą obecnością Jezusa w jego życiu. Inaczej mówiąc, chrześcijanin bardzo poważnie traktuje ostatnie zdanie Jezusa do apostołów po swoim zmartwychwstaniu: Oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata (Mt 28,20).
Chrystus dzięki swemu zmartwychwstaniu - stwierdza apostoł Paweł - stał się Panem Wszechświata (Flp 3,20). On jest Głową Ciała, którego my stanowimy członki: trwamy „w Chrystusie" - oto wyrażenie powracające w jego listach sto siedemdziesiąt cztery razy. Stajemy tutaj wobec innego aspektu życia chrześcijańskiego: Zmartwychwstały jest nie tylko wiernym przyjacielem, w każdej chwili obecnym u naszego boku; On jest Tym, który nas ożywia i który żyje w nas: Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus (Ga 2,20 ). Zaś sakramenty stają się środkiem szczególnym, by pozwolić się ogarnąć i przemienić jeszcze głębiej przez te czynną obecność: Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim (J 6,56).
Nie sądźmy jednakże iż chrześcijanin, postępując na drodze duchowej, nie potrzebuje już myśleć o obliczu i dłoniach Jezusa. Wręcz przeciwnie. Teresa z Avili pod koniec swojego życia przywiązywała coraz większą wagę do „Świętego Człowieczeństwa Chrystusa". Przyjmowanie Komunii św. stanowiło dla niej rzeczywiste ujecie w dłonie przez Zmartwychwstałego, ogarniecie przez Niego; nie zapominała jednak, że ramiona Chrystusa są te same, które były przybite dla niej na drzewie krzyża.
Tutaj jawi się ważność tego pytania: czy jest rzeczywiście prawdą, że Chrystus żyje na zawsze? Czy Jego ciało zmartwychwstało? Skąd płynie pewność chrześcijan w tej sprawie?
I. Dlaczego chrześcijanie mogą być tego pewni?
Nie należy odpowiadać w sposób uproszczony. Przekonanie chrześcijan opiera się normalnie na trzech elementach:
1. Osobiste doznanie Chrystusa żywego
Chrześcijanin to człowiek, który tak czy inaczej, stopniowo lub nagle spotkał Chrystusa jako Kogoś żyjącego. Znane zawołanie Claudela streszczające krótko jego nawrócenie w katedrze Notre-Dame po południu Bożego Narodzenia 1886 roku: „I Ty stajesz się nagle dla mnie Kimś!"
2. Dostrzeganie Jego obecności poprzez znaki dla nas przeznaczone
Jedni będą bardziej wrażliwi na nawrócenie Franciszka z Asyżu lub Charlesa de Foucauld, inni na świadectwo jakiejś współczesnej wspólnoty chrześcijańskiej, jeszcze inni na cudowne uzdrowienia w Lourdes, a jeszcze innym potrzebna będzie zbieżność wielkiej liczby znaków, aby w oczach ich wiary zabłysło paschalne Światło Zmartwychwstałego.
3. Doświadczenie paschalne potwierdzone przez Dwunastu
Jako szczególni świadkowie zmartwychwstania swojego Mistrza, stali się fundamentem wiary w Kościele. Chrześcijanie, chociaż o tym nie myślą codziennie, opierają swoją wiarę na wyjątkowym świadectwie tych ludzi, którzy jako jedyni w Dziejach mogli powiedzieć: „[Widzieliśmy Chrystusa zmartwychwstałego] my, którzyśmy z Nim jedli i pili po Jego zmartwychwstaniu (Dz 10,41).
Trzeba zatem koniecznie zbadać to świadectwo, tak niezmiernie ważne dla trwałości naszej wiary. Spotkanie, jakie dwunastu apostołów miało z ich zmartwychwstałym Mistrzem stanowi doświadczenie jedyne na świecie. Zresztą właśnie dlatego liturgia tak uroczyście obchodzi ich święta. Nie była to ekstaza typu mistycznego, jakiej miały doznać Teresa z Avila czy Maria Małgorzata, jasnowidząca z Paray-le-Monial: w tym przypadku „jasnowidza" ogarnia zachwyt tak, iż staje całkowicie niewrażliwy na otaczający go świat zewnętrzny; Bernadetta w chwili, kiedy widziała Maryje Pannę w grocie Massabielskiej, zupełnie nie czuła płomienia świecy, którą przykładano do jej dłoni.
Paweł, opowiadając o swoich ekstazach, wyznaje: Znam człowieka w Chrystusie, który [...] - czy to w ciele - nie wiem, czy poza ciałem - też nie wiem, Bóg to wie - został porwany aż do trzeciego nieba (2 Kor 12,2). Wydaje się, że tego rodzaju ekstazę Paweł przeżył już na drodze do Damaszku. Upadł na ziemię i stracił wzrok. Przez kilka dni wzrok służył mu jedynie do podziwiania cudownej Rzeczywistości, jaka mu się objawiła: Chrystusa w Jego chwale[1].
Zupełnie czym innym jest ukazywanie się Chrystusa apostołom nad brzegiem jeziora Kafarnaum czy w jerozolimskim Wieczerniku. W tym przypadku nie Apostołowie są porwani aż do trzeciego nieba; sam Chrystus, który zjawia się pośród swoich, pozwala się dostrzec, zasiada z nimi do stołu i każe dotykać palcem rzeczywistości swego zmartwychwstałego Ciała. Zresztą to doświadczenie nie powtórzy się już po Wniebowstąpieniu!
-------------------------------------
[1] Ze względu na to, że Paweł w 1 Kor 15,8 stawia siebie na końcu listy uprzywilejowanych świadków Chrystusa zmartwychwstałego, niektórzy egzegeci usiłowali nas przekonać, że doświadczenie paschalne Apostołów było jedynie typu mistycznego, podobnego to tego, jakie przeżył Paweł na drodze do Damaszku. Apostołowie byliby w gruncie rzeczy jedynie „pierwszymi" w „doświadczeniu" obecności Chrystusa zmartwychwstałego w swoim życiu. Tak wiec ukazywanie się Chrystusa swoim apostołom, opowiedziane przez Ewangelie byłyby tylko mistycznym wyrazem tego doświadczenia Chrystusa żyjącego, jakie każdy z nas mógłby odtworzyć w swoim własnym życiu. Ta wielce ograniczająca, bardzo pomniejszająca interpretacja opisów ewangelicznych zupełnie nie odpowiada tekstom. Ewangeliści doskonale potrafią rozróżnić „objawienie" typu mistycznego, jak doświadczenie przeżyte przez Piotra, Jakuba i Jana na górze Przemienienia, a ukazywaniem się na inny sposób „realistycznym" Chrystusa zmartwychwstałego swoim uczniom w dniach następujących po Jego Przejściu. Krótko mówiąc, ważne jest, by dokładnie odróżnić „Pawłowe" doświadczenie Chrystusa zmartwychwstałego od doświadczenia „Piętrowego". Paweł, nie znając Jezusa przed Zmartwychwstaniem, nie potrzebował sprawdzać tożsamości pomiędzy Galilejczykiem a Zmartwychwstałym. Piotr i inni apostołowie przeciwnie ogromnie tego potrzebowali. Dlatego też Chrystus pozwolił im skorzystać z doświadczenia, które nie miało się już powtórzyć w Historii i które ma ogromne znaczenie na dalsze wieki. Sam Paweł, chociaż w pełni przekonany o zmartwychwstaniu Chrystusa, decyduje się na podróż do Jerozolimy, aby spędzić piętnaście dni u boku Piotra (por. Ga 1,18) i przejąć od niego brakujące mu świadectwo.
Oddajmy się wiec studiowaniu owego świadectwa, jakie zostawiło Dwunastu, i zobaczmy czy zasługuje na zaufanie. Nie potrzeba mówić, że nigdy nie zdołamy dosięgnąć rzeczywistości Chrystusa zmartwychwstałego w oparciu o świadectwo osób stwierdzających, że Go widzieli, jak stwierdzamy rzeczywistość jakiegoś faktu historycznego. Zmartwychwstanie Chrystusa stanowi rzeczywistość transhistoryczną, do której dotrzeć można jedynie oczyma wiary. Zresztą z tego powodu Chrystus po swoim zmartwychwstaniu ukazał się jedynie uczniom gotowym do uwierzenia w Niego.
Mimo to świadectwo dane przez Apostołów możemy badać jako fakt historyczny sprzed dwudziestu wieków i próbować dostrzec, czy świadectwo to zasługuje na wzięcie pod uwagę.
II. Świadectwo Apostołów
1. Poświadczenie natychmiastowe
Istnieją bardzo dawne ślady wiary pierwszych wspólnot chrześcijańskich w Zmartwychwstanie Chrystusa. Wiadomo na przykład, że w roku 51, kiedy zostały napisane dwa pierwsze listy Pawła do Tesa-lonicznan, ci ostatni tak mocno wyczekiwali powrotu Pana w chwale, że mieli skłonność zupełnie przestać pracować. To sprowokowało Pawła do napisania: Kto nie chce pracować, niech też nie je (2 Tes 3,10).
W roku 57 Paweł pisze swój pierwszy list do Koryntian: nawiązuje w nim do swojego pierwszego pobytu pośród nich. Otóż z Dz 18,12 wiemy, że pierwszy pobyt apostoła w Koryncie miał miejsce za prokonsulatu Galliona, to znaczy w roku 51. Jest to jedna z najpewniejszych dat w Nowym Testamencie[2].
W tymże pierwszym liście Pawła do Koryntian spotykamy dwa niezwykle cenne fragmenty. Paweł w zupełnie nie swoim stylu cytuje z pamięci dwa „wyjątki" z katechezy, jaką otrzymał jako świeżo nawrócony w Damaszku albo w Antiochii Syryjskiej, a wiec mniej więcej w latach 36-39. Te katechezę przekazał wspólnocie Koryntu już w roku 50, a teraz ją przypomina w liście z roku 57.
Przypominam, bracia, Ewangelię, którą wam głosiłem, któreście przyjęli i w której też trwacie. Przez nią również będziecie zbawieni, jeżeli ją zachowacie tak, jak wam rozkazałem [...] Chyba żebyście uwierzyli na próżno. Przekazałem wam na początku to, co przejąłem: że Chrystus umarł - zgodnie z Pismem - za nasze grzechy, że został pogrzebany, że zmartwychwstał trzeciego dnia, zgodnie z Pismem; i że ukazał się Kefasowi, a potem Dwunastu, później zjawił się więcej niż pięciuset braciom równocześnie; większość z nich żyje dotąd, niektórzy zaś pomarli. Potem ukazał się Jakubowi, później wszystkim apostołom. W końcu, już po wszystkich, ukazał się także i mnie jako poronionemu płodowi (1 Kor 15,1-8).
-------------------------------------
[2] Wykopaliska archeologiczne w Delfach ujawniły grecki napis odtwarzający list cesarza Klaudiusza skierowany do miasta Delfy. List ten zawiera dwie interesujące wzmianki w naszej sprawie: - pierwsza dotyczy Galliona, prokonsula Achai; - druga dwudziestego szóstego okrzyku na cześć cesarza Klaudiusza. Z innych napisów wiemy, że okrzyk dwudziesty piąty pojawił się w roku 51, a dwudziesty siódmy 1 sierpnia roku 52. Ponieważ prokonsulowie obejmowali swoje stanowiska l lipca, Gallion by} oficjalnie konsulem od l lipca 51 do 30 czerwca 52 roku. Dowiadujemy się poza tym od Seneki, brata Galliona, że ten ostatni nie dokończył swojej funkcji prokonsula. Seneka pisze do Lucyliusza: „Ogarnięty w Achai początkiem gorączki od razu wsiadł na statek powtarzając głośno: choroba nie pochodzi ode mnie, ale od miejscowego powietrza". Prokonsul musiał opuścić miasto przed zimą, kiedy pływanie stawało się niebezpieczne. Spotkanie pomiędzy Pawłem a Gallionem w Koryncie musiało zatem nastąpić pomiędzy lipcem a październikiem 51 roku. Paweł opuścił prawdopodobnie Korynt w tym samym roku, co oznacza, że do tego miasta przybył w roku 49, bowiem z Dz 18,11 wiemy, że apostoł mieszkał tam osiemnaście miesięcy (J. Murphy-O'Connor, Corinthe au temps de Saint Paul, 203-231, Cerf, 1986).
Ja bowiem otrzymałem od Pana to, co wam przekazałem, że Pan Jezus tej nocy, kiedy został wydany, wziął chleb i dzięki uczyniwszy połamał i rzekł: „To jest Ciało moje za was wydane. Czyńcie to na moją pamiątkę!" Podobnie, skończywszy wieczerzę, wziął kielich, mówiąc: „Ten kielich jest Nowym Przymierzem we Krwi mojej. Czyńcie to, ile razy pić będziecie, na moją pamiątkę! (1 Kor 11,23-25). Skąd możemy się przekonać, że w tych dwu fragmentach Paweł cytuje katechezę otrzymaną jako nowo nawrócony?
Ponieważ stosuje trzy terminy techniczne służące podkreśleniu, że przekazuje nauczanie jakie sam otrzymał od kogoś innego (1 Kor 11,23; 15,3).
Ponieważ w tych dwu opisach używa słownika, który nie jest jego własny.
Sprawdźmy to, przyglądając się z bliska tym tekstom:
Te samą demonstracje można przeprowadzić na podstawie tekstu 1 Kor 11,23-25, najstarszym posiadanym przez nas opisie ustanowienia Najświętszej Eucharystii. Paweł stosuje tu wyrażenia, które nie są w jego zwyczaju. Kiedy na przykład używa czasownika „składać dziękczynienie" (eucharystia), czyni to zawsze z dopełnieniem. Paweł składa dziękczynienie „Bogu" za wiarę, miłość i nadzieje Tesaloniczan (1 Tes 1,2; 2 Tes 1,3) czy za sposób życia Ewangelią przez Filipian (Flp 1,3). Tutaj wyrażenie „dziękuje Bogu" (eucharistes) użyte zostało w znaczeniu absolutnym. Tak, jak to się dzieje w hebrajskim dla oznaczenia modlitwy dziękczynnej, jaką głowa rodziny wypowiada na rozpoczęcie posiłku. Tutaj również Paweł cytuje tekst nie należący do niego, fragment katechezy, jaką otrzymał po nawróceniu, a którą usiłuje przekazać nienaruszoną.
Prosimy o wybaczenie tych nieco technicznych uwag. Skutek nie jest byle jaki, bowiem pozwala nam bez ryzyka stwierdzić, że w roku 36 lub 39 naszej ery, czyli sześć lub dziewięć lat po śmierci Jezusa byli już chrześcijanie, którzy wierzyli w Jego zmartwychwstanie. Świadectwo o wyjątkowym znaczeniu!
Zakładając, że wiarę w zmartwychwstanie od początku do końca wykuli pierwsi uczniowie - co z konieczności stanowi tezę historyka niewierzącego - owo stworzenie mitu musiałoby się dokonać w rekordowym czasie: mniej niż dziesięć lat! Otóż historia religii podaje, że mity religijne potrzebują dla swego powstania długiego okresu.
A zatem starożytność owej wiary w zmartwychwstanie Jezusa stanowi dobrą wskazówkę dla jej poważnego znaczenia.
Pójdźmy dalej w naszym badaniu. Jaki ostatecznie problem nasuwa się historykowi zastanawiającemu się nad faktem, że uczniowie Jezusa bardzo szybko potwierdzili, że On powstał z martwych? Albo, albo:
Albo uczniowie to fanatycy tak bardzo zafascynowani swoim Mistrzem, że nie zgodzili się na Jego śmierć. Przeżywając intensywnie Jego przesłanie i darząc wielką czcią Jego wspomnienie, w końcu uznali, że On żyje pośród nich i wymyślili od początku do końca historię, że im się ukazał w kilka dni po złożeniu do grobu przez Józefa z Arymatei. W tym przypadku cała wiara chrześcijańska opierałaby się na owym wymyśleniu przez rozentuzjazmowanych uczniów mitu o zmartwychwstaniu Jezusa.
Albo uczniowie to ludzie szczerzy i obiektywni, którzy opowiedzieli po prostu to, co widzieli.
Czy w opowieściach ewangelicznych zdołamy odkryć wskazówki co do szczerości Apostołów? Sądzimy, że tak.
2. Szczerość i dyskrecja świadków
Szczerość ewangelistów jawi się poprzez dyskrecję, z jaką mówią oni o pojawieniu się Zmartwychwstałego.
Ilość stronic ewangelistów poświęconych temu wydarzeniu jest bardzo nikła w stosunku do całego ich dzieła: Mateusz poświęca mu tylko 2,4% swojej Ewangelii, Łukasz - 3,6%, Marek - 4,5%, a Jan - 6,1%. Ta mała ilość stronic jest tym bardziej znacząca, że zmartwychwstanie Chrystusa stanowi rdzeń „Dobrej Nowiny", jaką pragną głosić. Kiedy ktoś jest szczery, nie zmyśla!
Całkowite milczenie ewangelistów co do dokładnej godziny Zmartwychwstania oraz sposobu, w jaki Chrystus wyszedł z grobu. Tutaj również ewangeliści nie ulegają pokusie ukazywania nam rzeczy cudownych - pokusie, której zresztą poddadzą się chrześcijanie pod koniec pierwszego wieku i na początku drugiego. W tekście powstałym około roku 120, a przypisywanym apostołowi Piotrowi, Chrystus jawi się przy wychodzeniu z grobu, trzymając w ręce sztandar zwycięstwa, w otoczeniu dwu aniołów o tak imponującym wyglądzie, że ich głowy sięgały chmur... Jakiż kontrast pomiędzy scenami z Ewangelii „apokryficznych" a trzeźwością naszych Ewangelii!
Niesłychana prostota opisów: zawierają one szczegóły, których apostołowie nie mogli wymyślić, bowiem nie rozpoczynają się one przez widowiskowe przedstawienie wydarzenia!
Pierwszą osobą, której ukazuje się Jezus w poranek wielkanocny jest kobieta, Maria Magdalena. Otóż w tamtych czasach świadectwo niewiasty miało tak marną wartość, że kobiet nie powoływano na świadków przed sądem!
Bliscy Jezusa nie rozpoznają Go od razu: na Kalwarii wzięto go za ogrodnika, a nad jeziorem za amatora ryb!
Ukazywanie się Jezusa nie ma w sobie nic oszałamiającego, jak to było w przypadku objawień Boga Mojżeszowi na górze Synaj czy nawet podczas przemienienia Jezusa wobec apostołów: Chrystus zjawia się pośród swoich, w ich domach, w ich życiu, na ich drodze, w ich zawodzie, by jasno im pokazać, że odtąd pozostanie na zawsze z nimi, niewidzialny, ale naprawdę żywy.
Krótkie trwanie okresu objawień: Jezus pojawia się zaledwie cztery lub pięć razy w okresie czterdziestu dni i znika, gdy tylko został rozpoznany, skoro przekazał polecenia i wysłał swoich apostołów do wykonywania misji.
A zatem próba została dokonana. Świadectwo dane przez apostołów u samych początków Dziejów Kościoła jest godne wiary.
Owszem, zmartwychwstanie Jezusa nie należy do wydarzeń historycznych, których istnienie można by udowodnić poprzez zwyczajne badanie tekstów ewangelicznych.. Stwierdzenie, że Chrystus powstał z martwych, znaczy głoszenie tajemnicy, która nigdy nie była i nie będzie przedmiotem konstatacji. Nawet Tomasz, kiedy danym mu było widzieć na własne oczy i własnymi rękami dotknąć Ciała Jezusa zmartwychwstałego, musiał dokonać aktu wiary, aby uznać w Nim swego Pana i swego Boga, i uwierzyć, że odtąd tenże Jezus będzie z nim przez wszystkie dni jego życia, nawet kiedy już nie będzie Go oglądał oczami ciała.
Nikt też nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: „Panem jest Jezus" (1 Kor 12,3). Wiara w Jezusa Chrystusa zawsze jest owocem osobistego doświadczenia, które pozwala nam przeżyć Duch Święty.
Ale ukazaliśmy tutaj również, że wiara chrześcijan opiera się także na zupełnie wyjątkowym doświadczeniu, jakie przeżyli „z góry wybrani świadkowie", aby głosić na świecie to, co widzieli i słyszeli począwszy od chrztu Janowego aż do dnia wstąpienia Jezusa do nieba (por. Dz 1,22).
W dodatku nikt nie zabrania chrześcijanom poszukiwań w najstarszych dokumentach, w których zachowały się dla nas wyraźne znaki ich szczerości. Podejmujemy wiec w pewnym sensie prace, jakiej dokonał już Łukasz, kiedy zaczynał redakcje swojej Ewangelii:
Wielu już starało się ułożyć opowiadanie o zdarzeniach, które się dokonały pośród nas, tak jak nam je przekazali ci, którzy od początku byli naocznymi świadkami i sługami słowa [...] Postanowiłem więc i ja zbadać dokładnie wszystko od pierwszych chwil i opisać ci, po kolei, dostojny Teofilu, abyś się mógł przekonać o całkowitej pewności nauk, których ci udzielono (Łk 1,1-4).
Deklaracja Biura Studiów Doktrynalnych
Zmartwychwstanie Chrystusa stanowi szczyt świętych Dziejów: w nim dochodzi szczytu historia zbawienia, to znaczy czyny ukazujące przyjście Boga do człowieka, aby dokonać w nim boskiego powołania, do którego przeznacza go Jego miłość.
Doc. cath., 02.04.1972, s. 325 |
Znamiona ukazywania się Zmartwychwstałego
Opisy Zmartwychwstania noszą trzy wspólne charakterystyczne aspekty: inicjatywę, rozpoznanie, misje.
JAGQUES LACOURT |