publikacja 04.06.2011 13:00
Okres Wielkanocny w komentarzach homiletycznych Jana Pawła II
Fragment książki "Komentarz do Ewangelii" , który publikujemy za zgodą Wydawnictwa M
Wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia, tam gdzie przebywali uczniowie, gdy drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanąi pośrodku i rzekł do nich: «Pokój wam!» A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzekł do nich: «Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posiał, tak i Ja was posyłam». Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: «Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane».
Ale Tomasz, jeden z Dwunastu, zwany Didymos, nie był razem z nimi, kiedy przyszedł Jezus. Inni więc uczniowie mówili do niego: «Widzieliśmy Pana!» Ale on rzekł do nich: «Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę». A po ośmiu dniach, kiedy uczniowie Jego byli znowu wewnątrz [domu] i Tomasz z nimi, Jezus przyszedł mimo drzwi zamkniętych, stanął pośrodku i rzekł: «Pokój wam!» Następnie rzekł do Tomasza: «Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż [ją] do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym!» Tomasz Mu odpowiedział: «Pan mój i Bóg mój!» Powiedział mu Jezus: «Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli».
I wiele innych znaków, których nie zapisano w tej książce, uczynił Jezus wobec uczniów. Te zaś zapisano, abyście wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, i abyście wierząc mieli życie w imię Jego. (J 20,19-31)
Zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara (1 J 5,4). W liturgii oktawy paschalnej przemawia nade wszystko Ewangelista Jan. Apostoł - i świadek. Świadek naoczny Zmartwychwstania. Od niego też pochodzą słowa wypowiedziane na początku: słowa o wierze jako zwycięstwie, które zwycięża świat. (...) Oto Jan Zebedeusz jest na równi z wszystkimi Apostołami uczestnikiem wydarzeń paschalnych, jakie miały miejsce w Jerozolimie pomiędzy Wielkim Czwartkiem i dniem po szabacie. Jest naocznym świadkiem śmierci Chrystusa. Jedyny spośród dwunastu znajduje się wówczas na Kalwarii przy boku Matki Chrystusa, wspólnie z niektórymi niewiastami z otoczenia Mistrza. Jest świadkiem śmierci i pogrzebu. Jest też jednym z pierwszych świadków pustego grobu. Wówczas, gdy Maria Magdalena przybiegła, by przekazać tę wiadomość Apostołom, on pierwszy z Piotrem udał się do grobu. Pisze sam o sobie: Ujrzał i uwierzył, dodając zarazem: Dotąd bowiem nie rozumieli jeszcze Pisma, [które mówi], że On [Jezus] ma powstać z martwych (J 20,8 n.). Tak więc nie z Pisma wie o zmartwychwstaniu - lecz z autopsji. Był świadkiem naocznym. Napisze kiedyś w swoim liście o tym, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce (por. 1 J 1,1).
Jan jest wreszcie świadkiem pierwszego przyjścia Chrystusa do Apostołów po zmartwychwstaniu. W ten sposób obraz, jaki nosi w swej pamięci, jest zupełny. Można by, odwołując się do Psalmu, powtórzyć o Chrystusie słowa: Uderzono mnie i pchnięto, bym upadł, lecz Pan mnie podtrzymał... (Ps 118[117],13). Jan był świadkiem naocznym jednego i drugiego - i tego momentu, kiedy jego Mistrz został pchnięty w przepaść śmierci - i tego z kolei, kiedy Pan Go podtrzymał zmartwychwstaniem spośród umarłych. Całe misterium Paschy rozegrało się na oczach Jana - Apostoła i Ewangelisty. Misterium Paschy objawiło się w jego oczach jako zwycięstwo, które zwyciężyło świat. Zwyciężyło świat - swą obiektywną rzeczywistością! I zwyciężyło również w umysłach i sercach ludzi. Naprzód tych najbliższych, którzy - podobnie jak on sam - nie rozumieli Pisma, czyli tego, co w Starym Testamencie było zapowiedzią zmartwychwstania. Wymowa śmierci Chrystusa - i to jeszcze owej straszliwej śmierci na krzyżu - była tak przytłaczająca, tak po ludzku przekonywająca i jednoznaczna, że trudno im było przyjąć tę nową niesłychaną rzeczywistość: naprzód pusty grób, a potem - Chrystus wśród żyjących: inter mortuos Vivens.
Jan był świadkiem pierwszego przyjścia Zmartwychwstałego do Wieczernika wieczorem (...) pierwszego dnia tygodnia (J 20,19). Był także świadkiem niewiary Tomasza. Tomasz nie znajdował się z Apostołami w Wieczerniku owego pierwszego wieczoru. Gdy inni powiedzieli mu: Widzieliśmy Pana, zareagował w sposób bardzo wiele mówiący. Oto jego dobrze znane słowa: Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę (J 20,25). Po ośmiu dniach Jan był z kolei świadkiem wydarzenia, które opisał bardzo szczegółowo. Chrystus ponownie przyszedł do Wieczernika - mimo drzwi zamkniętych - i pozdrowiwszy Apostołów, zwrócił się wprost do Tomasza. Zwrócił się tak, jakby znał jego reakcję sprzed tygodnia i słyszał słowa, które wówczas Tomasz wypowiedział: Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż [ją] do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym (J 20,27). Na to wszystko Jan patrzył własnymi oczyma. Słyszał też na własne uszy odpowiedź Tomasza: Pan mój i Bóg mój! (J 20,28), wyznanie wiary w Bóstwo Chrystusa, chyba jeszcze bardziej bezwzględne i bezpośrednie niż Piotrowe wyznanie spod Cezarei Filipowej! I wreszcie słowa Pana: Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzaleś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli (J 20,29). Właśnie na gruncie takich doświadczeń musiały dojrzeć myśli i słowa zapisane później w Janowym liście: Zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara. Taki byłby pierwszy rodowód tych słów Jana Zebedeusza, Apostoła i Ewangelisty. (...)
Wszystko bowiem, co z Boga zrodzone, zwycięża świat, tym właśnie zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara. A kto zwycięża świat, jeśli nie ten, kto wierzy, że Jezus jest Synem Bożym? (1 J 5,4-5). Człowiek współczesny może zapytać: Czy istotnie chodzi o to, ażeby zwyciężyć świat? Czy nie chodzi tylko i wyłącznie o to, ażeby urządzić świat i ażeby urządzić się w świecie? Czy człowiek współczesny tak pyta? Pyta. Co więcej, uważa to pytanie za podstawowe i definitywne. Postawmy więc również i teraz to pytanie, aby rozpatrzyć, jak daleko sięga jego właściwy sens. Jeżeli Stwórca powiedział człowiekowi, mężczyźnie i kobiecie, na początku: czyńcie sobie ziemię poddaną (por. Rdz 1,28) - zatem ponad wszelką wątpliwość zadaniem człowieka i chrześcijanina jest urządzać świat. Nauka ostatniego soboru jest pełna autentycznie chrześcijańskich myśli na ten temat. (...)
Pierwsze pokolenie uczniów Chrystusa już w Jerozolimie rozumiało chrześcijańskie urządzanie się w świecie: Żaden nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne (...) Nikt z nich nie cierpiał niedostatku, bo właściciele pól albo domów sprzedawali je i przynosili pieniądze [uzyskane] ze sprzedaży, i składali je u stóp Apostołów. Każdemu też rozdzielano według potrzeby (Dz 4,32.34 n.). W ten sposób starali się urządzić swój świat ci, wśród których jeszcze sami Apostołowie z wielką mocą świadczyli o zmartwychwstaniu Pana Jezusa, a wszyscy oni mieli wielką łaskę (Dz 4,33). Wiadomo, że od najdawniejszych czasów trwa w Kościele mocne przeświadczenie o przeznaczeniu dóbr materialnych dla wspólnego pożytku, o podporządkowaniu ich dobru wspólnemu: sprawa, która wciąż - a zwłaszcza w ostatnim stuleciu - znów tak bardzo jest żywotna.
Wiadomo też, choćby z listów św. Pawła, jak ceniono i jak pojmowano pracę. To samo, gdy chodzi o małżeństwo, życie rodzinne. Wszystkie te sprawy ludzkie, które można by nazwać praktyczną odpowiedzią na pytanie o to, jak urządzić świat i jak urządzić życie ludzkie w świecie. Jeżeli pośród tego - naprzód Apostołowie, a potem ich następcy, z pokolenia na pokolenie, nieustannie, z wielką mocą świadczyli o zmartwychwstaniu Chrystusa - to owo świadectwo nie przestawało zarazem stanowić wyzwania do tego zwycięstwa, które zwycięża świat.
To zwycięstwo jest czymś więcej niż tylko urządzeniem świata; jego akceptacją jako dobra, które wyszło z rąk Stwórcy i zostało potwierdzone i oddane człowiekowi na nowo przez Tego, który umiłował i odkupił świat. Zmartwychwstanie Chrystusa - i wiara z niego zrodzona, jak to wspaniale rysuje Apostoł Jan - było zarazem potwierdzeniem tego, że człowiek nie może bez reszty urządzić swego życia w świecie. Człowiek nie może oddać światu bez reszty i do końca swojej istoty - nawet choćby mniemał, że w ten sposób on sam, człowiek zabierają wyłącznie dla siebie i bez reszty bierze w posiadanie. Jest to wielkie złudzenie współczesnego myślenia materialisty cznego.
Oto bowiem świat ostatecznie zdradza człowieka. Nie ma na końcu innego słowa dla ludzkiej istoty, jak tylko słowo śmierć. Rzeczywistość śmierci. Rzeczywistość śmierci jest wielkim tematem ludzkiego bytowania. Jest jednym z owych kluczy, którymi trzeba otwierać zagadkę ludzkiej istoty. Niektóre współczesne kierunki myślenia - niekoniecznie chrześcijańskie - odnajdują na nowo ten klucz. A każdy z nas odnajduje go także codziennie i wciąż na nowo, choć nie zawsze wie, że to jest także klucz mądrości, klucz pytania o człowieczeństwo, o samą istotę człowieka i jego godność.
Czasem śmierć przychodzi do nas jakby w wielkim spiętrzeniu. Tak np. było niespełna dwa lata temu w Bolonii, kiedy mordercze ręce wysadziły w powietrze jedno ze skrzydeł tamtejszego dworca, wcześniej zaś spowodowały rzeź w pociągu Italicus, by nie wspomnieć o bardziej odległej tragedii w Marzabotto. Wtedy jesteśmy wstrząśnięci, mówimy o katastrofie, o wielkim dramacie. Tak jest. Istotnym pierwiastkiem dramatyczności ludzkiego bytowania w świecie jest śmierć. W taki lub w inny sposób świat przestaje być właściwym wymiarem bytowania człowieka. Człowiek rozstaje się z nim. Świat, widzialny świat, zrzuca go ze swej powierzchni. Można by powiedzieć: odnosi nad nim, [nad człowiekiem], swoje zwycięstwo. Jeśli prawdą jest, że istota ludzka bez reszty należy do świata - w takim razie przez śmierć świat poddaje ją sobie bez reszty, odnosi nad nią zwycięstwo. Czy może chodzić tylko o to, ażeby człowiek urządził się w świecie?
Kiedy Apostoł i Ewangelista Jan pisze: zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara - stwierdza w tych słowach, że istota ludzka nie należy bez reszty do świata: należy do Boga. Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa potwierdziło tę zasadniczą prawdę o człowieku. Potrzeba było śmierci i zmartwychwstania, aby człowiek rozpoznał ostateczny sens swojej transcendencji. Aby zrozumiał, że powinien urządzać świat, może również (i powinien) urządzać się w świecie, nie oddając mu bez reszty swej istoty. Nie powierzając mu siebie. Powierzyć siebie człowiek może tylko Bogu. Tak jak Chrystus. Śmierć Chrystusa i zmartwychwstanie jest nieustannym wyzwaniem człowieka w jego ludzkiej istocie. W j ego człowieczeństwie. I w jego stosunku do świata. W jego stylu życia.
Jak żyjecie, drodzy Bracia i Siostry? Jak żyjemy wszyscy? Czy horyzont naszego życia nie zamyka się w tym tylko, ażeby urządzać się w świecie? Czy nie oddajemy temu światu naszej ludzkiej istoty bez reszty? Śmierć każdego człowieka jest wyzwaniem dla innych. A śmierć Chrystusa wraz z Jego zmartwychwstaniem -jest wyzwaniem i wezwaniem równocześnie. Oto zwycięstwo, które zwycięża świat. Chrześcijaństwo nie jest tylko zespołem muzealnym. Nie może być tradycją, którą o tyle się toleruje, o ile nie przeszkadza urządzić się w tym świecie. Nie jest tym. Wcale tym nie jest. Jest natomiast wielką sprawą; jest sprawą Jezusa Chrystusa z każdym człowiekiem. Jest sprawą, która dotyka problemu człowieka, stale i wciąż. Dotyka w tym punkcie, przed którym wszyscy się cofają. Systemy myśli i ideologie czynią to w sposób systematyczny, utrzymując równocześnie, że są wyrazicielami postępu.
A Jezus Chrystus nieustannie - poprzez swoją śmierć i zmartwychwstanie - stawia przed człowiekiem i ludzkością problem zwycięstwa, które zwycięża świat. I człowiek musi wybrać: czy w tym świecie ma bytować jako ten, który będzie ostatecznie zwycięzcą, czy też jako ten, który będzie ostatecznie zwyciężony przez świat. To jest wybór ważny dla przyszłości człowieka. Dla pokoju i wojny - również. Dla sprawiedliwości społecznej - również. Nade wszystko jednak wybór podstawowy dla moralności, kultury i godności człowieka.
Każdy, kto wierzy, że Jezus jest Mesjaszem, z Boga się narodził (1 J 5,1). Człowiek ma swój wielki rodowód, który Chrystus potwierdził Ewangelią, a opieczętował śmiercią i zmartwychwstaniem. Człowiek ma swój wielki rodowód, w imię którego nie może oddać światu całej swej istoty. Nie może powierzyć samej kosmicznej materii tego obrazu i podobieństwa Boga, jakie w sobie nosi. Człowiek ma swój wielki rodowód, który świętujemy co roku, zwłaszcza wówczas, gdy sprawujemy tajemnicę paschalną Chrystusa. W imię tego rodowodu - każdy miłujący Tego, który dał życie, miłuje również tego, który życie od Niego otrzymał (1 J 5,1). Czy tak naprawdę jest? Czy miłujemy każdego, który życie otrzymał od Boga? Każdego, który się począł w łonie matki? Czy miłujemy? Czy przyjmujemy po prostu? Czy też odrzucamy? Skazujemy na śmierć, zanim jeszcze zacznie żyć na świecie? (...)
Jan - świadek Chrystusowego zmartwychwstania. Oto dalsze jego słowa: Po tym poznajemy, że miłujemy dzieci Boże, gdy miłujemy Boga i wypełniamy Jego przykazania, albowiem miłość względem Boga polega na spełnianiu Jego przykazań, a przykazania Jego nie są ciężkie (1 J 5,2-3). Tak pisze Jan, świadek Chrystusowego zmartwychwstania. Zmartwychwstanie świadczy o miłości - świadectwo zmartwychwstania wypełnia się przez miłość: miłość Boga i człowieka. Zwycięstwo, które zwycięża świat - odnosi się ostatecznie przez miłość. Wiara bowiem prowadzi do miłości i żyje dzięki miłości. Dzięki miłości oddycha tchnieniem Ducha. Duch daje świadectwo, bo Duch jest prawdą (1 J 5,6).
Dzisiaj też wspólnie z Psalmistą śpiewamy te słowa: Kamień odrzucony przez budujących stał się kamieniem węgielnym. Oto dzień, który Pan uczynił, radujmy się w nim i weselmy (Ps 118[117],22.24). Kamieniem węgielnym jest Chrystus, ukrzyżowany i zmartwychwstały - Pascha nostrum! Pytajmy siebie zatem. Niech pyta o to każdy z was, którzy tutaj urządzacie świat i urządzacie swoje ludzkie życie w tym świecie, czy budujemy na tym kamieniu węgielnym? Czy też odrzucamy ten kamień? Kiedy, przyszedł Chrystus ponownie do Wieczernika, gdzie byli zgromadzeni Apostołowie i rzekł do Tomasza: Noli esse incredulus, sed fidelis. Odpowiedział Tomasz: Pan mój i Bóg mój (J 20,28). Odtąd Chrystus stał się kamieniem węgielnym jego życia. Oby na każdym z nas wypełniły się słowa Chrystusowe powiedziane do Tomasza: Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli. Abyście wierząc, mieli życie w imię Jego! (J 20,31). (CCXC)