Wobec cierpienia

ks. Mariusz Rosik

publikacja 29.07.2011 08:00

Kiedy złe rzeczy zdarzają się dobrym ludziom.

Wobec cierpienia Henryk Przondziono/ Agencja GN Ten człowiek jest w domu opieki. Niektórzy twierdzą, że takim jak on lepiej byłoby nie żyć.

Śmierci Bóg nie uczynił
i nie cieszy się ze zguby żyjących.

/Mdr 1,13/

W powieści Josepha Hellera Paragraf 22 kapitan Yossarian rozmawia z żoną porucznika na tematy teologiczne. Kobieta mówi: Nie wierzę w Boga, ale Bóg, w którego nie wierzę, jest Bogiem dobrym, sprawiedliwym i miłosiernym, a nie złym i głupim, o jakim ty mówisz. Nawet ludzie niewierzący, jeśli myślą o Bogu, chcą, by był to Bóg pełen dobroci i miłości. Rysuje się tu problem obrazu Boga, jaki nosimy w naszym sercu. Czy wizerunek Boga, jaki mamy w sobie, jest oparty o Biblię? Czy Bóg, o jakim myślimy, jest tym samym Bogiem, o którym mówił Jezus? Może się zdarzyć, że nasze wyobrażenie o Bogu jest nieco zniekształcone, jak odbicie w krzywym zwierciadle. Niemiecki jezuita, Fred Ritzhaupt, wyraża to następującymi słowami: Ktoś traci kogoś kochanego, ktoś inny miał wypadek, lub komuś rodzi się niepełnosprawne dziecko. Pocieszamy się: krzyż od Boga. A jest to prawdopodobnie najpopularniejsze kłamstwo, jakie istnieje. Mówimy w największej powadze, że Bóg jest praprzyczyną cierpienia i w dodatku w to wierzymy! Duch Święty mówi, że cierpienie pochodzi z nadużywania ludzkiej wolności, że przez całą ludzkość płynie strumień nieszczęścia, że nie możemy powiedzieć w poszczególnych przypadkach: cierpienie pochodzi stąd lub stamtąd. Wiemy, że cierpienie może pochodzić od diabła albo od nas, lecz nie pochodzi od Boga.

Istnieją jedynie dwie drogi

Żyjemy w świecie, w którym ból przenika się z radością, smutek ze szczęściem, cierpienie ze stanem zadowolenia, zdrowia i pokoju. Taka jest niezaprzeczalna kondycja człowieka. Ocieramy się ciągle o pogranicze dwóch światów, które próbujemy różnie nazywać: dobro - zło, szczęście - nieszczęście, życie - śmierć. O pochodzenie dobra niemal nikt z nas nie pyta. Jako ludzie wierzący uznajemy, że wszelkie dobro pochodzi od Boga (Jk 1, 17). Odwieczne pytanie człowiek kieruje w stronę drugiego ze światów: Dlaczego uwikłani jesteśmy w zło? W przypadku poszczególnego człowieka chrześcijaństwo daje jednoznaczną odpowiedź, aczkolwiek niewyjaśniającą wszystkiego: każdy z nas naznaczony jest piętnem grzechu pierworodnego (Ps 51, Rz 3, 23). W przypadku wszystkich ludzi zaistnienie zła w świecie tłumaczymy grzechem pierwszych rodziców (Rdz 3, 1-24). Skąd jednak w ogóle pochodzi element zła? Wiemy, że grzech wszedł na świat przez zawiść diabła (Mdr 2, 24). Nie wiemy natomiast, jak doszło do grzechu szatana. Biblia mówi jedynie, że naturą tego grzechu była pycha (Iz 14, 12-16). Bóg objawia nam w swoim Słowie to, co jest nam konieczne do zbawienia (choć nie tylko to). Słowo Boże jednak nie mówi nam, jak doszło do grzechu aniołów, stąd wszelkie przypuszczenia pozostają jedynie w sferze domniemań.

Grzech jednak - zarówno szatana, później pierwszych rodziców, a w konsekwencji grzech każdego z nas - pozostaje faktem. Dla życia ludzkiego ma on potrójny skutek (Rdz 3, 1-24). Pierwszym jest śmierć, zarówno w znaczeniu duchowego oddzielenia od Boga - tzw. śmierć duchowa (Rz 6, 23), jak i śmierci fizycznej (Mdr 1, 13-16; 2, 23-24). Drugim są aktualne grzechy poszczególnych ludzi (natura człowieka po grzechu pierworodnym jest słaba, a więc skłonna do grzechu - Rz 7, 17-23). Ostatnim skutkiem jest cierpienie pod wszelkimi postaciami: choroby, smutek, przygnębienie, ból fizyczny, trud pracy (por. Rdz 3, 16.17).

Karl Rahner w Podstawowym wykładzie wiary stwierdza jednoznacznie: praca, choroba, niewiedza, cierpienie, śmierć - tak jak spotykamy je w konkretnym życiu - to niewątpliwie charakterystyczne cechy naszej ludzkiej egzystencji, które w tej postaci, w jakiej doświadczamy ich w naszej rzeczywistej sytuacji, nie istniałyby w egzystencji pozbawionej winy. Na tej podstawie możemy i musimy wprost powiedzieć, że owe egzystencjały są skutkiem grzechu pierworodnego.

Chrystus dokonawszy odkupienia, wyzwolił człowieka z grzechu i jego skutków, przynosząc mu życie wieczne, które rozpoczyna się już tu na ziemi, przebaczenie grzechów oraz wyzwolenie z cierpienia. Fakt, że doświadczamy w dalszym ciągu cierpienia, zmagamy się z grzechami, a ostatecznie musimy stanąć oko w oko ze śmiercią nie świadczy o nieskuteczności odkupienia dokonanego przez Chrystusa, ale jedynie o tym, iż znajduje się ono in statu fieri. Mówimy i wierzymy, że Chrystus już nas wyzwolił z grzechu i jego skutków, ale jeszcze nie doświadczamy tego w pełni. Chrystusowi już zostało poddane wszelkie zło z jego konsekwencjami, ale jeszcze nie widzimy tego w pełni. Prawdę tę ujął autor listu do Hebrajczyków w słowach: Ponieważ (Bóg) poddał Mu (Jezusowi) wszystko, nic nie zostawił nie poddanego Jemu. Teraz wszakże nie widzimy jeszcze, aby wszystko było Mu poddane (Hbr 2,8). Księga Powtórzonego Prawa (30, 15-17) mówi, że przed każdym człowiekiem stoją dwie drogi: droga życia zgodnego z wolą Bożą i droga grzechu: Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście. Ja dziś nakazuję ci miłować Pana, Boga twego, i chodzić Jego drogami, pełniąc Jego polecenia, prawa i nakazy, abyś żył i mnożył się, a Pan, Bóg twój będzie ci błogosławił w kraju, który idziesz posiąść. Ale jeśli serce swe odwrócisz, nie usłuchasz, zbłądzisz i będziesz oddawał pokłon obcym bogom, służąc im - oświadczam wam dzisiaj, że na pewno zginiecie, niedługo zabawicie na ziemi, którą idziecie posiąść, po przejściu Jordanu. Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie...Kto kroczy drogą życia nieuchronnie przyjmuje na siebie skutki zbawienia, kto idzie drogą śmierci - ściąga na siebie wszelkie konsekwencje grzechu (por. także: Pwt 4, 39-40; 5, 32-33; 7, 12-15; 8, 19; 11, 26-28; 28, 1-15).

We wrażliwych umysłach od razu rodzi się pytanie: A co z cierpieniem ludzi niewinnych? Czym zasłużyły sobie na swój los dzieci, które rodzą się chore, głodujący w krajach trzeciego świata, ludzie ginący w katastrofach czy ofiary klęsk żywiołowych? Czy wszystko to spotyka ich jako konsekwencja ich grzechu? Nie mamy śmiałości podejmować nawet próby odpowiedzi na te pytania. Wiemy z objawienia jedynie tyle, że wszelkie zło jest konsekwencją grzechu pierwszych rodziców i - konsekwentnie - grzechu pierworodnego. Wiemy, że istnieje zło strukturalne, które dotyka ludzi całkowicie niewinnych, którzy poddani są niszczącym systemom. Nikt nie ma prawa posądzać o grzech tych, których spotykają nieszczęścia. Sytuacja taka przypomina ewangelijną scenę, w której uczniowie Jezusa zadają Mu pytanie dotyczące niewidomego od urodzenia: Rabbi, kto zgrzeszył, że urodził się niewidomym - on czy jego rodzice? Znamienna jest odpowiedź Jezusa: Ani on nie zgrzeszył, ani jego rodzice (por J 9,1-2).

Kiedy złe rzeczy zdarzają się dobrym ludziom

Problemem cierpienia ludzi niewinnych zajął się żydowski rabin Harold Kushner, którego osobiste doświadczenia zmusiły do zadania sobie takich pytań. Swoje przemyślenia zawarł w książce, która ukazała się niedawno w języku polskim pod tytułem Kiedy złe rzeczy zdarzają się dobrym ludziom. Autor swoje rozważania opiera głównie na Księdze Hioba. Jest ona wyjątkową księgą Starego Testamentu, gdyż jako jedyna bardzo wyraźnie stawia problem cierpienia człowieka sprawiedliwego. Skoro choroba, zło, nieszczęście jest konsekwencją grzechu, dlaczego cierpią ludzie niewinni? Dlaczego cierpiał Hiob, który przecież nie zgrzeszył (Hi 2, 10)? Kushner przeprowadza następujące rozumowanie, według którego niemal każdy z czytelników tej księgi przyjmuje trzy założenia:

1. Bóg jest wszechmocny i nic na świecie nie dzieje się bez Jego zgody.

2. Bóg jest sprawiedliwy i udziela ludziom sprawiedliwym jedynie dobra, grzesznicy natomiast ściągają na siebie sami karę.

3. Hiob jest człowiekiem sprawiedliwym.

Dopóki Hiobowi powodzi się dobrze i jest zdrowy, możemy utrzymywać wszystkie trzy założenia. Kiedy jednak w jego życiu pojawia się cierpienie, wydaje się, że któreś z powyższych założeń jest nieprawdziwe:

1. Jeśli Bóg jest sprawiedliwy i wszechmocny, to Hiob musi być człowiekiem złym.

2. Jeśli Bóg jest wszechmocny i Hiob jest człowiekiem dobrym, to Bóg musi być niesprawiedliwy.

3. Jeśli Bóg jest sprawiedliwy i Hiob jest człowiekiem dobrym, to Bóg nie może być wszechmocny.

Jak wybrnąć z tego zawiłego labiryntu?

Wszyscy rozumiemy, że grzech jest świadomym przekroczeniem prawa Bożego. Bywają jednak sytuacje, w których człowiek przekracza jakąś normę zupełnie nieświadomie i musi ponieść konsekwencje tego czynu (np. kierowca, nie zauważywszy znaku, przekracza prędkość, w wyniku czego wpada w poślizg). Hiob dał złu dostęp do swego życia zupełnie nieświadomie (dlatego właśnie nie zgrzeszył). Uczynił to przez jedno zdanie, które wypowiedziane świadomie byłoby niczym bluźnierstwo: Dobro przyjęliśmy z ręki Boga, czemu zła przyjąć nie możemy? (Hi 2, 10). Hiob zło przypisał Bogu, a konsekwencją tego było pozostawanie w chorobie. Jak długo Hiob trwa w stanie nieszczęścia, cierpienia, choroby? Aż do momentu, kiedy uświadomił sobie swój błąd. Zdrowie, majątek i szczęście zostają mu przywrócone w chwili, w której odwołuje zdanie przypisujące Bogu zło: Odwołuję, co powiedziałem, kajam się w prochu i popiele (Hi 42, 6). Hiob jest przykładem nieświadomego przekroczenia "prawa dwóch dróg" (Pwt 30, 15-20). Z drogi życia zszedł na drogę śmierci. Stąd nie bezpodstawne jest pytanie Boga: Naprawdę chcesz złamać me prawa? Wykażesz Mi zło? (Hi 40, 8) Bóg ma wobec nas zamiary pełne pokoju (Jr 29, 11), Hiob natomiast próbował przysłonić ten zamiar (Hi 38, 2; 42, 2). Choć czynił to zupełnie nieświadomie, to jednak ściągnął na siebie konsekwencje tego czynu.

Oczywiście powyższe rozumowanie nie daje odpowiedzi na pytanie o cierpienie ludzi niewinnych. Może być odniesione jedynie do nielicznych przypadków zła, które spotykamy w życiu. Kushner jest świadomy tego, że jedynie przybliżył się do tajemnicy cierpienia, ale nie rozwikłał związanych z nią pytań. Wnioski, jakie nasuwają się po lekturze jego rozważań, mogą być sprowadzone do następujących: Bóg nigdy w pozytywny sposób nie chce zła moralnego samego w sobie lub zła moralnego złączonego z fizycznym; postawą człowieka wierzącego wobec zła jest prośba skierowana do Boga o usunięcie zła, o mądre przeżycie sytuacji nieszczęścia; ostatecznie każdy człowiek wezwany jest do zwalczania - na ile to tylko możliwe - wszelkich przejawów zła, do wychodzenia z pomocą ku potrzebującym, do zaradzania nieszczęściom, bo przecież żadne z nich nie było zaplanowane przez Boga przed upadkiem pierwszych ludzi. Pierwotną wolą Boga wobec człowieka nigdy nie był grzech, a więc i jego konsekwencje.

A co z karą Bożą?

Cierpienie jest nieuchronną konsekwencją grzechu. Na tym tle pojawia się problem kary Bożej. Czy za popełniony grzech Bóg chce człowieka ukarać, zsyłając na niego chorobę, zło, nieszczęście? Często przecież przypominamy sobie główną prawdę wiary, znaną z katechizmu: Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze. Z drugiej strony jesteśmy przekonani o Bożej miłości, o tym, że Bóg - jak kochający Ojciec - chce dla nas jedynie dobra. Niekiedy trudno nam ze sobą pogodzić te dwie prawdy. Warto jednak stawiać takie odważne pytania. Pewna młoda kobieta, której dwuletnie dziecko znalazło się nagle na oddziale hematologii tak wspomina tamte trudne chwile:

Od dziecka wiedziałam, że Bóg mnie kocha. Słyszałam o tym wiele razy, gdy wyjeżdżałam z młodzieżą na rekolekcje oazowe. Mówiono jednak też o konieczności przyjmowania krzyża. Nie bardzo wiedziałam, jak to rozumieć. Powtarzano mi w domu przysłowie: Koga Pan Bóg kocha, temu krzyże daje. Modliłam się, aby Bóg mnie kochał, ale nie za bardzo, bo nie wiem, czy będę umiała to znieść.

Pismo Święte wyraźnie zaprzecza temu, jakoby Bóg był sprawcą zła w naszym życiu. Dla człowieka, który po raz pierwszy sięga po księgę Pisma Świętego, zwłaszcza po Stary Testament, bardzo kłopotliwe mogą okazać się fragmenty mówiące o plagach egipskich, których przyczyną był Bóg, o wielu zabitych z polecenia Bożego itp. Tłumaczeniem tych tekstów i ich interpretacją zajmuje się hermeneutyka biblijna. Nie jest to przedmiotem naszych rozważań. Sięgnijmy jedynie do wspomnianego wcześniej tekstu z Księgi Powtórzonego Prawa (Pwt 30, 15-17). Ukazuje on, że Bóg będzie błogosławił tym, którzy idą Jego drogą (w. 16), tych natomiast, którzy z Bożej drogi zeszli czeka nieszczęście. Bóg im to tylko oświadcza (w. 18), ale nie zapowiada, że On sprowadzi na nich nieszczęście. Bóg z natury niezdolny jest do zła.

Wyraźniej jeszcze powyższą prawdę ukazuje Ps 1, 6: Pan uznaje drogę sprawiedliwych, a droga występnych zaginie. Mamy tu do czynienia z semicką figurą literacką zwaną paralelizmem antytetycznym (tzn. dwie części wypowiedzi przedstawiają alternatywne rozwiązania). Tekst wyraźnie stwierdza, że Bóg błogosławi sprawiedliwym; nie mówi jednak, że Bóg jest przyczyną złej sytuacji grzesznika. Kara jest więc naturalną konsekwencją grzechu, działa jakby mechanicznie i Bóg wcale nie przykłada ręki do tego, by pogrążyć grzesznika (zob. także Ps 3, 7-8 oraz 1 Kor 11, 29-30). Nie przeczy takiemu rozumowaniu sformułowanie znajdujące się w Biblii, które mówi, że Bóg "zsyła karę" na Izraela (por. np. Iz 34, 2; 42, 5; 46, 11). Jest to ślad myślenia semickiego. Izraelici tak mocno osadzeni byli w monoteizmie, że nie do pomyślenia było przypisanie działania komukolwiek poza Bogiem. Egzystencję istot duchowych przeciwnych Bogu byli zmuszeni odrzucić, w przeciwnym razie im również należałoby oddawać hołd, gdyż są przecież silniejsze niż ludzie (ślady takiego myślenia znajdujemy jeszcze w księdze Hioba, gdzie szatan wcale nie jest przeciwnikiem Boga; sytuację tę inaczej dopiero ukazują księgi mądrościowe). Uznanie sił duchowych przeciwnych Bogu prowadziłoby do synkretyzmu religijnego (łączenia wierzeń pogańskich narodów kananejskich z wiarą Izraela) i politeizmu (lub przynajmniej henoteizmu). Wszystko, co się dzieje Izraelici przypisują zwykle Bogu, pomijając "ogniwa pośrednie". Nieuwzględnianie Sitz im Leben tych wypowiedzi może doprowadzić do bardzo mylnych wniosków.

Bardzo dobrze się dzieje, że coraz więcej ludzi odkrywa w swoim życiu obraz Boga miłości, Boga, który nie zrzuca na człowieka cierpień z powodu jego grzechów, lecz zawsze czeka z łaską i miłosierdziem. Przy takim obrazie Boga zagadnienie kary Bożej przedstawia się w zupełnie innym świetle. Dominikanin, ojciec Jacek Salij zachęca:

Nie należy wyobrażać sobie, jakoby Pan Bóg zesłał na człowieka podleganie cierpieniom i śmierci za to, że człowiek popadł w grzech. Raczej w tym sensie są one karą za nasz grzech, że zniszczenie i śmierć, jakie sprowadziliśmy do naszych dusz, promieniuje również na nasze ciała. To niesprawiedliwe obarczać Pana Boga winą za to, że podlegamy cierpieniu i śmierci.