Odrzucenie Ojca

oprac. ks. Adam Sekściński

publikacja 27.08.2011 12:28

Tajemnica cierpienia Boga

Odrzucenie Ojca


Fragment książki "Życie w Chrystusie. Duchowe przesłanie Listu do Rzymian", który zamieszczamy za zgodą Wydawnictwa WAM


Obecny etap naszej duchowej drogi poświęcony jest Ojcu. Mówi się zawsze, a przynajmniej bardzo często, o Jezusie Chrystusie, a ostat­nio także o Duchu Świętym. A Ojciec? Czy ktoś kiedykolwiek mówi o Ojcu? Zrozumiałem, jak bardzo prawdziwe są również dzisiaj owe słowa Jezusa: „Ojca nikt nie zna..." (Mt 11,27), i zrodziła się we mnie jakby niecierpliwość; niechże nastanie w końcu czas, kiedy będzie można mówić o Ojcu. To coś tak wielkiego, że smutek ogarnia mnie na myśl, iż zmarnuję tę okazję i, próbując powiedzieć wiele o Ojcu, niemal na pewno sprawię, że zatraci się moc tego imienia i oddalę się od żywej, niezwykle prostej i niewypowiedzianej rzeczywistości, jaką jest Ojciec. Dlatego od razu chcę wypowiedzieć Jego imię i ukryć je bezpiecznie w waszych sercach, przekazując je „w całości", zanim podzielę je na tyle fragmentów, ile jest słów. Jest to imię, „od którego bierze nazwę wszelkie ojcostwo na niebie i na ziemi" i przed którym za św. Pawłem mamy zginać kolana (por. Ef 3, 14).

Chciałbym w tej chwili mieć serce i usta Jezusa, aby mówić o Oj­cu tak, jak należy. Każdy mówca ma swój ulubiony temat, temat bliski sercu, na który nigdy nie przestanie mówić i w którym najlepiej wyra­ża swoją sztukę. Jezus ma „Ojca"! Kiedy mówi o swoim Ojcu, aposto­łom otwierają się oczy i ogarnia ich wielka tęsknota, a Filip woła: „Po­każ nam Ojca, a to nam wystarczy!" (J 14, 8). Lecz dla Jezusa Ojciec nie jest „tematem", jest Jego Abba, tatusiem - tym, który przekazał Mu swoją chwałę i swoje imię „zanim świat powstał"; tym, który Je­zusa pociąga, także jako człowieka, dzięki nieskończonemu przycią­ganiu. Cała Jego misja na ziemi polega na tym, aby objawić ludziom Ojca, dlatego kończy głoszenie Królestwa słowami:

Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich (J 17, 26).

Także sama męka Jezusa powinna służyć temu, aby ludzie mogli poznać Jego miłość do Ojca: „Niech świat się dowie, że Ja miłuję Ojca - powiedział idąc na mękę. - Wstańcie, idźmy stąd!" (por. J 14, 31).

Spróbujmy jednak zobaczyć, w jaki sposób nauka o Ojcu łączy się z podjętą przez nas drogą. Głównym tematem środkowych rozdzia­łów Listu do Rzymian (5-8) jest Chrystusowe zbawienie dokonane przez Jego mękę i zmartwychwstanie. Spontanicznie rodzi się pyta­nie: czy nasze zbawienie jest tylko i wyłącznie dziełem Syna, czy też należy je przypisać działaniu całej Trójcy? W Liście do Rzymian -właśnie w rozdziale piątym, do którego doszliśmy teraz w naszej lek­turze - znajdujemy na to pytanie odpowiedź, ukazującą nam nowy, trynitarny wymiar zbawienia oraz męki Chrystusa. Już wcześniej, mówiąc o zmartwychwstaniu Chrystusa, mieliśmy okazję do uwydat­nienia działania Ojca, ale z powodu znaczenia i aktualności tej kwe­stii, zajmiemy się nią teraz szerzej.

1. Odrzucenie Ojca

W tekście Listu do Rzymian 5, 6-11, a także pod koniec tej sekcji, w Rz 8,32, Apostoł mówi nam o miłości Boga Ojca do nas jako o osta­tecznym źródle, z którego pochodzi odkupienie. Zwróćmy baczną uwagę na to, co św. Paweł mówi:

Bóg zaś okazuje nam swoją miłość właśnie przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami (Rz 5, 8); On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał... (Rz 8, 32).

Bóg Ojciec okazuje swą miłość do nas, posyłając na śmierć wła­snego Syna! Dla ludzkiego rozumu stwierdzenie to jest zaskakujące, a nawet skandaliczne; dla niego fakt, że Chrystus umarł, wcale nie ukazuje miłości Ojca, ale przeciwnie, Jego okrucieństwo, lub przynaj­mniej Jego nieubłaganą sprawiedliwość. Rzeczywiście, poznanie Ojca zostaje we współczesnej kulturze jakby zablokowane przez cały gąszcz uprzedzeń. Jezus musi z bólem powtórzyć to, co już kiedyś powie­dział: „Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał" (J 17, 25).
 

Trudność, na którą dzisiejsi ludzie natrafiają, próbując pogodzić dobroć Ojca z przerażającą śmiercią Chrystusa na krzyżu, ma dwa głów­ne powody. Pierwszy rodzi się w samym Kościele i polega na niewła­ściwych (przynajmniej dla współczesnej wrażliwości) sposobach przed­stawiania tej tajemnicy. Nie mówię o interpretacjach pozostawionych przez wielkich mistrzów naszej wiary (na przykład św. Tomasza z Akwinu), które zwykle są bardzo wstrzemięźliwe i pełne szacunku wobec tajemnicy, ale o wyjaśnieniach rozpowszechnianych przez pod­ręczniki i przez pewien typ kaznodziejstwa pasyjnego, które dopro­wadziły do powstania zniekształconego obrazu dramatu odkupienia. Oto w jaki sposób Bossuet przedstawiał osobę Ojca podczas mowy wygłoszonej na dworze króla Francji w Wielki Piątek 1662 roku:

Świętą duszę mojego Zbawiciela przeszywa śmiertelna groza, wywoła­na przez złowrogiego Boga, i gdy odczuwa pragnienie rzucenia się w ra­miona tego Boga, by u Niego szukać pociechy i ulgi, widzi, jak Ten od­wraca swą twarz i Go odpycha, opuszcza, pozostawiając Go całkowicie na pastwę gniewu w swej urażonej sprawiedliwości. Rzucasz się, o Jezu, w ramiona Ojca i czujesz, jak On Cię odpycha; czujesz, że to On właśnie Ciebie prześladuje i uderza, że to On Cię opuszcza, że właśnie On miażdży Cię pod ogromnym i nieznośnym ciężarem swej pomsty [...] Gniew ob­rażonego Boga: Jezus modli się, lecz zagniewany Ojciec Go nie słucha; oto sprawiedliwość Boga mszczącego się za doznane obrazy; Jezus cier­pi, a Ojciec nie daje się ubłagać [1] .

Jeżeli tak wyrażał się jeden z najsłynniejszych i najgłębszych ka­znodziejów, jakich zna historia, możemy sobie wyobrazić, czego do­puszczali się inni moralizatorzy!

Jest rzeczą jasną, że podobna wizja, opierająca się na legalistycznej koncepcji zadośćuczynienia, nie mogła w końcu nie zrodzić skry­tej odrazy ku temu „bezlitosnemu" Ojcu, który w niebie oczekuje nie-poruszony, aż przelana zostanie przebłagalna krew, i to krew Jego wła­snego Syna. Podobny sposób wyjaśniania nie bierze wystarczająco pod uwagę, nade wszystko podstawowej prawdy o jedności woli Ojca, Syna i Ducha Świętego, na mocy której to, czego pragnie Ojciec, w taki sam sposób jest także wolą Syna. Jeżeli więc było w Bogu jakieś „okru­cieństwo", nie było ono okrucieństwem Ojca w stosunku do Syna, ale Boga wobec siebie samego. Bóg okazał się okrutny dla siebie z miło­ści do człowieka.

Drugi powód odrzucenia Ojca rodzi się poza Kościołem i teologią i jest efektem wielu uprzedzeń oraz wątpliwości co do obrazu ojca. Współczesna psychologia z łatwością uwydatniła wszystkie zniekształ­cenia, które w ludzkim świecie towarzyszą urzeczywistnianiu obrazu ojca: paternalizm, autorytaryzm, maskulinizm... Psychoanaliza wraz z Freudem odkryła tak zwany kompleks Edypa, według którego w pod­świadomości każdego syna miałoby istnieć mniej lub bardziej ukryte pragnienie zabicia własnego ojca. Gdyby pozostały na terenie ludz­kiej patologii, z której zresztą zostały zaczerpnięte, obserwacje te mogłyby się okazać nawet przydatne i wyzwalające; trudność powsta­ła wtedy, kiedy tym odkryciom zaczęto nadawać znaczenie uniwersal­ne i absolutne, stosując je nawet do Boga i tłumacząc za ich pomocą wręcz samą wiarę w istnienie Boga Ojca.

Oczywiście psychoanaliza nie stworzyła tych negatywnych prze­słanek z niczego. Wiele z nich ma swoje korzenie w życiu ludzi. Wie­loma drogami i na skutek różnych doświadczeń można dojść do urazy w stosunku do Ojca: niektórzy odrzucają Ojca niebieskiego, ponie­waż ich ziemscy ojcowie byli despotyczni; inni czynią to samo, cho­ciaż nigdy żadnego ojca nie znali. Pewna młoda dziewczyna, na pod­stawie własnego doświadczenia, w taki sposób tłumaczyła swoje od­rzucenie Boga Ojca: wychowała się jako półsierota, bez ojca; ilekroć popełniła jakiś błąd, matka groziła jej palcem i mówiła: „Gdyby twój ojciec żył, nie robiłabyś takich rzeczy!" Bardzo szybko doszła zatem do przekonania, że dobrze, iż jej ojciec już nie żyje, i była z tego po­wodu zadowolona. Dla niej słowo „ojciec" było synonimem zakazu; oznaczało kogoś, kto zabiera wolność, a nie kogoś, kto wolność daje.

------------------------------

[1] J. B. Bossuet, Oeuvres completes, IV, Paris 1836, s. 365.

2. Cierpienie Boga

Jednym z głównych powodów, które popchnęły ludzką myśl ku od­rzuceniu Ojca, jest cierpienie niewinnych. Powiada się: „Nie możemy zaakceptować tego, że Bóg pozwala na cierpienie tylu niewinnych dzieci!" A kiedy ktoś próbuje zwrócić uwagę na to, iż także Jezus cier­piał, słyszymy odpowiedź: „To On właśnie jest naszym głównym ar­gumentem! Dlaczego także On musiał cierpieć? Przynajmniej Jezus na pewno był niewinny!" Zatem u podstaw ludzkiej niechęci wobec Boga Ojca znajduje się obecne w świecie cierpienie i to, że On – czło­wiek - cierpi, a Bóg nie; że Syn cierpiał, podczas gdy Ojciec pozostał nieczuły. Dlatego z pomocą Ducha Świętego spróbujemy wyjaśnić właśnie tę kwestię.

Przede wszystkim spójrzmy na postawę Ojca wobec cierpienia w ogóle. Kiedy doszło do spotkania Pisma Świętego z filozofią grec­ką, tym, co w tej ostatniej wzbudzało największe oburzenie, było „cier­pienie" Boga, fakt, że biblijny Bóg „cierpi". Faktycznie czytamy w Sta­rym Testamencie o tym, jak Bóg „żałował, że stworzył ludzi na ziemi, i zasmucił się" (Rdz 6, 6), jak „zasmucił się" na pustyni (por. Ps 78, 40). I nie chodzi jedynie o kilka oderwanych zdań. Całe Pismo Świę­te, od początku do końca, przenika swego rodzaju lament Boga, który wyraża się w owym wołaniu: „Ludu mój, ludu...!"

Ludu mój, cóżem ci uczynił? Czym ci się uprzykrzyłem? Odpowiedz Mi! (Mi 6, 3).

Najgłębszym motywem tego lamentu jest zdradzona miłość Ojca:

Wykarmiłem i wychowałem synów, lecz oni wystąpili przeciw Mnie (Iz 1,2)

. Jednak smutek Boga nie ma źródła w Nim samym, jakby czegoś Mu brakowało; smuci się On z powodu człowieka, który zaczął błą­dzić. Bóg smuci się zatem z czystej miłości. Pismo Święte nie boi się wyjawiać swoistej „niemocy" Boga, spowodowanej Jego miłością do człowieka. Ludzie czynią wszystko, aby tylko sprowokować Boga swoimi bożkami i swoim buntem; Bóg zaś, na mocy sprawiedliwości, powinien ich zniszczyć, a przecież jesteśmy świadkami pewnego kontrastu, dramatu w samym Bogu, który objawia się w słowach wypo­wiedzianych za pośrednictwem proroka Ozeasza:

Jakże cię mogę porzucić, Efraimie, i jak opuścić ciebie, Izraelu? [...] Moje serce na to się wzdryga i rozpalają się moje wnętrzności. Nie chcę, aby wybuchnął płomień mego gniewu (Oz 11, 8-9).

Nawet wtedy, kiedy Bóg jest „zmuszony" uciekać się do kary, aby swój lud doprowadzić do opamiętania i oczyścić go z nieprawości - tak jak podczas wygnania w Babilonii - czytamy, że „niechętnie przecież poniża i uciska synów ludzkich" (Lm 3,33). Kiedy więc człowiek cier­pi, wtedy także i Bóg cierpi, ponieważ musi działać „wbrew swej woli".

Wspomniałem o zgorszeniu filozofów w obliczu tego niesłycha­nego objawienia na temat Boga. Dla nich Bóg był ideą, ideą Dobra, a nie żywą osobą; idea nie cierpi, nie „wzrusza się" niczym. Faktycz­nie, o bogu filozofów powiada się, że on się z człowiekiem „nie wda­je"[2], że co najwyżej może być „kochany", ale nigdy sam nie może być „tym, który kocha": jak już wspominaliśmy, Bóg - według Arystote­lesa - porusza światem w stopniu, w jakim jest kochany", jako przy­czyna ostateczna, a nie w stopniu, w jakim sam kocha, i to jako pierw­szy[3]. Zdyskredytowałby się, gdyby to czynił, ponieważ poddałby się w ten sposób temu, co zmienne i szczegółowe. Bóg jest Poruszycie-lem Nieporuszonym, to znaczy tym, który wprawia w ruch wszystko, sam jednak pozostając nieporuszonym i niewzruszonym. Rozumiemy teraz, jak bardzo owym filozofom musiały się wydawać nie do przyję­cia gniew, cierpienie oraz inne „uczucia" biblijnego Boga. U jednego z nich czytamy:

Dlatego to bóg nie powinien poddawać się chwilowej władzy czy to mi­łości, czy to nienawiści. Stąd też nie powinien powodować się ani uczu­ciami niechęci, ani miłosierdzia; kurczyć się ze strachu przed czymkol­wiek; dawać się ponosić jakiejkolwiek wesołości. Powinien być wolny od wszelkich namiętności - ani nie cierpieć nigdy, ani nie cieszyć się czymkolwiek, i w ogóle ani chcieć, ani nie chcieć żadnej nagłej zmiany[4].

------------------------------

[2] Platon, Uczta, 203a, przeł. W. Witwicki, PWN, Warszawa 1975.
[3] Arystoteles, Metafizyka..., XII, 7, 1072b.
[4] Apulejusz z Madaury, O Bogu Sokratesa, XII, przeł. K. Pawłowski, PWN, War­szawa 2002
 

Taka była idea Boga dominująca w czasie, kiedy teologia chrześci­jańska stawiała pierwsze kroki. Przez długie wieki niektórzy uczeni (gnostycy) zawzięcie starali się wymazać te kwestie z Pisma Świętego i dostosować biblijne pojęcie Boga do koncepcji boga filozofów, aby z „Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba" uczynić „boga filozofów". A jak na to zareagowała wiara Kościoła? Oto jeden z najbardziej stanow­czych i odważnych głosów w tej kwestii. Pisze Tertulian:

O Bogu pouczają nas Prorocy i Chrystus, a nie filozofowie i Epikur. My, którzy wierzymy, że Bóg działał nawet na ziemi i przyjął dla ludzkiego zbawienia postać człowieka jak pokorne odzienie, dalecy jesteśmy od zdania tych, którzy nie chcą uwierzyć, że Bóg troszczy się o kogokol­wiek. Stąd przychodzi u heretyków do tego rodzaju twierdzenia, że jeże­li Bóg się gniewa, zazdrości, wynosi się i dręczy, to i zepsuje się, a więc i umrze. Dobrze zaś, że chrześcijanie wierzą w Boga umarłego, a jednak żyjącego na wieki wieków.

Bardzo głupi są ci, co na podstawie ludzkich pojęć wydają przedwczesne sądy o tajemnicach Boskich, ponieważ u człowieka zachodzą wskutek skazitelnej natury przejawy zepsucia i uleganie różnego rodzaju namięt­nościom, więc i u Boga domagają się tych samych stanów. [...] Te u czło­wieka zepsuta natura ludzka czyni tak swawolnymi, w Bogu zaś Jego istota niezniszczalna czyni niezmiennymi
[5].

Również ci myśliciele, którzy byli zafascynowani filozofią grecką, w tej kwestii pozostali wierni Biblii. Najbardziej spośród nich znany, Orygenes, komentując Pismo Święte, dochodzi do stwierdzenia, że w pewnym sensie cierpienie w Bogu wyprzedziło samo Wcielenie, oraz że ziemska i historyczna męka Chrystusa jest objawieniem i konsekwen­cją wcześniejszej męki, którą podjął dla nas sam Ojciec. Pisze on:

...litując się nad rodzajem ludzkim, [Zbawiciel] zstąpił na ziemię, a do­znał naszych wzruszeń, zanim poniósł mękę na krzyżu i zechciał przyjąć nasze ciało. Gdyby bowiem się nie wzruszył, nie wkroczyłby w ludzkie życie. Najpierw doznał wzruszenia, a potem zstąpił i pozwolił się ujrzeć. Czym jest owo wzruszenie, którego doznał z naszego powodu? Jest to wzruszenie miłości. A sam Ojciec i Bóg wszechrzeczy, łaskawy, wielce miłosierny i litościwy, czyż także nie ulega wzruszeniu? Czy nie wiesz, że rozważając ludzkie sprawy doznaje On ludzkiego wzruszenia? Oto Pan Bóg twój poniósł twój sposób życia, tak jak człowiek unosi swego syna. Bóg więc nosi nasz sposób życia, tak jak Syn Boży nosi nasze wzruszenia. Sam Ojciec również doznaje wzruszeń. Jeśli ludzie Go pro­szą, lituje się i ubolewa, doznaje pewnego uczucia miłości i stawia się w sytuacji, w której nie mógł się znaleźć ze względu na wielkość swej natury i ze względu na nas nosi ludzkie wzruszenia [6] .

Orygenes sprowadza całą dyskusję do pytania o to, czy wierzy się w Boga miłości, czy też nie. Filozofowie pogańscy dobrze wiedzieli, że jeżeli Bóg kocha ludzi i interesuje się ich losem, w jakiś sposób zostaje wciągnięty w wir ich spraw, a wtedy nie jest już ani „nieczu­ły", ani „spokojny". Dlatego otwarcie przeczyli temu, że Bóg kocha, mówiąc, że może On być tylko „miłowany", ale nie może „miłować". Lecz chrześcijanie nie mogli przyjąć tego stwierdzenia, nie zaprzecza­jąc jednocześnie całej Biblii; dlatego otwarli się na misterium Boga, który „cierpi". Sam św. Paweł mówi o możliwości „zasmucenia" Du­cha Świętego, czyli sprawienia Mu cierpienia (por. Ef 4, 30). Bogu, który Jest miłością", cierpienie i męka z pewnością bardziej przystoi niż ich przeciwieństwo, jakim jest nieczułość. Bóg „przeżywa cierpie­nia miłości", to znaczy cierpienia, które wynikają z faktu, że kocha, i to kocha naprawdę. Samo słowo „pasja" wyraża ów tajemniczy zwią­zek między bólem i miłością: słowo „pasja" używane jest zarówno po to, aby wskazać na wielką i porywającą miłość, jak i po to, aby wska­zać na wielki ból. „Ponieważ bez bólu nie żyje się w miłości"[7].

Z pewnością, słowa „pasja" i „cierpienie" w odniesieniu do Boga maj ą znaczenie analogiczne, różne od tego, które mają w świecie ludz­kim. W Bogu chodzi o cierpienie nieskończenie wolne, nie poddane żadnej konieczności czy fatum, które nie niszczy pozostałych Boskich atrybutów, ale je potwierdza, chociaż nie wiemy w jaki sposób. To „cierpienie tego, który nie podlega cierpieniu"[8]. Z drugiej strony, jak zauważyli pewni starożytni Ojcowie, jakaś podstawowa niezdolność Boga do cierpienia stanowiłaby dla Niego ograniczenie i byłaby zna­kiem braku wolności. Bóg, jeżeli chce, może także cierpieć, a ponie­waż kocha, przeto chce. Cierpienie Boga jest znakiem nieograniczo­nej potęgi i suwerenności w tym samym stopniu co pozostałe Jego Boskie atrybuty.

------------------------------

[5] Tertulian, Przeciw Marcjonowi, II, 16, przeł. S. Ryzner, PSP 58, ATK, Warszawa 1994.
[6] Orygenes, Homilie o Księdze Ezechiela, 6, 6, w: Homilie o Księgach Izajasza i Ezechiela, przeł. S. Kalinkowski, Wydawnictwo WAM, Kraków 2000; por. także jego Komentarz do Ewangelii według św. Mateusza, 10, 23, przeł. K. Augustyniak, Wydawnictwo WAM, Kraków 19981, 20022.
[7] Tomasz a Kempis, O naśladowaniu Chrystusa, III, 5, przeł. S. Kuczkowski SJ, Wydawnictwo WAM, Kraków 2000.
[8] Grzegorz Cudotwórca, Ad Theopompum, w: Pitra, Analecta sacra, IV, 1883, s. 363.
 

3. Współcierpienie Ojca

Rozważmy teraz jeszcze inny aspekt tego problemu, który rodzi się wraz z chrześcijaństwem jako skutek objawienia Trójcy Świętej oraz nowego „ojcostwa" Boga Ojca: postawa Ojca wobec cierpienia Jego Syna, Jezusa Chrystusa. Czy to prawda, że Bóg Ojciec jest tylko tym, który „posyła" na mękę, lub który „patrzy" na cierpienie Syna? Jeżeli napisano, że Bóg „niechętnie przecież poniża i uciska synów ludz­kich", to cóż dopiero powiedzieć na temat tego Syna, który jest Sy­nem umiłowanym, który cały jest miłością i posłuszeństwem wobec Ojca? Święty Paweł stwierdza, że Bóg „własnego Syna nie oszczę­dził, ale Go za nas wszystkich wydał". Kiedy czytamy ten tekst w wy­daniu Pisma Świętego z objaśnieniami, przy tym fragmencie natrafia­my na odsyłacz do Rdz 22, 16. A o kim się mówi w tamtym miejscu? O Abrahamie. Bóg mówi do Abrahama:

Ponieważ uczyniłeś to, a nie oszczędziłeś syna twego jedynego, będę ci błogosławił.

Pisze Orygenes:

Porównajmy to ze słowami Apostoła, który tak mówi o Bogu: On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał[9].

Abraham zmierzający w milczeniu na górę Moria, aby tam ofiaro­wać syna, Izaaka, był zatem figurą innego Ojca.
Pomaga nam to w lepszym wyobrażeniu sobie postawy Ojca w ta­jemnicy odkupienia. Nie był on nieobecny, w niebie, podczas gdy Syn wstępował na Golgotę, przeciwnie, był razem z Nim: wy „Mnie zosta­wicie samego - mówił Jezus do swoich uczniów - ale Ja nie jestem sam, bo Ojciec jest ze Mną" (por. J 16,32). Któż może opisać uczucia kołatające w sercu Abrahama, gdy ten prowadzi swego syna na miej­sce, gdzie ma być złożony w ofierze? Orygenes mówi, że Abraham przeżył najsilniejszą pokusę wtedy, gdy syn, niczego nie przeczuwa­jąc, zwrócił się do niego z pytaniem: „Ojcze mój... a gdzież jest jagnię na całopalenie?" Na słowa „ojcze mój!" Abraham zadrżał jak ktoś, kto został przyłapany na złym uczynku, i odpowiedział: „Oto jestem, mój synu". Jakże mógł odpowiedzieć synowi, że ofiarą miał być właśnie on sam? Dla Abrahama był to rzeczywiście głos pokusy; wszystkie wnętrzności zadrżały w nim na dźwięk słów „ojcze mój!" Któż może opowiedzieć, co działo się w sercu Ojca niebieskiego, kiedy w Getsemani Jezus zwrócił się do Niego w taki sam sposób: „Ojcze!"; „Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie!" (Mk 14,36). Z pewnością Abraham wolałby sto razy sam umrzeć, niż prowadzić na śmierć własnego syna. Ojciec i Syn byli więc razem w cierpieniu, a chwila, w której Jezus odczuwa największe oddalenie Ojca i woła: „Czemuś Mnie opuścił?", w rzeczywistości była tą, w któ­rej Ojciec był najbliżej Niego; to wtedy Ojciec przywiera do Jezusa z jeszcze większą miłością, gdyż w tej właśnie chwili ludzka wola Syna jest najbardziej zjednoczona z Jego Boską wolą.

Teraz już wiemy, co św. Paweł chce powiedzieć w tym zdaniu: „Bóg nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wy­dał"; chce powiedzieć, że nie oszczędził Go dla siebie, to znaczy nie zatrzymał Go dla siebie jak „drogocennego skarbu". Ojciec nie jest jedynie tym, który przyjmuje ofiarę Syna, lecz także tym, który „do­konuje" ofiary z Syna: On złożył wielką ofiarę, dając nam swego Syna!

Jakże nas ukochałeś, dobry Ojcze, który nawet własnego Syna nie oszczę­dziłeś, ale Go wydałeś za nas grzeszników. Jakże nas ukochałeś[10].

W pierwotnej teologii Kościoła z całą prostotą i spokojem mówio­no o cierpieniu Boga w Chrystusie. Jeden z przedstawicieli tej staro­żytnej teologii, która rozwinęła się przede wszystkim w Azji Mniej­szej, wypowiedział następujące słowa zacytowane przez Tertuliana: „Jeżeli Syn cierpiał, to Ojciec współcierpiał", a także: „Jakże mógł Syn cierpieć, aby i Ojciec nie współcierpiał?"[11]. Bardzo wcześnie jed­nak pewna herezja zmąciła tę prostą wiarę, natchnioną przez Pismo Święte (nie jest rzeczą pewną, jakoby cytowane przed chwilą wyraże­nia należały już do herezji, jak zdaje się sugerować Tertulian). Wspo­mniana herezja zaprzeczała różnicy między Ojcem a Synem, to zna­czy w gruncie rzeczy negowała Trójcę; w perspektywie tej błędnej nauki mówiącej, że w Bogu istnieje tylko jedna osoba, twierdzenie, że Syn cierpiał, oznacza to samo, co stwierdzenie cierpienia Ojca; zmie­niają się imiona, a nie osoba. Dlatego przedstawiciele tej herezji zo­stali nazwani przez swych przeciwników „patrypasjanami": tymi, któ­rzy przypisują cierpienie Ojcu.

------------------------------

[9] Orygenes, Homilie o Księdze Rodzaju, 8, 8, w: Homilie o Księgach Rodzaju, Wyjścia, Kapłańskiej, przeł. S. Kalinkowski, PSP 31, ATK, Warszawa 1984.
[10] Św. Augustyn, Wyznania..., X, 43.
[11] Tertulian, Przeciw Prakseaszowi, 29, przeł. E. Buszewicz, Wydawnictwo WAM, Kraków 1997.
 

Taka idea jednak znacznie się różniła od idei ortodoksyjnej, według której Ojciec, pozostając Ojcem, uczest­niczył w cierpieniu Syna, który pozostawał Synem, czyli oddzielną osobą. Jak to zwykle w takich wypadkach bywa, odrzucenie herezji pociągnęło za sobą odrzucenie poprzedzającej ją prawdy, aby niejako samej herezji odebrać jakiekolwiek oparcie. Temat współcierpienia Ojca znika ze świadomości i z języka Kościoła; staje się reliktem. Rzeczą normalną staje się teraz wyraźne odróżnienie męki jako chcia­nej, będącej wspólną dla Ojca i Syna, od męki poniesionej, która mia­łaby być właściwa jedynie Synowi. Ogólny i nieubłagany proces przy­stosowania do ówczesnej kultury sprawił, że biblijna idea cierpienia Boga została porzucona na rzecz greckiej idei Bożej niewzruszoności. Wpłynął na to również fakt, że niewzruszoność (apatheia), w pew­nych środowiskach monastycznych, stała się najbardziej wzniosłym ideałem ascetycznym, samym szczytem świętości, dlatego przypisy­wano ją w najwyższym stopniu samemu Bogu.

Mimo to jednak w nauczaniu Kościoła pozostał pewien stały punkt, od którego dzisiaj możemy wychodzić: pomimo niekończących się sporów, wiara Kościoła zawsze wyznawała teopasjonizm, czyli dok­trynę o cierpieniu Boga w Chrystusie, niezmiennie powtarzając staro­żytne twierdzenie o tym, że „Bóg cierpiał"[12]. Sens tego dogmatyczne­go stwierdzenia jest taki, że Bóg cierpiał „w ciele", lecz my z teologii wiemy, że tym, „kto" cierpiał w ciele - podmiotem -jest osoba Syna, czyli Bóg. „Jeden z Trójcy cierpiał", a jeśli jeden cierpiał - na mocy wzajemnego przenikania się Osób Boskich - cała Trójca cierpiała. W ciele Chrystusa, którym jest Kościół, „gdy cierpi jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki" (1 Kor 12, 26): to, co dotyczy wspólnoty kościelnej, jakże mogłoby nie dotyczyć wspólnoty trynitarnej, która jest źródłem i modelem dla tej pierwszej? Oczywiście, w przypadku Ojca chodzi o cierpienie różne od cierpienia Syna, który stał się człowiekiem; mam na myśli cierpienie będące lustrzanym od­biciem, czyli współcierpienie. Jak trafnie ujmowali to owi pierwsi teo­logowie: „Jeżeli Syn cierpiał, to Ojciec współcierpiał"!

W naszych czasach, po długim milczeniu na temat cierpienia Boga - milczeniu, w którym znalazła miejsce owa dziwna idea o „nieubła­ganym" Ojcu - jesteśmy świadkami ponownego pojawienia się tej prawdy w świadomości Kościoła[13]. To jedna z tych trudnych do prze­widzenia, lecz opatrznościowych niespodzianek Ducha Świętego, au­tentyczny znak czasu. Wielu teologów, przedstawicieli różnych kra­jów i kierunków, zaczęło na nowo mówić o tej tajemnicy. Niektórzy z nich twierdzą, że akt „wydania własnego Syna" powoduje w Bogu cierpienie o wiele głębsze niż jakiekolwiek inne cierpienie w świecie stworzonym, i że zadanie Ukrzyżowanego polegało właśnie na ukaza­niu cierpienia Ojca. Karl Barth zauważa, że nasze przekonanie, zgod­nie z którym Bóg może być absolutnie i tylko działający i że jest On ponad wszelkim cierpieniem, okazuje się fałszywe i pogańskie w świe­tle faktu, że w Chrystusie Bóg właśnie taki jest i właśnie to czyni (czy­li uniża się i solidaryzuje ze światem, który cierpi); nie do nas należy bycie mądrzejszymi od Boga i ustalanie, co jest, a co nie jest do pogodzenia z Boską naturą, ale powinniśmy to wywnioskować z Jego dzieł; Jego chwała tkwi w wolności Jego miłości[14].

Jan Paweł II podjął to „odkrycie" prawdziwego oblicza biblijnego Boga. W jego encyklice o Duchu Świętym czytamy:

Pojęcie Boga jako Bytu absolutnie doskonałego wyłącza z pewnością wszelki ból pochodzący z braku czy zranienia; jednakże w „głębokościach Bożych" jest miłość ojcowska, która w języku biblijnym wobec grzechu człowieka posuwa się aż do słów: „żal mi, żem stworzył człowieka" [...] Najczęściej jednak Pismo Święte mówi nam o Ojcu, który współczuje człowiekowi, dzieląc jakby jego ból. Ostatecznie ów niezgłębiony i nie­wypowiedziany „ból" Ojca zrodzi nade wszystko całą przedziwną eko­nomię miłości odkupieńczej w Jezusie Chrystusie, ażeby - poprzez mysterium pietatis - Miłość mogła się okazać potężniejsza od grzechu [...] w człowieczeństwie [Chrystusa] dokonuje się „cierpienie" Boga[15].

Wielką teologię Kościoła wyprzedzili mistycy, którzy uchwycili w swym sercu jakby odległe echo lamentu Boga i od tego dnia ich życie zmieniło się tak bardzo, że o niczym innym nie potrafili już mówić. Ludzie ci nie zaczerpnęli prawdy o cierpieniu Boga Ojca ze studiów teologicznych, jak gdyby chodziło o coś z odległej przeszło­ści; zaczerpnęli jaz życia, ponieważ Bóg Ojciec dotąd cierpi z powo­du tych, którzy odrzucają Jego miłość. W żywotach niektórych świę­tych czytamy, że niemal wpadali oni w obłęd na myśl o tym, że „Mi­łość nie jest miłowana", i dniem i nocą powtarzali te słowa, obwiesz­czając je nawet rzeczom martwym, aby przyłączyły się do ich płaczu. Jak więc możemy jeszcze powtarzać, że „człowiek cierpi, a Bóg nie"? O bezmyślny człowieku, zatrzymaj się także i ty choćby na chwilę i pomyśl, czy istnieje boleść podobna do Bożej!

------------------------------

[12] Por. Denzinger-Schönmetzer, Enchiridion Symbolorum, 201 i 222.
[13] Por. K. Kitamori, Teologia del dolore di Dio, Queriniana, Brescia 1975.
[14] Por. K. Barth, Die Kirchliche Dogmatik, IV/1, 303 n.
[15] Dominum et vivificantem, 39.

4. Miłość i posłuszeństwo

Teraz jednak powinniśmy się zająć najbardziej delikatną kwestią- tą, która dała początek wizerunkowi Ojca „nieubłaganego" w stosunku do swego Syna, Jezusa Chrystusa. Dlaczego Ojciec „wydal" na śmierć Syna i jak pogodzić z tym Jego „współcierpienie"? W Ewangelii Jana Jezus mówi:

Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję, aby je [potem] znów odzyskać. Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać. Taki nakaz otrzymałem od mojego Ojca (J 10, 17-18).

Mowa jest tutaj o „władzy" ofiarowania życia i o „nakazie" uczy­nienia tego, o wolności i o posłuszeństwie; lecz właśnie w tym para­doksie znajduje się klucz do odczytania tajemnicy. Jak i kiedy Ojciec dał Synowi „nakaz" dobrowolnego ofiarowania własnego życia? Święty Tomasz odpowiada mówiąc, że Ojciec wydał swego Syna na śmierć w tym znaczeniu, że „natchnął Go wolą cierpienia za nas, wlewając weń miłość"[16]. Jakże różny wydaje się wizerunek Ojca wyłaniający się z powyższych słów, gdy zestawimy go z obrazem przedstawionym na początku tego rozdziału! „Nakaz", który Syn otrzymał od Ojca, jest więc przede wszystkim nakazem miłowania nas, ludzi. Przekazując Synowi swoją naturę, którą jest miłość, Ojciec przekazał Mu swoją własną „pasję miłości" i ta pasja zawiodła Jezusa na krzyż! W No­wym Testamencie czasami mówi się o tym, że Jezus umarł, ponieważ „nas umiłował" (por. Ef 5, 2), innym razem zaś, że umarł, stawszy się „posłusznym" Ojcu (por. Flp 2,8). Nam, ludziom, obie rzeczywistości - miłość i posłuszeństwo - wydają się bardzo różne i wolelibyśmy wie­rzyć, że Jezus umarł z miłości, a nie z posłuszeństwa. Jednak Słowo Boże i teologia Kościoła ukazują nam o wiele głębszy punkt widze­nia, w którym obie te rzeczy stapiają się w jedno. To prawda, że Jezus umarł z miłości do nas, ale właśnie to stanowiło Jego posłuszeństwo wobec Ojca! Święty Bernard wydobywa na światło prawdziwy, jak­kolwiek cząstkowy, aspekt misterium, kiedy pisze, że „Bóg Ojciec nie żądał krwi Syna, ale ją przyjął, kiedy została Mu ofiarowana[17]. Najdoskonalsze posłuszeństwo nie polega na szczegółowym wypełnieniu nakazu, lecz na uczynieniu własną woli nakazującego. Takie właśnie było posłuszeństwo Syna; po prostu dzielił On z Ojcem tę samą wolę. A jednak posłuszeństwo Jezusa nie było posłuszeństwem łatwym, wręcz przeciwnie - było to najtrudniejsze posłuszeństwo, jakie w ogóle można sobie wyobrazić, takie że wycisnęło zeń nawet krwawy pot, ponieważ Syn Boży był posłuszny „według ludzkiej natury"; musiał wypełnić posłuszeństwo tak doskonałe wolą taką jak nasza. Jako czło­wiek musiał całkowicie wypełnić wolę Bożą.

------------------------------

[16] Św. Tomasz z Akwinu, Summa theologiae, III, q. 47, a. 3.
[17] Św. Bernard z Clairvaux, De errore Abelardi, 8, 21: PL 182, 1070; por. też Anzelm z Aosty, Meditatio redemptionis humanae, F. S. Schmitt (wyd.), Opera omnia, III, Stuttgart 1968, s. 84 n.

5. Zaufać Ojcu!

Co oznacza to wszystko, co do tej pory powiedzieliśmy o cierpieniu Boga? Czy może to, iż Bóg jest bezsilny w walce ze złem? Z drugiej strony, nie powinniśmy popełniać błędu fałszowania (deformowania) biblijnego obrazu Ojca. Pozostaje On nadal „po trzykroć święty", wszechmogący, panujący nad wszystkim; całe Jego cierpienie jest zna­kiem „łaskawego zbliżenia się do człowieka", a nie słabości. Jedyną i niepowtarzalną cechą znamienną Boga Jezusa Chrystusa jest to, że pozostając Bogiem - Najwyższym, tym, który ,jest w niebie", czyli ponad wszystkim, i który wszystko może - zostaje nam dany jako Ojciec, a nawet jako Tatuś (Abba). „Wierzę w Boga, Ojca wszechmo­gącego" - to pierwszy artykuł naszej wiary. Ojciec, lecz wszechmogą­cy; wszechmogący - ale Ojciec! Ojciec - który byłby tylko dobry, ale nie silny i wolny, zdolny do zapewnienia bezpieczeństwa, nie byłby prawdziwym ojcem i człowiek nie mógłby Mu w pełni zaufać. To wła­śnie nieprzyjaciel stara się czasami obudzić w ludzkim sercu tę myśl -że sam Bóg jest niezdolny do powstrzymania zła; lecz to kłamstwo. Odpowiedzią na tę wątpliwość jest stwierdzenie, że właśnie w cier­pieniu Bóg okazuje swoją największą moc, ponieważ -jak mówi jed­na z modlitw liturgicznych - „Bóg okazuje swoją wszechmoc nade wszystko, kiedy przebacza i okazuje miłosierdzie". W swej nieskoń­czonej mądrości Bóg postanowił zwyciężyć zło, biorąc je w jakiś spo­sób na siebie. Zechciał zwyciężyć zgodnie ze swoją naturą - nie za pomocą siły, ale przez miłość - i w ten sposób jako pierwszy dał nam przykład, jak należy „zło dobrem zwyciężać" (por. Rz 12, 21). Musi­my jednak pamiętać, że „współczucie" Ojca dla Syna nie kończy się wraz z krzyżem, ale obejmuje też zmartwychwstanie. Bóg Ojciec dał Synowi nakaz ofiarowania swego życia, by ,je znów odzyskać". Na­wet przez chwilę nie myślał o śmierci Syna, nie myśląc jednocześnie o Jego zmartwychwstaniu. To my nie potrafimy myśleć o jednym i o drugim jednocześnie. W zmartwychwstaniu Jezus „usprawiedliwiony został w Duchu" (1 Tm 3, 16), to znaczy Ojciec, przez Ducha, oddał Mu sprawiedliwość, a przez to oddał sprawiedliwość także sobie sa­memu, swojej zwycięskiej miłości. Wskrzeszając z martwych Jezusa - mówi św. Paweł - Bóg Ojciec ukazał, „czym jest przemożny ogrom Jego mocy" (por. Ef 1,19-20).

Można więc zaufać Ojcu! To jest pewność, której poszukiwaliś­my i której nam potrzeba. Ojcowska miłość Boga, jest jedyną najpew­niejszą rzeczą w życiu, prawdziwym Archimedesowym punktem oparcia" - powiedział ktoś, kto tego doświadczył[18]. Jeśli się dziecku da pewność, że ojciec je kocha, czyni się zeń istotę pewną siebie, która będzie mogła stawić czoło życiu. Dziecko prowadzone za rękę przez ojca lub unoszone przez niego w radosnym wirowaniu, jak na karuzeli, czy też rozmawiające z ojcem jak dorosły z dorosłym - to najszczę­śliwsza istota pod słońcem. Kiedyś pewien akrobata wykonał następu­jące ćwiczenie. Uczepiwszy się nogami parapetu okiennego na ostat­nim piętrze wieżowca, zawisnął, trzymając w rękach własnego synka. Kiedy ojciec z synem pojawili się na dole, ktoś z tłumu zapytał dziec­ko, czy nie bało się wisząc na tak wielkiej wysokości. Chłopiec, zasko­czony takim pytaniem, odpowiedział: „Nie, przecież trzymał mnie mój tata!" Wiara pragnie nam przywrócić choćby cząstkę tej pewności, która może z nas uczynić nowe, wolne stworzenia; chce doprowadzić nas do tego punktu, w którym z przekonaniem wołamy jak św. Paweł:

Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? Któż może wystąpić z oskarże­niem, któż może nas potępić, kto nas może odłączyć od miłości Boga? We wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował! (por. Rz 8, 31 nn).

A zatem precz z lękiem, precz z małodusznością i zniechęceniem - mówi Jezus. Czego się lękacie? Wasz Ojciec „wie". Nawet włosy na waszych głowach wszystkie są policzone. Jesteście ważniejsi niż wie­le wróbli.

------------------------------

[18] S. Kierkegaard, Journal..., III A, 73 (w polskim wyd. Dziennika brak powyż­szego fragmentu - przyp. tłum.).

Owo podniosłe stwierdzenie, że Bóg „nawet własnego Syna nie oszczędził", służy Apostołowi do tego, aby z większą mocą wpoić nam tę ufność: jeżeli Bóg nie oszczędził własnego Syna, lecz za nas wszyst­kich Go wydał, , jakże - dodaje Paweł - miałby także wraz z Nim wszystkiego nam nie darować?" (Rz 8,32): pierwsza część zdania ma sprawić, aby druga stała się wiarygodniejsza.

„Ojciec - powiada św. Ireneusz - ma dwie ręce; rękami Ojca są Syn oraz Duch Święty"[19]. Tymi rękoma Bóg szukał nas w ciemno­ściach świata i teraz, gdy nas odnalazł, przyciąga nas nimi do siebie. Jesteśmy zjednoczeni z Ojcem, przez Chrystusa, w Duchu Świętym, w sposób tak silny jak żaden inny syn nie był nigdy zjednoczony ze swoim ziemskim ojcem, gdyż nie jesteśmy poza Nim, ale zostaliśmy dopuszczeni do zażyłości z Nim. Jezus modlił się - i był pewny, że zawsze jest wysłuchiwany - „Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem" (J 17, 24), a gdzie znajduje się Syn, jeśli nie „w łonie Ojca"? To właśnie tam jest „przygotowane dla nas miejsce" i nasze „mieszkanie", tam pójdziemy i będziemy prze­bywać na zawsze, kontemplując Jego chwałę i powtarzając na wieki pełne zdumienia: Abba, Ojcze!

Wobec tej tajemnicy czułości Ojca niebieskiego spontanicznie pra­gniemy się zwrócić do Jezusa słowami: „Jezu, Ty, który jesteś naszym starszym bratem, powiedz nam, co możemy uczynić, aby okazać się godnymi tak wielkiej miłości i takiego cierpienia Ojca!" I Jezus odpo­wiada na to pytanie, odpowiada przez swą Ewangelię i swoje życie. Jest - mówi - coś takiego, co możecie zrobić, co Ja także uczyniłem i co uszczęśliwia Ojca: zaufajcie Ojcu, zawierzcie Mu! Wbrew wszyst­kiemu, wbrew wszystkim i na przekór samym sobie.

Wyobraźmy sobie człowieka, którego oskarża cały świat; wszyst­kie dowody przemawiaj ą przeciwko niemu, tak że nawet domownicy nie wierzą już w jego niewinność; zresztą byłoby absolutnym szaleń­stwem występować w jego obronie. Lecz nagle syn tego człowieka powstaje przeciwko wszystkim, ogłaszając, że to, co mówią, nie może być prawdą, ponieważ on wie, kim jest jego ojciec, i dlatego nigdy się nie podda... Czyż radość i odwaga, których ten syn przysparza swemu ojcu swoim niezłomnym zaufaniem, nie wynagrodziłyby niezrozumie­nia u całej reszty świata? Dlatego każdy z nas może być dla naszego niebieskiego Ojca właśnie takim synem! Kiedy więc chodzimy w ciem­nościach, pełni udręki, kiedy wszystko dokoła i w nas wydaje się oskar­żać Boga, kiedy przed sobą nie widzimy już nic oprócz absurdu i ma­my zamiar się poddać - otrząśnijmy się natychmiast i w porywie wia­ry zawołajmy również my: „Ojcze mój, już Ciebie nie rozumiem, ale ufam Tobie!" Również Jezus tak wołał w ogrodzie oliwnym: „Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich!" Kielich nie został oddalo­ny, ale Jezus nie utracił swojego zaufania do Ojca i zawołał: „Ojcze mój, w Twoje ręce powierzam ducha mojego!" I został wysłuchany dzięki swemu oddaniu. O tak, został wysłuchany bardziej, niż gdyby Ojciec oddalił tamten kielich, i gdyby Jezus go wówczas nie wychylił, ponieważ Ojciec wskrzesił Go z martwych i ustanowił, także jako czło­wieka, naszym Panem.

„Nieznajomość Ojca - mówi pewien autor z II wieku, nawiązując do sytuacji ludzkości z okresu przed narodzeniem Chrystusa - była źródłem trwogi i utrapienia"[20]. Z nadzieją, że choć trochę zmniejszyli­śmy tę nieznajomość Ojca, która niestety wciąż trwa na świecie, idź­my teraz dalej naszą drogą odkrywania zbawienia, mocno zakotwi­czeni w Słowie Bożym.

------------------------------

[19] Św. Ireneusz z Lyonu, Adversus haereses, V, 1,3.
[20] Evangelium veritatis (Teksty z Nag-Hammadi).
 

SPIS TREŚCI

WPROWADZENIE

I. „UMIŁOWANI PRZEZ BOGA!"
Dobra nowina o miłości Boga

1. „Umiłowani przez Boga"
2. „Miłość Boża rozlana jest w sercach naszych"
3. „Nic nas nie zdoła odłączyć od miłości Boga!"

II. „WSZYSCY ZGRZESZYLI"
Tajemnica bezbożności

1. Grzech, odrzucenie poznania Boga
2. „Już działa tajemnica bezbożności"
3. Zapłata za grzech
4. „Ty jesteś tym człowiekiem!"

III. „TERAZ JAWNĄ SIĘ STAŁA SPRAWIEDLIWOŚĆ BOŻA"
Usprawiedliwienie przez wiarę

1. Bóg zaczął działać
2. Usprawiedliwienie i nawrócenie
3. Wiara-przywłaszczenie
4. „Oto teraz czas upragniony"

IV. „ZOSTAŁ WYDANY ZA NASZE GRZECHY"
Medytacja nad męką Chrystusa

1. Cierpienie duszy Chrystusa
2. Jezus w Getsemani
3. Jezus w pretorium
4. Jezus na krzyżu
5. „Za nas"
6. „Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego"

V. „WSKRZESZONY Z MARTWYCH DLA NASZEGO USPRAWIEDLIWIENIA"
Zmartwychwstanie Chrystusa źródłem naszej nadziei

1. „Jeśli w sercu swoim uwierzysz..."
2. „Wiara rodzi się z tego, co się słyszy"
3. Zmartwychwstanie dziełem Ojca
4. Przez Ducha Świętego
5. „Moc Jego zmartwychwstania"
6. Zrodzeni do żywej nadziei przez powstanie z martwych Chrystusa

VI. „BÓG NIE OSZCZĘDZIŁ WŁASNEGO SYNA"
Tajemnica cierpienia Boga

1. Odrzucenie Ojca
2. Cierpienie Boga
3. Współcierpienie Ojca
4. Miłość i posłuszeństwo
5. Zaufać Ojcu!

VII. „NIECH GRZECH NIE KRÓLUJE W WASZYM ŚMIERTELNYM CIELE"
Wyzwolenie z grzechu

1. Uznanie grzechu
2. Żałować za grzech
3. „Zerwać z grzechem"
4. „Zniszczyć grzeszne ciało"
5. „Kto poniósł mękę na ciele..."

VIII. „PRAWO DUCHA, KTÓRY DAJE ŻYCIE"
Duch Święty zasadą Nowego Przymierza

1. Pięćdziesiątnica i prawo
2. „Duch Chrystusa"
3. Nowe serce
4. Miłość strzeże prawa, a prawo stoi na straży miłości
5. Nowa Pięćdziesiątnica dla Kościoła

I.. „DUCH PRZYCZYNIA SIĘ ZA NAMI"
Modlitwa „w Duchu"

1. W biblijnej szkole modlitwy
2. Modlitwa Hioba i modlitwa jego przyjaciół
3. Modlitwa Jezusa i Ducha
4. „Udziel tego, co nakazujesz!"
5. Modlitwa wstawiennicza

X. „MIŁOŚĆ NIECH BĘDZIE BEZ OBŁUDY"
Chrześcijańska miłość

1. Miłość nieobłudna
2. Miłość Boża
3. Usunąć truciznę z naszych osądów
4. Żadna mowa szkodliwa
5. Spoglądać na brata nowym okiem

XI. „NIECH NIKT NIE MA O SOBIE WYŻSZEGO MNIEMANIA, NIŻ NALEŻY"
Pokora chrześcijańska

1. Pokora jako trzeźwość
2. Cóż masz, czego byś nie otrzymał?
3. Pokora i upokorzenia
4. Pokora jako naśladowanie Chrystusa

XII. „PRZEZ POSŁUSZEŃSTWO JEDNEGO..."
Posłuszeństwo Bogu w życiu chrześcijańskim

1. Posłuszeństwo Chrystusa
2. Posłuszeństwo jako łaska: chrzest
3. Posłuszeństwo jako „obowiązek": naśladowanie Chrystusa
4. „Oto idę, o Boże..."

XIII. „PRZYOBLECZMY SIĘ W ZBROJĘ ŚWIATŁA"
Chrześcijańska czystość

1. Chrześcijańskie motywacje czystości
2. Czystość, piękno i miłość bliźniego
3. Czystość i odnowa
4. Czystego serca!
5. Środki: umartwienie i modlitwa

ZAKOŃCZENIE
„Żyjmy dla Pana"

INDEKS AUTORÓW I TYTUŁÓW DZIEŁ

INDEKS TEMATYCZNY