Możemy Pismo Święte rozumieć lepiej

ks. Adam Sekściński

publikacja 31.10.2011 13:30

Rozmowa z Profesorem Michałem Wojciechowskim

Prof. Michał Wojciechowski Justyna Kmiecik Prof. Michał Wojciechowski

MOŻEMY PISMO ŚWIĘTE
ROZUMIEĆ LEPIEJ,
czyli...
I WIARA, I WIEDZA.


Ks. Adam Sekściński: Jak Pan Profesor ocenia aktualną kondycję polskiej biblistyki? Gdzie lokujemy się pośród światowych trendów?

Prof. Michał Wojciechowski: W moim przekonaniu reprezentujemy średni, ale bardzo przyzwoity poziom. Naturalnie, trudno porównywać biblistykę polską na przykład z angielskojęzyczną, gdzie czynnych biblistów jest prawdopodobnie pięćdziesiąt razy więcej, ale proporcje liczebności do jakości publikacji naukowych zostają – w moim przekonaniu - utrzymane.

Wydaje się, że nasza sytuacja wyjściowa i tak jest nieco trudniejsza - nadrabiamy zaległości po „żelaznej kurtynie”, kiedy to dostęp do najnowszych osiągnięć naukowych w biblistyce był mocno limitowany…

- Tak – to prawda! Sadzę jednak, że ostatnie dwadzieścia lat przyniosło radykalną poprawę, jeżeli chodzi o studia biblijne.

Czy w opinii Pana Profesora, jest taki obszar badań, czy może metoda naukowa, którą można by uznać za swoisty znak rozpoznawczy polskiej biblistyki?

- Bardzo trudno odpowiedzieć na to pytanie. Nasi bibliści zajmują się różnymi obszarami badawczymi. Polska biblistyka jest urozmaicona. W zestawieniu z zachodnią  - przypuszczam, że nieco większe zainteresowanie kieruje się ku teologii biblijnej (nie traktowanej tylko popularyzacyjnie czy wyznaniowo). Zatem, owa orientacja teologiczno-biblijna jest chyba wyraźniejsza niż w krajach zachodnich.

Który z projektów naukowych, aktualnie prowadzony w Polsce lub na świecie, budzi jakieś szczególne zainteresowanie Pana Profesora?

- Sądzę, że jeszcze nie do końca wykorzystaliśmy owoce metody historycznej – np. w badaniach nad Nowym Testamentem nadal mamy otwartą kwestię zasięgu wpływu kultury greckiej na Nowy Testament. Jak wiele jest w nim inkulturacji do ówczesnego świata i jakie wynika stąd przesłanie dla współczesnego człowieka. Natomiast nurt badań, eksponujących metodę literacką, czyli skupiony na analizie tekstu jako tekstu, wydaje mi się mniej płodny, choć oczywiście daleki jestem od jego deprecjacji!

Biblistyka uchodzi w powszechnym odbiorze, za dyscyplinę dość hermetyczną, zamkniętą. Można powiedzieć – posługując się językiem współczesnym – „niszową”. Czy jest możliwe i pożądane, by biblistyka wyszła z bibliotek, z gabinetów naukowych do odbiorcy, który ma przeciętny kontakt z Pismem Świętym?

- Myślę, że tak źle nie jest. Po pierwsze ta potoczna opinia o biblistyce jest chyba nieco inna. To znaczy uchodzi ona – słusznie -  za dziedzinę trudną, ale jednocześnie ważną. Chrześcijanie są świadomi, że znajomość Pisma Świętego jest podstawą na drodze wiary, ale również humaniści wiedzą, że studia biblijne stanowią ważny aspekt zrozumienia kultury jako całości. Natomiast wyjście do tzw. „zwykłego odbiorcy” to zawsze jest ważkie zadanie. Obserwuję jednak, że książek popularnych z dziedziny biblistyki przybywa i – co istotne - są chętnie kupowane przez świeckich. W miarę możliwości sam się do tego skromnie przyczyniam, na przykład wydając ostatnio książkę o Dekalogu.

Nie tylko tę jedną! Powszechnie znane i cenione są choćby Pana publikacje z ostatnich kilku lat – takie jak: „Czym jest Biblia?”; „Biblijny pogląd na świat”; czy „Przypowieści dla nas”.

- Tak, ale książka „Dziesięć przykazań dawniej i dziś” z Edycji Świętego Pawła miała swą premierę wydawniczą we wrześniu, dlatego pozwalam sobie o niej wspomnieć. Ale skoro mowa o wyjściu poza tematykę akademicką, podkreślę, że staram się stale pisać artykuły popularne i publicystyczne. Zwłaszcza o tym, co dzieje się na styku Kościoła ze światem oraz o problemach społeczno-politycznych. Moja poboczna specjalność to etyka w gospodarce, jako że mój ojciec był profesorem ekonomii. Owoce tych zainteresowań to niedawne książki „Moralna wyższość wolnej gospodarki”, „Między polityką a religią”, „Od Biblii do gazet”. Z biblijnych „Biblia o państwie”. Zresztą i w nauce nie ograniczam się do biblistyki: tłumaczyłem i komentowałem autorów greckich i Ojców Kościoła. Sławny biblista niemiecki Martin Hengel miał takie powiedzenie: „Uczony, który zna się tylko na Nowym Testamencie, również na nim się nie zna”.

Jaka jest opinia Pana Profesora na temat sposobu kształcenia, budowania ścieżki rozwoju naukowego młodych polskich biblistów? Czy jest to wąska specjalizacja, zarezerwowana dla określonej grupy adeptów, głównie osób duchownych? Idąc dalej tym tropem: pytanie, kto może być biblistą? Czy to przestrzeń aktywności poznawczej zarezerwowana tylko dla chrześcijan, czy ateista, agnostyk, będzie dobrym badaczem Pisma Świętego?

- Biblistyka jest wymagająca warsztatowo. Znajomość języków i świata starożytnego, wgląd w historię, kulturę, rozwój filozoficzny, religijny, społeczny tamtych czasów – wszystko to jest potrzebne. Do tego ogólna orientacja w teologii, której podstawy na Biblii się opierają. W związku z tym, nie ma może zbyt wielu chętnych do rozpoczęcia specjalizacji biblijnej, ale jeżeli są, to zwykle okazują się ludźmi zdolnymi i pracowitymi, czyli kandydatami odpowiednimi.
Tym bardziej, że ta dziedzina z pewnością nie jest ona zarezerwowana tylko dla duchownych. Wręcz przeciwnie! Obserwujemy zainteresowanie biblistyką wśród ambitnych młodych osób świeckich. Wielu z nich - po studiach teologicznych – zgłasza chęć przygotowania dysertacji doktorskiej i kontynuowania pracy naukowej nad Pismem Św. Na moim wydziale, aktualnie doktoryzują się z tematyki biblijnej cztery osoby - duchowny i trzy panie (każda z nich ma własną rodzinę i jednocześnie realizuje projekty badawcze).
Teraz drugie pytanie: czy jest to dziedzina tylko dla chrześcijan? Oczywiście, zdarza się, że osoba niewierząca podejmuje studia biblijne – choćby z ciekawości; jest to jednak zjawisko marginalne. Czy mogą oni być dobrymi badaczami? Można przyjąć, że w jakimś wąskim zakresie – np. filologia hebrajska – tak będzie. Ale dobre zrozumienie tekstu religijnego wymaga jednak religijności! I wiary, i wiedzy! Jeżeli ktoś jest na wiarę głuchy, będzie miał kłopoty z ogarnięciem całości. Istnieje również ryzyko wejścia w tanią polemikę z religią.
Natomiast nie należy absolutnie lekceważyć studiów nad Biblią na wydziałach świeckich, jak filologia i historia. Wnoszą one nieco inną metodę i punkt widzenia, a prowadzący je zwykle są chrześcijanami.

Czy mogę prosić o refleksję - jak przekładają się efekty studiów biblijnych na życie Kościoła w Polsce, na przykład na kształt liturgii, przekaz katechetyczny, na standardy homiletyczne?

- Myślę, że to jest proces długofalowy, który dzieje się na naszych oczach i nie jest pozbawiony trudności… Zdarza się, że bibliści tworzą dobry materiał dla wykorzystania katechetycznego i homiletycznego, ale praktyka ukazuje potem ogromną skłonność do trwania przy poprzednich, starszych wzorach, nawykach, schematach (np. bardziej osadzonych w teologii moralnej lub dogmatycznej niż w biblijnym sposobie myślenia, albo po prostu czerpiących z dawnej, uproszczonej katechezy). Pozostaję optymistą – ufam, że lektury, wykłady i inne materiały z dziedziny biblijnej pomagają współczesnemu księdzu i katechecie ulepszać własny przekaz. O książkach i artykułach docierających wprost do świeckich już mówiliśmy.

Niedawno miałem przyjemność przeprowadzić dłuższą rozmowę – wywiad z J.E. Arcybiskupem Damianem Zimoniem. Zadałem wtedy podobne pytanie o transpozycję dorobku naukowego biblistyki na praktykę życia chrześcijańskiego. Ekscelencja udzielił niezwykle ciekawej i przenikliwej odpowiedzi, wskazując na dzieło Sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego, który w charyzmat Ruchu „Światło – Życie” immanentnie wpisał podstawę biblijną, jako drogę do zanurzenia  w Chrystusie. Wychował w tym duchu kilka pokoleń śląskiej – i nie tylko śląskiej – młodzieży. To jest niesłychanie namacalne, realne sprzężenie zwrotne między studium Słowa a codziennością. Czyż to nie znakomita egzemplifikacja tego zagadnienia?

- Owszem, ponieważ wydaje mi się, że to „ubiblijnienie” postępuje różnymi drogami, a zasługi Księdza Blachnickiego są tu niewątpliwe. Wyszliśmy jednak od biblistyki – dlatego też pozwolę sobie jeszcze raz podkreślić moje przeświadczenie o wadze odpowiedniej rangi merytorycznej lektur z zakresu nauk biblijnych oraz ich dostępności dla środowiska duchownych. Owoce tego procesu będą coraz bardziej widoczne, choć niewątpliwie trzeba czasu…

Kto jest dla Pana Profesora autorytetem, może przewodnikiem po świecie Biblii. Czy jest taka osoba?

- Jestem chyba indywidualistą i dlatego nigdy takiego przewodnika nie miałem. Natomiast zwracam uwagę na obszerną, bogatą twórczość biblistów anglosaskich, gdyż – w mojej opinii - przoduje w świecie. Jest to - powiedzmy - inny styl, niż biblistów niemieckich lub rzymskich, który dominuje w Polsce. Poza wszystkim uważam, że jest to twórczość bardzo wartościowa; bibliści anglosascy zwykle chcą z metod naukowych zrobić dobry użytek dla wiary chrześcijańskiej.

Pytanie nieco trudniejsze – jak każde pytania o granice – jak biblista winien godzić (jeśli w ogóle!) pokorę chrześcijanina wobec Słowa Objawionego z ciekawością, pasją i odwagą badacza – także w stawianiu trudnych, bywa wręcz kontrowersyjnych pytań? Innymi słowy: czy studia biblijne należy prowadzić „na kolanach”, czy wręcz przeciwnie? Może rzecz w tym, o czym powiedział w trakcie tego Sympozjum ksiądz profesor Szymik: bywa, że czasami musi się trochę „zbuntować” wobec Magisterium Kościoła, bo inaczej nie odkryłby niczego nowego?

- Sądzę, że kolega Szymik chciał wyrazić myśl, iż studia biblijne stanowią oparcie dla Magisterium Kościoła, a nie odwrotnie - i tak rzeczywiście jest. Natomiast pytanie: czy na kolanach, czy nie na kolanach, nawiązuje do słynnego dowcipu o malarzu, tworzącym obraz Chrystusa, do którego Pan odezwał się z płótna: „ty nie maluj mnie na kolanach, maluj mnie dobrze!” - ale to oczywiście żart. W rzeczywistości potrzebne jest jedno i drugie. Nie chodzi badaczom o kwestionowanie Słowa Bożego, ale o niezgodę na płytką, powierzchowną interpretację. Biblista nie godzi się z naiwnym i niedokładnym czytaniem Pisma Świętego, lecz szuka prawdziwego sensu - czasami trudnego, głębszego, przeoczonego. Jest to potrzebne, ponieważ Pismo Święte jest Słowem Bożym tworzonym słowami ludzkimi, a te wymagają studiów, badania, pogłębiania. To budzi czasami sprzeciwy, jeżeli ktoś jest przyzwyczajony do jednej interpretacji tekstu i nawet nie dopuszcza myśli, że inne są w ogóle możliwe, a samo ich poszukiwanie – uprawnione, wręcz zalecane! O Piśmie Świętym wiemy wiele i nie należy tego odrzucać, ale często można zrozumieć je jeszcze lepiej. Z większą wiarą i większą wiedzą. Natomiast nie dowolnie – a dowolność zdarza się i przy odczytaniu laickim, i przy ostentacyjnie pobożnym.

W tym kontekście pojawia się pytanie o zagrożenia dla współczesnej biblistyki. Ryzyko „liberalizacji” granic interpretacyjnych w imię  źle pojętej swobody poszukiwań oraz nachalnego nakazu dopasowania do „współczesnych trendów cywilizacyjnych”, rozmycie odpowiedzialności za kształt przekazu biblijnego, narastający relatywizm moralny i ambiwalencję etyczną - także w świecie nauki.

- Jednym z większych współczesnych zagrożeń wydaje się być mylne obranie punktu wyjścia do egzegezy – w cywilizacji dzisiejszej, czyli poza samym Pismem Świętym. Z tego wynika selektywność i czytanie Biblii pod kątem jakiś współczesnych poglądów. Wydziera się te strony, które komuś nie pasują, czyta Pismo jak menu restauracji - to jest dobre, a tamto nie. Niektórzy na przykład, akceptują teksty o pomocy ubogim. Gdy jednak czytają o tym, że dzieci potrzebują czasem kary, to się oburzają! Następny przykład, odnoszący się do nauczania Papieża – są tacy, którzy powołują się na stanowisko Głowy Kościoła, gdy wypowiadał się przeciwko karze śmierci, a przemilczają sprzeciw wobec aborcji. Drugie zagrożenie, to pewien rodzaj akademickości, który nadmiernie koncentruje się na szczegółach i tym samym istotnie ogranicza możliwość wykorzystania wyników analiz przez odbiorców tekstu biblijnego. Trzeba prowadzić takie studia, z których coś wynika, jest jakiś pożytek – inny niż uzyskanie doktoratu czy habilitacji.

Gdyby dziś stanął na progu gabinetu Pana Profesora młody człowiek, który zamierza poświęcić się studiom biblistycznym i prosi w tej kwestii o radę, to jakie słowa usłyszałby od Pana Profesora?

- Żebym to ja miał gabinet

Zatem rozważmy hipotetycznie…

- Nie, nie, nie! Ja zupełnie poważnie tak odpowiadam! Na początek, młody człowiek przekonałby się, że profesor Pisma Świętego nie ma własnego gabinetu i to jest bardzo pouczające. A odpowiedź jest taka sama, jak dla wszystkich, którzy cokolwiek chcą robić w sprawach Bożych: Księga Syracha mówi, żeby przystępując do służby Bożej, przygotować się na doświadczenie. Życie ludzkie w ogóle obfituje trudności, wyzwania i przeszkody, jakiekolwiek zadanie ktoś podejmuje. Sądzę, że studia biblijne nie są tu jakimś wyjątkiem - dają satysfakcję, ale też narażają na trudy. Każde życie, poważnie potraktowane, tak przebiega - nie jest to nic osobliwego.

Mając w pamięci program 49. Sympozjum Biblistów Polskich, co chciałby Pan Profesor podpowiedzieć organizatorom przyszłorocznego, jubileuszowego Sympozjum odnośnie samej formuły spotkania lub profilu tematycznego? 

- To samo, co mówię już od kilku lat, że powinna być pewna ilość spotkań równoległych w mniejszych grupach. W sali, gdzie jest sto kilkadziesiąt osób, nie będzie żadnej poważnej dyskusji. Owszem - powinny być sesje plenarne, ale i referaty tematyczne. Kilkukrotnie nawet tak było - moim zdaniem - z powodzeniem przeprowadzono obrady dla mniejszych grup słuchaczy, którzy byli skoncentrowani na określonej tematyce i podnosili nader istotne zagadnienia w żywej dyskusji. Zatem postuluję zastąpienie metody wykładowej – seminaryjną, podobnie jak na wielu zjazdach zagranicznych, gdzie się łączy te formy obrad.

Mam podobną refleksję, gdy patrzę na program zbliżającego się Kongresu Biblijnego w Warszawie – jeden cały dzień wystąpień wykładowych!

- Tak - i to jest złe! Mam pewne rozeznanie, jak przebiegają zjazdy wielu zagranicznych towarzystw naukowych, ponieważ w nich uczestniczę. A tak a propos polskiej biblistyki – sądzę, że nadal naszą słabością pozostaje niewystarczający kontakt z naukowcami i centrami badawczymi w Europie i na świecie. Uczestnictwo Polaków w zjazdach, pracach towarzystw naukowych, konferencjach międzynarodowych, a także publikacje w językach obcych, pozostają znikome. Koncentrujemy się bardziej na pracy krajowej. Wielokrotnie mniej liczni bibliści czescy i węgierscy wychodzą w świat śmielej. Ba, na dużym zjeździe może być więcej Rumunów niż Polaków.

Jakim projektom Pan Profesor zamierza poświęcić najwięcej uwagi w rozpoczynającym się roku akademickim? Nad czym Pan Profesor aktualnie pracuje?

- Nad wpływami greckimi w Biblii. Temu poświęcam obecny rok– mam nadzieję, że wyniknie stąd książka.

Na zakończenie chciałbym zadać pytanie nieco poza głównym nurtem naszej rozmowy. Proszę dokończyć zdania:
Wolną godzinę poświęciłbym na…

- Poszedłbym popływać w jeziorze przez pół godziny, co zresztą robię od maja do września. Tam, gdzie mieszkam, tylko kwadrans pieszo dzieli mnie od kąpieliska.

A wolny dzień chętnie przeznaczyłbym...

- Wolny dzień? Ja mam jeszcze stosunkowo małe dzieci – zatem nie mam wolnych dni. Gdyby jednak zaistniała taka okoliczność, to wybieram wycieczkę.

A plan na wolny tydzień?

- Wolny tydzień?... Pojechałbym w góry.

Już z dziennikarskiej ciekawości, ale i obowiązku – jeszcze jedno krótkie pytanie: czy to prawda, że jest Pan pierwszym świeckim profesorem teologii w Polsce?

- Tak, aczkolwiek, trzeba doprecyzować - katolickim, bo równocześnie ze mną świecki protestant również uzyskał profesurę z teologii. Nawet wspólnie z nim odbieraliśmy dyplomy.

Trzeba przyznać, że dość późno przyszedł w Polsce taki moment, takie wydarzenie, prawda?

- Nie jest to takie dziwne, gdy weźmie się pod uwagę fakt, że w naszym kraju długo nie było w ogóle studiów teologicznych dla świeckich. Rozpoczęły się późno, w okrojonej, wręcz szczątkowej formie. Jeszcze w latach siedemdziesiątych obowiązywał limit przyjęć (KUL – 30 osób, ATK – 15 osób). W stosunku do liczby kleryków to bardzo mało. Ponadto jedna trzecia absolwentów wyemigrowała. Proporcjonalnie mało mogło być z tych roczników doktorów, profesorów… To się radykalnie zmieniło w latach późniejszych, kiedy wielu świeckich rozpoczęło studia teologiczne, a potem doktoraty, czasem habilitacje i profesury… Chociaż tu pojawia się nowa bariera; wobec spadku liczby studentów teologii, aktualnie nie przyjmuje się praktycznie nowych pracowników naukowych na wydziały teologiczne, a jeżeli ktoś po doktoracie nie jest pracownikiem wydziału, to niezwykle trudno jest zrobić habilitację i, na dobrą sprawę, nie wiadomo czy warto.

Bardzo serdecznie dziękuję Panu Profesorowi za interesującą rozmowę i poświęcony czas.

- Ja także bardzo dziękuję!

WOJCIECHOWSKI Michał prof. dr hab. (ur. 1953)
Uniwersytet Warmińsko-Mazurski
w Olsztynie od 1999
Akademia Teologii Katolickiej w Warszawie (1987-1999)
Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie (1999-2002)

Mgr: Akademia Teologii Katolickiej
w Warszawie (1979)
Problemy literacko-teologiczne Rdz 6,1-4. Od mitu do teologii (ks. prof. dr hab. Stanisław Grzybek)
Dr: Akademia Teologii Katolickiej
w Warszawie (1986)
Czynności symboliczne Jezusa na tle Starego Testamentu (ks. prof. dr hab. Jan Łach)
Dr hab.: Akademia Teologii Katolickiej w Warszawie (1996)
Jezus jako Święty w pismach Nowego Testamentu
Prof.: Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie (2002)
Apokryfy z Biblii greckiej. 3 i 4 Księga Machabejska, 3 Księga Ezdrasza oraz Psalm 151 i Modlitwa Manassesa

Inne wybrane książki:
Księga Tobiasza czyli Tobita. Opowieść o miłości rodzinnej, Nowy Komentarz Biblijny. Stary Testament XII, Częstochowa 2005.
Biblia o państwie, Kraków 2008.
Biblijny pogląd na świat. Bóg, człowiek, etyka, Częstochowa 2009.
Etyka Biblii, Kraków 2009.
Cuda Jezusa, Częstochowa 2010.

Zainteresowania: kajaki, pływanie, turystyka piesza.


Tekst powstał na podstawie elektronicznego zapisu nagrania dźwiękowego, zarejestrowanego w dniu 20 września 2011 roku w trakcie trwania 49. Sympozjum Biblistów Polskich w Katowicach. Rozmowę przeprowadził ks. red. Adam Sekściński (Redakcja „Gościa Niedzielnego” - Serwis: www.biblia.wiara.pl)