Simone de Bovouir stwierdziła kiedyś, że ludzie są tylko "trupami na urlopie", że generalnie istnieją w śmierci, wychodzą z niej tylko na 60 - 70 lat i znów do niej wracają.
W takim wypadku nie pozostaje nic innego, jak tylko starać się jak najlepiej wykorzystać dany okruch czasu - dla siebie, nie zastanawiając się nad jego upływem, nad czekającą wcześniej czy później śmiercią. Nie pozostaje nic innego jak uznać własną przyjemność za cel i najwyższe dobro, za główny motyw działania, a uniknięcie przykrości i bólu za warunek szczęścia. Jednakże dzięki temu nie zdoła się oddalić widma śmierci wiszącej nad człowiekiem jak miecz Damoklesa, śmierci brutalnej, okrutnej i powszechnej. Nie zdoła się zapomnieć o niepewności życia, kruchości doczesnej egzystencji i bolesnym przemijaniu. Można je jedynie zagłuszyć w sobie - na jakiś czas - rzucając się w obłędny wir złudnych „radości tego świata”.
Czy istnieje zatem jakieś wyjście z tej sytuacji? W jaki sposób człowiek może uchronić się przed śmiercią, czasem i smutkiem? Gdzie może znaleźć źródło nadziei, że to wszystko czego doświadcza nie jest przypadkowe, nie jest kaprysem losu i bezsensownym miotaniem się między zaistnieniem i unicestwieniem?
Chrześcijaństwo nie daje nam łatwych i prostych odpowiedzi na te pytania. Nie wkłada w nasze ręce czarodziejskiej różdżki pozwalającej zmieniać warunki, w których toczy się nasze życie. Sytuacja nas, chrześcijan, jest taka sama jak wszystkich innych ludzi. Każdy z nas ma swoją cząstkę cierpień, łez, smutków, i świadomość, że sam nie może osiągnąć wieczności ani złamać dominacji czasu i śmierci. Ale mamy również coś wspaniałego: NADZIEJĘ. Nadzieję, że zgromadzimy się razem w pokoju, kiedy ucichną walki i zmagania, na zawsze wyzwoleni z wszelkiego smutku.
Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat się będzie weselił. Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz zamieni się w radość.
Łzy zostaną osuszone, nie będzie już więcej śmierci i znikną podziały między nami. Spełnianie tej nadziei już się rozpoczęło, a opiera się ona na rzeczywistości już obecnej, na zwycięstwie już osiągniętym, innymi słowy: na Chrystusie. Chrystus już dla nas zwyciężył. Dobra, którymi pragnie nas obdarzyć, zostały już uzyskane. Nie jesteśmy więc ludźmi wyłącznie przyszłości, jesteśmy ludźmi teraźniejszości. To właśnie znamionuje nadzieję chrześcijańską: wszystko jest nam już dane, a jednocześnie oczekujemy tego. Posiadamy już życie wieczne. "Kto wierzy we mnie... kto spożywa moje Ciało... kto słucha słowa mego ... ma życie wieczne" mówi Chrystus.
Garść uwag do czytań na IV niedzielę wielkanocną roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.