30.09.2010

Niełatwo jest być przyjacielem cierpiącego, przebywać wśród utrudzonych. Czasami widzimy jak ktoś, działając w dobrej wierze, tylko dołożył nam ciężaru.

Niełatwo jest być przyjacielem cierpiącego, przebywać wśród utrudzonych. Czasami widzimy jak ktoś, działając w dobrej wierze, tylko dołożył nam ciężaru. Nasze oczekiwanie pociechy, chwili wytchnienia jest zresztą niekiedy zbyt wielkie, by ktoś mógł temu sprostać. A czasem – powiedzmy sobie szczerze – tak jest naszemu otoczeniu wygodniej: nie pytać o nic lub roztrząsać co ciekawsze szczegóły, zachować wyrachowaną neutralność, wynajdywać zastępcze tematy...

Żyjąc wśród ludzi, zawsze jesteśmy stawiani wobec wielu trudnych spraw dotyczących ich czy nas samych. Zawsze jest na to tylko jedna odpowiedź – Jezus, Jego Dobra Nowina. My jednak jesteśmy pełni wątpliwości – kiedy, komu, co powiedzieć, jak się zachować... Bo to wcale nie jest proste. Nigdy nie było. Jak dla tych siedemdziesięciu dwóch posłanych przez Jezusa. Mieli brać to, co im dadzą, iść do wszystkich, którzy przyjmują, nie przebierać, nie szukać lepszych – domów, kąsków, ludzi, okoliczności. Muszą mieć takie samo zaufanie do Boga jak my teraz.

Bo w końcu i nas posyła tylko tam, gdzie sam przyjść zamierza.

 

Czytania mszalne rozważa Katarzyna Solecka