05.12.2013

Prrr!

Milczeć to także zatrzymać się, dać sobie – i Bogu – czas. Spojrzeć z dystansu na owoce naszych działań, priorytety, cel.

Czy nie mamy tak czasem? Jakiejś obawy, że nie dam rady, nie wytrzymam, nie zdążę? Że ileś możliwości już przeciekło przez palce, ileś adwentów za mną, jeszcze nie zaczęłam a wokół wszyscy rozpędzeni w biegu? I człowiek zaczyna się mocować z wszystkim naraz, na gwałt szukać postów i nowenn, zalewać niebo potokiem słów. Wewnętrzny przymus bycia blisko Boga, w centrum, natychmiast!

Życie z Bogiem jako budowanie domu na skale odbiega od tego obrazu. Budowanie to coś, co wymaga wysiłku, planowania, kalkulacji, coś, co trwa. Milczeć to także zatrzymać się, dać sobie – i Bogu – czas. Spojrzeć z dystansu na owoce naszych działań, priorytety, cel. Bóg pozwala nam dojrzeć, budowla rośnie cegła po cegle. Nawet jeśli dziś jeszcze nie jesteśmy gotowi – trzeba poczekać, zaufać – bo chrześcijanin to ten, którego „charakter stateczny Ty kształtujesz w pokoju, w pokoju, bo Tobie zaufał”.

 

Św. Ignacy Aniocheński: „Lepiej jest milczeć i być, niż mówić i nie być. Dobrze jest uczyć, jeśli ten, kto mówi, działa. Jeden jest Nauczyciel, który rzekł i wszystko się stało, a to, co uczynił w milczeniu, godne jest Jego Ojca. Ten, kto posiadł prawdziwe słowo Jezusa, może słuchać także Jego milczenia, aby stał się doskonały i umiał działać przez swoje słowo i dać się poznać przez swoje milczenie” (List do Kościoła w Efezie, 15,1-2).

 

Rachunek sumienia: Czy w życiu duchowym nie za bardzo się śpieszę? Czy kolejne stopnie doskonałości nie stają się celem same w sobie? Czy innym nie zazdroszczę?

 

Czytania mszalne rozważa Katarzyna Solecka