27.09.2017

Ziemia mego wygnania

Jezus chce, bym nie zatrzymywała się na sobie, ale bym wszędzie głosiła królestwo Boże...

Gdzie nie czuję się „u siebie”? Gdzie czuję się jak ktoś obcy, niepasujący, nieprzystający do innych ludzi, do danego środowiska?

Czy jest to miejsce pracy? Szkoła? A może dom rodzinny?

Spotykają mnie tam kpiny, uśmieszki. Ludzie oddają cześć bożkowi pieniądza, zdrowia, wyglądu. Rozmowy to obgadywanie innych, uwagi pełne przekleństw i szyderstwa.

Ciężko się żyje na wygnaniu. Łatwo zgorzknieć albo starać się dostosować, niszcząc w sobie pamięć o dobru, pięknie, szlachetności.

Mój Bóg zaprasza mnie do czegoś innego: do wychwalania Go tam, gdzie mi źle i ciężko. Jezus chce, bym nie zatrzymywała się na sobie, ale bym wszędzie głosiła królestwo Boże i uzdrawiała chorych z nienawiści, smutku, braku miłości.

Ale początkiem tej drogi jest uznanie własnej grzeszności i niemocy.

„Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy. Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej. Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia, gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny” (Łk 1,46b-49a).