Jak w piosence: ufaj, nie zawiedziesz się.
Czytam dziś u Izajasza:
Trawa usycha, więdnie kwiat, lecz słowo Boga naszego trwa na wieki.
To znaczy chyba, że choć przemijają nasze doczesne nadzieje, możemy mieć niewzruszona nadzieję w Bożych obietnicach. Tych fundamentalnych – o życiu wiecznym, niebie, zmartwychwstaniu. Ale chyba i o tych ważnych bardziej tu i teraz. Czytam na przykład dziś w Ewangelii Mateusza:
Tak też nie jest wolą ojca waszego, który jest w niebie, żeby zginęło nawet jedno z tych małych.
Bóg kocha wszystkich. Nikogo nie chce stracić. Jasne światło na dni, w których wydaje się, że Bogu mogło przestać na mnie zależeć; że obrażony moją bylejakością chyba odwrócił się ode mnie....
Tak, bardziej niż swoim euforiom i lękom muszę ufać Bożemu słowu
Franciszek, Gaudete et exsultate, 74
Lepiej być zawsze łagodnym, a spełnią się nasze największe pragnienia: cisi „posiądą ziemię”, czyli zobaczą wypełnione w swoim życiu obietnice Boga. Łagodni bowiem, niezależnie od tego, co mówią okoliczności, pokładają nadzieję w Panu, a ufający Panu, „posiądą ziemię i będą się rozkoszować wielkim pokojem” (Ps 37, 11). Jednocześnie, Pan im ufa: „Ja patrzę na tego, który jest biedny i zgnębiony na duchu, i który z drżeniem czci moje słowo” (Iz 66, 2). Reagować z pokorną łagodnością – na tym polega świętość.