Mówię o tych,którzy to robią i nie widzą w tym nic złego.Ja nie modlę się do żadnych figurek ani obrazów.Po prostu nasunęło mi się takie pytanie po przeczytaniu,zwłaszcza końcowy fragment.
Ja też nie modlę się do figur ani do obrazków. Modlę się to Boga. Figury i obrazy są znakami przypominającymi mi o Bogu; pozwalającymi mi łatwiej skierować myśli ku Bogu.
Różnica jest istotna. Kto tego nie rozumie (znaczenia znaków) niech zapyta się samego siebie, czy kiedykolwiek próbował jeść obiad przy znaku informującym przy restauracji, czy poszedł do samej restauracji; czy tankował przy znaku informującym o stacji benzynowej czy wjechał jednak na stację.
Znak przypomina, informuje, wskazuje, ale nie jest tą rzeczywistością, o której przypomina, o której informuje, na którą wskazuje. To oczywiste. Dlatego zarzut, ze modlę się do obrazu czy figury, jako tak absurdalny, uważam raczej za przejaw złej woli niż niezrozumienie problemu...
Wyobrażam sobie pewną scenę. Wchodzę do świątyni Buddy, widzę posągi. Wchodzę do świątyni w Indiach, widzę posągi. Wchodzę do świątyni katolickiej, prawosławnej, widzę posągi, obrazy, ikony. Czym to się w zasadzie różni. Gdybym nagle pozostał sam na świecie i miał te świątynie przed sobą, to stwierdziłbym, że są takie same. Dopiero w momencie gdyby ktoś mi to wytłumaczył to byłbym w stanie pojąć różnicę - różnicę w pojmowaniu, ale bez tego nie byłbym w stanie tego rozróżnić. Co innego gdybym zwiedził kilka świątyń z posągami a w innej bym zobaczył napis - Czcij Boga w Duchu i Prawdzie, ponieważ jestem tym czego oko ludzkie nie widziało ani ucho nie słyszało. Co o tym sądzicie ?
Bo jeśli tak to proponuje poważną refleksję na temat modlitwy.
Modlitwa jest zawsze rozmowa z bogiem.
Różnica jest istotna. Kto tego nie rozumie (znaczenia znaków) niech zapyta się samego siebie, czy kiedykolwiek próbował jeść obiad przy znaku informującym przy restauracji, czy poszedł do samej restauracji; czy tankował przy znaku informującym o stacji benzynowej czy wjechał jednak na stację.
Znak przypomina, informuje, wskazuje, ale nie jest tą rzeczywistością, o której przypomina, o której informuje, na którą wskazuje. To oczywiste. Dlatego zarzut, ze modlę się do obrazu czy figury, jako tak absurdalny, uważam raczej za przejaw złej woli niż niezrozumienie problemu...