• Gość
    29.06.2016 16:57
    Jeśli gdzie was nie przyjmą, strąćcie proch z nóg na świadectwo dla nich. No właśnie. Pan Jezus mówi wyraźnie: na świadectwo dla nich. Czyli chrześcijanie mają nie tylko głosić Ewangelię, ale także wobec nieprzyjmującego ich otoczenia mają złożyć votum separatum. A nie "dialog, tylko to ma przyszłość". Dialog owszem, ale nie jako dogmat. Św.Paweł na Areopagu został ostatecznie wyśmiany, ponieważ nie zrezygnował z prawdy. Zerwał dialog, można rzec. Druga moja refleksja do tego tekstu: boli ironiczna wypowiedź o chrześcijanach " biadolących nad tym, jak ubywa wierzących". Tak, ubolewam nad tym że znajomi, kiedyś zaangażowani we wspólnotach kościelnych dziś ostentacyjnie deklarują swój ateizm i zieją nienawiścią do Kościoła. Za nic. Inni znajomi przeszli na buddyzm (ci chociaż nie szkalują katolików, tylko mają wyższą świadomość, jak twierdzą).Też mnie to boli. Tak, oczywiście ubolewam nad tym, że wracając w tym roku do Włoch, idąc na tę samą mszę co 15lat temu, widzę o 75% ludzi mniej (miasto bogate na północy Włoch, nikt nie emigruje stamtąd). Boli mnie, kiedy publicysta katolicki (!) zastanawia się, czy aby procesja Bożego Ciała nie jest wyrazem "chorego triumfalizmu Kościoła". Milcząca apostazja człowieka sytego (Określenie św.JPII) to dramat naszych czasów. A Pana jako katolika to nie boli? A jakby tych wierzących ubyło spośród Pana grona najbliższych spałby Pan spokojnie? Nie chodzi tu litość emocjonalną, ale o to co Pan Jezus miał na myśli mówiąc do niewiast jerozolimskich „Płaczcie nad sobą i nad synami swoimi”.
    • Andrzej_Macura
      29.06.2016 19:14
      Andrzej_Macura
      1. Proszę zwrócić uwagę na kolejność: najpierw uczniowie przychodzą i głoszą bliskie Królestwo, a dopiero gdy nie są przyjmowani, strząsają ten proch. Ja mam wrażenie, że niektórzy dzisiejsi chrześcijanie ograniczają się do tego drugiego. Trochę jak w tym kawale o zajączku, który chciał od niedźwiedzia pożyczyć 100 złotych, ale bał się, że drzwi otworzy mu nie niedźwiedź, ale niedźwiedzica, która mu na pewno nie pożyczy. Był tak nakręcony na nią złością, ze jak faktycznie to ona otworzyła, to nie wyjaśniając o co chodzi obraził się na nią....

      Nie możemy zakładać, że jeśli ktoś wyśmiał nasze mówienie o Jezusie 4 lata temu, to teraz zrobi podobnie. Tak, moim zdaniem tylko dialog ma sens. I cierpliwe do niego wracanie. A nie obrażanie się na innych. Zresztą...

      Nawiązuje Pan do tytułu jednego z moich komentarzy. Zwracam uwagę, że ja tam mówiłem o dialogu z niewierzącymi; o konieczności budowania przyjaznych relacji, tworzenia społecznej zgody. Tak, to musimy robić koniecznie nawet wtedy, gdy odrzuca się naszą wiarę...

      A co do tego biadolenia... No cóż... Mam inne zdanie. Owszem, boli mnie to, ale nie ograniczam się do narzekania. Co widać choćby w tym, że piszę jak ten powyżej teksty i nie zajmuję się głównie krytykowaniem...
      • Gość
        29.06.2016 20:30
        Alez ja piszę o tej kolejności, proszę przeczytać uważnie, tj głoszenie, ale też i czyścimy nogi (nie tylko na świadectwo, ale też aby nie uwalać się brudem ziemi nieczystej, taki był sens starotestamentalny tego gestu). Pisze Pan: "Ja mam wrażenie, że niektórzy dzisiejsi chrześcijanie ograniczają się do tego drugiego"(tj.strząsania prochu); Hmm, nie wiem, serio, których niektórych Pan ma na myśli, proszę doprecyzować konkretnie, bo ja mam wrażenie odwrotne. Druga rzecz. Nie z każdym można i należy prowadzić dialog. Musi być szacunek i symetria. Jeśli N.drze publicznie Biblię i woła "żryjcie to g..., a ksiądz katolicki na to "To miły, spokojny, mądry człowiek. Zostawcie w spokoju N., niech funkcjonuje w całym bogactwie, jakie mamy w społeczeństwie" - to nie jest dialog. Tu lepsze byłoby milczenie i modlitwa o nawrócenie. Dziedziniec pogan Benedykta XVIII - to jest przykład dialogu. Z. wyśmiewaczem nie warto dialogować. Natomiast ze szczerym poszukiwaczem sensu i prawdy - zawsze. Takie zresztą zalecenie daje św.Paweł-bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec tych, którzy domagają się od was uzasadnienia nadziei, która w was jest ( a nie wobec wszystkich jak leci, w tym tych, którzy was poniżają). 3.No i raz jeszcze w kwestii biadolenia. Stawką w życiu jest zbawienie (nie zaprzeczy Pan), w Kościele jest pełnia prawdy i pełnia środków zbawczych (nie zaprzeczy Pan również) a Chrystus jest jedyną drogą do zbawienia, nie ma dróg alternatywnych i extra Ecclesiam salus nulla (jw.). Zarazem Bóg szanuje ludzką wolność (jw.) Zatem zatwardziały apostata pracuje na potępienie wieczne i dlatego powinniśmy nad nim płakać. Oczywiście że jakąś szansę na zbawienie ma, ale zmniejsza ją sobie diametralnie. Jak pijany kierowca jadący autostradą pod prąd. I jak tu nad takim nie płakać, skoro to nasz brat w wierze.
      • Andrzej_Macura
        30.06.2016 10:28
        Andrzej_Macura
        Pisze Pan o kolejności najpierw głosić potem, jak nie przyjmują, to strząsnąć proch i tylko moją winą jest, że nie czytam uważnie? Moim zdaniem koncentruje się Pan na krytyce moich poglądów dotyczących dialogu. Zresztą wyrażonych w zupełnie innym tekście, dotyczącym papieskiej pielgrzymki, a nie tym biblijnym komentarzu. Że w ogóle bierze Pan pod uwagę możliwość głoszenia Ewangelii tym, którzy choć raz jej nie chcieli przyjąć to najwyżej się można się z Pana komentarza najwyżej domyślać.

        A skoro rozróżnia Pan kiedy dialog można prowadzić a kiedy nie to dyskutowanie ze mną pod tym akurat artykułem już zupełnie nie ma sensu. Pan zakłada - niezgodnie z prawdą - że jestem zwolennikiem dialogu zawsze i za wszelką cenę. A tak nie jest. I gdzie jak gdzie, ale akurat w tym odcinku Biblijnych kontekstów tego na pewno nie napisałem.

        Jest w tym problemie jeszcze jedna sprawa: jasne określenie co znaczy, ze ktoś nie chce Ewangelii słuchać. Chodzi mi o to, jak długa musi być przerwa, żeby komuś kto wzgardził Ewangelią móc o tym powiedzieć na nowo. Pisząc (akurat nie w tym artykule), ze tylko dialog ma przyszłość zakładam, ze także ci, którzy dziś nas obrażają kiedyś mogą złagodnieć. I czasem nie trzeba na to wielu lat. Z doświadczenia wiem, że wzgarda jaką ktoś traktuje Ewangelię potrafi minąć w ciągu paru minut, gdy się człowiekowi pozwoli powiedzieć, co mu lezy na wątrobie. Stawianie jako pryncypium, ze trzeba się obrazić i strząsać proch, a nie prowadzić dialog to wypaczenie podstawowego sensu posłania Jezusa: idźcie i głoście. Nie wolno nam zakładać, że ktoś na to głoszenie nie zasługuje. Owszem, są sytuacje, gdy trzeba się odwrócić i odejść. Ale nie znaczy, że nie można do tego głoszenia wrócić.

        Warto też zauważyć, że głoszenie Ewangelii a dialog z niewierzącymi to dwie, tylko w niewielkim zakresie pokrywające się sprawy. Z kimś, kto moją wiarę wyśmiewa mogę prowadzić dialog. Np. mogę targować się z nim o cenę, kiedy jest sprzedawcą na targu. Mogę prowadzić z nim dialog o miejscu na parkingu, mogę pertraktować wysokości przystrzyżenia żywopłotu a nawet rozmawiać z nim o tym czy przeszkadzajace mu kościelne dzwony mogą bić. Mogę też mówić o grze naszej piłkarskiej reprezentacji. Mogę i wręcz powinienem mówić mu "dzień dobry" Jasne, trudno na siłe mówić o Jezusie komuś, kto tego nie chce albo z mojej wiary szydzi. Ale mogę mieć z takim człowiekiem poprawne relacje. To swoista preewangelizacja. Przygotowywanie gruntu na moment, kiedy Boża łaska go ruszy....

        Niestety, bywają i tacy chrześcijanie (znam takich), którzy wiecznie z wszystkimi są skonfliktowani i na wszystko ciągle się obrażają. Nic się im nie podoba, ciągle czują się pokrzywdzeni i do wszystkich wokół mają pretensje. Nic dziwnego, ze także gdy mówią o Ewangelii nikt ich nie chce słuchać.



Dyskusja zakończona.

Komentarze do materiału/ów:

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg